Trochę zbyt długi wstęp i dywagacje różniste, czyli część, którą można pominąć i przejść od razu do części zasadniczej..
Zakochuję się powoli w Teatrze Współczesnym. Jak przy spotkaniu z ukochanym, już od przekroczenia jego progów czuję przyjemny dreszcz oczekiwania. I jak to z ukochanym bywa, potrafi mnie zaskoczyć zarówno pozytywnie, jak czasami trochę mniej. Nigdy jednak nie mogę powiedzieć, by pozostawiał mnie obojętną. I to jest chyba siła jego uroku.
O moją edukację w zakresie wiedzy z
Hamleta (i nie tylko!)
zadbała Małgorzata Musierowicz (także sarkania jaka to jestem bezmyślna czytając jej książki naprawdę mam kompletnie gdzieś). Bardzo dokładnie i skrupulatnie, że chwilami monologi księcia duńskiego same wyrywały mi się z ust. Niebywałe! Minęło tyle lat, a ja ciągle pamiętam próby Anieli, zagadki jakie rozwiązywali Munio i Tunio, ba nawet przekłady.. Gdyby nie moja wrodzona nieśmiałość zapewne już dawno pukałabym do poznańskich drzwi z bukietem kwiatów i listem dziękczynnym. Zamiast tego kupuję wszystkie książki, czytam, zachwycam się, kocham niezmienną miłością dozgonną i mam nadzieję, że to mówi wszystko. Bo tak poza tym, po hamletowsku mogę powiedzieć, że
taki ze mnie nędzarz, żem nawet w podzięki ubog(a)*
Biedny, szarpany skrajnymi emocjami książę Hamlet był dla mnie zawsze postacią fascynującą, a jednocześnie budzącą litość. Choć skłamałabym mówiąc, że to on powodował największe emocje podczas lektury najsłynniejszego szekspirowskiego dramatu. Oczywiście, największe emocje zawsze, ale to zawsze budziła postać biednej, oszalałej z rozpaczy Ofelii.. Chwilami, w amoku różnych skrajnych emocji można by nazwać każdą z nas, kobiet, Ofelią. Targane nimi robimy dziwne, niewytłumaczalne rzeczy. Lubię jednak jedynie literacką Ofelię, te prawdziwe są dla mnie zbyt już straszne. Jej nieśmiały urok i rozdawanie rozmarynu i stokrotek, choć w dłoniach same badyle.. I zawsze gdy docieram do tego opisu czuję żal.
|
John Everett Millais, Ophelia, 1851-2., źródło |
|
|
Nie dość ostrożnie wspięła się na drzewo.
Złośliwa gałąź złamała się pod nią.
I z kwiecistymi trofeami swymi
Wpadło w toń biedne dziewczę. Przez czas jakiś
Wzdęta sukienka niosła ją po wierzchu
Jak nimfę wodną i wtedy, nieboga,
Jakby nie znając swego położenia
Lub jakby czuła się w swoim żywiole,
Śpiewała starych piosenek urywki (..)**
|
Kamila Kuboth (Ofelia), Wojciech Zieliński (Laertes)
fot. Magda Hueckel (źródło) |
Hamlet w Teatrze Współczesnym
Ad rem, jak mawiają niespokojni, niecierpliwi, ci którym Poloniusza język jest nadto rozwlekłym, a meritum zbyt upragnione. Ach, słowa, słowa, słowa..
Fabułę
Hamleta jak mniemam znają wszyscy, choć założenie to może być nieco niebezpieczne. Wszak czytanie scenopisów sztuk teatralnych, gdzie tak naprawdę potrzeba ogromu wyobraźni reżyserskiej podczas czytania niemal "nagich" dialogów, może okazać się ostatecznie trudne, nudne i żmudne. Zachowując zatem pewną ostrożność we własnych domniemywaniach pozwolę sobie w skrócie ją nieco przytoczyć. Hamlet, książę duński, syn niedawno zmarłego króla, przeżywa prawdziwe rozterki gdy jego matka, tak niedawno owdowiała, szybko ponownie wyszła za mąż, co więcej za brata swego dotychczasowego małżonka. Czy można krócej przeżywać żałobę po ponoć ukochanym mężu? Rozterki te jednak zostaną wkrótce zwiększone przez ukazanie się ducha zmarłego i opowieść o mordercy, którym według ducha miał być właśnie brat króla. Hamlet nie do końca zawierza tej rewelacji i sprawdza swego stryja podstępnie przygotowaną sztuką, podczas której Klaudiusz gwałtownymi emocjami potwierdza podejrzenia. Co zatem może zrobić syn swego ojca wobec jego mordercy? Mścić się? Wybaczyć? Jak dalej żyć z taką wiedzą?
Hamlet to dramat niesamowicie uniwersalny, bo wciąż i od nowa pytający o sens życia w świecie, w którym ciągle jest tyle zła, hipokryzji i intryg. A reszta, cóż, chyba zawsze będzie milczeniem.
Gdy na scenie robi się ciemno, gdy oświetlenie pada tylko na wzniesioną na lewej górnej partii sceny
wieżę wartowniczą, widz jest momentalnie przenoszony do Danii, na zamek w
Elsynorze, późną porą nocną. Działa magia. Oświetlenie, muzyka, słowa
aktorów i nagle pojawiają się dreszcze, oto bowiem przybywa Duch.
Choć nie widać żadnej postaci, a jedynie jej złudzenie, jej zarys
poprzez słowa rozmówców, muzykę i to światło niczym zaświatów, bujna wyobraźnia podpowiada obraz Ducha. Jestem w
Danii, znalazłam się w Elsynorze, nie ma mnie. Podobnie jak Horacy nie
dowierzam w istnienie ducha, a potem wierzę, bo widzę. Dalej już mogę tylko starać
się nie oddychać za głośno. Dobrze, że przyspieszony oddech zagłusza muzyka..
Hamlet w wykonaniu Borysa Szyca chwilami zdumiewa, chwilami śmieszy, chwilami zadziwia błazenadą, ale czyż w tym szaleństwie nie tkwi właśnie metoda? Szyc włożył w tę rolę naprawdę ogromny wysiłek i dużo pracy, widać po zakończeniu spektaklu wycieńczenie na jego twarzy i niemą prośbę o zakończenie burzy oklasków, jaka rozpętała się chwilę po opadnięciu kurtyny, która choć widocznie go cieszy, to też nie pozwala w końcu na zasłużony odpoczynek. Szyc okazuje się być naprawdę niezwykłym aktorem dramatycznym. Zatrważające są sceny gwałtownych emocji, których w końcu w przedstawieniu nie brakuje. Gdy Hamlet prowadzi najsłynniejszą z rozmów z matką, podczas której niemalże ją dusi, Szyc odgrywa tę scenę całym sobą. Deski sceny drżą od jego gwałtownych uczuć, a Gertruda naprawdę umiera ze strachu. Walka jest zawsze na śmierć i życie, nie ma markowanych ciosów. A monologi? Tu nie mam do końca przekonania.. Był i nie był Szyc dobry. Był, bo nie podłożył się patetyczności jaka aż wyziera z tych wszystkich słów, które wydobywa z siebie Hamlet w chwilach przemyśleń. Nie był, bo czasami emocje nie szły w tym kierunku jaki wyznaczał sens słów. Może to jeszcze kwestia nawyku, że Hamlet jest poważnym, targanym emocjami człowiekiem, który cierpi prawdziwe, egzystencjalne rozterki i mają one jak najbardziej realne podłoże. Może to moja wina, że odebrałam Hamletowi zdolność do uśmiechu, do dystansu do samego siebie. Nie zmienia jednak wcale to faktu, że nie mogłam oderwać oczu od Szyca, cała uwaga, cała sala była skupiona na jego Hamlecie i był to Hamlet bardzo ludzki i bardzo miotany emocjami. Mogę wiele nieprzychylnego powiedzieć o kreacjach filmowych Borysa Szyca, ale ta jedna dotąd mi znana, teatralna, mocno zweryfikowała moje zdanie na temat jego pracy aktorskiej. Bardzo pozytywnie muszę dodać.
|
Borys Szyc (Hamlet, syn poprzedniego, a synowiec teraźniejszego króla)
fot. Magda Hueckel (źródło) |
|
Artur Kruczek (Gildenstern), Borys Szyc (Hamlet), Kamil Przystał (Rozenkranc)
fot. Magda Hueckel (źródło) |
Siłą spektaklu zdecydowanie są role męskie. Na uwagę oprócz Hamleta zasługuje Wojciech Zieliński, niezwykły jako Laertes. Przemawia za tym wyrazistość odgrywanej przez niego postaci. Choć Laertes pojawia się na początku sztuki, a potem długi czas przebywa poza jej kulisami, trudno zapomnieć o Wojciechu Zielińskim i jego krótkim pobycie na scenie. Wyraźna zmiana też jaka zachodzi w Laertesie, od tego początkowego, gdy łagodnie żegnał się z siostrą i upominał ją odnośnie uczuć wobec Hamleta, po tego końcowego, gdy wzburzony najpierw śmiercią ojca pragnie się mścić, a później śmiercią siostry jest już przepełniony żalem i wściekłością, sprawia, że trudno zapomnieć tego aktora i zostaje jakiś powidok jego emocji pod powiekami..
Horacy w wykonaniu Michała Mikołajczaka to wierny i prawdziwie oddany druh Hamleta, zaangażowany w jego sprawy, bacznie śledzący Klaudiusza podczas przedstawienia. Jego emocje prawdziwe i pełne oddania sprawie przyjaciela powodują, że zapominam o poprzedniej roli tego sympatycznego aktora (Sieka w
Zabójcy), jest on dla mnie Horacym z krwi i kości. Podobnie z Klaudiuszem, zakłamanym królobójcą, który tak szybko wdarł się na tron swego brata i w łoże jego żony. Andrzej Zieliński w tej roli jest równie wiarygodny jak w roli Pignon, nijakiego człowieka, a teraz możnego władcy, którego własne żądze przytłumiają wyrzuty sumienia. Role kobiece są jednak już trochę słabiej dobrane i tu głównie kuleje postać Gertrudy. Jakkolwiek Katarzyna Dąbrowska stara się odtworzyć rolę matki Hamleta bardzo dobrze tak jednak kontrast jej młodej twarzy z twarzą starszego od niej syna budzi drobny sprzeciw. Między aktorami jest sześć lat różnicy i niestety, tę różnicę widać. Uderzająco wygląda młoda kobieta, która ma odgrywać rolę matki w kontraście ze starszym od siebie aktorem, który wcielił się w rolę jej syna. Być może zabrakło jakichś elementów charakteryzacji, które mogłyby tę różnicę choć trochę zmniejszyć, bowiem sama, trochę dodająca wieku, fryzura nie wystarczyła.
W rolę Ofelii wcieliła się Kamila Kuboth, znana już z
Zabójcy jako Oksana. Ofelia, ta najważniejsza kobieca postać sztuki zawsze budzi największą ciekawość, a co za tym idzie, ogromną uwagę widza.
|
Wojciech Zieliński (Laertes), Kamila Kuboth (Ofelia), na drugim planie Sławomir Orzechowski (Poloniusz)
fot. Magda Hueckel (źródło) |
Na początku przyznaję, patrzyłam na aktorkę bez przekonania. Dotąd Ofelia kojarzyła mi się z pewną dziewczęcą zwiewnością, tu zaś zabrakło tego trochę, choć Kamili Kuboth nie można odmówić ani uroku, ani urody. Jest coś w głosie tej aktorki co chwilami odbiera mu dziewczęcą nośność i być może sprawia ów efekt braku zwiewności. Jednak scena obłąkania, gdy Ofelia rozdaje wszystkim obecnym kwiaty, śpiewając stare piosenki, zmienia bardzo wiele w percepcji tej roli i robi spore wrażenie, które zaciera wcześniejsze wątpliwości. A przecież było nie było to właśnie ta scena jest najbardziej wymagająca, a zatem najlepiej świadczy o roli Kamili Kuboth.
W Teatrze Współczesnym zajęto się tą sztuką z dbałością o wszystkie szczegóły, stąd może zadziwiać imponująca długość trwania spektaklu - ponad trzy i pół godziny! Tekst według tłumaczenia Józefa Paszkowskiego przygotował i wyreżyserował Maciej Englert, zaś świetną scenografię wykonał Marcin Stajewski. Przygotowania do wystawienia całej sztuki trwały dość długo, bowiem były bardzo skrupulatne, ale nie mniej czasu poświęcono na jedną z najważniejszych scen - sceny pojedynku między Laertesem a Hamletem, którą to scenę obaj zarówno Borys Szyc odgrywający Hamleta, jak i Wojciech Zieliński w roli Laertesa przygotowali długimi treningami z fechtunku.
|
Borys Szyc (Hamlet), Wojciech Zieliński (Laertes)
fot. Magda Hueckel (źródło) |
Po wyjściu z teatru trudno pozbyć się ochoty zawrócenia, by przeżyć to raz jeszcze. Gdyby nie późna pora, o której kończy się seans miałabym naprawdę ogromną ochotę na powtórkę. Właściwie.. to nadal ją mam.
Hamlet, Teatr Współczesny, William Shakespeare
Przekład: Józef Paszkowski
Opracowanie tekstu i reżyseria: Maciej Englert
Scenografia: Marcin Stajewski
Choreografia scen fechtunkowych: Janusz Sieniawski
Obsada (najważniejsze postaci)
Klaudiusz, król duński: Andrzej Zieliński
Hamlet, syn poprzedniego, a synowiec teraźniejszego króla: Borys Szyc
Gertruda, królowa duńska, matka Hamleta: Katarzyna Dąbrowska
Poloniusz, szambelan: Sławomir Orzechowski
Ofelia, córka Poloniusza: Kamila Kuboth
Laertes, syn Poloniusza: Wojciech Zieliński
Horacy, przyjaciel Hamleta: Michał Mikołajczak
*
Hamlet, akt II, scena 2, przekład Józefa Paszkowskiego; a na przykład Iwaszkiewicz przetłumaczył to tak:
Taki żebrak jak ja ubogi jest nawet w podziękowania.
**
Hamlet, akt IV, scena 7, przekład Józefa Paszkowskiego