Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jodi Picoult. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jodi Picoult. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Misz - masz po raz drugi, czyli brakuje mi weny

   Zdjęcia obiecane na dzisiaj niestety ukażą się dopiero jutro, o ile kolega znowu nie zapomni zabrać ze sobą nagranej już i przygotowanej płytki. Tymczasem z braku weny krótki misz - masz lekturowy z ostatnio przeczytanych książek.

W Wietnamie udało mi się przeczytać aż dwie książki. Aż, bo w porównaniu z wyjazdem do RPA to o dwie więcej. Pierwszą, już wspominaną we wcześniejszym wpisie była Lala Jacka Dehnela. Podejrzewam, że nie wyrządzę autorowi krzywdy krótkim opisem związanym z lekturą tej  powieści, bo jak się domyślam, na pewno wielu bloggerów dało już upust zachwytowi na jej temat. A jak nie dało to ja krótko, ale na pewno oddam swój zachwyt. Przede wszystkim bliska mi jest cała Lala ze względu na miłość autora do Babci. Miłość, którą rozumiem w całej jej ważności i doniosłości, bowiem sama do mojej Babci i jej opowieści mam ogromną czułość i szacunek. Czytając opowieść tytułowej Lali, jej styl narracyjny, nie raz i nie dwa miałam przed oczami opowieści mojej własnej Babci, która w równie ciekawym stylu opowiada o swojej przeszłości. Niewątpliwie nie tak bujnej i bogatej w intrygujące znajomości jak Babci Jacka Dehnela, ale równie ciekawej i równie barwnie opowiadanej. Historie, które się splątują, krzyżują między sobą, historie jakby wyrwane z chaotycznej pamięci, wyciągnięte z kapelusza po raz kolejny, znane przez rodzinę na pamięć, a mimo to nadal wspominane i opowiadane, choćby nie wiem ile protestować, że tak, to już jest znane. Znacie? To i tak wam opowiem. I w ten sposób powstają kolejne odsłony zdarzeń z przeszłości, kolejne obrazy, wzbogacane o nowe wrażenia, gdy siła wspomnień jest wyjątkowo ogromna, a chwile na dzielenie się z nimi jeszcze bardziej magiczne. Nawet jeśli początkowo odczuwa się wrażenie chaosu to właśnie ten chaos potęguje odczucie naturalności. To jak spotkanie nie z autorem, ale właśnie z jego Babcią, która niczym Bajarka snuje kolejne historie, jak Szeherezada opowiada o o życiu swojej rodziny i swoim własnym. Książka zdecydowanie do wielokrotnego czytania.

Lala, Jacek Dehnel, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2006


   Drugą powieścią była napisana w tandemie mama - córka, książka Jodi Picoult i Samanthy Van Leer Between The Lines, którą udało mi się przeczytać w oryginale, z czego jestem dumna, a nawet podwójnie dumna, bo tym razem nie dysponowałam żadnym słownikiem. I podejrzewam, że w związku z tym jej lektura po polsku niekoniecznie by mnie tak interesowała, jak właśnie w oryginale. Główną bohaterką tej książki jest piętnastoletnia Delilah, która wychowuje się bez ojca. Jej mama jest ciężko pracującą kobietą, ale też starającą się być najlepszą mamą na świecie. Delilah nie należy do popularnych dziewcząt, jest raczek outsiderką, ma tylko jedną przyjaciółkę, też dziwaczkę no i jej ulubionym zajęciem jest czytanie. Ostatnio zaś szczególnie jest zafascynowana baśnią dla dzieci, której główny bohater, książę Oliver, również nie ma ojca i przez to staje się dla Delilah swego rodzaju bratnią duszą. Trzeba jednak przyznać, że to dodatkowo stawia Delilah na równi z wszelkimi dziwolągami szkolnymi. Kropką nad i było zapisanie się do klubu szachowego. Gdy zaś pewnego dnia Oliver zaczyna przemawiać do dziewczyny, prosto z kart książki, diagnoza o niekoniecznie zdrowej psychice wydaje się czymś oczywistym. Co w efekcie doprowadza Delilah do gabinetu psychiatry, a potem do brawurowej ucieczki, hm.. wycieczki z domu..
   Powieść podzielona jest na trzy części. W jednej poznajemy baśń Between The Lines w jej oryginalnym brzmieniu, w drugiej narrację prowadzi Delilah, a w trzeciej.. pałeczkę przejmuje książę Oliver. Jak zatem łatwo się przekonać cała książka to współczesna baśń, której główną bohaterką jest skromna, choć dziwaczna dla swoich rówieśników dziewczyna, jest również książę z bajki, a także obowiązkowy happy end. A jak udało im się połączyć? On, przecież książę z bajki, tyle, że naprawdę z bajki, a ona nastolatka z problemami? Rozwiązanie tej fabularnej zagadki jest całkiem, całkiem sympatyczne, ale nie będę go zdradzać. Książka zdecydowanie dla młodzieży, choć myślę, że sporo dorosłych marzycielek odnajdzie się w niej również.

Between The Lines, Jodi Picoult, Samantha van Leer, Atria/Emily Bestler Books, 2012


Po powrocie z Wietnamu, szukając czegoś pozytywnego, sięgnęłam po Poradnik pozytywnego myślenia. Trochę obawiałam się tych części poświęconych futbolowi, o których czytałam w każdej niemalże recenzji tej książki, ale ku mojemu zaskoczeniu, nie było tego wcale dużo i w sumie, było to na swój sposób interesujące. Powiem więcej - w zasadzie nie ma w tej książce nic nużącego. Przynajmniej w mojej skromnej opinii.
  Głównym bohaterem jest Pat, który właśnie opuścił szpital psychiatryczny, zamieszkując ponownie z rodzicami, próbujący doprowadzić ten film, zwany życiem, do szczęśliwego zakończenia, a więc do ponownego zejścia się z jego żoną Nikki. Pat ma w sobie dużo entuzjazmu i pozytywnego myślenia, wierzy, że dzięki temu osiągnie swój upragniony szczęśliwy koniec. Dlatego ostro trenuje, bo Nikki nie była zadowolona z jego nadwagi, nadrabia zaległości w literaturze amerykańskiej, bo Nikki jest nauczycielką, choć jest mocno zdziwiony, że każe się młodzieży czytać tak przygnębiające lektury. Jednak Pat przeżył prawdziwe załamanie psychiczne, jego problemy są trochę bardziej złożone niż on sam sądzi, a pobyt w szpitalu.. cóż, trwał nieco dłużej niż się Patowi zdaje. Z pomocą rodziny i przyjaciół Pat powoli zaczyna wychodzić na prostą, z jednym małym wyjątkiem. Nie chce przyjąć do wiadomości że nie może wrócić do Nikki. I wtedy pojawia się Tiffany, z nieco podobnymi problemami, z podobną sytuacją życiową, która w trochę przewrotny sposób spróbuje pomóc Patowi zrozumieć co się tak naprawdę wydarzyło w jego małżeństwie.
  Powieść ma wiele atutów, od lekkości pióra, po ciekawe relacje między bohaterami, ale najważniejszym jest przybliżenie w prosty i przystępny dla każdego czytelnika sposób, problemu związanego ze zdrowiem psychicznym, a w zasadzie z okresowym brakiem tego zdrowia. Z całą związaną z tym chwiejnością, ze skrajnymi emocjami, z przeżyciami, jakie kłębią w środku człowieka, gdy właśnie boryka się z tego typu problemami. Szczerze polecam każdemu, dla kogo ta problematyka jest ciągle czymś z czym trudno się zmierzyć. A także każdemu kto ma ochotę na odrobinę pozytywnego myślenia.

Poradnik pozytywnego myślenia, Matthew Quick, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2013

Czytaj więcej

niedziela, 20 maja 2012

Głos serca

A właściwie Pieśni humbaka, została opublikowana dokładnie 20 lat temu. Jest to pierwsza książka Jodi Picoult i bardzo się cieszę, że wydawnictwo Prószyńki i S-ka sobie o niej przypomniało :) W ten sposób pozostaje do przetłumaczenia już tylko marcowa powieść Lone wolf, którą wydawnictwo zapowiada na listopad.
Moje angielskie wydanie leży przeczytane zaledwie do połowy. niestety mój angielski nie jest jeszcze na tyle płynny, żeby móc swobodnie czytać, bez przeszkód w postaci nowego słowa (ale przynajmniej już wiem jak po angielsku opisać humbaka i poznałam parę innych ciekawych określeń), ale bardzo mnie ucieszyło, gdy czytając początek ponownie po polsku odkryłam, że moje zrozumienie dla czytanego po angielsku tekstu, kolejnych wydarzeń pokrywało się z tym co czytałam teraz po polsku. Zatem nie jest tak źle, choć na pewno mogłoby być dużo, dużo lepiej.

Czytając tę powieść wyraźnie się czuje, że to pierwsze kroki młodej pisarki (Jodi miała wtedy 25 lat) ale już daje o sobie znać charakterystyczny styl tej autorki - podział kolejnych części na głosy poszczególnych postaci, trudny temat, brak możliwości wydania jednoznacznego osądu na temat zachowań bohaterów czy zachodzących między nimi interakcji. Dużym mankamentem w mojej ocenie jest chronologia wydarzeń - i nie chodzi o to, że są często odkrywane w sposób "od końca", ale o to, że najważniejsze, przełomowe wydarzenie, zostało odkryte przedwcześnie, bo prawie w środku książki, co dla niecierpliwego czytelnika mogłoby być zakończeniem czytania.

Głównymi bohaterami jest Jane, jej mąż Oliver, córka Rebeka i brat Jane Joley, oraz jego pracodawca Sam i współpracownik Hadley. Jane i Oliver są małżeństwem od ponad 15 lat. Oliver jest naukowcem, w którego kręgu zainteresowań są wieloryby, przez co większość czasu spędza poza domem - albo tropiąc wieloryby na morzu, albo w biurze opisując odkryte zachowania i sposób tworzenia swoistych pieśni. Jane jest oddaną żoną, która na ogół cierpliwie znosi pasję męża i jego ciągła nieobecność. Pracuje jako logopeda, nade wszystko kocha córkę.
Ale pewnego dnia cierpliwość Jane się wyczerpuje, dochodzi do kłótni, przykrego zdarzenia i ucieczki - matki i córki, przez kilka stanów do brata Jane. Ucieczka w zasadzie nie ma określonego celu, Jane nie zastanawia się nad tym co będzie dalej gdy już dotrze do brata, na razie po prostu w zaślepieniu chce uciec jak najdalej od męża. Listy brata odnajdywane na pocztach odwiedzanych miasteczek są dla niej kolejnymi wskazówkami jaką drogę wybrać, a przy okazji, co wartościowego jest do obejrzenia w kolejnych stanach. Dzięki listom Joleya i przemyśleniom Jane dowiadujemy się sporo na temat ich trudnego dzieciństwa i ofiary jaką poniosła Jane by ratować brata przez karzącą ręką ojca..

Sam i Hadley pracują razem przy hodowli jabłek na stuakrowej ziemi należącej do Sama. Tu pracę i swoisty raj odnajduje Joley, który uprzedza wszystkich o wizycie siostry. I właśnie tutaj cała szóstka odkryje swoje życie w jakiś sposób na nowo.

Byłabym nieszczera, gdybym powiedziała, że ta książka podobała mi się tak jak np. Dziewiętnaście minut czy Krucha jak lód. Ale jak każda powieść Picoult ma w sobie to interesujące coś, co sprawia, że chce się przeczytać do końca. Ale niestety nie zostawia tego dziwnego śladu, jakie pozostawia większość jej książek - mnóstwa myśli o przeczytanej historii, o opowiedzianym problemie, o hipotetycznym reakcjach własnych na daną okoliczność. Może właśnie dlatego, że najbardziej dramatyczna sytuacja jest ukazana w środku powieści, przez co jej przerażająco smutny wydźwięk gdzieś tak po drodze traci na swojej sile i łagodnieje? Być może.
Tak czy inaczej myślę, że warto jednak poznać pierwszą powieść Jodi Picoult, chociażby po to, żeby zobaczyć jak fenomenalnie się rozwinęła w swoim pisarskim stylu.


Głos serca, Jodi Picoult, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2012


Czytaj więcej

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

przeniesione z blogu wcześniejszego -> Zagubiona przeszłość

Czasami trafi się książka, która niekoniecznie podoba się od A do Z, może ma nawet jakieś mankamenty w fabule, albo chwilami przynudza. Ale potrafi szarpnąć za czułą strunę w mojej duszy i sprawić, że.. uwalniają się pewne myśli, które ogólnie rzecz biorąc wolę zostawić za zamkniętymi drzwiami mojej przeszłości.

Mój tato był alkoholikiem. Piszę był, bo już nie żyje, a alkoholikiem jest się do końca życia. Nawet jeśli nie pije się przez pięć, dziesięć, czy trzydzieści lat. Bo wystarczy kropla, żeby wrócić do picia. Jak to było? Dla alkoholika tysiąc kieliszków to za mało, ale też dla alkoholika jeden kieliszek to za dużo..

Gdy czytałam "Zagubioną przeszłość" uznałam, że to przesada. Grzebanie się w zaledwie czteroletniej przeszłości, szukanie nie wiadomo czego, tylko po to, żeby odkryć to co wiedziałam od początku- że to nie ma sensu. Ale gdy okazało się, jak wiele alkoholików jest w tej książce, coś mnie złapało za gardło. Matka Erica, matka Delii, wreszcie sam Eric. Alkohol pojawiał się na tych stronach często i miałam wrażenie, jakby pełnił rolę bohatera pobocznego. Może nie pełnił roli głównej ale namieszał sporo. Podobnie jak w moim życiu. Alkohol zabrał mi ojca, któremu udało się zapić na śmierć gdy miałam 10 lat. Ale czy chciałabym, żeby matka zabrała mnie z domu alkoholika? Czy chciałabym, żeby odebrano mi te wspomnienia które posiadam? Chwile spędzone na pasiece, nauka pływania w rwącym nurcie rzeki, wycieczki rowerowe, upadek na schodach w ramionach pijanego ojca..  I wiem, że nie chciałabym tego stracić. Dlatego pierwszy raz czytając książkę Jodi Picoult miałam mieszane odczucia odnośnie tego, czy ojciec Delii faktycznie postąpił słusznie, na ile było to zachowanie wynikające tylko i wyłącznie z egoistycznego pragnienia by mieć córkę przy sobie, a alkoholizm jej matki, został potraktowany tylko jako wygodna wymówka. Nie wiem. Ale też wiem, że wygrzebywanie całej sprawy po prawie trzydziestu latach.. Było średnio sensowne. Wymiar sprawiedliwości wymiarem sprawiedliwości, ale zachowanie Delii nie do końca do mnie przemawiało. Bo ostatecznie to życie jakie wiodła bez matki było dobre i szczęśliwe. A odkrycie prawdy niczego nie zmieniło..

W każdym razie..alkohol.. bohater poboczny..on jeden przemówił do mnie żywo. Jak zawsze. Potrafi przemówić żywo w każdej sytuacji. Nienawidziłam alkoholu od lat dziecięcych. Długo się uczyłam, że wszystko jest dla ludzi- tylko z umiarem. Jednak na moim przyjęciu poślubnym nie było wódki. Było wino. To samo w naszym domu- nie ma wódki. Mój mąż jest abstynentem absolutnym, nie wypije nawet piwa. Przeszłość ukształtowała moją przyszłość właśnie w taki sposób, wbrew schematowi, że skończę jak mój tato. Pomimo jednak jego alkoholizmu, przedwczesnej śmierci i tego co czułam później- żalu, gniewu, zazdrości wobec dzieci z pełnych, normalnych rodzin- nie oddałabym za nic tych 10 lat z moim tatą. Więc cieszę się, że u mnie było trochę inaczej, niż w „Zagubionej przeszłości”.

A sama książka? Momentami przynudzała niestety. Doczytałam z ciekawości, ale prawdę mówiąc finał był mocno przewidywalny. Może muszę na chwilę odstawić książki Jodi Picoult bo zaczynam dostrzegać w nich wady ;)

Wpis przeniesiony z http://dziewczynazalaski.blox.pl/html 
Czytaj więcej

wtorek, 23 sierpnia 2011

przeniesione z blogu wcześniejszego -> Krucha jak lód

To co można złamać – czy to będzie kość, serce czy też przysięga- można złożyć z powrotem, ale to już nigdy nie będzie jedna całość.

Osteogenesis imperfecta to wrodzona łamliwość kości, którą można wykryć już w u kilkunastotygodniowego płodu. Jest chorobą skazującą na wieczną ostrożność, ponieważ kość, jakąkolwiek kość z całego ludzkiego układu kostnego, można złamać nawet podczas snu, przekręcając się na bok.  Próbowałam wyobrazić sobie taką sytuację- bardzo pragnę dziecka, staram się o nie od dłuższego czasu i pod koniec ciąży dowiaduję się, że moje dziecko będzie niepełnosprawne.  Że do końca życia będzie zmagać się z najprostszymi czynnościami życiowymi, że będzie częściej cierpieć z bólu niż cieszyć się życiem. Jak bym postąpiła? Nie wiem, bo ciężko dywagować. Nie wykluczone że mimo wszystko chciałabym spróbować dać mojemu dziecku życie, nawet jeśli okupione takim bólem i ciężarem choroby. Ale nie potrafiłabym zrobić tego, co zrobiła Charlotte, matka Willow, kruchej dziewczynki, która miała za sobą już 62 złamania i na pewno czekało ją ich wiele więcej.  Nie potrafiłabym rozpętać takiej burzy, rozbić rodzinę, oskarżyć najlepszą przyjaciółkę, zagubić się tak bardzo, że pierwotny sens działań już dawno zatracił na ważności, a wszystko co naprawdę ważne zaczęło się sypać..

O tym, że Willow, upragniona córeczki Charlotte i Seana, miała urodzić się z osteogenesis imperfecta, lekarka, a zarazem najlepsza przyjaciółka Charlotte, zorientowała się podczas przypadkowego USG, zrobionego w 27 tygodniu ciąży. Natychmiast oboje umówiła z lekarzem specjalistą, omówiła wszelkie medyczne implikacje z tego wynikające, rozmawiała też z Charlotte nad opcją usunięcia ciąży, mimo tak zaawansowanego stanu. Dzieci u których wykryto IO rzadko mogą przeżyć poród, jeśli zaś go przeżyją i po porodzie wymagają reanimacji, często umierają na skutek czynności reanimacyjnych. Omówienie takiej możliwości miało zatem swoje uzasadnienie. Charlotte mimo zagubienia, zwątpienia, zarówno w siebie jak i w swoją miłość do dziecka, nie potrafiła jednak skorzystać z takiej możliwości. Najpiękniejsza jednak była dla mnie postawa Seana, który jednoznacznie, od razu powiedział na tę możliwość „nie”.  Sean nie wahał się nawet przez moment, był nieprzejednany w swoim stanowisku, a Charlotte doskonale je znała. Willow przyszła na świat podczas śnieżnej wichury, a po narodzinach metodą carskiego cięcia miała już osiem złamań.

Czy w tym wszystkim można było dopatrzeć się jakiegoś lekarskiego przewinienia? Czy Piper zrobiła coś źle podczas prowadzenia ciąży przyjaciółki, nie dopatrzyła czegoś? Gdy czytałam tę historię w ogóle nie uważałam, żeby Piper zrobiła cokolwiek źle, co więcej, zajęła się Charlotte wbrew własnemu przekonaniu, że nie powinna leczyć przyjaciółki. A jednak zrobiła to dla niej. I przyszło jej zapłacić za to wysoką cenę, ponieważ Charlotte zdecydowała się zaskarżyć Piper o niewypełnienie obowiązków lekarskich.

Ujmę to tak: to trzeba przeczytać! Ładunek emocjonalny jest niesamowity. Dziś szłam z potworami do weterynarza i kończyłam czytać tę mocną powieść. Nie zauważyłam kiedy potwory oplotły mnie ciasno smyczą, nie zauważyłam, że stoję uziemiona na skutek ich działań na środku ulicy i że jeszcze chwila, a narażę siebie i potwory na jakieś złamania, na skutek zderzenia z motorem, który zmierzał w naszym kierunku..

A dla zainteresowanych tematem odsyłam na stronę :

http://www.osteogeneza.pl/index.html

już wiem że w przyszłym roku mój 1% pójdzie nie na schroniska, czy ratowanie ginących gatunków, jak do tej pory, ale dla tych dzieci. Bo dzięki tej książce wiem, jaka to jest choroba, wiem, co się z nią wiąże i wiem, że te dzieci zasługują na wszystko co tylko pomoże im żyć łatwiej.


Krucha jak lód, Jodi Picoul, Prószyński i S-ka, 2009

Wpis przeniesiony z http://dziewczynazalaski.blox.pl/html 
Czytaj więcej

piątek, 19 sierpnia 2011

przeniesione z blogu wcześniejszego -> Karuzela uczuć


Książki Jodi Picoult odkryłam niedawno i w tej chwili jestem trochę na fazie szaleństwa czytelniczego. W ciągu ostatnich kilku dni pochłonęłam 5 jej książek, 5 kolejnych czeka na swoją kolej. I zadziwia mnie to jak autorka, której zawzięcie unikałam, złapała mnie w sidła swoich emocjonalnych książek i trzyma w silnym objęciu. Nie  mam do końca przekonania, czy jest to aby zdrowe ;)



Małe miasteczko w stanie Nem Hampshire, dwie rodziny mieszkające po sąsiedzku, wieloletnia, bo 18-letnia przyjaźń między nimi i jedno zdarzenie, które rujnuje wszystko co dobre między nimi raz na zawsze. Cała powieść jest próbą retrospekcyjnego opisania, co doprowadziło do tego zdarzenia, jakie kolejne elementy układanki spowodowały, że ostateczny obraz stał się tak dramatyczny. Chris i Emily znają się od dziecka, a nawet od momentu narodzin Emily. Pierwszy kontakt z drugim człowiekiem, jaki ma nowo narodzona Emily to drobna rączka kilkumiesięcznego Chrisa. Są nierozłączni niczym bliźnięta. Od dziecka wspólne zabawy, wspólne spędzanie czasu, wspólne sekrety. Niesamowita więź, ogromna przyjaźń, poczucie bezpieczeństwa. Wydawałoby się, że dla tej dwójki najpiękniejszym rozwiązaniem na przyszłość byłoby małżeństwo. Taki instynkt mają rodzice obojga i obie rodziny uważają to za wspaniały pomysł. Niczym odwrócona historia Romea i Julii. Tylko po drodze zostało coś przeoczone. Kilka ważnych rozmów nie zostało przeprowadzonych. W dorastającej dziewczynie gromadzi się lęk, frustracja a w końcu niechęć do życia jako takiego.

Długo, długo myślałam o tym co można było zrobić, żeby finał był inny. A potem pomyślałam sobie- jak to wygląda w prawdziwym życiu? Czy bliscy sobie ludzie potrafią rozmawiać na trudne tematy. Zaczęłam to sobie weryfikować w głowie i odpowiedź jest raczej negatywna. W sielankowej atmosferze rodzinnej nikt nie chce rozmawiać na trudne tematy. Boimy się rozbicia tej idealnej szklanej tafli obrazu życia. Każda rysa prowadzi do poważniejszych pęknięć. Nie lubimy trudnych tematów, boimy się ich, unikamy jak ognia, bo trudny temat oznacza konieczność zmierzenia się z rzeczywistością. A ta bywa nadto bolesna.. Więc nie, chyba nie można było zrobić nic, żeby finał był inny. W świecie powieściowym pewnie tak, ale czy udałoby się w prawdziwym życiu? Nie wiem. Własne doświadczenie temu przeczy. I chyba dlatego tak cenię powieści Jodi Picoult. Dotykają trudnych tematów, ale są dość życiowe. Na pewno zebrałabym sporo zarzutów, które gdzieś tam w trakcie czytania jej książek pojawiły się w mojej głowie, ale pomimo nich czytanie jej książek sprawia mi przyjemność. Zmuszają mnie też do myślenia. A jeśli chodzi o współczesną literaturę to jednak dość rzadkie.

Karuzela uczuć, Jodi Picoult, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009

Wpis przeniesiony z http://dziewczynazalaski.blox.pl
Czytaj więcej

czwartek, 4 sierpnia 2011

przeniesione z blogu wcześniejszego -> Zabawy z bronią

Gdy trzy lata temu zaczynałam studia z psychologii otworzyły się pewne wrota, które sprawiły, że na pewne rzeczy zaczęłam patrzeć od nieco innej strony. Poznałam też kilka bolesnych faktów z historii ludzkości, które zdawałoby się, w ogóle nie powinny mieć miejsca. Na zajęciach z psychologii emocji i motywacji dr Zięba puścił nam fragment filmu dokumentalnego Discovery o tragedii z 20 kwietnia 1999 roku w szkole średniej Columbine, w stanie Colorado. Przyznaję, że historia wstrząsnęła mną mocno, a rekonstrukcja filmowa sprawiła, że stanęły mi łzy w oczach. Rzecz jasna jako psycholog in spe zadawałam sobie w duchu to samo odwieczne pytanie:  „dlaczego?”.  Emocje jakie wywołał film spowodowały, że zaczęłam szukać jakichś bliższych informacji na ten temat, szczególnie w kontekście próby wyjaśnienia, co spowodowało, że nastolatek chwyta za broń  i wtedy trafiłam na książkę Lionel Shriver pt. „ Musimy porozmawiać o Kevinie”.

Książka rzecz jasna ujęła temat fikcyjny, ale zbliżony do tego co wydarzyło się w Columbine- uczeń mordujący swoich kolegów i koleżanki, z zimną krwią, z premedytacją. Ale dotykający tematu od najboleśniejszej strony, bowiem książka jest napisana z perspektywy matki, która została z wszystkimi możliwymi emocjami, jakie spowodował czyn jej dziecka, zupełnie sama. Zagubiona, zdezorientowana, naturalnie w tej sytuacji szukająca winy w sobie, w relacjach z synem, w relacjach rodzinnych. Pełna dramatyzmu powieść ma niespodziewany finał.. Zachęcona przez padmę jej porównaniem książki Jodi Picoult „Dziewiętnaście minut” z książką Shriver sprawiło, że ponownie wróciło zainteresowanie tematem. Okoliczności na orgię czytelniczą sprzyjały mi wyjątkowo, ponieważ rozchorowałam się. Niby zwykłe przeziębienie, ale kaszel katar oraz gorączka zamknęły mnie chwilowo w domu na kilka dni. Bezsenna noc spowodowana różnymi dolegliwościami sprawiła, że pochłonęłam 658 stroni „Dziewiętnastu minut” w zawrotnym tempie. I jakkolwiek temat jest ten sam- akt przemocy nastolatka wobec jego szkolnych kolegów i koleżanek- tak motywacja obydwu bohaterów leży na skrajnych biegunach.  Kevin miał silną, zrównoważoną osobowość, swój czyn zaplanował drobiazgowo i zabił te osoby, które zaplanował zabić. Peter zabija w amoku, swoistym szaleństwie wywołanym latami szykan, szkolnych tortur, braku zainteresowania jego problemem ze strony rodziców i nauczycieli i zabija dość przypadkowo. Książka Picoult oprócz tego różni się narracją, ponieważ jedną i drugą historię mamy opowiedzianą z perspektywy kilku osób, które były uczestnikami całej historii- zarówno rodziców Petera, jak i jego koleżanki, sędziny, z którą przyjaźniła się matka chłopca, wreszcie funkcjonariusza policji, który jako pierwszy odebrał meldunek o strzelaninie w szkole i zapobiegł większym spustoszeniom jakich mógł dokonać Peter. Czy można było temu zapobiec? Jestem dziwnie przekonana że w przypadku Kevina nie było takiej możliwości, choć na ten temat na pewno można dywagować. W przypadku Petera jestem przekonana, że można było zapobiec katastrofie. Wystarczyło więcej uwagi ze strony rodziców. Więcej szczerych, prawdziwych rozmów  z chłopcem niż udawania, że nie ma problemu. Więcej empatii ze strony nauczycieli, którym było wygodniej ignorować to czego ofiarą był Peter. Czy jednak to by wystarczyło, żeby powstrzymać 20 kwietnia 1999 roku Erica i Dylana? Czy tam również chodziło o szykanowanie, wykluczenie ze szkolnej palestry? Czy o brak równowagi psychicznej, co niejednokrotnie podkreślano w przypadku Erica? Ciągle mam przed oczami zdjęcia tych dzieciaków, które wtedy zginęły. I nagrania jakie robili Eric i Dylan przed masakrą, jak to określają media ów czarny dzień.  Staram się jednak wierzyć, że te odosobnione jakby nie było przypadki, wcale nie muszą świadczyć, że świat się stacza na równi pochyłej. Ciekawość zaś związana z tym co dzieje się z psychiką takiego nastolatka na pewno sprawi, że z chęcią przeczytam inne tego typu lektury.



Wpis przeniesiony z http://dziewczynazalaski.blox.pl/html
Czytaj więcej
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autorzy

A.S.Byatt Adam Bahdaj Adriana Szymańska Agata Tuszyńska Agatha Christie Agnieszka Jucewicz Agnieszka Topornicka Agnieszka Wolny-Hamkało Alan Bradley Albert Camus Aldona Bognar Alice Hoffman Alice Munro Alice Walker Alona Kimchi Andrew Mayne; tajemnica Andrzej Dybczak Andrzej Markowski Andrzej Stasiuk Ann Patchett Anna Fryczkowska Anna Janko Anna Kamińska Anna Klejznerowicz Anne Applebaum Anne B. Ragde Anton Czechow Antoni Libera Asa Larsson Augusten Burroughs Ayad Akhtar Barbara Kosmowska Bob Woodward Boel Westin Borys Pasternak Bruno Schulz Carl Bernstein Carol Rifka Brunt Carolyn Jess- Cooke Charlotte Rogan Christopher Wilson Colette Dariusz Kortko David Nicholls Diane Chamberlain Dmitrij Bogosławski Dorota Masłowska Edgar Laurence Doctorow Eduardo Mendoza Egon Erwin Kisch Eleanor Catton Elif Shafak Elżbieta Cherezińska Emma Larkin Eshkol Nevo Ewa Formella Ewa Lach Francis Scott Fitzgerald Frank Herbert Franz Kafka Gabriel Garcia Marquez Gaja Grzegorzewska Greg Marinovich Grzegorz Sroczyński Guillaume Musso Gunnar Brandell Haruki Murakami Henry James Hermann Hesse Hiromi Kawakami Honore de Balzac Ignacy Karpowicz Igor Ostachowicz Ilona Maria Hilliges Ireneusz Iredyński Iris Murdoch Irvin Yalom Isaac Bashevis Singer Ivy Compton - Burnett Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Jan Balabán Jan Miodek Jan Parandowski Jerome K. Jerome Jerzy Bralczyk Jerzy Krzysztoń Jerzy Pilch Jerzy Sosnowski Jerzy Stypułkowski Jerzy Szczygieł Joanna Bator Joanna Fabicka Joanna Jagiełło Joanna Marat Joanna Olczak - Ronikier Joanna Olech Joanna Sałyga Joanna Siedlecka Joanna Łańcucka Joanne K. Rowling Joao Silva Jodi Picoult John Flanagan John Green John Irving John R.R. Tolkien Jonathan Carroll Jonathan Safran Foer Joseph Conrad Joyce Carol Oates Judyta Watoła Juliusz Słowacki Jun'ichirō Tanizaki Karl Ove Knausgård Katarzyna Boni Katarzyna Grochola Katarzyna Michalak Katarzyna Pisarzewska Kawabata Yasunari Kazuo Ishiguro Kelle Hampton Ken Kesey Kornel Makuszyński Krystian Głuszko Kurt Vonnnegut Larry McMurtry Lars Saabye Christensen Lauren DeStefano Lauren Oliver Lew Tołstoj Lisa See Liza Klaussmann Maciej Wasielewski Maciej Wojtyszko Magda Szabo Magdalena Tulli Maggie O'Farrel Majgull Axelsson Marcin Michalski Marcin Szczygielski Marcin Wroński Marek Harny Marek Hłasko Maria Ulatowska Marika Cobbold Mariusz Szczygieł Mariusz Ziomecki Mark Haddon Marta Kisiel Mathias Malzieu Mats Strandberg Matthew Quick Małgorzata Gutowska - Adamczyk Małgorzata Musierowicz Małgorzata Niemczyńska Małgorzata Warda Melchior Wańkowicz Michaił Bułhakow Milan Kundera Mira Michałowska (Maria Zientarowa) Natalia Rolleczek Nicholas Evans Olga Tokarczuk Olgierd Świerzewski Oriana Fallaci Patti Smith Paulina Wilk Paullina Simons Pavol Rankov Pierre Lemaitre Piotr Adamczyk Rafał Kosik Richard Lourie Rosamund Lupton Roy Jacobsen Ryszard Kapuściński Sabina Czupryńska Sara Bergmark Elfgren Sarah Lotz Serhij Żadan Siergiej Łukjanienko Stanisław Dygat Stanisław Ignacy Witkiewicz Stanisław Lem Sue Monk Kidd Suzanne Collins Sylvia Plath Szczepan Twardoch Sławomir Mrożek Tadeusz Konwicki Terry Pratchett Tomasz Lem Tore Renberg Tove Jansson Trygve Gulbranssen Umberto Eco Vanessa Diffenbaugh Virginia C. Andrews Vladimir Nabokov Wiech William Shakespeare William Styron Wioletta Grzegorzewska Wit Szostak Witold Gombrowicz Wladimir Sorokin Wojciech Tochman Zofia Chądzyńska Zofia Lorentz Zofia Posmysz

Popularne posty

O mnie

Moje zdjęcie
Nie lubię kawy na wynos: zawsze się oparzę i obleję. Maniakalnie oglądam "Ranczo" i jeszcze "Brzydulę".Uwielbiam zimę. I wiosnę. I jesień. I deszcz. Lubię ludzi. Kocham zwierzęta. Czytam, więc wmawiam sobie, że myślę.