niedziela, 16 sierpnia 2015

Trzydzieści dziewięć wspomnień o Sławomirze Mrożku

Żyje się (i umiera) tylko dzięki małym epizodom.
Muszą być małe; jeżeli są duże – nie są epizodami.
Dzięki przerwom, pauzom, szczelinom…
Sławomir Mrożek


Dwa lata temu 15 sierpnia był innym dniem. Dotąd ten termin nie miał dla mnie większego znaczenia, a w 2013 zapisał się na stałe do mojego prywatnego kalendarza ważnych wydarzeń. Zmarł Sławomir Mrożek i odebrałam tę śmierć mocno osobiście. A przecież to nie chodzi tylko o to, że zmarł pisarz, którego twórczość, sarkazm i poczucie ironii ceniłam wysoko, ale co tu dużo kryć, zamknęła się pewna epoka dla polskiej literatury współczesnej.

Nie pociesza fakt, że zostało po nim dużo utworów, szczególnie ich obfitej ilości, gdy w pewnym momencie podjął decyzję o publikacji także dotąd ukrywanych przed światem dzienników i listów. To właśnie wówczas w świat poszły opasłe tomiszcza jego dzienników i zbiory korespondencji, które Małgorzata Niemczyńska nazwała ładnie „striptizem neurotyka”. Jednakże, jak każdy badacz, miała prawo do pomyłki. Bo choć Mrożek odsłonił tak wiele, nadal pozostał postacią tajemniczą i niejednoznaczną. I już dziś polemizowałabym mocno z określeniem „neurotyk”.




Z perspektywy wielu spojrzeń

W psychologii społecznej to zjawisko wywołuje najwięcej zainteresowania. Obserwowanie jednego zdarzenia może mieć tyle relacji ilu widzów. To niesamowite, jak różnie odbieramy rzeczywistość. Zdawałoby się jednak, że w przypadku człowieka to wygląda trochę inaczej. Jakkolwiek jesteśmy różnymi osobami w środowisku zawodowym, a innymi w środowisku przyjaciół i rodziny, tak pewne cechy konstytuujące nasz charakter zdają się pozostawać niezmienne. W przypadku Sławomira Mrożka relacje o jego osobowości zdają się opowiadać każdorazowo o zupełnie innej osobie. Zgodność jest jednak tylko w kwestii milczenia, a i to nie zawsze!

Tak w skrócie można powiedzieć o zbiorze wspomnień o Sławomirze Mrożku „Mrożek w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów”. Zgodnie z tytułem zawarto w nim wspomnienia osób, które znały Mrożka bliżej lub tylko przelotnie, spędziły z nim jakiś czas, lub tylko miały okazję do kilku rozmów, mogły pochwalić się przynależnością do kręgu jego najbliższych znajomych lub krótką szkolną znajomością. Są to historie o tym, jakim Sławomir Mrożek się wydawał, bo doprawdy, chyba nikomu jednak nie udało się przeniknąć tak zupełnie przez zaporę milczenia…





Trzydzieści dziewięć opowieści

Nie umiem opowiadać o tej książce obiektywnie, bo wydarzyła mi się ona jak prezent od losu. Mrożka wielbię i czczę i choć (niewątpliwie i zapewne) mogę się tylko domyślać, jak trudnym był człowiekiem w codziennym pożyciu, tak jednak oddałabym wiele, by spędzić z nim, choć trochę czasu na milczeniu. Dlatego gdy wracam do zbioru opracowanego przez Magdalenę Miecznicką, mogę się tylko uśmiechać i ciągle cieszyć, że powstał. Nawet teraz, gdy zaglądam do książki podczas pisania, na zmianę, wzruszam się i uśmiecham.

A konstruktywny opis? Otóż i on! „ Mrożek w odsłonach” składa się zgodnie z podtytułem z 39 opowieści różnych osób wspominających postać autora „Tanga”, opowieści ułożonych chronologicznie, w których można znaleźć historie z lat szkolnych, pierwszych wprawek w rysowaniu i pisaniu, wydawania pierwszych utworów, wreszcie, okresów z emigracji i częstych zmian miejsc zamieszkania.

Pojawia się tym bogactwie wspomnienie o Mrożku skąpcu i milczku, który nie znosił rozmów o niczym, a na standardowe powitania zdarzało mu się reagować irytująco i wyjmować karteczki z gotowymi odpowiedziami. O Mrożku mistrzu ironii, małych epizodów i suspensu. O twórcy na wskroś samokrytycznym, który doskonale rozumiał, czego brakuje w jego twórczości. O żartownisiu, o trudnym rozmówcy, o ciepłym człowieku, o chudym kiepsko ubranym mężczyźnie o dość przeciętnej urodzie, o przystojnym mężczyźnie. O niedźwiedziu, którego obłaskawiła druga żona, o człowieku, który zawsze w sobie nosił iskrę bożą. 

O człowieku pełnym sprzeczności, którego trudno jest zapomnieć.




Piękny zbiór, piękny hołd
 
A to przecież nadal to nie wszystko. Wspomnienia są tutaj najważniejsze, ale trudno nie odnotować ich oprawy. Zdjęcia, rysunki Mrożka, oraz krótkie biogramy wspominających podkreślają walory tej pozycji. I przygotowanie! To nie jest książka wydana w pospiechu na miesiąc po śmierci kogoś znanego, pełna błędów merytorycznych. To jest dobrze przygotowana, nietuzinkowa biografia spisana ze wspomnień, którym poświęcono czas na spotkania, rozmowy, oraz niezbędne szlify, których wymaga rzetelność wydania. 

Cóż mogę powiedzieć więcej? „Czytajcie Mrożka”? Nie, czytajcie to, co sprawia wam przyjemność. Ale do tego zbioru zajrzyjcie kiedyś. Poznacie przez pryzmat wspomnień wielu osób, kogoś nieprzeniknionego, wrażliwego, mądrego i z naprawdę niezwykłym poczuciem humoru. I może wtedy będziecie chcieli poznać też jego twórczość?




"Mrożek w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów", opracowanie tekstu Magdalena Miecznicka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014

12 komentarzy:

  1. Byłam kiedyś na spotkaniu z Mrożkiem i rzeczywiście trudno było coś z niego wyciągnąć. Ale jego twórczość bardzo sobie cenię - zarówno dramaty, jaki i opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś naprawdę w gronie nielicznych osób! Jak dotąd nie spotkałam zbyt wielu zwolenników prozy Mrożka, każdy kojarzy go albo tylko z opowiadaniami, albo z rysunkami. I przyznaję, właśnie mocno się do Ciebie uśmiecham :) i spotkania zazdroszczę okrutnie..

      Usuń
    2. Dominika, no, chciałabym być na spotkaniu.
      Czytałyście, może Portret, wróć, Striptiz Neurotyka. Jeśli nie, to polecam.

      Usuń
    3. Czytałam, nawiązuję nawet do tej książki w tym wpisie ;-)

      Usuń
    4. Najpierw skomentowałam by nie uciekło, i tak zeżarło mi drugą linijkę komentarza, a potem przeczytałam wpis. Genialne posunięcie. ;/Nie wiem dlaczego mam trudności by zamieszczać tu komentarze.

      Usuń
    5. Oj, nie wiem czemu masz problemy ;( Mam nadzieję, że to się nie dzieje nagminnie?

      Usuń
  2. Nie należę do grona zwolenników Mrożka, bo prawie nie znam jego twórczości, nad czym boleję, tak jak boleję nad nieznajomością wielu innych autorów, ale muszę przyznać, iż to na przykład, że nie lubił rozmów o niczym i miał gotowe karteczki z odpowiedziami na nic niewnoszące pozdrowienia ujęło mnie, bo też nie cierpię rozmów o niczym, jakże mnie one nudzą i irytuję, zawsze przeliczam wtedy zmarnowany czas na ilość kartek, które mogłabym w tym czasie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tego się zaczęło. Jego niechęć do rozmów o niczym ujęła mnie, tak samo jak Ciebie z dokładnie tego samego powodu! I jakoś tak odkryłam trochę później, że to samo przemawia z jego twórczości. Pisał krótkie, zwarte w treści formy, bo właśnie tyle wystarczyło. Choć powieści też stworzył, ale widać po ich lekturze, że najlepiej czuł się w krótszych formach. Jeśli mogę Ci coś polecić, gdyby się trafiła okazja i chęć, to sztuki teatralne. Czyta się je wyśmienicie, szczególnie, że Mrożek doskonale wiedział, w jakiej oprawie wyobraża je sobie na scenie i opisywał szczegółowo scenografię :-)

      Usuń
  3. Kaaaaaaasiaaaaaaaa! Wracaj już!

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza tym komentarz skierowany był do Was. (Ciebie i Dominiki).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.