wtorek, 6 sierpnia 2013

"Dzwon" Iris Murdoch

Wygląda na to, że czytam Iris Murdoch z niedbałością o chronologię, rzucając się na kolejno dostępne tytuły w antykwariatach. Najpierw poznałam Morze, morze, a więc powieść doświadczonej pisarki, bo z roku 1978, gdy Iris nie tylko była już dojrzałą kobietą, ale i pisarką z niezwykłym dorobkiem. Drugą powieścią jaką poznałam był Czas aniołów. Ona z kolei jest z roku 1966, co biorąc pod uwagę odległość między powieściami powinno było już dawać odczucie znaczącej różnicy w jej odbiorze. I faktycznie, pamiętam, że ta powieść zdecydowanie bardziej do mnie przemówiła. Oczywiście po przeczytaniu Czarnego Księcia zupełnie straciłam głowę dla tej ostatniej, a moment jej wydania, datujący się na rok 1973 potwierdza tylko, jakimi przypadkowymi przeskokami w chronologii powstawania utworów poznawałam powieści Iris Murdoch. Teraz cofnęłam się zupełnie w czasie, docierając do początków pisarstwa autorki, a dokładnie roku 1958. I właśnie zaczynam dostrzegać niezwykłą różnicę pomiędzy dojrzałą Iris z okresu Morza, morza, a Iris z okresu, gdy powstawał Dzwon. I choć nie chodzi tu o jakość, bo ta w każdym przypadku była wysoka, to jednak podejście do wielu tematów, jak chociażby homoseksualizm, czy lekkie traktowanie obowiązków małżeńskich (przypominam: rok 1958) przez kobietę mówi czytelnikowi jedną, niewątpliwą rzecz o autorce - że była młoda i bardzo otwarta na świat i ludzi. Dużo bardziej podejrzewam, niż jej ówczesny czytelnik, który w dzisiejszych czasach pewnie pozwałby ją do sądu za obrazę uczuć religijnych. Podoba mi się Iris w każdym ze swoich okresów w twórczości.

Mój egzemplarz jest skromny stąd pożyczam zdjęcie z sieci. Pochodzi z zarchiwizowanej aukcji Allegro - brak linku bezpośredniego..
Dzwon w Dzwonie pełni szczególną rolę. Pierwotnie jest krążącą w okolicy Gloucestershire legendą o zatonięciu wiekowego dzwonu, na którego bokach były wyrzeźbione sceny z Ewangelii, a któremu nadano imię Gabriel. Po jego zatonięciu, żeński klasztor w Gloucestershire, Imber Abbey, sąsiadujący z upadającą posiadłością Imber Court, nie posiadał dzwonu od dawna. Powstałe na terenie posiadłości świeckie bractwo pragnęło ofiarować klasztorowi nowy dzwon. Ten nowy dzwon jest zatem ważnym tematem rozmów w bractwie i bardzo oczekiwanym przedmiotem. Wraz z dzwonem, który będzie przywoływać wiernych na msze, oczekuje się nie tylko zmiany w otoczeniu, ale też swego rodzaju przypieczętowania istnienia bractwa. Jednak stary dzwon nie da o sobie zapomnieć, choć to nowy stanie się katalizatorem do eskalacji wielu dotąd tłamszonych emocji.

Można by zatem rzec, że powieść Iris Murdoch, oprócz kilku ważnych głównych postaci ma również bohatera milczącego, nieco posępnego, pokrytego szlamem i patyną czasu, ale bardzo ważnego w toku fabuły.
A kim są owe istotne z punktu widzenia fabuły postacie? To na pewno Dora, pojawiająca się już na pierwszym planie, pierwszym już zdaniem z powieści rozbrajająca czytelnika:

Dora Greenfield rzuciła męża, ponieważ się go bała. W sześć miesięcy później postanowiła wrócić do niego z tego samego powodu.*

Murdoch, wszechstronnie utalentowana w kreowaniu złożonych ludzkich charakterów, powiedziała o swojej bohaterce w zasadzie wszystko tym jednym zdaniem. Co absolutnie nie umniejsza przyjemności z obierana tej cebuli warstw w jakie ubrała swoją bohaterkę autorka. Dora jest sumą własnych przeciwieństw, które nieodmiennie powodują oscylowanie uczuć ze skrajności w skrajność. Na zmianę czytelnik ma ochotę dosadnie przemówić jej do rozsądku, by po chwili chcieć wysłuchać jej wersji wydarzeń. Jest odbierana dokładnie tak, jak miotające nią uczucia. Gwałtowne, irytująco, a czasami ze wzruszeniem. Taka Dora, kobieta pełna emocji i prostego podejścia do życia, w którym ważne jest, żeby po prostu było jej dobrze, trafiająca do bractwa, gdzie szanuje się pracę, ciszę i drugiego bliźniego, bardzo szybko może wpaść na jakiś genialny pomysł, którego efekt może zaskoczyć nawet jej najśmielsze wyobrażenia. Jednak trafia tam, bo tam właśnie przebywa jej mąż, od którego odeszła, a teraz właśnie zdecydowała się wrócić. Na miejscu w Imber Court, oprócz złego i rozczarowanego żoną Pawła, poznajemy również Michała Meada. Warto wspomnieć o Michale, bowiem to do niego tak naprawdę czytelnik się przywiązuje i jego losy są mu bliskie sercu. Michał, niedoszły kapłan, zmaga się z własną grzeszną, jak uważa, naturą i próbuje ją jeśli nie zwyciężyć, to chociaż pokonać przez zaniedbanie. Nie może mu się to powieść z dwóch powodów...Pierwszy osiadł niedawno w Imber Court powodując poruszenie swoim stylem bycia i brakiem dbałości o relacje społeczne. Drugi wysiadł z pociągu wraz z Dorą.

W tym całym wciągającym zaczytaniu można się zapomnieć. Właśnie bym to zrobiła i popchnęła fabułę za bardzo do przodu, a przecież nie o to chodzi! Chcę tu przestawić kawałek, niczym scenę w księżycową, jasną noc, dwoje ludzi i dzwon.. Resztę, cóż, resztę musicie przeczytać już sami.

Źródło zdjęcia





Dzwon, Iris Murdoch, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972
* str. 5

8 komentarzy:

  1. Ja podobnie jak Ty, czytałam Iris Murdoch mało chronologicznie, tylko że zaczęłąm od "Dzwonu" właśnie, mój egzemplarz pełen jest słówek, których wtedy jeszcze nie rozumiałam. Teraz czeka na ponowną lekturę, bo zabrałam się za chronologiczne czytanie Murdoch, żeby móc się przyjżeć tym zmianom, o których piszesz. Bo zmiany są, chociaż to wcale nie oznacza, że pierwsze jej książki są słabsze, są po prostu inne, i fajnie jest popatrzeć, jak ewoluuje podejście autorki do różnych tematów (jak religia, czy małżeństwo) i jak ewoluuje jej styl. I tak się fajnie składa, że kolejną książką jest właśnie czeka "Dzwon" :)
    I och, jak się cieszę, że Iris i Tobie przypadła do gustu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że podobnie jak Ty, gdy już ochłonę po zachłannym czytaniu wszystkiego, co tylko wpadnie mi w ręce ;) to też przeczytam wszystko jeszcze raz, dbając już o chronologię. A tak w ogóle to wynika z tego, że raz przemawia do mnie wcześniejsza powieść, a raz ta późniejsza, w sumie póki co nie ma reguły, że mniej mi się coś podoba, bo jest z okresu młodości autorki ;)
      Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mnie na nią naprowadziłaś! :)

      Usuń
  2. Nie znam Murdoch. Zachęciłaś pięknie. Myślałam, że ją mam w Kolibrze, ale niestety nie. Była wydawana w Nike.
    Nazwisko jest mi znane, ale twórczość nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że zachęciłam :)
      Fakt, w Czytelniku była wydawana w serii Nike, ale z tego co widzę jest parę reedycji z Rebisa. Ogółem jej książki można dość łatwo zdobyć.

      Usuń
    2. Na allegro pewno za grosze, tylko się zastanawiam, czy ja jej pisarstwo zrozumiem.)

      Usuń
    3. A czemu miałabyś nie zrozumieć? :) Nie żartuj

      Usuń
  3. Na mnie czeka "Czarny książę"...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.