piątek, 9 listopada 2012

"A lasy wiecznie śpiewają" Trygve Gulbranssen

Książkę prosto z mroźnej, XVIII-wiecznej Norwegii polecała niegdyś Padma u siebie na blogu, wymieniając lektury na lato. Dla mnie lato jest porą taką samą jak każda inna w ciągu roku, to znaczy, że nie mam wakacji (ech, nostalgia) i jak większość pracujących mam tylko 26 dni urlopu (chlip, chlip) toteż latem z racji dobrej aury raczej nadrabiam trudniejszą literaturę (co nie oznacza, że czytam tylko taką), a lżejszą tradycyjnie zostawiam na okres jesienno -zimowy. I tak listę lektur spisałam i zostawiłam sobie na ten okres. I o tak, przyjemnie się czyta o lasach targanych śnieżycą w ciepłym domku, u boku jednego z ciepłych Potworów (jakoś tak siadają przy mnie zmianowo, a czasami osacza mnie cała trójka), powoli, może czasami ze znużeniem, ale ogółem dość przyjemnie.

A lasy wiecznie śpiewają to saga rodzinna, która opisuje los kilku pokoleń rodziny Bjorndal, której klamrami spinającymi całość jest niestety śmierć. Początkiem jest śmierć protoplasty rodu, ojca dwóch synów Tore i Daga, którą to śmierć poniósł w ramionach niedźwiedzia, a koniec jest śmiercią syna Daga, nazwanego również Dagiem, którą poniósł gdy próbował ratować tonące dziecko. Początek sagi, dotyczący losów dwóch synów Tore i Daga, sprawia wrażenie powierzchownego podejścia do całej historii. Życie trwa jakoś wyjątkowo krótko, śmierć pojawia się wyjątkowo brutalnie, wszystko przemija niczym w kalejdoskopie, niczym burza. Za szybko. Jakby można było czyjeś życie skrócić do stu stron i powiedzieć - no i umarli. Umarła. Zginął. Dużo jest śmierci w tej powieści, pojawia się jako mściwa reakcja znieważonego młodzika, jako przypadek losowy na oblodzonej rzece, w której pęka lód, jako wreszcie rezultat rozpaczy po ukochanym dziecku. Dopiero w następnym pokoleniu autor bardziej pochyla się nad swoimi postaciami, przybliża je czytelnikowi razem z ich uczuciami, niepokojami i myślami, pokazuje jak rodzi się miłość. A narodziła się od jednego spojrzenia między Dagiem, synem Daga, a Adelajdą, dumną i wyniosłą dziewczyną, którą właśnie owa miłość odmienia. Gdy po trudnym roku pełnym niepokojów i pewności, że jej miłość jest nieszczęśliwa, jej życie odmienia się zupełnie po poślubieniu ukochanego, wydaje się, że wszystko powoli zmierza ku stabilizacji i szczęściu. Autor jednak wymyślił to sobie inaczej i ponownie każe cierpieć swoim bohaterom..

To co najpiękniejsze w tej książce to zdecydowanie opisy przyrody. Szczerze mówiąc w ogóle wywaliłabym z niej człowieka i zostawiła w niej tylko ten śpiewający las, śnieżycę, bądź wiosenne budzenie się do życia. Te fragmenty sprawiały, że chciałam czytać ją dalej, że czekałam na kolejne, w których znowu posłucham o przyrodzie. Pięknej, bezlitosnej i wiecznej. Niezapomniane wrażenia.. A fabuła.. Cóż, chwilami była zbyt przewidywalna, chwilami nieco nużąca, czasami za dużo było śmierci. Chociaż wiem, że autor ma rację, życie to śmierć. Ale czytanie o takiej ilości śmierci, niemalże jednej po drugiej, osób w różnych wieku, bo i dzieci i starców.. Jakoś tak nie nastraja optymistycznie. Muszę przyznać, że to jednak bardziej lektura na lato, bo przez takie fragmenty zbyt przytłaczająca. Gdy do tego spojrzeć za okno, za którym ciemno i ciągle pada.. To jakoś tak smutno się robi. Dlatego polecam jak Padma, na lato :)


A lasy wiecznie śpiewają, Trygve Gulbranssen, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1987

Tydzień bez nowości

19 komentarzy:

  1. Uwielbiam piękne opisy.Dzięki nim jedną z moich ulubionych książek są Chłopi.
    A o "A lasy wiecznie śpiewają" czytam już kolejną pozytywną recenzję. Aż w końcu sama ja przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko może wiosną :D
      Popatrz, ja do "Chłopów" podchodzę od kilku lat i jakoś nie mogę przeczytać.. Ale przeczytam pewnego dnia, muszę tylko dojrzeć (skruszeć, jak mawiał mój dziadek ;D)

      Usuń
    2. Ja w liceum czytałam wszystkie lektury, nawt jeśłi miłąm opory, bo wiedziłam że potem już po nie po nie nie dam rady sięgnąć :) No i nie mysliłam się. Dzięki temu mam bazę wiedzy, na jakiej oceniam teraz ksiązki.No i trafiłam na perełki typu "Chłopi" czy "Sklepy cynamonowe" też z przecudownymi opisami.
      Może wiosną :)

      Usuń
    3. Widzisz, ja powinnam podwójnie się wstydzić, bo przecież filologię polską studiowałam.. Stąd takie silne postanowienie, że muszę nadrobić. A co do oceny literatury - to jakoś u mnie samo się działo :) nie miałam konkretnego wzoru, na początku było to na zasadzie, że albo coś porywa, albo nie, z czasem zaczęło się zmieniać, wraz ze mną.. Ale chyba nadal to czy porywa ma największe znaczenie. A że kryteria się z wiekiem zmieniają..;)

      Usuń
  2. Ja też zauważyłam tę książkę w rankingach letnich i się bardzo zdziwiłam, bo pamiętałam z dzieciństwa, jak walała się po domu (nawet w dwóch egzemplarzach!) i zawsze byłam przekonana, że to nic specjalnego. Od tamtej pory mam ją w planach, tylko regularnie trafiam na recenzje na blogach, a ja nie lubię tak czytać od razu po innych :p Więc przekładam lekturę i przekładam. Może do następnego lata ;)

    A Chłopi są świetni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jej w ogóle nie znałam :) więc dla mnie w ogóle tytuł był interesujący (ach, te lasy) :D

      Oooo.. Chyba przeszereguję listę książek w kolejce i wypchnę "Chłopów" trochę bardziej na czołówkę..;)

      Usuń
  3. Ach, uwielbiam skandynawskie klimaty, więc zapiszę książkę do swojej ciut przydługiej kolejki ;) A mnie z kolei "Chłopi" się nie podobali, dałam radę tylko 1 porę roku przerobić...

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze chciałam na temat wyglądu, bo widzę, że zimowy klimat tu wprowadziłaś ;) Jeśli to możliwe, to czy czcionka, którą piszesz notkę mogłaby być ciut większa, bo ta jakaś przymała dla mnie i ciężko mi się czyta w porównaniu z tą z wersji jesiennej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię skandynawskie klimaty :)

      A o czcionce już wiesz :D hi hi

      Usuń
  5. Kasiu... jak tu ładnie u Ciebie. Czy mnie wzrok myli, czy jakieś zmiany zaszły? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) nie myli, zaszły jak najbardziej, tylko nie wiem czy na tym poprzestanę :) pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Mnie się także bardzo podobała książka, ale ludzi bym zostawiła, wszystko mi pasowało: surowy klimat, surowa natura, surowi ludzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Surowy klimat, surowa natura - o mi również :) a człowiek.. nie w każdej scenie był potrzebny, o tak to ujmę :)

      Usuń
  7. To moja ukochana książka. Ją trzeba czytać drugi raz, za drugim razem zaczęłam lepiej rozumieć Adelajdę. Ale mam ochotę przeczytać ja jeszcze raz mimo, że tyle w niej śmierci, ale pociąga mnie w niej surowość natury i ludzi a na tym tle trudna miłość bez happy endu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może więc ponowna lektura zmieni moje zdanie na jej temat :) Nie była zła, ale też nie odczuwałam jakiegoś zachwytu w trakcie lektury. Bolała mnie też walka z niedźwiedziem, polowanie na niego. Może to też zaważyło na ogólnym odczuciu..

      Usuń
    2. A w takim razie jak odbierałaś to polowanie w Krzyżakach?

      Usuń
    3. Czytałam "Krzyżaków" 20 lat temu i pamiętam, że to była jedyna powieść Sienkiewicza, której nie lubiłam i do której nigdy nie wracałam ;) I pewnie to polowanie wyjaśnia dlaczego ;) choć postać Jagienki dość mocno wdrukowała mi się w pamięć.. Unikam książek gdzie jest opisywana krzywda zwierząt. Nie zawsze się to udaje, nie zawsze wiem wcześniej a potem spać nie mogę ;/ ot, stare a głupie ;)

      Usuń
    4. Mnie też zawsze boli krzywda robiona czy ludziom czy zwierzętom. I nie rozumiem ludzi, którzy to celowo robią. Natomiast nie mam aż tak rozwiniętej empatii jak Ty w stosunku do zwierząt chociaż jako dziecko nie tolerowałam zabijania świń. Byłam raz świadkiem i jej kwik długo mnie prześladował. Wegetarianka nie jestem ale nigdy nie przepadałam za mięsem i jem go minimalnie a prawie, że wcale chociaż nie z powodu zabijania, jakoś mi się to nigdy nie nasuwało. Jednak uważam, że nie powinno się prowadzić chowu przemysłowego zwierząt i jestem za ograniczaniem spożywania mięsa.

      Usuń
    5. O, to naprawdę wiesz miło czytać takie wyznanie od kogoś, kto jednak mięso czasami jada. Ja nie jem od lat, marzeniem jest nie jeść w ogóle nic pochodzenia zwierzęcego.. Ech.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.