wtorek, 17 września 2013

Drogi widzu teatralny

Niestety, to nie jest przejawem dobrego wychowania spóźnianie się na przedstawienie teatralne.
Robienie zdjęć podczas spektaklu nie świadczy o zachwycie grą aktorską.
Sprawdzanie smsów nie należy do spektrum typowych zachowań.
Chrapanie również.
Wyciąganie napojów energetycznych o charakterystycznym smrodzie, nie jest przejawem entuzjazmu spektaklem.

Szczerze mówiąc drodzy Państwo przyszliście do teatru.. Czy to w ogóle miało dla Was jakieś znaczenie?

Nie rozumiem. Drogie, szanowne polskie społeczeństwo. Co się z Wami dzieje? Skąd się wzięło to, za przeproszeniem, podłe, niewychowane towarzystwo w Teatrze Narodowym?

Czuję się zdruzgotana, załamana i zawiedziona.

Próbuję się z tego otrząsnąć i zachować w pamięci jedynie wrażenia z pięknego spektaklu.
Powtarzam to sobie niczym mantrę.

Ale mogę jedynie jak Danuta Stenka smutno zwiesić głowę i już nie powiedzieć więcej nic.

Źródło

43 komentarze:

  1. A wiesz, że to jest chyba zachowanie atawistyczne? Tak jak wyciąganie jajek na twardo zaraz po wejściu do pociągu. Cudnie pisała o tym Grodzieńska we Wspomnieniach chałturzystki, powinnaś zażyć jako odtrutkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odtrutka jest mi w tej chwili niezbędna. Serio. Grodzieńską więc muszę znaleźć jak najszybciej :) Już dawno nic mi tak nie zepsuło nastroju i radości z pobytu w teatrze..

      Usuń
    2. Znajdź znajdź. Ech, pamiętam z podstawówki szkolenie z zachowania przed każdą wizytą w teatrze, widać nasza wychowawczyni była wyjątkiem:(

      Usuń
    3. Koniecznie, wiem! :)
      Co ciekawe, młodzież, która zdaje się przyszła całą klasą, wraz z wychowawczynią, zachowywała się o niebo lepiej.. Może dzięki przeszkoleniu wychowawczyni. Efekt świeżości :) Panowie starsi ode mnie na oko 10 lat już tego szkolenia nie pamiętali. Największy zawód - młoda param chłopak i dziewczyna. Pstrykali zdjęcia, wyciągali napój energetyczny.. Nawet moje skromne, bo ja nie umiem robić szumu podczas przedstawienia, upomnienia wzrokiem ignorowali zupełnie. No, za pierwszym razem schowali komórkę. Potem już w ogóle olewali.

      Usuń
    4. Potwornie dawno nie byłem w porządnym teatrze, dziecięcych nie licząc, ale drzewiej chyba bywało lepiej:)

      Usuń
    5. Ja chodzę często ostatnio i to co obserwuję.. ech.. szkoda słów. Ale wczoraj to już było za dużo nawet dla mojej wyrozumiałości.
      Wiesz, może drzewiej bywało i lepiej, ale część widowni była ode mnie starsza i też jakoś się nie popisała. Więc albo wychowanie z wiekiem ulatuje, albo wcale drzewiej nie bywało lepiej ;P

      Usuń
    6. Narzekania na zachowanie widzów teatralnych pamiętam od zawsze, więc może faktycznie już wyparłem:P

      Usuń
    7. Mam nadzieję zatem, że i mi się uda wyprzeć ;D

      Usuń
  2. TAK. Nareszcie ktoś się ze mną zgadza! Napisałam już kilka postów zrzędzących na teatr. Najfajniejsze były panie w Operze Narodowej (!), które bardzo głośno się śmiały i dyskutowały o rozmiarze pewnej części ciała tajemniczego pana Krzysztofa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak! Zgadzam się :D z Tobą. Nie rozumiem czasami po co ludzie w ogóle się wybierają w takim razie do teatru czy opery. Nie interesuje ich? Nie ma sprawy, niech pójdą z koleżanką, kolegą na plotki do baru. Tam jest i odpowiednie miejsce i lepsza atmosfera. A i ostatecznie może wyjść taniej ;)

      Usuń
    2. Od takich ludzi często słyszy się zdanie "trzeba się odchamić", w operze pewna grupka bardzo głośno rozmawiała na temat odchamiania. ;-)

      Usuń
    3. Przyznam, że nawet nie wiem co powiedzieć.. Cóż, szkoda, że nie udało się jednak "odchamić"..

      Usuń
  3. Żenada. Ja na szczęście nie spotkałam się z takimi zachowaniami, choć kilka razy w miesiącu zdarza mi się być w teatrze. Oczywiście czasem ktoś się spóźni, ale pozostałe karygodne zachowania są mi obce. Może dlatego, że nie chodzę do Teatru Narodowego ;)

    Wydawało mi się, że mieliście iść do Powszechnego, czy może źle usłyszałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz szczęście. Mnie w niedzielę w Teatrze Komedia zdenerwowali spóźnialscy, w Teatrze Współczesnym z kolei komórkowcy (nieumiejętność wyłączania dźwięków jest chroniczna)..

      Do Powszechnego to w niedzielę :D Średnio 3 razy w tygodniu jesteśmy w teatrze :)

      Usuń
    2. W temacie telefonow pamietam, ze w jednym z programow aktor (niestety nie pamietam nazwiska, a nie chce zle powiedziec) mowil o najgorszym momencie na scenie - gra i nagle z widowni slyszy dzwiek dzwoniacego telefonu, widz odebral i mowi (nawet nie szepcze): "Jestem w teatrze, oddzwonie..." chwila ciszy i dalej "No taka sobie" ;)

      Usuń
    3. Ooo to znaczy, że można jeszcze "lepiej".. Słów mi zabrakło..

      Usuń
    4. Z moich obserwacji wynika, że w Narodowym i w operze jest stosunkowo najlepiej, w takich teatrach jak Kamienica przychodzą ludzie w dresach. Chociaż z drugiej strony do mniej prestiżowych teatrów chyba przychodzą jednak po to, żeby zobaczyć sztukę, z tym że te sztuki są zwykle na niższym poziomie...

      Usuń
    5. Wiesz, ostatnio zwiedziłam parę warszawskich teatrów i jeśli chodzi o poziom to nie mogę powiedzieć, by na przykład Współczesny czy 6 Piętro jakoś bardzo odbiegał od Narodowego.. poziom wykonania jest wysoki w moim odczuciu. A że dobór repertuaru bardziej współczesny.. to nie oznacza jeszcze, że na niższym poziomie.

      Usuń
    6. To pewnie zależy od sztuki.

      Usuń
  4. Ręce opadają, najprostsze przejawy kultury w miejscach kultury niestety zanikają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale są jeszcze cerbery dobrego wychowania. Podczas pewnego spektaklu taneczno - muzycznego musieliśmy z Kitkiem ewakuować się o konkretnej godzinie, żeby dojechać na czas i odebrać pozostawione u dziadków dzieci. Niestety, wykonawców fetowano oklaskami na stojąco co skutkowało bisami, czyli sporym przedłużeniem imprezy. Podczas jednej z owacji zaczęliśmy się ewakuować, na co drogę zastąpiła nam pani z parasolką i mierząc nas strasznym spojrzeniem, ryknęła: "Gdzie?! Kultury trochę!!!".
    A o kinowym towarzystwie, to się nawet nie zająknę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wczoraj zabrakło takiego cerbera ;) ewidentnie! Ha, następnym razem chyba sama się przeistoczę w takiego cerbera :D tylko ciut ciszej...
      A już kinowe towarzystwo.. ach, uderzenia po głowie popcornem i m&msami.. ach..też już więcej nie powiem ;P

      Usuń
    2. Dodać jednak należy, żem widzem kin popularnych i takich samych filmów, a może przy bardziej ambitnym repertuarze i bez maszyny do kukurydzy w przedsionku jest jednak lepiej :D

      Usuń
    3. W temacie kina - "uwielbiam" popcornowych przezuwaczy. Mlaskaja, chrupia, glosno pija. Oj marzy mi sie kameralne kino, gdzie przekaski beda zakazane.
      Pamietam jak poszlismy z Mezem do kina, na film "Samotny mezczyzna". Zawsze wiem, czego sie spodziewac, na jaki przekaz nastawic. Film mnie urzekl i gleboko poruszyl. Kilka miejsc obok Nas zasiadla urocza blondzia z chlopakiem. Wyjeli chipsy, jakies tam napoje. Kiedy juz zjedli dziewczyna przytulila sie do goscia i pyta - "Misiuuu, dlugo jeszcze?". Nie wiem po co przychodzila na tego typy film. Chyba tylko po to, zeby moc powiedziec psiapsiolom- krejzolkom z solarium, ze liznela filmu ciut glebszego intelekualnie, niz Amercian Pie.

      Usuń
    4. Niestety, mój mąż dokładnie taki sam widz, a że z uporem maniaka ciąga mnie ze sobą, to ja chcąc nie chcąc tak samo.. Ale kiedyś pamiętam wizytę w kinie studyjnym i wrażenia mam do tej pory znacznie pozytywniejsze. Może dlatego, że to była mała sala kinowa, stary rosyjski film i wrażenie, że człowiek jest w kulturalnym miejscu nareszcie było silne :)

      Usuń
    5. Natalia - rozbawiłaś mnie! :) Mam to szczęście, że w kinie nie trafiam aż tak źle, albo inaczej, w kinie mniej mnie to razi, bo sama w myślach odliczam czas do końca i generalnie mniej jakoś mi otoczenie przeszkadza (choć przyznaję, że takich dziwnych sytuacji nie miałam dotąd). No ale robię to w myślach, a do kina chodzę dla Marcina ;) On się poświęca z teatrem ;)

      Usuń
    6. Na szczescie nawet w Multipleksach zdarzaja sie kameralne sale i seanse podczas ktorych nie chce sie przezuwac cokolwiek.
      A bliskosci do stolicy i jej oferty kultralnej pozytywnie zazdroszcze :)

      Usuń
    7. Nam się kiedyś zdarzyło coś niezwykłego, bodaj w Multikinie, ale nie mam pewności - mogliśmy obejrzeć sami w wielkiej sali film. Nie było nikogo! To był bodajże ostatni seans "Pojutrze" i już chyba wszyscy, którzy byli zainteresowani, po prostu obejrzeli :D W każdym razie przy takiej fabule, oglądanie w pustej sali dodatkowo potęgowało wrażenia :)

      Stolicę dopiero teraz zaczynam doceniać :)

      Usuń
    8. Z kina pamiętam jedną sytuację, która mnie zdenerwowała. Mianowicie byłam z rodzicami na "Pianiście". Gdy leciała scena, w której główny bohater znajduje w ruinach szpitala starego, nadgnitego ziemniaka i potem go gotuje by zjeść, facet obok (coś koło 30, ja wetdy miałam niecałe 17 lat) śmiał się w głos i podobno komentował, że dobra komedia!!! Tata mój był oburzony i zwrócił mu uwagę, ale nic nie pomogło... Jedzenie w kinie mnie osobiście akurat nie rusza, ale w teatrze jeść??? Nam w szkole też przed wyjściami do teatru robiono pogadankę jak należy się zachować i zawsze był wymóg stroju eleganckiego.

      Usuń
    9. Cóż.. jakby to powiedzieć.. Albo już nic nie powiem, bo co tu można dodać.

      Usuń
  6. Dorzucę garść swoich doświadczeń:
    1. kiedyś pani (ok. 45+) w T. Starym nie zrozumiała, dlaczego przeszkadza mi jej picie kawy w trakcie spektaklu
    2. inny pan (ok. 30+) nie rozumiał, dlaczego w teatrze nie należy przechodzić do miejsca w drugim rzędzie dając krok nad siedzeniami w rzędzie pierwszym
    3. dawno temu spotkałam się z piłowaniem paznokci, o dziwo - przez osobę dorosłą (sztuka nie była nudna;))
    4. tydzień temu zwracałam uwagę gimnazjalistce, że nie jest w klubie i nie należy opierać stóp (w butach) na oparciu osoby, która siedzi przed nią - na szczęście natychmiast się zmitygowała i później upomniała nawet swoją koleżankę, która podobnie siedziała
    5. rozmowy to już niestety prawie norma.

    Niedawno byłam też świadkiem niecodziennej sytuacji: starsza pani podczas antraktu zwróciła uwagę jakiejś znacznie młodszej pannie, że stanowczo za głośno się śmieje.;) Miała rację, bo dziewczę ryczało ze śmiechu, do tego w dziwnych momentach.

    I jeszcze sytuacja sprzed lat kilku: w toalecie jedna pani z kolejki werbalnie napadła na panią wychodzącą z kabiny: "A to pani tak hałasuje torebką podczas spektaklu!" Zrobiło się komediowo, ale kobitka pewnie miała rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Twoje doświadczenia można by już zaliczyć do serii tych traumatycznych.. ;) Zastanawia mnie tylko dlaczego ludzie tak rzadko biorą sobie do serca, że, kolokwialnie rzecz ujmując, nie są w chlewie..

      Usuń
    2. Myślę, że to może być po części brak taktu i spostrzegawczości, a po części upowszechnienie sztuki wysokiej. To widać także po stroju, chociaż tu akurat podoba mi się odejście od garniturów i sukienek.
      Pamiętam do dziś krótką pogadankę w 6. klasie przed wyjazdem do teatru. Nie rozmawiamy głośno, między rzędami przechodzimy TYŁEM do widowni itp. To ważne, bo może zaszczepić dobre nawyki. Jestem za lekcjami dobrych manier w szkole (w ramach godziny wychowawczej), na rodziców nie zawsze można liczyć.

      Usuń
    3. A jednak potwierdza się to działanie efektu świeżości. We wtorek na spektaklu była grupa młodzieży najwyraźniej z wychowawcą/opiekunem. Strój i zachowanie potwierdzały, że pogadanka była. Gorzej było z osobami już w wieku po-szkolnym (nieważne, czy to dwudziestoparolatki czy czterdziestolatki), które już tego nie pamiętały i właśnie cóż, brak taktu, spostrzegawczości.. Wiesz o strój już się nie czepiam. Z racji tego, że dojeżdżam do/z Warszawy byłam w teatrze w długich spodniach (padało, zimno, a powroty pociągami podmiejskimi to czasami całe przygody), dlatego uznaję zasadność zrezygnowana z kreacji balowych ;) na rzecz czegoś nieco praktyczniejszego (co nie oznacza jednak zaraz bluzy dresowej i wytartych dżinsów..), ale tak poza strojem, to jest tak dużo "ale" wobec widzów teatralnych, że czasami naprawdę zachodzę w głowę, po co chodzą w ogóle do teatru. Bo wypada? Bo współmałżonek/ka namówił/a? Bo jest moda? Nie wiem.. Dla mnie co najmniej bez sensu. Jeśli tak się męczą, że muszą jeść/popijać coś śmierdzącego/przesypiać pół spektaklu/tracić fajne momenty na szukanie aparatu w plecaku bądź wymianę plotek to w moim odczuciu powinni sobie to darować. I dla siebie i dla współwidza...Sami się nie zmęczą i innych nie zirytują.

      Usuń
    4. Na pewno czasem chodzi się tylko dla towarzystwa, to widać. Zdarza się, że sztuka okazuje się pomyłką i nijak nie da się ewakuować (znam to z autopsji). Co naturalnie nie wyklucza prostej zasady: nie przeszkadzajmy innym.
      Jeśli idzie o strój, pamiętam tylko dwa kurioza: gościa w luźnych gaciach (bo nie spodenkach) do kolan oraz parkę w misiowatych dresach, z czego jeden był pomarańczowy (teletubisie po prostu;)).
      Na marginesie: ja też dojeżdżam i dlatego rozumiem doskonale tych, którzy muszą wcześniej wyjść ze spektaklu, żeby zdążyć na podmiejski pociąg.;)

      Usuń
    5. O właśnie, właśnie, taka zwykła, prosta zasada, by nie przeszkadzać.. A jakoś zbyt trudna do realizacji..;)
      O proszę, widzę, że jest nas dojeżdżających całkiem sporo :) Mi się na pociąg powrotny raczej nie spieszy, ale ponieważ nie raz i nie dwa się nastałam i naczekałam na dworcach wolę mieć na sobie coś przynajmniej wygodniejszego i ciepłego (szczególnie teraz, gdy wieczory już są chłodne) :) stąd wybór stroju praktycznego nad elegancki. Choć zawsze staram się bodaj o dyskretną elegancję, ale jednak elegancję :)

      Usuń
  7. Może ta piłująca paznokcie pani to była aktorka występująca w spektaklu, dyskretnie wpleciona w publiczność. :)
    A tak serio to przywołane przez Was przykłady mnie po prostu poraziły. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym czasami wierzyć, że takie zachowania wśród publiczności to swego rodzaju forma aktorskiej prowokacji..

      Usuń
    2. Przyznam, że gdyby ww. sytuacje nie przydarzyły mi się, trudno byłoby mi w nie uwierzyć.;(

      Usuń
    3. Też pewnie byłoby mi trudno uwierzyć, to prawda..

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autorzy

A.S.Byatt Adam Bahdaj Adriana Szymańska Agata Tuszyńska Agatha Christie Agnieszka Jucewicz Agnieszka Topornicka Agnieszka Wolny-Hamkało Alan Bradley Albert Camus Aldona Bognar Alice Hoffman Alice Munro Alice Walker Alona Kimchi Andrew Mayne; tajemnica Andrzej Dybczak Andrzej Markowski Andrzej Stasiuk Ann Patchett Anna Fryczkowska Anna Janko Anna Kamińska Anna Klejznerowicz Anne Applebaum Anne B. Ragde Anton Czechow Antoni Libera Asa Larsson Augusten Burroughs Ayad Akhtar Barbara Kosmowska Bob Woodward Boel Westin Borys Pasternak Bruno Schulz Carl Bernstein Carol Rifka Brunt Carolyn Jess- Cooke Charlotte Rogan Christopher Wilson Colette Dariusz Kortko David Nicholls Diane Chamberlain Dmitrij Bogosławski Dorota Masłowska Edgar Laurence Doctorow Eduardo Mendoza Egon Erwin Kisch Eleanor Catton Elif Shafak Elżbieta Cherezińska Emma Larkin Eshkol Nevo Ewa Formella Ewa Lach Francis Scott Fitzgerald Frank Herbert Franz Kafka Gabriel Garcia Marquez Gaja Grzegorzewska Greg Marinovich Grzegorz Sroczyński Guillaume Musso Gunnar Brandell Haruki Murakami Henry James Hermann Hesse Hiromi Kawakami Honore de Balzac Ignacy Karpowicz Igor Ostachowicz Ilona Maria Hilliges Ireneusz Iredyński Iris Murdoch Irvin Yalom Isaac Bashevis Singer Ivy Compton - Burnett Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Jan Balabán Jan Miodek Jan Parandowski Jerome K. Jerome Jerzy Bralczyk Jerzy Krzysztoń Jerzy Pilch Jerzy Sosnowski Jerzy Stypułkowski Jerzy Szczygieł Joanna Bator Joanna Fabicka Joanna Jagiełło Joanna Łańcucka Joanna Marat Joanna Olczak - Ronikier Joanna Olech Joanna Sałyga Joanna Siedlecka Joanne K. Rowling Joao Silva Jodi Picoult John Flanagan John Green John Irving John R.R. Tolkien Jonathan Carroll Jonathan Safran Foer Joseph Conrad Joyce Carol Oates Judyta Watoła Juliusz Słowacki Jun'ichirō Tanizaki Karl Ove Knausgård Katarzyna Boni Katarzyna Grochola Katarzyna Michalak Katarzyna Pisarzewska Kawabata Yasunari Kazuo Ishiguro Kelle Hampton Ken Kesey Kornel Makuszyński Krystian Głuszko Kurt Vonnnegut Larry McMurtry Lars Saabye Christensen Lauren DeStefano Lauren Oliver Lew Tołstoj Lisa See Liza Klaussmann Maciej Wasielewski Maciej Wojtyszko Magda Szabo Magdalena Tulli Maggie O'Farrel Majgull Axelsson Małgorzata Gutowska - Adamczyk Małgorzata Musierowicz Małgorzata Niemczyńska Małgorzata Warda Marcin Michalski Marcin Szczygielski Marcin Wroński Marek Harny Marek Hłasko Maria Ulatowska Marika Cobbold Mariusz Szczygieł Mariusz Ziomecki Mark Haddon Marta Kisiel Mathias Malzieu Mats Strandberg Matthew Quick Melchior Wańkowicz Michaił Bułhakow Milan Kundera Mira Michałowska (Maria Zientarowa) Natalia Rolleczek Nicholas Evans Olga Tokarczuk Olgierd Świerzewski Oriana Fallaci Patti Smith Paulina Wilk Paullina Simons Pavol Rankov Pierre Lemaitre Piotr Adamczyk Rafał Kosik Richard Lourie Rosamund Lupton Roy Jacobsen Ryszard Kapuściński Sabina Czupryńska Sara Bergmark Elfgren Sarah Lotz Serhij Żadan Siergiej Łukjanienko Sławomir Mrożek Stanisław Dygat Stanisław Ignacy Witkiewicz Stanisław Lem Sue Monk Kidd Suzanne Collins Sylvia Plath Szczepan Twardoch Tadeusz Konwicki Terry Pratchett Tomasz Lem Tore Renberg Tove Jansson Trygve Gulbranssen Umberto Eco Vanessa Diffenbaugh Virginia C. Andrews Vladimir Nabokov Wiech William Shakespeare William Styron Wioletta Grzegorzewska Wit Szostak Witold Gombrowicz Wladimir Sorokin Wojciech Tochman Zofia Chądzyńska Zofia Lorentz Zofia Posmysz

Popularne posty

O mnie

Moje zdjęcie
Nie lubię kawy na wynos: zawsze się oparzę i obleję. Maniakalnie oglądam "Ranczo" i jeszcze "Brzydulę".Uwielbiam zimę. I wiosnę. I jesień. I deszcz. Lubię ludzi. Kocham zwierzęta. Czytam, więc wmawiam sobie, że myślę.