Gdy była dzieckiem w jej domu rodzinnym panowała zasada, że mężczyzn trzeba dobrze karmić, kobiety zaś mogą jeść mało. Mimo upływu lat ciągle ma gorycz w głosie, gdy wspomina rodzinne posiłki i ogromny żal do matki. Poprzysięgła sobie wtedy, że jej dzieci nie będą nigdy głodne.
Dlatego przekarmiała obie córki. Jedna z nich wiecznie otyła dziewczynka, walcząca ze łzami wstydu, gdy dzieci w szkole wyzywały ją od grubasów, poprzysięgła sobie, że jej dzieci nigdy nie będą walczyć z otyłością. Dlatego swoją córkę nauczyła ważnej zasady żywieniowej - "śniadanie zjedz sama, obiadem podziel się z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi". I już sześcioletniej zabraniała jeść kolacje..
Jej córka..
Niektóre kobiety starają się z całych sił to korygować - swoje życie o błędy matek. Działać zgodnie ze skrajną zasadą - moje dzieci nie będą miały, moje dzieci nie będą musiały, moje dzieci będą miały inaczej niż ja... A później krzywdzą swoje dzieci na inny sposób. Te dzieci z kolei starają się później dokładnie tak samo ze swoimi dziećmi. I tak trwa nieskończona sztafeta przekazywanych błędów, z matki, na matkę... Dlaczego tak ciężko jest wyjść poza ten błędny krąg? Właśnie o tym mówi najnowsza powieść Majgull Axelsson Pępowina.
Podczas sztormu w małej miejscowości Arvika, w kawiarni U Sally zbiera się przypadkowa grupa osób, która chce przetrzymać nawałnicę. Właścicielka, Minna, kelnerka Anette, dziennikarka Ritva, była aktorka Marguerite wraz z mężem Henrikiem i były strażak Tyrone. Ritva, bezskutecznie próbująca się wybić w zawodzie, chce zrobić oszałamiający reportaż o sztormie. Marguerite myśli tylko o synu Antonie, który od dłuższego czasu od niej ucieka. Henrika interesuje jedynie szybkie dotarcie do Sztokholmu, gdzie ma ważne spotkanie. Tyrone.. Tyrone dużo milczy, więcej dzieje się w jego głowie i myślach..
Narracja prowadzona jest z perspektywy Minny, Tyrone'a, Marguerite, Anette i Ritvy, ale niewątpliwie to Minna jest postacią wiodącą w powieści.
Minna wychowywała się bez ojca, jej matka zaś, cóż, nie była przykładem idealnej matki. Nie umiała obronić córki przed zakusami kochanka, nie dawała dziecku poczucia miłości i bezpieczeństwa, a jedynie ciągle dokuczliwie narzekała. Minna obiecała sobie, że nigdy nie będzie taka dla swojego dziecka. Gdy zatem rodzi się Sofia, Minna jest matką, która kocha za bardzo. Przechodząc ze skrajnej granicy własnych doświadczeń do skrajnej granicy miłości bezgranicznej dla córki, miłości bezkompromisowej, w której Sofia ma wszystko podawane na tacy, otrzymywane bez wysiłku, Minna tworzy rzeczywistość, w której Sofia jest małą księżniczką, w której to Sofia decyduje. W której Sofia jest najważniejsza. Do tego Minna nie mówi Sofii prawdy o jej ojcu. Wymyśla na poczekaniu nieprzemyślane kłamstwo, które nie ma szans pozostać ich prawdą na dłużej, rozczarowuje dziewczynkę i od tego momentu zaczyna się zrywać długo tkana przez Minnę nić bliskości. Toteż, gdy podczas burzy Minnę powala drzewo, długo blokowana pamięć zaczyna wyrzucać z siebie coraz więcej obrazów..
Margeruite nie dostrzega jak bardzo jest nieszczęśliwa w swoim małżeństwie i jak przez to małżeństwo powoli traci kontakt z synem. Anette że ma dosyć mężą pijaka. Ritva, jest zmęczona wyścigiem szczurów o stałe stanowisko, Tyrone zaś walczy z własnymi demonami, które tkwią w nim głęboko i nie pozwalają myśleć racjonalnie. Dlatego wybiera milczenie i pomruki, nie zdając sobie sprawy z tego, że nikt nie myśli o nim tak jak mu się wydaje.
Każda z tych postaci nosi w sobie jakąś skazę, urazę, żal i wewnętrznego, zjadliwego krytyka, który uwielbia stosować wyzwiska, lub powiedzonka, łudząco podobne do tych jakie stosowali rodzice każdego z bohaterów. Bohaterek. Bijący ojciec, niedostrzegająca córki matka. Matka, która nie umiała dać wsparcia, opieki, ochrony przed niebezpieczeństwami, których dziecko samo nie jest w stanie uniknąć. Ojciec nie zainteresowany swoim ojcostwem. Cała lista przewinień, cała długość pępowiny, którą ciężko zerwać, która w głowie ciągle mocno trzyma, paraliżuje, powoduje niezdolność do koncentrowania się na tym co tu i teraz, bo tu i teraz to nadal ciąg dalszy tego co wtedy i tam.. I w efekcie błędne koło zatacza kolejny krąg o kolejne pokolenia.
Uwielbiam Majgull Axelsson. Nie dlatego, że pisze o tym, co tak dobrze znam i rozumiem, bo przerobiłam w swoim życiu, ale dlatego, że pisze tak, że nawet gdy zaczyna się trochę powtarzać (a trudno tego nie zauważyć, bowiem Minna przypomina bardzo Desirée z Kwietniowej czarownicy, a Marguerite Mary z Tej, którą nigdy nie byłam, jak również, cóż, pisarka ma stałe, ponawiane wątki), to nadal wciąga w fabułę stworzonej przez siebie fikcji w zupełności. Ciągle w ten sam, bardzo interesujący sposób przyciąga czytelnika, ze strony na stronę coraz bardziej, z coraz większym lękiem, że tych stron jest coraz mniej. Być może kiedyś ta powtarzalność mnie znuży, ale na razie czekam ponownie z niecierpliwością na jej kolejne powieści.
Pępowina, Majgull Axelsson, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013
Czytaj więcej
Dlatego przekarmiała obie córki. Jedna z nich wiecznie otyła dziewczynka, walcząca ze łzami wstydu, gdy dzieci w szkole wyzywały ją od grubasów, poprzysięgła sobie, że jej dzieci nigdy nie będą walczyć z otyłością. Dlatego swoją córkę nauczyła ważnej zasady żywieniowej - "śniadanie zjedz sama, obiadem podziel się z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi". I już sześcioletniej zabraniała jeść kolacje..
Jej córka..
Niektóre kobiety starają się z całych sił to korygować - swoje życie o błędy matek. Działać zgodnie ze skrajną zasadą - moje dzieci nie będą miały, moje dzieci nie będą musiały, moje dzieci będą miały inaczej niż ja... A później krzywdzą swoje dzieci na inny sposób. Te dzieci z kolei starają się później dokładnie tak samo ze swoimi dziećmi. I tak trwa nieskończona sztafeta przekazywanych błędów, z matki, na matkę... Dlaczego tak ciężko jest wyjść poza ten błędny krąg? Właśnie o tym mówi najnowsza powieść Majgull Axelsson Pępowina.
Podczas sztormu w małej miejscowości Arvika, w kawiarni U Sally zbiera się przypadkowa grupa osób, która chce przetrzymać nawałnicę. Właścicielka, Minna, kelnerka Anette, dziennikarka Ritva, była aktorka Marguerite wraz z mężem Henrikiem i były strażak Tyrone. Ritva, bezskutecznie próbująca się wybić w zawodzie, chce zrobić oszałamiający reportaż o sztormie. Marguerite myśli tylko o synu Antonie, który od dłuższego czasu od niej ucieka. Henrika interesuje jedynie szybkie dotarcie do Sztokholmu, gdzie ma ważne spotkanie. Tyrone.. Tyrone dużo milczy, więcej dzieje się w jego głowie i myślach..
Narracja prowadzona jest z perspektywy Minny, Tyrone'a, Marguerite, Anette i Ritvy, ale niewątpliwie to Minna jest postacią wiodącą w powieści.
Minna wychowywała się bez ojca, jej matka zaś, cóż, nie była przykładem idealnej matki. Nie umiała obronić córki przed zakusami kochanka, nie dawała dziecku poczucia miłości i bezpieczeństwa, a jedynie ciągle dokuczliwie narzekała. Minna obiecała sobie, że nigdy nie będzie taka dla swojego dziecka. Gdy zatem rodzi się Sofia, Minna jest matką, która kocha za bardzo. Przechodząc ze skrajnej granicy własnych doświadczeń do skrajnej granicy miłości bezgranicznej dla córki, miłości bezkompromisowej, w której Sofia ma wszystko podawane na tacy, otrzymywane bez wysiłku, Minna tworzy rzeczywistość, w której Sofia jest małą księżniczką, w której to Sofia decyduje. W której Sofia jest najważniejsza. Do tego Minna nie mówi Sofii prawdy o jej ojcu. Wymyśla na poczekaniu nieprzemyślane kłamstwo, które nie ma szans pozostać ich prawdą na dłużej, rozczarowuje dziewczynkę i od tego momentu zaczyna się zrywać długo tkana przez Minnę nić bliskości. Toteż, gdy podczas burzy Minnę powala drzewo, długo blokowana pamięć zaczyna wyrzucać z siebie coraz więcej obrazów..
Margeruite nie dostrzega jak bardzo jest nieszczęśliwa w swoim małżeństwie i jak przez to małżeństwo powoli traci kontakt z synem. Anette że ma dosyć mężą pijaka. Ritva, jest zmęczona wyścigiem szczurów o stałe stanowisko, Tyrone zaś walczy z własnymi demonami, które tkwią w nim głęboko i nie pozwalają myśleć racjonalnie. Dlatego wybiera milczenie i pomruki, nie zdając sobie sprawy z tego, że nikt nie myśli o nim tak jak mu się wydaje.
Każda z tych postaci nosi w sobie jakąś skazę, urazę, żal i wewnętrznego, zjadliwego krytyka, który uwielbia stosować wyzwiska, lub powiedzonka, łudząco podobne do tych jakie stosowali rodzice każdego z bohaterów. Bohaterek. Bijący ojciec, niedostrzegająca córki matka. Matka, która nie umiała dać wsparcia, opieki, ochrony przed niebezpieczeństwami, których dziecko samo nie jest w stanie uniknąć. Ojciec nie zainteresowany swoim ojcostwem. Cała lista przewinień, cała długość pępowiny, którą ciężko zerwać, która w głowie ciągle mocno trzyma, paraliżuje, powoduje niezdolność do koncentrowania się na tym co tu i teraz, bo tu i teraz to nadal ciąg dalszy tego co wtedy i tam.. I w efekcie błędne koło zatacza kolejny krąg o kolejne pokolenia.
Uwielbiam Majgull Axelsson. Nie dlatego, że pisze o tym, co tak dobrze znam i rozumiem, bo przerobiłam w swoim życiu, ale dlatego, że pisze tak, że nawet gdy zaczyna się trochę powtarzać (a trudno tego nie zauważyć, bowiem Minna przypomina bardzo Desirée z Kwietniowej czarownicy, a Marguerite Mary z Tej, którą nigdy nie byłam, jak również, cóż, pisarka ma stałe, ponawiane wątki), to nadal wciąga w fabułę stworzonej przez siebie fikcji w zupełności. Ciągle w ten sam, bardzo interesujący sposób przyciąga czytelnika, ze strony na stronę coraz bardziej, z coraz większym lękiem, że tych stron jest coraz mniej. Być może kiedyś ta powtarzalność mnie znuży, ale na razie czekam ponownie z niecierpliwością na jej kolejne powieści.
Pępowina, Majgull Axelsson, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013