czwartek, 17 stycznia 2013

"Manazuru" Hiromi Kawakami

 Morze to nic nadzwyczajnego. Napływają fale i to wszystko. Usiadłam na niewielkiej skale i patrzyłam na otwartą wodę. Wiał silny wiatr. Od czasu do czasu dosięgały mnie rozbryzgi fal, mokłam. Choć według starego kalendarza wiosna dawno się już zaczęła, tego dnia było zimno. Pod skałę wpełzały i wypełzały spod niej wszy morskie.
 Nie planowałam tu przyjeżdżać*

Narracja w Manazuru to spowolnienie. Półpłynna substancja przypominająca powoli roztapiający się wosk. Zmuszająca do biernego podążania za niewysłowioną myślą postaci. Korzystania z przystanków. Gdy na autobus trzeba czekać dziesięć minut. A te dziesięć minut trwa w nieskończoność. Jak spadanie kropli w przybliżonym kadrze. W y h a m o w a n y m do granic możliwości, gdy kropla wydaje się nie odrywać od całości, płynąć, delikatnie o p a d a ć. Oddalać się z ogromnym opóźnieniem od macierzy. I czytelnik pozostaje w środku tej kropli, w tym spowolnieniu.

Manazuru to miejscowość nad Wewnętrznym Morzem Japońskim. Ma w sobie jakiś magnetyzm i dziwność. W drodze powrotnej obserwowałam Manazuru z okien pociągu. Zasnute było chmurami. A przecież w Atami świeci słońce. Manazuru tonie w zamęcie. Jednak mieszkający tam ludzie tego nie dostrzegają. Czują to tylko ci, co przekroczyli pewną granicę.** To dziwne miejsce przywołuje w niewytłumaczalny sposób do siebie Kei. Kei która znalazła to tajemnicze słowo w dzienniku swojego męża  Zaginionego przed trzynastu laty. Co mimo tak wielu lat nie daje jej nadal spokoju.

Kobieta w japońskiej literaturze to mógłby być ciekawy temat badawczy. Manazuru na tym skromnym etapie znajomości japońskiej literaturypotraktowałabym jako jedną ze zmiennych badania w tym temacie. Kobieta z wydm w odwróconej konfiguracji. To jej mąż zaginął, a ona zamknięta we własnym wnętrzu przeżywa dramat związany z zagadką jego odejścia. A Manazuru jest niczym przejście do innego świata, jak studnia u Murakamiego, dzięki której można skontaktować się z innymi bytami, próbować dotrzeć do zaginionego w sposób nie podlegający ani fizycznym ani ludzkim prawom. Na ile jednak jest to rzeczywiście kontakt, a na ile wspomnienia splecione z marzeniami, lub inaczej, marzenia, które zostały pomylone ze wspomnieniami?

Kei wychodzi za mąż z miłości, ogromnej i namiętnej za Rei. Owocem tej miłości jest Momo. Jednak Momo nie pamięta ojca, ponieważ ten zniknął gdy miała ona zaledwie trzy lata. Wtedy Kei poprosiła o pomoc swoją matkę. Dziś Momo jest dorastającą nastolatką, którą opiekują się dwie kobiety i widać, że brakuje jej ojca. Chciałaby dowiedzieć się o nim więcej, ale dla matki temat męża ciągle jest bolesny i nadal ciężko jest jej mówić o tym swobodnie. Kei jest trudną kobietą, wiele emocji dzieje się w jej głowie, niewiele przedostaje się na zewnątrz. Pozostaje więc swoistą zagadką nawet dla swoich bliskich. Również dla kochanka, z którym spotyka się od dziesięciu lat. Częste myśli o zaginionym Rei i wielokrotne czytanie jego dziennika spowodują, że odwiedzi Manazuru trzy razy. Za każdym razem towarzyszy jej dziwna kobieta, poza Kei, niewidoczna dla ludzkich oczu. Manazuru staje się miejscem gdzie rzeczywistość zostaje zatarta, miesza się z fikcją, z wyobrażonymi wydarzeniami, jest głosem myśli Kei, nie prawdziwych zdarzeń. To tu świat zamiera. Znika. A Kei może odbyć nieodbyte rozmowy.

Początek i zakończenie w Manazuru są jedynie kolejnymi akapitami, koniecznymi dla utrzymania porządku fabuły. Ale ta opowieść nie ma początku i końca, tak naprawdę jedyne co można zrobić, to przeczytać ją ponownie.

--------------

Hiromi Kawakami

Urodziła się w 1958 roku w Tokio. Powieściopisarka i eseistka, laureatka wielu japońskich wyróżnień literackich (poza nagrodą Akutagawy otrzymała także nagrodę Shikibu Murasaki oraz nagrodę Pascala za najlepszy debiut). Ukończyła biologię na Uniwersytecie Ochanomizu w Tokio. Jej prozę charakteryzuje subtelny styl („tak delikatny, że aż zapiera dech” – jak pisała „Télérama”), odrealnienie świata przedstawionego, a także inspiracja naukami ścisłymi i przyrodniczymi (źródło)





Manazuru, Hiromi Kawakami, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2011
*str. 11
**str. 51

16 komentarzy:

  1. [...] wspomnienia splecione z marzeniami, lub inaczej, marzenia, które zostały pomylone ze wspomnieniami?
    Pięknie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałam tę książkę za brak udziału w konkursie i wydawała mi się ciekawa, ale po ostatnich przeżyciach z "Kobietą z wydm" sama już nie wiem, na razie chyba nieprędko... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie brzmi "za brak udziału w konkursie" ;)
      Nie namawiam, ale dodać muszę, że tu mimo wszystko jest inaczej niż w "Kobiecie.." ;)

      Usuń
    2. No mam nadzieję, że jednak inaczej, bo jakby miało być tak samo, to od razu podam książkę dalej ;)

      Konkurs odwołali i wysłali książki "w ramach przeprosin i za wysiłek włożony w zgłoszenie" :)

      Usuń
    3. No to jest konkurs w jakim chętnie wzięłabym udział! ;)

      Usuń
  3. Bardzo dziwna książka. Jest w niej hipnotyczna i powolna akcja, ale nie porównywałabym jej do rozpuszczonego wosku, bo jest na to za ciepły. A w tej książce panuje taki przejmujący chłód porannej mżawki. Tak mi się przynajmniej wydawało podczas czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale porównanie do wosku wychodzi od słów "półpłynna substancja", czyli ma na celu przyrównanie jego stanu skupienia, a nie temperatury.
      Szczerze mówiąc nie mam żadnych wrażeń odnośnie temperatury w tej powieści. Dużo wrażeń odnośnie spowolnienia narracji, stapiania się dialogów z narracją, aury tajemniczości, ale temperatury.. Nie, nie odczuwałam. Z pogodowymi metaforami bardziej pasowałaby mi mgła chyba ;) Ale wiadomo, co czytelnik, to inna interpretacja :)

      Usuń
  4. Robię wielkie, maślane, okrągłe, błyszczące oczy niczym kot ze Shreka i nieśmiałym, cichym głosikiem szepczę "Proszę, pożycz" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię nieodgadnioną minę i półgębkiem odpowiadam - zastanowię się.. Mam w końcu czas aż do jutra ;P

      Usuń
  5. Brzmi ciekawie. Tak słabo znam literaturę japońską (i wiele innych), więc może uda mi się te braki uzupełnić choć odrobinę opisywaną przez Ciebie książką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może poczekaj jeszcze chwilę :) Oczekuję właśnie przesyłki (i za chwilę opowiem więcej pod innym komentarzem) w której będzie inna japońska powieść, która, mam nieodparte odczucie, będzie lepsza :D

      Usuń
  6. Nie czytalam niczego tej autorki, ale dosyc czesto natomiast znajdowalam w siecie zachwyty nad jej tworczoscia. Z japonska literatura miewam roznie, raz mi sie podoba, raz nie. Nie znam tej kultury dobrze, a wiec pewnie czesto nie rozumiem ich wnetrza, doznan, stosowanej symboliki. Czasami nie rozumiem po prostu o czym czytam :) i mam wrazenie, ze jestem za glupia :)
    Przed ksiazkami Hiromi Kawakami nie bede uciekac;), jezeli spotkam na mojej drodze, to chetnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na język polski są przetłumaczone dwie jej książki - ta oraz zbiór opowiadań "Nadepnęłam na węża".
      Mi dotąd literatura japońska podoba się bardzo. Nie wiem czy ma na to wpływ fakt, że kiedyś nawet marzyłam o wizycie w kraju wiśni ;) stąd interesowało mnie wszystko, od kultury, przez filmy po komiksy ;)
      Jeśli zdarza Ci się nie rozumieć co czytasz to może być wina pisarza, tłumacza, albo momentu w jakim czytasz ;) ale myślę, że nie ma związku z Twoją inteligencją ;P :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. :D :* bo mi słów zabrakło, tak mi się miło zrobiło :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.