Pod Mocnym Aniołem, czytane lat temu około dwunastu, zrobiło na mnie ogromne wrażenie nie z powodu niebywałego (dyskusyjnego, pełnego powtórzeń) stylu Jerzego Pilcha, ani z powodu otrzymanej wówczas Nike, ani również z powodu jej oryginalnej fabuły, choć owszem, wszystkie te czynniki również niejaki wpływ na to miały, ale z powodu pijacko - poetyckiej retoryki, która u Pilcha pełna ozdobników, napuszonego lotu płynącego prosto z butelki brzoskwiniówki jest niebanalnym sposobem oddawania stylu mowy i myśli delirycznej, wzbierającej pod wpływem alkoholu do wyżyn literackich ozdobników, do gwiazdozbioru pod Mocnym Aniołem, do poematu niemalże. Mój złakniony wyższości, a może nawet nieśmiertelności, język rządził mną. Byłem we władaniu języka, byłem we władaniu kobiet, byłem we władaniu alkoholu.*
Pan J., znany również jako Juruś, główny bohater i narrator całej historii, jest wielbicielem, oddanym miłośnikiem, wyznawcą, najlepszym przyjacielem gorzkiej żołądkowej. Jego wiecznie złaknione alkoholu usta w odurzeniu opowiadają deliryczne stany pijaństwa z czterdziestu dni i czterdziestu nocy, a może nawet stu czterdziestu dni i nocy? Jest tak oddany temu nałogowi, że nie wie, o którym "teraz" mówi. Teraz, czyli po wyjściu z oddziału dla deliryków? Teraz, czyli po czterdziestu dniach i czterdziestu nocach nieustannego picia? Teraz, czyli po poznaniu poetki Albertyny Lulaj? Kiedy, teraz? Nie wiadomo. Jego historia to historia pijącego bez ustanku mężczyzny, pisarza, który ma nawet spory dorobek literacki, a jednak najbardziej kocha pić. Nie wie, nie rozumie i nie chce zrozumieć, jak to jest być szczęśliwym i nie pić. Odbywa kolejne próby leczenia i kolejne chwile utraty alkoholowej przytomności, kolejne odtrucia i kolejne stany deliryczne. I jak każdy nałogowiec wierzy, że miłość, jedynie miłość go z tego wszystkiego uleczy. Magiczne "my", ta podniecająca liczba mnoga wyrwie go z marazmu alkoholowej pustki. A przecież nie ma miłości silniejszej od miłości do alkoholu, żadna z jego żon, opiekunek oddanych, terapeutek wiernych nie była w stanie odciągnąć go od picia i to do alkoholu jest skierowany cały ten dziwaczny "miłosny" utwór quasi liryczny.
Pod Mocnym Aniołem to zbiór wyrwanych z alkoholowego bełkotu historii, w nielogiczny sposób, choć owszem,w tym szaleństwie tkwi metoda, połączonych w jedną całość, którą otwiera i zamyka poetycka metafora o beznadziejności, ale i euforii picia. Jak każdy nałóg prowadzi ono na terapię uzależnień, na oddział deliryków, gdzie stykają się ze sobą bardzo różni ludzie, z różnych grup wiekowych i zawodowych, a jednak połączonych w jedną, wielką, alkoholową rodzinę. Ci ludzie prowadzą dzienniczki uczuć, konfesje alkoholowe, biorą udział w terapii grupowej, odżywają na oddziale dostając solidne porcje witamin, dają sobie jakąś złudną nadzieję, by ostatecznie wrócić do picia. Swoisty, obłędny krąg tych działań naprzemiennie prowadzi ich do dni pełnych picia i dni walki z piciem. Żartobliwy ton opisu i literackie pseudonimy pozwalają na odrobinę dystansu do tego, na odwrócenie uwagi czytelnika, na chwilę uśmiechu nawet, ale nie oszukujmy się: tak naprawdę tu nie ma nic zabawnego. Nie ma nic zabawnego w tym, że człowiek okrada z pieniędzy najbliższą rodzinę, bo musi się napić, nie ma nic zabawnego w tym, że człowiek po pijackim ciągu nie rozróżnia pory dnia, ani w tym, że picie całkowicie pozbawia go kręgosłupa moralnego, upadla, pozostawia zarzyganego na środku ulicy bez środków do życia, bo już je przepił. A jednak potrzeba uśmiechu jest silna nawet w tym okropieństwie. Dlatego uśmiechamy się gdy Don Juan Ziobro przyrządza denaturat w sobie tylko znany, bardzo wyszukany sposób, a także gdy głupieje na widok córek Królowej Kentu, uśmiechamy się gdy czytamy deliryczne konfesje Joanny i Marianny i toczony przez nie spór o plagiat, wiedząc kto jest autorem obydwu, gdy czytamy o bałaganie Asi Katastrofy i gdy przeliczamy wraz z narratorem wszystkie pralki świata na alkohol. Tu trzeba się uśmiechać, gdy wszystko inne jest bezsilne i może tylko stać z boku z bezradnie opuszczoną głową. I tylko to i poezja całości sprawia, że mimo wszystko świetnie się czyta/słucha tę prozę.
Andrzej Grabowski idealnie się wkomponowuje swoim chrapliwym głosem w tę pijacką narrację. Jego "Boże mój" jest tak rozdzierająco pijane, tak żałosne w tym pijackim przywoływaniu Boga, tak prawdziwe, że łatwo się dać ponieść kolejnym rozdziałom. Co więcej nie ma w tym czytaniu momentów znużenia, momentów ulotności uwagi, jest niezwykła jak dla mnie chęć słuchania dalej. Właściwie to miałam w planach słuchanie tego audiobooka tylko w drodze do i z pracy, co przy siedmiogodzinnym nagraniu dałoby aż trzy dni słuchania. Jednakże to, w jaki sposób Andrzej Grabowski interpretuje Pod Mocnym Aniołem jest takie ciekawe, takie momentami zabawne, nawet gdy żałość wzbiera w sercu, że nie sposób się oprzeć jego urokowi. Zasłuchałam się i w efekcie skończyłam przed zaplanowanym czasem. A przecież na początku, gdy zobaczyłam to połączenie - Pilch i Grabowski - byłam nieco sceptyczna. Nie sądziłam, że aktorowi uda się oddać ciekawie kobiece głosy, że może tak się wczuć w tę dziwaczną, pełną picia poetykę. A jednak takie rozczarowania są najmilsze. To nie tylko ciekawe połączenie, ale powiedziałabym teraz, że jedyne możliwe. I wiem, że gdy w kinach triumfuje film Smarzowskiego ten audiobook może trochę przejść bez echa, co byłoby całkowicie niesłuszne. Każdemu kto uznaje zasadność czytania książek przed ich ekranizacją, a jednak nie mającego czasu na lekturę własną, polecam audiobooka jako remedium a jednocześnie naprawdę przyjemną rozrywkę.
Pod Mocnym Aniołem, Jerzy Pilch, czyta Andrzej Grabowski, Bellona SA, Agora SA, Warszawa 2014, tom 2 serii Mistrzowie Słowa
* rozdział drugi Ciemnoskóry zapaśnik
Wspaniała recenzja. ja wsyłuchałam pierwszego tomu. Uważam, że aktorzy sa genialnie dopasowani do czytania.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńNie znam całej serii, na razie słuchałam tylko dwóch tomów ("Ferdydurke" z niesamowitym Fronczewskim i właśnie ten omawiany) i póki co mogę potwierdzić, że aktorzy byli świetnie dobrani :-) Jestem ciekawa innych części, więc pewnie dowiem się jak to jest z pozostałymi książkami :)
Ja jestem zaprzeczeniem twierdzenia, że Pilcha się alko kocha, albo nienawidzi; przeczytałam to w jakimś wywiadzie (być może to sam autor robi sobie opinię -nie pytaj mnie o źródło, bo nie pamiętam, w każdym razie we mnie lektura wywołała mieszane uczucia)/ Zachwyt nad formą, sprawny język i czegoś mi zabrakło. Odniosłam wrażenie, że autor na zimno i beznamiętnie popisuje się umiejętnościami warsztatowymi i ten popis jest celem samym w sobie. Być może, gdybym jej wysłuchała, zamiast czytać mój odbiór byłby inny, cieplejszy, choć z drugiej strony pan Grabowski utożsamił mi się tak mocno z Kiepski, że nie wiem, czy to nie zmieniłoby mi odbioru. Oglądałam go w Chorym z urojenia, gdzie moim zdaniem grał Kiepskim. Ale może kiedyś jeszcze wrócę do książki, aby zrozumieć fenomen Pilcha
OdpowiedzUsuńWidzisz ja wcale nie jestem zwolenniczką Pilcha. Ani jego oponentką. Ni ziębi nie grzeje rzekłabym. Natomiast cenię jego krótkie formy, celne uwagi, ciekawe sformułowania. Do "Mocnego Anioła" zaś mam stosunek zgoła osobisty z racji takiego a nie innego dzieciństwa. Trudny to temat ale osobisty więc w pewien sposób ważny. Co do Grabowskiego to mam to szczęście, że znam go z innych ról. Cenię dorobek już czterdziestoletni. A tę książkę przyznaję interpretuje po prostu idealnie. Dlatego mimo wszystko do audiobooka zachęcam :-)
UsuńJakoś nie jestem ciekawa tego co Pan Pilch o sobie napisał, ale wyobraziłam sobie Grabowskiego czytającego jego książkę i jestem tego zdania co Ty, że nikt by tego lepiej nie zrobił.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Grabowskim kiedy występuje w płaskich i nie śmiesznych skeczach, ale lubię gdy śpiewa.
Ciekawe, że mówisz "o sobie" ;-) Nie wiem czy pisał to o sobie czy nie, ale moja znajomość tematu wskazuje, że niezależnie od tego o kim pisał, to napisał przede wszystkim o alkoholiku i jego problemach. A tym alkoholikiem doprawdy może być ktokolwiek..
UsuńA Grabowskiego śpiewającego to ja w ogóle nie znam! To mnie zaskoczyłaś, aż muszę poszukać :-)
Chyba za dużo czytałam, ale nie tam gdzie większość i stąd tak mi się ubzdurzyło, że to o "sobie ".
UsuńAle coś w tym jest, gdyż sam pisarz nie ukrywa swego problemu.
Wiesz, ja wiem że Pilch ma też ten problem, wiem, że stworzył bohatera bardzo podobnego do samego siebie, ale nie zmienia to faktu że nie są to jego wynurzenia o sobie samym a o alkoholiku. Stąd to jest trochę inna pozycja niż np. dziennik gdzie faktycznie można powiedzieć że się nie interesuje co on opowiada tam o sobie. A przynajmniej ja tak to widzę ;-)
UsuńI tak to z pewnością jest. A ja się po prostu zagalopowałam, jak to często mi się zdarza.
UsuńMuszę się tego wyzbywać.
A to się chyba każdemu zdarza, mi także :-)
UsuńZaczęłam słuchać PMA po obejrzeniu filmu (i przeczytaniu powieści dawno temu) i byłam nieco rozczarowana beznamiętną interpretacją Grabowskiego. Ale po chwili pomyślałam sobie, że właściwie takie powinno być nagranie powieści - bez ozdobników, krzyków, pisków itp., jedynie z modulacją głosu zaznaczającą kolejnego rozmówcę, bo w końcu nie można słuchaczowi narzucać swojego "widzenia" książki. A jednak lubię prawdziwe interpretacje w wyk. Ferencego (Pilcha czytał w radiu), Chyry czy Stuhrów.:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówczyniami, że do czytania PMA Grabowski nadaje się świetnie, jestem w ogóle za tym, żeby częściej czytał audiobooki.;)
Filmu - tradycyjnie..- jeszcze nie widziałam (czy się odważę pozostaje ciągle pod znakiem zapytania), więc nie wiem na ile mógł wpłynąć na Twoją pierwszą ocenę czytania Grabowskiego, ale słowo beznamiętną.. nie pasuje mi w ogóle ;-) Może nie było w tym wybuchu niezwykłych emocji, ale jak on ślicznie akcentował to liryczno-pijackie "Boże mój" (noo to było bez mała namiętnie pijackie).. Nie wiem, dla mnie on się niezwykle wczuł w klimat powieści ;-) ale wiadomo, każdy inaczej odbiera pewne rzeczy :-) Popieram, że powinien więcej czytać :-)
UsuńPrzesłuchałam dopiero niewielki fragment, więc może dotrę i do akcentacji.;)
UsuńA, to wiele wyjaśnia :)
Usuń