Reminiscencje pamięci
Moje pierwsze seminarium magisterskie. Lat temu bez mała dziesięć. Pierwsze, a więc stresujące bardziej, z jakimś takim poważniejszym podejściem i napięciem mięśni. Godziny w czytelni. Podróże do stolicy, w której każdy krok zdawał się błędem i wszędzie można było się zgubić. Każda z nas, bo jakoś tak się trafiło, że skład był w komplecie żeński, była skupiona na swoich lekturach i swojej pisaninie, więc gdy czas był poświęcany drugiej trudno było o koncentrację. Ale jakoś ją zapamiętałam, nie dlatego, żeby miała jakieś szczególne cechy charakterystyczne, ale przez temat jaki wybrała. Pisała o Obłędzie Krzysztonia. Pamiętam, że udręczonej pamięci wrzuciłam dodatkowy plik tekstowy - tytuł, autora, koniecznie przeczytać. A potem wiadomo, dalej pisanie, dalej udręka pierwszej magisterki, potem obrona, przeprowadzka, do stolicy i stres że nie podołam, pamięć się zbuntowała, pliki pomieszała i zgubiłam ważną wiadomość. Ale moja pamięć działa zgodnie ze swoją logiką i przesyła mi dawne pliki zgodnie ze swoim widzimisiem, kiedy i jak chce. I nagle szarpnęła mnie potężnie starą notatką mnemotechniczną: Obłęd! I jak to zwykle w takich razach bywa, rzuciłam wszystko, bo trzeba było odszukać książkę i szybko się z nią zaznajomić. Tyle, że moja pamięć jakoś mnie ponownie zawiodła i gdy nabyłam naprędce znalezione na Allegro cudo - nowe, jak spod igły, za bezcen, choć wydane w 1980 roku - nie przypomniała mi już, że pierwsze wydania były ocenzurowane.. Nic to jednak, niezrażona, a wygłodniała tej książki jak Odys powrotu do domu rozpoczęłam lekturę.
Wrażliwy człowiek
Jerzy Krzysztoń urodził się 31 marca 1931 roku w Lublinie, zmarł 30 lat temu, 16 maja 1982 roku w Warszawie. Prozaik i dramatopisarz, współpracownik Polskiego Radia, dla którego stworzył wiele słuchowisk radiowych. Powieściopisarz, tłumacz. Podróżnik. Tyle z notki biograficznej z Encyklopedii Literatury Polskiej XX wieku PWNu.. Co więcej? Więcej możecie posłuchać w Erracie do biografii, odcinkowi poświęconemu Krzysztoniowi. Był to ciepły, wrażliwy człowiek, wspaniały pisarz. "Jerzy Krzysztoń jest postacią wyjątkową, ale między innym dlatego, że to co pisał, jest najlepsze " (Krzysztof Masłoń, krytyk literacki). Każdy kto znał Jerzego Krzysztonia mówił o nim ciepło i z serdecznością. "To był piękny człowiek, piękny, prawy szlachetny człowiek. To z niego promieniowało" (Jerzy Sito, pisarz). Gdy jako dziecko wyemigrował razem z matką i bratem z Polski do Kazachstanu uległ wypadkowi, w którym w wieku zaledwie 11 lat stracił lewą rękę. Amputacja wymagała transfuzji krwi, do której zgłosili się obcy, życzliwi ludzie. "Ja bardzo lubię ludzi, wiele ludziom zawdzięczam" powiedział Krzysztoń w wywiadzie w 1973 roku wspominając tamto wydarzenie. Jednak utrata ręki nie była pierwszą utratą w życiu chłopca. Ojca stracił tuż przed emigracją, zaginął bez wieści, utrata ręki pogłębiła poczucie straty związane ze zniknięciem ojca i przymusową emigracją. Wrażliwa psychika nie radziła sobie z wszystkimi trudnościami..
Debiutował już w wieku 17 lat w Tygodniku Powszechnym, pisał nawiązując do swojej biografii, ale nie pisał książek autobiograficznych, o co mylnie jest posądzany Obłęd. Krzysztof, główny bohater Obłędu jest swoistym alter ego Krzysztonia, ale nie jest jego wiernym odbiciem. A sama książka jest szczerym, bolesnym opisem przeżyć człowieka, który gubi kontakt z rzeczywistością: Czułem się jak odkrywca archipelagów na ciemnym morzu świadomości - nowych zjawisk, nowych doznań, nowych przeżyć, nowych olśnień, i drżałem z fascynacji, mimo że płaciłem za to sowitą monetą cierpienia i mimo że nad całym tym wielkim olśnieniem wisiały stężone opary koszmaru. ** Erratę do biografii, poświęconą temu niezwykłemu człowiekowi znajdziecie poniżej:
Odyseja niezrównoważonej psychiki
Historia składa się z trzech tomów: tom 1. Tropiony i osaczony, tom 2. Przywiązany do masztu, tom 3. Księżyc nad Epidaurem. Nasz Odys to Krzysztof, reporter, który pracuje dla Polskiego Radia, żonaty, ojciec 17-letniej Jo. Jego prywatna odyseja zaczyna się gdy wraca ze Szczawnicy, gdzie nagrywał wypowiedzi studentów dla nowego słuchowiska, jakie pragnął po powrocie stworzyć. Przesiadka w Nowym Targu zapowiada już jego osobliwe kłopoty i najbliższą przyszłość, bowiem to tu zaczyna obierać rzeczywistość w trochę odmienny sposób. Najpierw niewinnie, wydaje mu się, że spotkana przypadkowo na dworcu dziewczyna daje mu sygnały, a każde jej słowo rozumie w sposób dwuznaczny. I nagle nie wiadomo kiedy szaleństwo zaczyna nabierać rozpędu. W drodze do Warszawy, w zatłoczonym pociągu, w wagonie, Krzysztof - obserwator, dostrzega rzeczy, które może podsuwać tylko zalękniona wyobraźnia. Najpierw wydaje mu się, że jeden z sąsiadów jest jego ochroniarzem i ze względu na wzrost nadaje mu ksywkę Guliwer. Inny, jest tym, za którym nie wiadomo jakie siły stoją, dziewczyna to agentka, która chce go sprowokować do kompromitacji. Niespodziewanie cały świat jest przeciwko niemu, lub za nim, w zależności od tego jak Krzysztof zinterpretuje kolejne spojrzenia, słowa, bądź drgania światła przepalającej się żarówki. Wszystko, wszystko nabiera nagle znaczenia na wagę państwową, na wagę życia lub śmierci. Dalej choroba już tylko się rozpędza. Wędrówka po mieście, pełna podejrzeń, przewodników w postaci każdego przechodnia, wrogów w postaci innych przechodniów, a wreszcie urojenia na miarę ogromnej wyobraźni - przemarsz zmarłych dawno temu walczących w Powstaniu. Jak można przewidzieć sprawa musi się oprzeć o szpital dla psychicznie chorych. I tak kolejna część podróży to Tworki, szpital, dokąd Krzysztof trafia już w zasadzie odcięty od rzeczywistości, wracając tylko chwilami do siebie, ale nadal do siebie zagrożonego prześladownikami, którego pielęgniarze na pewno chcą otruć, ponieważ został schwytany przez wrogie siły. Jest przywiązany do łóżka, które w jego wyobraźni jest masztem, a on Odysem, który musi się oprzeć kuszeniu Syren. Po trzech tygodniach na oddziale obserwacji Krzysztof trafia do karmazynowej komnaty, gdzie może już w miarę funkcjonować, przynajmniej fizycznie.
I tu odyseja ponownie nabiera rozpędu i ukazuje nam świat ówczesnej psychiatrii, która wcale nie jest przecież tak odległa... Dość okrutny to świat. Pacjenta zostawia się w zasadzie samemu sobie, aplikuje odpowiednią dawkę leków i tyle. Nie ma czegoś takiego jak terapia, rozmawianie z pacjentem, ba nie ma nawet możliwości podyskutowania z lekarzem o tym, co pacjent otrzymuje wśród licznych pigułek, bowiem lekarzy jest na oddziale jak na lekarstwo i złapanie którejś z lekarek na dyżurze graniczy z cudem. Pacjenci, otępiali po lekach, ciągle tkwiący w swojej wirtualnej rzeczywistości, prowadzą między sobą rozmowy, które czasami są dla nich pomocne, a chwilami pogłębiające tylko ich zaburzenia, są tak naprawdę sami na tej wielkiej łajbie zwanej szpitalem dla obłąkanych. Jednak jak się okazuje, nawet tak niefrasobliwa forma leczenia jest zniewoleniem dla tych szalonych umysłów..Dawniej tacy jak my biegali wrzeszcząc na pustynię. Krzyczeli sobie do woli piaskom, kamieniom. I było im dobrze. Mieli swoją rozpacz dla siebie i nikt im tego nie chciał odebrać...A teraz pigułka i koniec pieśni. Dlaczego, u diabła, człowiek nie ma prawa być szaleńcem, skoro ma na to ochotę?! Czy oni..czy oni zdają sobie sprawę, jaka to może być rozkosz? Jaka bogom skradziona euforia?***
Karmazynowa komnata to oczywiście kolejny z wewnętrznych opisów Krzysztofa. Każda napotykana osoba, każda sala dostają jakieś nowe miano, ksywkę, bądź są rozpoznawane jako postacie historyczne. Warto czytać te fragmenty wrażliwie, z wyrozumiałością, ale i poddając się wyobraźni naszego Odysa, wtedy trafimy w niezwykły świat. Dawno zmarli bohaterowie polskiej historii ożywają i stanowią wraz z Krzysztofem ekipę tajnego stowarzyszenia Międzynarodówki Mózgów, której zadanie jest...ha, ale to ściśle tajne! Trafiamy na pokład żaglowca, odbywamy rozmowy z samym księciem Poniatowskim, albo a jakże, Kitchenerem! Przy czym są to rozmowy niejednokrotnie głębokie, inteligentne, wbrew błądzeniu umysłów po dziwnych rubieżach szaleństwa. Zresztą: (..) rozum jest w szaleństwie, poznanie jest w szaleństwie i droga do prawdy wiedzie przez szaleństwo. **** A później.. później będzie jeszcze ciekawiej i jeszcze bardziej..fantastycznie, choć nadal okupione cierpieniem, bólem, jakie tylko może odczuwać ktoś, kto jak mówi Kępiński, czuje bardziej.
Po lekturze
Czy zdarzyło się Wam mieć tzw. majaki na jawie? Na przykład podczas gorączki? Albo podczas snu tak piekielnego, że mimo obudzenia nadal tkwicie w koszmarze? Ja kiedyś miałam wysoką gorączkę, byłam sama w domu, z wtedy jeszcze nie rozpoznanym zapaleniem płuc. Gorączka szalała i tylko się zwiększała. Pamiętam, że w pewnym momencie zrobiło mi się błogo i wszystko mi było jedno co będzie dalej. I wtedy zobaczyłam psa. I nie wiem czemu ale jestem pewna że to była suczka, rasy Basset Hound. I ten pies, którego nie było, a którego ja wtedy ujrzałam, zmusił mnie do wstania z łóżka, nalania sobie do wanny zimnej wody i zanurzenia się w tej wodzie. Do dziś utrzymuję, że uratował mnie pies ;) Choć wiem, że to był tylko mój umysł. Ale łatwo czasem dać się ponieść temu, co wymyśla nasza głowa. Więc teraz sobie wyobraźcie, że ta głowa, którą nosicie na swoim karku, wymyśla, że cały świat jest przeciwko Wam, że pracujecie dla tajnej organizacji jako agent i że w każdej chwili ktoś może Was zabić, bodaj spojrzeniem. (..) z urojeń rodzą się tylko nowe urojenia, aż namnoży się ich tyle, że stworzą rzeczywistość równie prawdziwą i jasną jak słońce na niebie.***** Tak właśnie mniej więcej można sobie wyobrazić jak działa tego typu choroba psychiczna zwana zespołem lękowo- urojeniowym.. Obłęd zaś pokazuje to od wewnątrz niejako, dokładnie tak jak postrzega to chory. Bezcenne doświadczenie, bo uczy wrażliwości i wyrozumiałości.
Czytałam opinie, że trudna to książka, że wymaga niezwykłego samozaparcia, żeby ją przeczytać. Nie powiem, że to lekka lektura, ale u mnie niezwykłego samozaparcia wymagało odkładanie jej na półkę, żeby na chwilę przerwać czytanie, pójść spać, umyć się, czy coś zjeść. Czasami zmuszałam się wręcz do tego nie chcąc przeczytać jej za szybko. W pracy patrzyłam na nią z nabożną czcią, niczym na jakieś utajone bóstwo, które otworzy przede mną wrota niezwykłej mądrości. Powoli, doszczętnie popadałam w obłęd na punkcie Obłędu. Książka wciągająca, napisana mistrzowskim językiem, z każdą stroną zawierającą takie zdania, że gdybym chciała wydobyć z niej ulubione cytaty musiałabym w zasadzie przepisać całą, trzytomową powieść. Karkołomne i bezsensowne zadanie. Ale ten jeden cytat musi być, bo jest dla mnie, bibliofila, chyba najważniejszy : Książki zawsze działały na mnie jak przynęta i gotów byłem wszystko inne dla nich porzucić (..)******
Zawsze sądziłam, że nic nie zdetronizuje Mistrza i Małgorzaty, nic mnie bardziej nie zaboli pięknem jak Księga Diny, a jednak..:)
Ważne linki:
Errata do biografii: http://www.tvp.pl/vod/dokumenty/historia/errata-do-biografii/wideo/jerzy-krzyszton/4285429
Słuchowisko radiowe o Krzysztoniu: http://www.polskieradio.pl/8/529/Artykul/545718,Jerzy-Krzyszton-Obled-i-marzenia
Obłęd tom 1. Tropiony i osaczony, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980
Obłęd tom 2. Przywiązany do masztu, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980
Obłęd tom 3. Księżyc nad Epidaurem, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980
Cytaty:
* tom 1 str. 6
** tom 1 str. 232-233
***tom 2 str. 179
**** tom 2 str.192
***** tom 3 str. 120
****** tom 2 str. 355
Pięknie napisane... Aż się czuje przeciekający przez czcionki obłęd, taki w tym ładunek emocji.
OdpowiedzUsuńDzięki :).. ładunek emocji ogromny zarówno w trakcie lektury jak i po, więc ciężko było utrzymać go w ryzach ;)
UsuńCzytałam "Obłęd" na studiach, świetna książka i faktycznie ciężko się oderwać. Bardzo dobrze i ciekawie skonstruowany świat, ale przede wszystkim - pomijając całą sytuację społeczno-polityczną - rewelacyjne, wciągające studium ludzkiej psychiki. Co prawda sama majaczenia nigdy nie doświadczyłam, ale lektura zrobiła na mnie duże wrażenie i pamiętam ją do dziś.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie także miałam ją na liście lektur podczas studiów, ale cóż, nie wszystko udało się wtedy przeczytać ;) Aczkolwiek dla tej konkretnej pozycji z korzyścią, ponieważ czytając ją po studiach psychologicznych doceniam nie tylko walory literackie, ale również ogrom przeżyć chorej psychiki. Na polonistyce za bardzo skupiałam się na warstwie literackiej...;)
UsuńZdetronizowało Ci Mistrza i Małgorzatę? Cholera, no to chyba trzeba przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńMoże nie do końca zdetronizowało co wepchnęło się na tron i mocno na nim zaczęło rozpychać ;)
UsuńNo i mimo mojego podwójnego widzenia musiałam przeczytać całą notkę! I znowu doszło coś do listy "must read" :D Ona się chyba nigdy nie skończy (i to chyba jej najlepsza cecha). Teraz ja w obłędzie tkwię, bo obłędnie "Obłęd" czytać mi się chce, a czytanie idzie stanowczo za wolno jak na ten moment...
OdpowiedzUsuńo ja niedobra, męczę Ci oczy.. ech nie zaglądaj więc więcej ;) dopóki nie będzie lepiej ;) a wiesz, ja mam listę tworzoną od dziesięcioleci, popatrz, że do "Obłędu" dopiero po 10 latach dotarłam na liście ;) więc co się odwlecze to nie uciecze ;)
UsuńNie zaglądanie (nie wiem do końca, czy to się pisze razem czy osobno...) tutaj byłoby popadnięciem w kolejny obłęd. Więc taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę :p
Usuń:D :P :*** :D moja Ty prywatna wariatko :D :**
UsuńA ja się bałam tej książki i chociaż miałam,nigdy nie przeczytałam, bo mnie choroby psychiczne przerażają. Nic na to nie poradzę. Moja babcia miała depresję, która po wojnie była leczona pobytami właśnie w zakładach psychiatrycznych. Od dziecka została mi trauma, babcia w domu, babcie w szpitalu, na zamkniętym oddziale, otwartym i tak w kółko. Nawroty choroby i niestety zerowe leczenie, jedynie tabletki wyciszacze. Nie to, co teraz.
OdpowiedzUsuńChyba nie dam rady, chociaż zachęciłaś mnie bardzo.
A ja ten lęk rozumiem. Do dziś pamiętam jak załamywałam ręce nad "Wyborem Zofii" i wiem ze można się tak bać książki. A moją intencją właśnie było pokazać, że to nie choroby psychicznej należy się bać. Bo co człowiek winien że na niego padło? Rozumiem, że po przejściach z Twoją babcią to trudny temat. Ale tu zawinił system leczenia - leczono objawy, nie przyczyny. I Krzysztoniowi też nie pomogli suma summarum, bo ostatecznie popełnił samobójstwo. Jednakże przekaz jest tutaj bardzo ważny - trzeba widzieć w tym wszystkim człowieka. Który cierpi, a któremu nie pomagają jak należy w tym cierpieniu. Co nie oznacza, że nakłaniam Cię do zmiany zdania - lepiej nie czytać na siłę ;) Raczej nakłaniam tylko do zmiany perspektywy ;)
UsuńWybór Zofii, kolejna czytelnicza trauma, jak widzę Maryl Streep to mnie uszytwnia w pierwszym momencie, takie wrażenie na mnie zrobiła jej rola. Bardzo dobre, i książka, i film.
UsuńA jeśli idzie o obłędy i te sprawy, próbuję zmieniać perspektywę, ale średnio mi to wychodzi
Wiem, to niełatwe. Ale w końcu nie od razu Rzym zbudowano :)
UsuńCieszę się, że znalazłam tą recenzję, musiałam skoro jest Twoją najlepszą książką. Powiem krótko - jestem wstrząśnięta.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi miło to czytać :)
Usuńczyli ta wersja z 80 roku to jeszcze bez cenzury, tak?:)
OdpowiedzUsuńa skąd taki pomysł?
Usuń