Gdynia to piękne miasto i za każdym razem jestem zaskoczona jego spokojem, nawet w tak atrakcyjne dni, nawet gdy dookoła jest pełno turystów. To nadal - spokój to dominujące z moich odczuć podczas każdej wizyty w Gdyni. Coś podobnego odczuwam jeszcze w Krakowie, do którego mam chyba największą słabość z polskich miast. Oczywiście, kolejna niczym nieuzasadniona..;) Bo w końcu jak można lubić polską literaturę, a już polskie miasta..
II Nadmorski Plener Czytelniczy przypominał w pewien sposób warszawskie Targi Książki, chociażby stylem wystawiania książek, jak również cenami, choć tu na szczęście pojawiły się tak zwane wystawki z książkami przecenionymi, co właśnie było bezpośrednią przyczyną wypełnienia plecaka. .. Ale nie będę Was dłużej zanudzać. Oto parę zdjęć, zrobionych entuzjastycznie pierwszego dnia
I jak na nadgorliwe entuzjastki przystało przybyłyśmy dosłownie na samo rozpoczęcie Pleneru.. |
Gdy wystawcy dopiero rozkładali swoje ekspozycje.. |
Zaczyna robić się coraz ciekawiej.. |
Pozuję, że niby czytam, że niby ze zrozumieniem.. taki tam lans nadmorski ;) |
Plecy Małej Mi będą się pojawiały na fotkach ;) Tu ogląda właśnie ekspozycję z wszystkimi nagrodami Gdyńskiej Nagrody Literackiej |
Zaś tu można było upolować bardzo tanio różnorodne książki ;) |
Stoisko Naszej Księgarni i znowu plecy Małej Mi (po lewej) |
Od dołu:
1) Z wydawnictwa Marginesy - za cenę wyśrubowaną do bólu (bo jak kupować to tak, żeby było poniżej mojego rabatu w ulubionej księgarni) Dochodzenie Davida Hewsona
2) i 3) Z wydawnictwa Literatura : Kawa z kardamonem Joanny Jagiełło i Pozłacana rybka Barbary Kosmowskiej, bo chyba nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła czegoś z literatury młodziezowej
4) A to poza targami, kupione w przydworcowym Story: Caffe and a Book shop Białe zęby Zadie Smith (bo mnie niechcący Patrycja namówiła jednak na danie szansy autorce.. zobaczymy..)
5) Wygrzebana w koszykach "przecenione" przy stanowisku Stowarzyszenia Biblioteka Otwarta książka Olgi Tokarczuk Prowadź swój pług przez kości umarłych (bo w końcu to swego rodzaju manifest wegetarianki..)
6) Przy rozbawieniu obu panów przy stanowisku Naszej Księgarni kupiłam Balladę o ciotce Matyldzie Magdaleny Witkiewicz w ramach ciepłej babskiej literatury na jesienne wieczory. Głośno i otwarcie manifestuję, że czytam i takie książki ;)
7) i 8) Książkę Ericha Segala Absolwenci i Olgi Rudnickiej Natalli5 również wygrzebałam w koszykach Stowarzyszenia Biblioteka Otwarta
I szczerze mówiąc te ostatnie cieszyły się niebywałym powodzeniem.
Bonusem wizyty w Gdyni było poznanie Kaye. Mogę tylko żałować, że zaganiania podczas eksplorowania Gdyni nie miałam więcej czasu na dłuższą rozmowę, a wręcz wkręciłam się Kaye w rodzinny obiad. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia uda się nam spotkać na kawie i pogadać sobie, jak to mól z molem, bloger z blogerem tylko potrafią ;)
I cóż, długi weekend się skończył, czas wracać do rzeczywistości. Przyznaję jednak, że po takim miłym pobycie człowiek ma jednak dużo więcej energii i zastrzyku pozytywnych emocji by wrócić do szarej rzeczywistości.
Dla niewtajemniczonych: Mała Mi to oczywiście moja przyjaciółka :) Wspaniała, cudowna osóbka. Równie wszędobylska i bystra jak Mała Mi, choć zdecydowanie mniej czepialska ;)
Fajnie w tej Gdyni, tyle książek! :) "Białe zęby" bardzo mi się podobały, mam nadzieję, że Tobie też przypadną do gustu.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że dodatkowo Twoja pochwała Zadie sprawia, że mocno na to liczę :)
UsuńWidzę, że było wiele ciekawych wydawnictw. Teraz żałuję, że nie pojechałam. Ale może to i lepiej, bo na półkach miejsca brak ;) A jak było na Literackim Sopocie?
OdpowiedzUsuńSopot musiałam wykreślić z listy, bo chybabym nie wróciła do domu ;) Bo byłoby jeszcze więcej książek..;)
UsuńNo tak, to dobry powód ;)
UsuńPowód dobry, ale przyznaję, żałuję.. ech..
UsuńNad morzem zawsze jakoś fajniej :) A jeszcze jak książki i to nad morzem, to już w ogóle :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najlepsza kombinacja :)
UsuńA ja się cieszę, że udało nam się zobaczyć, chociaż okoliczności uniemożliwiały dłuższą rozmowę ;) Jak widać, czasem nad morzem uda się spotkanie, na które w Warszawie nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńTwoje zdobycze książkowe są imponujące! My kupiliśmy tylko ostatniego Findusa z fajnym plakatem do pokoju Młodego :) A idąc ze Skweru Kościuszki na dworzec natknęłam się na punkt taniej książki i nabyłam jeszcze Habsburgów wydanych przez Bellonę za dość atrakcyjną cenę :)
Też się bardzo cieszę, a uśmiech Adasia ciągle gdzieś mi się przewija w głowie ;) Właśnie, ciekawy paradoks, że udało nam się poznać tak daleko ;)
UsuńPrzyznam uczciwie, że jak na moje możliwości to dość mało..;) A te punkty taniej książki to już w ogóle działają jak zasadzki..;)
Umieram z zazdrosci:)
OdpowiedzUsuńPocieszalam sie dzis siedzac na odludnej plazy z ksiazka w reku;)
No i spotkalas Kaye!
Fajnie, ze spedzilas milo czas :)
A wiesz, mam nadzieję, że będzie taka okazja żeby i Ciebie spotkać :)
UsuńFakt, fajnie. Naprawdę potrzebowałam tych paru dni :)
A ja sobie pomyślałam, że miło by było, gdyby Mariola "zahaczyła" o Warszawę podczas następnej bytności w Polsce :)
UsuńPodpisuję się pod tą myślą ;) nawet brzmi jakoś znajomo, bo podobna i przez moją głowę się przewinęła :)
UsuńW Warszawie nie bywam, ale nie wykluczam, ze kiedys sie pojawie. Wtedy na pewno dam znac :)
UsuńWiadomo, chodzi o jakąś okazję, jak się uda po prostu :)
UsuńTaki lans to ja rozumiem :) I to morze, morze!
OdpowiedzUsuńTak, tak, lans na czytanie ;) I morze, ach morze :) uwielbiam :)
Usuń