piątek, 12 października 2012

Najmniejszy oddział świata

Długo odkładałam obejrzenie tego filmu. Jednakże po Poniedziałkowych dzieciach coś mnie wzięło, coś natchnęło, coś wywróciło do góry nogami pamięć. Dlatego dziś po prostu usiadłam przed komputerem, otworzyłam stronę tvnplayer i obejrzałam. Płakałam. Cieszyłam się. Odezwało się mnóstwo emocji. Beats of freedom.


Mam kilka "ale". Za mało Hołdysa. Za mało Lady Pank. Zabrakło tego ważnego albumu. Najważniejszego! "Świnie". Morawski, Waglewski, Hołdys i Nowicki. Najmniejszy oddział świata był moją pieśnią bojową gdy dorastałam, choć płytę znalazłam 8 lat po tym jak zespół przestał istnieć. I uwierzcie, inaczej się jej słuchało, tej płyty winylowej niż teraz jakiejkolwiek płyty CD. Sama płyta miała niesamowite zdjęcie na okładce, a teksty piosenek były wypisane na zwykłej maszynie do pisania. Ludzki pies stał się przyczyną mojej pisaniny. Dziś zostały z tego dwa zeszyty zabazgrane poezją. Leżą w szufladzie, zamknięte na cztery spusty. Tak  naprawdę czasami myślę, że teksty z tej płyty miały na mnie ogromny wpływ. I dodawały mi sił. Bo okres dorastania miałam trochę przekichany. Tęskniłam za ojcem, nie układało się w domu. Częste wojny i kłótnie, częste wizyty policji. Więc słowa z Najmniejszego oddziału świata miały dla mnie podwójne znaczenie.


najmniejszy oddział świata

nie mamy broni ani żadnych szans
żyjemy w lesie, który nie jest nasz
pokój jest
a wojna trwa
nie mamy broni ani żadnych szans

nie mamy dzieci, co obronią nas
najmniejszy oddział świata ...ty i ja...
dobrze jest
i słychać płacz
nie mamy broni ani żadnych szans

nie mamy broni ani żadnych szans
mieszkamy w lesie, który nie jest nasz
pokój wre
a wojna trwa
do snu zaśpiewam tobie "Summertime"

Źródło zdjęcia

6 komentarzy:

  1. Gdy wiem, że w tv puszczą jakiś dobry film czekam na niego jak dziecko na gwiazdkowe prezenty... I ten film był naprawdę udanym prezentem.
    Co do ojca - nie mam z nim bliskiego kontaktu, ale choć była 23:00 zadzwoniłam do niego mówiąc, żeby włączył ten i ten kanał, bo jest film "dla niego"...
    A moja piosenka z tego filmu to "Dorosłe dzieci" Turbo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, piosenka "Dorosłe dzieci" jest ponadczasowa. Ale ja to miałam wrażenie, że tam wszystkie piosenki to moje piosenki, choć paru nie znałam :)

      Skoro zadzwoniłaś do taty o 23:00 to chyba masz z nim bliższy kontakt niż sądzisz :) Ja z moim miałam rewelacyjny. Byłam jego oczkiem w głowie :)

      Usuń
    2. Eeeeeej no, jak Turbo, to Ostatni Płacz Grzeszników ;)

      Usuń
    3. taaa..jakby tę gitarę wywalić..to może ;P

      Usuń
  2. Mnie ten film rozczarował. Może znów to wina zbyt wygórowanych oczekiwań? ;-) W każdym razie spodziewałam się czegoś bardziej kompleksowego, bardziej wnikliwego, dopracowanego. A to było takie trochę "po łebkach"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na 72 minuty to całkiem kompleksowo to ujęli, może zamiast niektórych wypowiedzi warto było w to miejsce wstawić więcej ujęć artystów, muzyki, czy fragmentów z archiwalnych nagrań, ale cóż..;)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.