Po pierwsze i najważniejsze: kupować mniej! (I konsekwentnie właśnie kupiłam kolejne pięć książek..)
Po drugie i najważniejsze: jak już kupować to różnicować autorów i dać szansę literaturze obcej. Tu lepiej, jestem z siebie dumna, na pięć zakupionych aż trzy obce nazwiska (szkoda, że oprócz tego zamówione kolejne trzy już tylko z polskimi nazwiskami..Mrożek, Iredyński* i Szczerek)! Inna sprawa, kiedy do tych nazwisk dotrę w trakcie przekopywania się przez półki nieprzeczytanych książek. Bo to już nie listy, to już półki, to już całe ściany oczekujących. A na początku było tak obiecująco dużo miejsca!
rok 2011 |
A teraz..
trochę miejsca zostało jedynie w prawym skrzydle:
Po trzecie: dać szansę audiobookom. Otóż dotąd nie było o tym w ogóle mowy. Nie potrafiłam się skupić, nie mogłam znieść powolności czytania (męczący audiobook z Cieniami nad rzeką Hudson.. przerwałam a książkę skończyłam tradycyjnie) i miałam masę innych zastrzeżeń. Odkąd jednak jestem aktywna fizycznie boli mnie fakt, że "tracę" czas na ćwiczenia/bieganie i nie czytam. Problem zaczęły rozwiązywać właśnie audiobooki (choć na początku byłam sceptyczna wobec uwag Padmy w tym temacie bo biegać mogłam tylko z muzyką).. Najpierw rewelacyjna interpretacja Ferdydurke przedstawiona przez Piotra Fronczewskiego, a potem Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco w wykonaniu Leszka Filipowicza doprowadziły mnie nie tylko do łez ze śmiechu, ale i wpłynęły pozytywnie na samą ocenę tematu audiobooków. Teraz kupiłam sobie Imię róży, którą czyta Krzysztof Gosztyła i mam nadzieję, że bieganie z tą lekturą będzie równie interesujące.
Po czwarte: darować sobie postanowienia, bo i tak nic z tego nie wychodzi.. Coś lub bardziej ktoś, rozproszy kolejnym inspirującym wpisem o fenomenalnej książce, znowu ulubiony autor/ka będzie na tyle bezczelny/a, że napisze coś nowego, co koniecznie będę chciała przeczytać, znowu dostanę jakąś niespodziankę w prezencie (jak ostatnio wszystkie trzy tomy Dzienników Mrożka) i znowu okaże się, że plan runął zanim w ogóle podjęłam się jego realizacji. Pytanie więc skąd w ogóle ta potrzeba planów, postanowień, układania list..? hm..
Po piąte: na litość, odłożyć na bok moje upodobanie do śmieci i czytać tylko literaturę. Czemu ja czasami czytam grafomańskie książki? chyba tylko na reset i tylko to mnie usprawiedliwia. Dodam do usprawiedliwień, że nie mam telewizora, więc dla mnie to jak dla przeciętnego oglądacza TV substytut komediowego, głupiutkiego serialu. A czasami, przyznaję bez bicia, ciągoty psychologa, jaki ciągle we mnie siedzi, by zbadać absurdalne i zgoła niemożliwe zjawisko niejako od podszewki. Jednakże w zeszłym roku poddałam się definitywnie..
Po szóste i najważniejsze: wyleczyć się z nałogu internetowego przeglądania:
- godzinami blogów ksiązkowych
- stron internetowych poświęconych książkom
- stron internetowych księgarni
I w sumie mogę powiedzieć, że rok zaczął się całkiem nieźle. Jeden audiobook i jeden całkiem niezły kryminał. Jednakże to tylko na początek, na rozluźnienie. Wkrótce będą raczej mocniejsze i ważniejsze tytuły. Zacznę na pewno od najnowszej książki Anne Applebaum, o której uwagi rozpiszę już w następnym wpisie.
* Bo w czytanych aktualnie listach między Mrożkiem, a Lemem, obaj panowie używają sobie na Iredyńskim naprawdę w niewybredny sposób, dając upust wszelkim negatywnym emocjom związanym z jego postacią. Nie masz lepszej zachęty!
Po trzecie: dać szansę audiobookom. Otóż dotąd nie było o tym w ogóle mowy. Nie potrafiłam się skupić, nie mogłam znieść powolności czytania (męczący audiobook z Cieniami nad rzeką Hudson.. przerwałam a książkę skończyłam tradycyjnie) i miałam masę innych zastrzeżeń. Odkąd jednak jestem aktywna fizycznie boli mnie fakt, że "tracę" czas na ćwiczenia/bieganie i nie czytam. Problem zaczęły rozwiązywać właśnie audiobooki (choć na początku byłam sceptyczna wobec uwag Padmy w tym temacie bo biegać mogłam tylko z muzyką).. Najpierw rewelacyjna interpretacja Ferdydurke przedstawiona przez Piotra Fronczewskiego, a potem Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco w wykonaniu Leszka Filipowicza doprowadziły mnie nie tylko do łez ze śmiechu, ale i wpłynęły pozytywnie na samą ocenę tematu audiobooków. Teraz kupiłam sobie Imię róży, którą czyta Krzysztof Gosztyła i mam nadzieję, że bieganie z tą lekturą będzie równie interesujące.
Po czwarte: darować sobie postanowienia, bo i tak nic z tego nie wychodzi.. Coś lub bardziej ktoś, rozproszy kolejnym inspirującym wpisem o fenomenalnej książce, znowu ulubiony autor/ka będzie na tyle bezczelny/a, że napisze coś nowego, co koniecznie będę chciała przeczytać, znowu dostanę jakąś niespodziankę w prezencie (jak ostatnio wszystkie trzy tomy Dzienników Mrożka) i znowu okaże się, że plan runął zanim w ogóle podjęłam się jego realizacji. Pytanie więc skąd w ogóle ta potrzeba planów, postanowień, układania list..? hm..
Po piąte: na litość, odłożyć na bok moje upodobanie do śmieci i czytać tylko literaturę. Czemu ja czasami czytam grafomańskie książki? chyba tylko na reset i tylko to mnie usprawiedliwia. Dodam do usprawiedliwień, że nie mam telewizora, więc dla mnie to jak dla przeciętnego oglądacza TV substytut komediowego, głupiutkiego serialu. A czasami, przyznaję bez bicia, ciągoty psychologa, jaki ciągle we mnie siedzi, by zbadać absurdalne i zgoła niemożliwe zjawisko niejako od podszewki. Jednakże w zeszłym roku poddałam się definitywnie..
Po szóste i najważniejsze: wyleczyć się z nałogu internetowego przeglądania:
- godzinami blogów ksiązkowych
- stron internetowych poświęconych książkom
- stron internetowych księgarni
I w sumie mogę powiedzieć, że rok zaczął się całkiem nieźle. Jeden audiobook i jeden całkiem niezły kryminał. Jednakże to tylko na początek, na rozluźnienie. Wkrótce będą raczej mocniejsze i ważniejsze tytuły. Zacznę na pewno od najnowszej książki Anne Applebaum, o której uwagi rozpiszę już w następnym wpisie.
* Bo w czytanych aktualnie listach między Mrożkiem, a Lemem, obaj panowie używają sobie na Iredyńskim naprawdę w niewybredny sposób, dając upust wszelkim negatywnym emocjom związanym z jego postacią. Nie masz lepszej zachęty!
Ach, jaki piękny regał. Te meble mają jedną wadę: za szybko się zapełniają :D W kwestii kupowania, poproś męża o odebranie Ci karty kredytowej :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie, to chyba wada konstrukcji.. ;-) W kwestii kupowania to karty pozbyłam się jakieś 5 lat. Skasowałam debet dwa lata temu. I wszystko na nic ;(
UsuńUuuu. To albo rączki odrąbać, albo internet odciąć :P
UsuńZdecydowanie to drugie ;P
UsuńTo już jak wolisz :D
UsuńDodam jakieś ćwiczenia na silną wolę..
UsuńPoczytaj jakieś medytacje eremitów :P
UsuńKoniecznie! ;P Albo zwyczajnie, czas się wylogować :P
Usuńale tylko z księgarni i allegro :P
UsuńJeszcze z blogów by się przydało.. Ćwiczę! :P
UsuńZostaw sobie z pięć ulubionych :P
UsuńNie jest z Tobą tak źle skoro proponujesz aż pięć ;-) :P
UsuńGdybym napisał, że jeden, to miałabyś dylemat :D
UsuńW sumie powiem Ci że takie ograniczenie się nie byłoby złe..;-) Tylko byłby problem z wyborem ;-) chociaż może nawet nie..;P
UsuńWięc przemyśl to rozwiązanie :)
UsuńPrzemyślę w wolnej chwili. Zaraz jak przejrzę dwudziestkę ulubionych ;-)
UsuńAż dwudziestkę? Uuuu. Może piąte miejsce zrób rotacyjne :)
UsuńTo akurat był żart. Szczerze mówiąc nie liczyłam a publicznie się nie przyznam do ulubionych (żeby nikogo nie urazić). Z tą rotacją to niezły pomysł ;-)
UsuńWiem, wiem:) Ostatecznie przeglądarka może Ci przecież codziennie pokazywać pięć różnych blogów spośród ulubionych:D
UsuńDokładnie :-)
Usuńzakochalam się w Twoim regale. Po prostu jestem zauroczona. Och jak dobrze by się u Ciebie siedziało :))
OdpowiedzUsuńA jestes jedną z niewielu blogerek która wyrzuca sobie za dużo czytania polskich autorów. Zwykle blogsfera ma odwrotny problem ;)
Kasiu jakbyś kiedyś była w okolicach stolicy to zapraszam :-) Z tym moim upodobaniem do literatury polskiej to o tyle nieco niezdrowe że pomijając literaturę zagraniczną dużo tracę. A przede wszystkim kontekst ;-) Ale masz rację zaobserwowałam odwrotną sytuację u wielu blogerów. Mam wrażenie, że to przez nasz odwieczny kompleks że polskie to gorsze. A ja po prostu lubię :-)
UsuńWproszę się na pewno :)
UsuńCieszę się, że są ludzie tacy jak Ty, szkoda że pomijamy tak często polskie wspaniałe książki. Ja dopiero w ubiegłym roku odkryłam Wańkowicza i zauroczyłam się. Ale prozę polską kocham od dziecka. Rodzice, Mama zwłaszcza podsuwała mi piękne książki polskich autorów, więc nie mam takiego uprzedzenia. Moje życie bez Sienkiewicza, Dąbrowskiej, Orzeszkowej byłoby strasznie ubogie.
To daj znać, przygotuję coś pysznego :-)
UsuńDziękuję za miłe słowa. Podziwiam Twoją miłość do polskich klasyków, to rzadkie. To jest dopiero oryginalne i wspaniałe! Masz cudowną mamę :-)
Kasiu, regał był wyrobem gotowym czy robiony na wymiar? Przymierzam się do zakupu czegoś podobnego, a niestety niewiele sklepów przewidziało produkty dla moli książkowych.;(
OdpowiedzUsuńTo jest w sumie pięć regałów i robione były na zlecenie. Nawet jak się przyjrzeć widać korektę rozstawu półek między pierwszym zdjęciem a tym aktualnym. Niestety nie mogę uczciwie polecić tego stolarza. Parę razy poprawiał, nie użył tych materiałów o które prosiliśmy, trochę tak na odwal to zrobił. Mój mąż tak się zdenerwował że pan stolarz poprawiał w tempie przyspieszonym..
UsuńTego się obawiałam.;( Trzeba będzie rozejrzeć się za samymi półkami w jakimś sklepie meblowym. Swoją drogą stolarz to chyba zawód wymierający, a szkoda, bo piękny (mój dziadek był stolarzem).
UsuńAniu, są stolarze od kuchni i szaf, myślę, że bez problemów zrobią też regał. Przynajmniej nasz stolarz się podejmował takich robót. Półki oczywiście są dostępne w Castoramach itp., ale ich mocowanie na wspornikach to kupa brudnej roboty. Trochę szybciej idzie montaż półek na specjalnych szynach, ale to z kolei dość specyficznie wygląda i nie każdemu się podoba.
UsuńWiesz, najpierw obejrzeliśmy wszystkie sklepy meblowe. To była wędrówka przez mękę. Potem sklepy, gdzie można zamówić sobie meble. Tu z kolei ceny takie, że chyba musielibyśmy obrabować bank. Ten stolarz okazał się na naszą kieszeń, ale pewnie za to oberwaliśmy co do jakości wykonania..
UsuńZgadzam się, że piękny. Mój tato był stolarzem. Moje pierwsze biurko, półka, zalążki pierwszej biblioteki zawdzięczam jego pracy. To biurko zrobił tuż przed swoją śmiercią, a stało jeszcze przez dobre 15 lat w bardzo dobrym tanie (użytkowane przez dziadka a potem kolejne pokolenia dodam). A to było według niego "zbite z desek tak na szybko, żebym miała na czym zeszyt rozłożyć" ;-)
ZWL: to co mi się nie podoba w gotowych półkach to nie tyle konstrukcja, sposób instalacji itd. co słaba ekonomiczność rozstawu półek. Tak można by spokojnie jeszcze z dwie półki dostawić! A pozostaje przestrzeń nie wiem na co. Chyba na większe możliwości zbierana kurzu.. A nie dodam już o głębokości tych półek.. Zupełnie bez sensu, z czasem można stawiać po dwie warstwy na jedną półkę. Wolę żeby jednak półki zajmowały mniej miejsca, a mieściły więcej książek ;-)
UsuńSam mam za sobą liczne rundy po sklepach meblowych, wiem, co jest na rynku. Dzisiejsze półki, zdaje się, służą wszystkiemu, tylko nie książkom. Ostatecznie Billy z Ikei, ale i tu trzeba dokupić dodatkowe półki i je zagęścić. I też jest na dwa rzędy.
UsuńNo właśnie.. Ale gdy zrobisz z kolei rundkę po polskich mieszkaniach to już wiesz po co są takie półki. I niestety, książki na nich to mniejszość..;(
UsuńOtóż to. Dlatego wiercę średnio 13 dziur w ścianie pod jedną półkę :(
UsuńBycie w mniejszości zawsze jest bolesne ;(
UsuńKochani, bardzo dziękuję Wam za sugestie, pewnie na wiosnę zacznę szukać stolarza. Marzy mi się regał od podłogi do sufitu, ale to może być kosztowna sprawa, jak mnie straszą znajomi.;(
Usuńnajdroższe będą szklane albo oszklone drzwiczki i ewentualnie jakiś nietypowy kolor płyt.
UsuńKasiu: widzę przemeblowanie, bardzo efektownie wygląda ten nagłówek :)
Fakt, trochę to kosztowna impreza.. Pocieszające jednak jest to, że w dłuższej perspektywie jednak opłacalna. Trzymam kciuki za przedsięwzięcie! :-)
UsuńZWL: Ty zawsze się wbijesz bez mała w tym samym momencie..;P
UsuńDziękuję! :-)
O szybkach nawet nie myślę, ale o zabudowie tylnej - jak najbardziej. Macie rację, zabudowa na lata, zwłaszcza jak ktoś (czyli ja) nie lubi przemeblowań, wymiany sprzętu itp.;(
UsuńTylna płyta pożądana jest. To pamiętaj, żeby zabudować się na maksa i poprosić stolarza o kilka zapasowych półek, bo złośliwie za parę lat okaże się, że tego koloru płyty już się nie produkuje :)
UsuńPopieram ZWL, lepiej się zaopatrzyć w zapasowe półki :-)
UsuńAleż masz biblioteczkę. Cudo.
OdpowiedzUsuńI ja muszę mniej czasu spędzać na blogach czytelniczych a więcej czasu przeznaczyć na czytanie..
Bezplan - to jest to. Podoba mi się to słowo. Ja tak żyję już ...lat, bez planu.
A z zakupami jest tak, że mówię sobie stop, a za chwilę się okazuje, że znów kupuję.
Dziekuję! I pocieszasz mnie zarówno w kwestii bezplanu, czasu spędzonego na czytaniu blogów no i kupowaniu książek ;-) dziekuję podniosłaś mnie trochę na duchu :-)
UsuńJestem pod wrażeniem, dużym wrażeniem zbiorów :)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo miłe wrażenie :-)
UsuńDla mnie całkowity życiowy bezplan jest niewykonalny (i nieatrakcyjny), ale bezplan czytelniczy w tym roku ekscytuje - tyko że znów taka kompletna bezplanowość też mi się nie udaje ;) Są wyzwania, są postanowienia, są jakieś zadawnione plany. W porządku, niech będą i niech sobie dochodzą do głosu, byle tylko bez nadmiernej dyktatury ;)
OdpowiedzUsuńKupowanie mniejszej liczby książek to potwornie ciężkie wyzwanie. Ja się w styczniu zamierzam ograniczyć tylko do czterech kryminałów z kolekcjonowanych serii - ciekawe, czy mi się uda. Może Twoje pięć uznasz za styczniowy - wyczerpany - limit? Czy to zbyt nierealne?
Piękne zdjęcie książek na półkach! Pocieszające, że masz jeszcze trochę wolnego miejsca - ale nie na długo, jak podejrzewam...
Co do audiobooków, to sama potrafię słuchać ich tylko wtedy, gdy już czytałam książkę, inaczej mnie denerwują (a biegać wolę z muzyką właśnie; swoją drogą, naprawdę da się biegać z audiobookiem? Ja bym się chyba rozproszyła i władowała na słup).
"Ferdydurke" i Fronczewski... ooo, tego posłuchałabym chętnie, uwielbiam głos Fronczewskiego, a tu jeszcze przy takiej książce!
Odnośnie punktu czwartego: to proste, masz listobsesję. Ja też ją mam. Życie z listobsesją to wspaniała rzecz ;)
Co umieszczasz w tym określeniu "śmieci/grafomania"? Odprężenie się przy lekkiej książce to coś, co bywa ogromnie przyjemne i potrafi zdziałać cuda; podejrzewam jednak, że w tym wypadku nie masz na myśli na przykład kryminału, jakiejś prostej obyczajówki etc., tylko teksty naprawdę... fastfoodowe.
Życzę Ci powodzenia w realizowaniu tych bezplanowych postanowień! Choć w realizację punktu szóstego jakoś tak nie do końca wierzę... ;)
Biblipatko! Ależ wypowiedź! :-) Piękna!
UsuńWłaśnie, chyba najbardziej chodzi, żeby było mniej dyktatury takich postanowień, bo odbierają przyjemność z czytania.
Zgadza się, że kupowanie mniejszej ilości to straszne wyzwanie. To jest nałogowe i dlatego chciałabym z tym wygrać. Podoba mi się Twój pomysł na limity miesięczne, może to mi coś pomoże. I tak teraz uznaję, że limit na styczeń wyczerpany (ładne rzeczy, a mamy dopiero czwarty dzień miesiąca)
Też miałam masę zastrzeżeń do audiobooków, też zaczęłam od czytanej już książki, czyli "Ferdydurke" właśnie. I dobrze, że od tego zaczęłam, bo Fronczewski mi uświadomił, że może problem był nie tyle w samym audiobooku co lektorze. I to już zmieniło wiele. A biegać się da! Jeśli już biegasz z muzyką to ta zmiana przechodzi bardzo płynnie, a jak biegasz stałą trasą jak ja, to nie wpadniesz na słup na pewno, bo nogi same Cię poprowadzą ;-)
Hi hi, listoobsesja, dobre :-) podoba mi się
Śmieci/grafomania to cała ta kobieca literatura, którą czytałam w zeszłym roku (zajrzyj na listę przeczytane 2013..). Masakra. Fakt, rok zaczął się od dramatu, śmierci w rodzinie, potrzebowałam czegoś lekkiego, ale to nie usprawiedliwia jednak takiej ilości. Stąd publiczne samobiczowanie ;-)
Dziękuję, trzymaj kciuku! Co do punktu szóstego to też czarno to widzę..;(
Limity na kupowanie książek mają to do siebie, że wyczerpują się za wcześnie, niestety...
UsuńListobsesja to coś, co od paru ładnych lat troskliwie praktykuję :) O tym jest też książka "To-do list" Cagen, o której parę razy wspominałam na blogu, o której muszę wreszcie napisać i która, jak podejrzewam, Tobie również by się spodobała.
Co do śmieci - wiesz co, ja bym to ujęła tak: książki służą nam do różnych rzeczy. Jeśli akurat w danym momencie (krótszym lub dłuższym) potrzebujesz głównie odprężenia, a nawet odmóżdżenia za pomocą książek - Twoje prawo. Ja przez jakiś czas w połowie roku powtarzałam znane już niemal na pamięć kryminały o kotach - bo też potrzebowałam czegoś lekkiego, ciepłego i odprężającego. Pal diabli wyrzuty - najwspanialsze jest to, że książki mogą dać mi tak dużo, od rozwoju po zwykły odpoczynek.
Ale, z drugiej strony, rozumiem Cię i też miewam takie "samobiczujące się" odczucia. Bo jednak szkoda czasu, zwłaszcza gdy poświęciło się go na naprawdę byle jakie teksty, gdy w tym czasie można było przeczytać książki naprawdę dobre.
No trudno, zostawmy kajanie się etc. - i trzymajmy razem kciuki za swój i cudzy udany czytelniczo 2014!
(Punkt szósty u mnie wygląda właśnie odwrotnie: częściej i więcej będę siedzieć na własnym blogu oraz zaglądać na cudze. No ale w ostatnich miesiącach miałam naprawdę wielkie przerwy...)
Dokładnie, zdecydowanie za wcześnie. Ale skoro limit, to limit ;-)
UsuńTo czekam na Twój wpis o tej książce :-) Podejrzewam, że jest tylko po angielsku? Chociaż może bym się za nią wzięła w ramach czytania w oryginale? ;-)
Wiesz, częściowo wiele jest w racji w tym co piszesz. Literatura przecież też powinna trochę służyć rozrywce, jasne, ale masz też rację z tym, że człowiek chciałby przeczytać tyle wartościowych książek, a traci czas na te.. no zdecydowanie mniej wartościowe. Dlatego mam nadzieję, że w tym roku zachowam przynajmniej rozsądne proporcje.
A co szóstego.. to przestaję w ogóle wierzyć w ten punkt :-)
Na razie nie ma jej polskiego tłumaczenia (nie wiem, czy kiedyś się pojawi), ale jest niedługa, wciągająca i świetnie się można przy niej bawić. Swój egzemplarz zamówiłam w Empiku - ale to było parę lat temu, teraz już jej tam nie ma. Może są dostępne e-booki albo oryginał w jakiejś zagranicznej księgarni? W każdym razie - polecam, dla osób z listobsesją to może być swoista biblia :)
UsuńJa od początku w ten punkt nie wierzyłam :D
Czyli jak znajdę to może uda się ją zaliczyć do wyzwania ;-)
UsuńWidzisz, ja to naiwna po prostu jestem..;-)
Wow! Piękne półki :)
OdpowiedzUsuńA propos punktu 5 - ja po głupie książki sięgam coraz rzadziej, bo coraz częściej tego potem żałuję. I każdy taki raz utwierdza mnie w przekonaniu, że naprawdę nie warto. Ale za jakiś czas znów sobie myślę "A może jednak tym razem będę miała szczęście"...
Dziękuję! :-)
UsuńWłaśnie, coraz częściej człowiek żałuje, a każda kolejna udowadnia, że dawanie szans jest bez sensu. Tylko faktycznie, bywa, że ciągle się łudzę.. Nie, łudziłam ;-) przyznaję, że w zeszłym roku zrobiłam się krzywdę przesytem i w tym jest spora szansa, że będzie tego albo mniej, albo nawet wcale :-)
Ależ eleganckie regały. Mają naprawdę dobre proporcje i nie kurzą się dolne półki! No, i trochę wolnego miejsca na nowe nabytki, a to jest w regałach książkowych najlepsze :) A jak wiadomo, co dobre, to się szybko kończy, pomimo usilnych postanowień i planów...
OdpowiedzUsuńA, dziękuję :-) Projekt własny, choć prosty i zwykły, to jednak cieszy serce i oko :-) To wolne miejsce kurczy się okrutnie, ale właśnie wpadłam na mały pomysł jak je nieco zwiększyć :-) Inna sprawa, że zabudowa kolejnej ściany już w planach ;-)
UsuńJeśli chodzi o regały, to nic nigdy nie zastąpi meblościanek "Goleniów" (pewnie w innych częściach Polski były inne, ale u nas rządziły akurat te). Gdy robiliśmy generalny remont mieszkania, pozbyliśmy się całości, jako niezwykle nieestetycznej (ciemny brąz, politura). W zamian wymyśliliśmy bardziej stylowe regały (nie tak jednak stylowe jak Twoje). Od tamtego czasu mniej więcej połowa księgozbioru musi mieszkać w kartonach, a ja dojrzewam do tego, by dopaść jakiegoś stolarza, który będzie umiał zrobić coś na kształt "Goleniowa":)
OdpowiedzUsuńA bezplan czytelniczy jest najcudowniejszym z możliwych rozwiązań. W końcu skąd możesz wiedzieć, co będzie Ci w duszy grało za dwa tygodnie?
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Niestety, nie znam meblościanek "Goleniów"! I podejrzewam, że dużo tracę ;-) Szkoda, że tego typu regałów nie można już znaleźć w sprzedaży. Polecać Ci dopaść jednak jakiegoś stolarza, bo to męczy duszę, te kartony ;-) Aczkolwiek sugeruję jakiegoś wypróbowanego.. Co prawda nasz był z polecenia, ale cóż..
UsuńDokładnie, bezplan jest właśnie dlatego, że nie wiem co mi przyjdzie do głowy w ciągu roku ;-) A pomysłów już wiem, że mogę mieć masę.
Dziękuję i wzajemnie! Wszystkiego najlepszego!
"Goleniów" wyglądał dokładnie tak; nie jestem pewna, czy należy żałować, że nie można ich kupić:) Nie uwierzysz jednak jakie były pojemne, zwłaszcza gdy ustawić książki w dwóch rzędach.
UsuńStolarza pewnie dopadnę, jak się kiedyś wreszcie przeprowadzę. Na razie będę żyć w kartonach, trudno.
To już kojarzę, tylko z innych domów. U mnie jako że tata był stolarzem wszystko było trochę inne ;-) Meblościanek bym nie poznała w ogóle gdyby nie koleżanki :-) Fakt, całość jest mało.. atrakcyjna, ale sama część półkowa świetna! Dużo lepsza od aktualnie dostępnych w sprzedaży.
UsuńZazdroszczę kolekcji :) Chciałabym mieć taki regał, ale niestety miejsca brak. Chyba że wyrzuciłabym wszystko inne z pokoju - kuszące :P A najlepiej cały pokój z regałami na książki i fotel, by w nim czytać.
OdpowiedzUsuńW niedzielę pochwalę się swoją kolekcją, ale tylko kryminalną. Dziś specjalnie robiłam przemeblowanie książkowe, a jutro sesja zdjęciowa :)
Ja z kolei mam odwrotnie, czytam więcej książek zagranicznych autorów. Co do szóstego postanowienia, mam taki sam nałóg.
Oj, kuszące takie uprzątnięcie pokoju, żeby zostały tylko książki ;-) Warto to rozważyć ;-) Choć wiesz, łóżko może Ci się jednak przydać ;-)
UsuńO, to czekam na zdjęcia. Lubię oglądać też kolekcje innych czytelników :-)
Ten punkt szósty to chyba nałóg nas wszystkich.. Najcięższy do rozpracowania..
W tym pokoju jest niewiele więcej mebli niż łóżko i regał z książkami, dlatego na biblioteczkę byłby w sam raz - już widzę minę rodziców, gdy oznajmiam im, że szafa i komoda muszą poszukać innej przestrzeni życiowej. Telewizor może zostać :P A łóżko mam jeszcze w swoim pokoju.
UsuńO, sądziłam po prostu, że to jest Twój pokój ;-) Wiesz, ważne, że w ogóle masz jakieś miejsce na książki :-) pamiętam czasy gdy miałam z tym duży problem
UsuńKasiu, bardzo dziękuję za możliwość wirtualnego zwiedzenia Twojej biblioteki. Chyba zwrócę się do Ciebie z prośbą o wydzierżawienie wolnej przestrzeni półkowej. :) Bo u nas to już kompletna tragedia, od dawna przestałam panować nad sytuacją. Książki rozpełzają się wszędzie.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy bieganie z "Imieniem róży" to dobry pomysł, bo emocje są takie wielkie, że można zapomnieć o całym świecie i np. wrócić do rzeczywistości po kilkuset kilometrach. :)
Lirael, bardzo chętnie Cię przywitam, jeśli będziesz kiedyś miała ochotę zwiedzić na żywo :-) a z wolną przestrzenią to wiesz, ten stan nie potrwa długo, więc ewentualne wykorzystanie musisz przemyśleć dość szybko ;-)
UsuńTrochę się tego obawiam, jak to będzie z "Imieniem róży". Jeśli mój stan emocjonalny spowoduje zwiększenie ilości przebieganych kilometrów niezwłocznie zmienię słuchanie audiobooka na muzykę ;-)
Ooooo... Aż mnie zatchnęło! Jaka piękna biblioteczka i jaki PORZĄDEK! Szybkość przyrastania kolekcji rzeczywiście imponująca :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się pokój, przeznaczony wyłącznie do składowania książek i po cichu liczę na to, że uda mi się zrealizować plan, gdy za kilka miesięcy zwiększy mi się przestrzeń życiowa :) Biorąc pod uwagę moją awersję do sprzątania, regały z szybkami byłyby wysoce pożądane!
Porządek nieco pozorowany, bo ciągle mam książki jeszcze do poukładania.. ;-)
UsuńU nas właśnie jeden pokój jest właściwie na książki. Nie było to do końca planowane, ale że oboje czytamy równie namiętnie jak kupujemy, to w zasadzie nawet nie było się nad czym zastanawiać. A że dodatkowo własna domowa biblioteka to było moje marzenie od szóstego roku życia..;-) Regały za szybami mniej się kurzą, potwierdzam. Planuję zabudować podobnie górną część, której od razu nie zabudowaliśmy bo zabrakło już funduszy..
I pomyśleć, że sądziłam, iż moja biblioteczka jest spora, a wygląda na oko na połowę twojej, no i także zrobiło się na niej niebezpiecznie, ale za to obiecująco pełno. Po pierwsze chromolić postanowienia, po drugie dać szansę audiobookom, bo warto, po trzecie pozwolić sobie od czasu do czasu na jakieś literackie nieco słabsze, ale jakże poruszające dzieła, a po czwarte- twoje po szóste- jest najlepsze, czytać, zamiast latać po internecie. :) a wszystko to oczywiście z przymrużeniem oka, a czasem i dwóch
OdpowiedzUsuńPocieszę Cię, że gdy oglądam półki innych też oceniam swoje na znacznie mniejsze.. Ciekawe z czego to wynika? ;-)
UsuńJasne, że chromolić, dać szansę i z przymrużeniem oka ;-) Bardzo, bardzo to popieram :-)
Jestem zachwycona tymi półkami, u mnie w domu też są ale nie takie od sufitu do podłogi, chociaż jak tylko moje dzieci opuszczą dom na zawsze, to w jednym z pokoi zrobię sobie prawdziwą biblioteczkę (teraz książki rozsiane są po całym domu). Co do postanowień, to niestety nie potrafię być konsekwentna więc... niczego nie postanawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, taki zachwyt jest zawsze miły :-) To trzymam kciuki za utworzenie Twojej biblioteczki :-) A co do postanowień.. to mamy dokładnie tak samo :-)
UsuńZazdroszczę regału. Z powodu metrażu moje książki cisną się na półkach pod sufitem
OdpowiedzUsuńZnam ten ból.. Przez lata nasze książki były spiętrzone po kilka rzędów na jednej półce. Dopiero od niedawna mogliśmy zagospodarować więcej przestrzeni dla książek (bo i większy metraż nareszcie mamy).
UsuńKomentarz w miejscu od czapy, ale gdzie indziej nie chce się dodać. Ja nawet jak nei kupuję, to i tak znoszę do domu kolejne książki.
Usuńtakże ani odcięcie od netu, ani odchudzenei portfela na tę przypadłość nie pomaga...
Miejsce całkiem do czapy, czemu nie, może być :)
UsuńIza, wybacz egzaltację, ale samo się nasuwa - uwielbiam! Takie komentarze :-)
Dzięki:).
UsuńJak się ze swoimi słabościami nei bardzo daje walczyć, to mżna się chociaż z nich pośmiać:). Co innego nam zostało:).
I cieszyć, że nie jesteśmy z nimi sami :-) jakoś tak zawsze raźniej :-)
UsuńCoraz bardziej przekonuje mnie podejście "najlepszym postanowieniem jest nie postanawianie". A z książkami mam spokój, korzystam z biblioteki, czasem mnie coś skusi, ale dzięki temu kuszeniu dorobiłem się na półkach jakiejś setki bezładnej zbieraniny. Przy Was nie ma nawet o czym pisać :P
OdpowiedzUsuńJestem coraz przychylniejsza brakowi postanowień :-)
UsuńTeż bym chciała mieć taki spokój.. ;)
Ale wtedy zazdrość by Cię zżerała, tak jak mnie. W sumie, nie wiadomo co gorsze, z tym że Wy macie książki :P
UsuńTe Twoje setki bezładnej zbieraniny też brzmią nieźle :-) Pomyśl, jakich odkryć możesz dokonać, jak już zapomnisz co kupowałeś ;-)
UsuńUściślając - setka, nie setki. Jedna litera, a jednak robi różnicę. Czy to w bibliofilstwie czy na zakrapianej imprezie :P
UsuńFakt, moja wina. Jak zwykle widzę same setki. Jak to alkoholik ;-)
UsuńPo paru setkach z mojej setki mogłyby rzeczywiście zrobić się setki. Swoją drogą interesujący, tańszy, ale i bardzo krótkotrwały sposób na powiększanie księgozbioru :P
UsuńI z bólem głowy w konsekwencji.. ;P Więc może jednak lepiej już zostać przy tej jednej setce ;-)
UsuńPiszesz o moich książkach, czy coś proponujesz :P
UsuńWłaściwie o książkach, ale wiesz, dobry trunek w doborowym towarzystwie zawsze w cenie ;P
UsuńPomyśl jakie gry słowne można by uprawiać na niwie czysta - trzysta. To tak a propos dobrego trunku :P
UsuńTak, tak, gry słowne, a już po setce, to szczególnie ciekawe można uprawiać ;P
Usuń