Sławomirze Miru Sławny! Hospodynie Literatury Polskiej! Okraso Satyry! Omasto Niebios! Doskonałości Wrodzona! Szlachetności, Na koniec, Której blaskami skąpany Chadzam (..)*
Marzyłam o tym zbiorze listów od dawna. Lekturę smakowałam, przedłużałam, podążałam trochę ich literackimi śladami, a to sięgając po powieści nękanego w wielu listach Ireneusza Iredyńskiego, a to wracając do opowiadań Mrożka, czy poznając jego sztuki z obietnicą, że nadrobię również wkrótce Summe technologiae Lema. Nadal podążam, wyznaczyli mi swoisty kierunek czytelniczy, podali tropy, a ja przyznaję, dość bezmyślnie po prostu dałam się im uwieść. W zasadzie, tu przyznając rację Jerzemu Jarzębskiemu, który napisał do zbioru zgrabny wstęp, najbardziej dałam się uwieść Mrożkowi. I to jest pierwsze duże zaskoczenie, bowiem to Lema byłam więcej niż pewna, że znowu mnie natchnie czymś nowym, rozkocha jeszcze bardziej, a tu proszę, nie. Mrożek! Mrożek mnie oczarował najbardziej.
Marzyłam o tym zbiorze listów od dawna. Lekturę smakowałam, przedłużałam, podążałam trochę ich literackimi śladami, a to sięgając po powieści nękanego w wielu listach Ireneusza Iredyńskiego, a to wracając do opowiadań Mrożka, czy poznając jego sztuki z obietnicą, że nadrobię również wkrótce Summe technologiae Lema. Nadal podążam, wyznaczyli mi swoisty kierunek czytelniczy, podali tropy, a ja przyznaję, dość bezmyślnie po prostu dałam się im uwieść. W zasadzie, tu przyznając rację Jerzemu Jarzębskiemu, który napisał do zbioru zgrabny wstęp, najbardziej dałam się uwieść Mrożkowi. I to jest pierwsze duże zaskoczenie, bowiem to Lema byłam więcej niż pewna, że znowu mnie natchnie czymś nowym, rozkocha jeszcze bardziej, a tu proszę, nie. Mrożek! Mrożek mnie oczarował najbardziej.
Listy 1956-1978 otwiera nieśmiały list Mrożka do Lema, pisany z pozycji czytelnika zaciekawionego jego trylogią pod tytułem Czas nieutracony (która jak wiadomo trylogią nie miała być, a Lem po latach zabronił wznawiania pozostałych dwóch tomów napisanych "na zamówienie") i w zasadzie to onieśmielenie będzie jedną ze stałych cech jego listów, nawet gdy z czasem ich relacje się zmienią, staną się sobie równymi partnerami do polemiki, a Lem będzie podziwiał swojego młodszego kolegę, choć ze sporą dozą krytycyzmu wobec jego dzieł. Mrożek przez te wszystkie lata będzie tym, którego ton wypowiedzi zawiera w sobie dużo większą dawkę szacunku i admiracji wobec Lema.
Kolejne listy, niemalże eseje, które będą między sobą wymieniać obaj panowie to czysta słowna ekwilibrystyka, w której na początku dominuje Lem, zdaje się bawiący zarówno samą formą listu, jaki i stylem wypowiedzi, by z czasem pałeczkę przejął Mrożek i z listu na list niezwykle rozwijał się w tej formie. Tematyka, w jakiej się poruszają dotyczy niemalże wszystkiego. Od codziennych problemów, po wrażenia z literatury, omawianie zakupionych aut, bądź planowanych zakupów, omawiania szczegółów swoich aut, łącznie z dokładnym opisem wyglądu, przygód przeżywanych w tychże pojazdach (wypadek Mrożka, przeboje Lema z częściami zamiennymi) po wreszcie tematy nieco głębsze, bardziej filozoficzne, dotyczące problematyki zarówno egzystencjalnej, jak i artystycznej. Wrażenia związane z dużymi przemianami społecznymi, których świadkami byli obaj pisarze są tutaj również podejmowane, szczególnie z perspektywy Mrożka bardziej uwypuklone i w większym zakresie obejmowane. Mrożek przebywający w Chiavari ma niebywałą okazję by oglądać już wówczas kwitnący przemysł turystyczny, widzi tłuszczę na plaży rozłożoną szerokim cielskiem, która nie tylko się nie wstydzi własnych ułomności, ale i nie ma nic przeciwko takiemu zamknięciu w obozowej, znaczy plażowej, rzeczywistości. Gdzie człowiek ściśnięty obok człowieka niczym przysłowiowy śledź w beczce, gdzie nie ma w ogóle warunków na cieszenie się naturą, bo gdzie, jaka natura, skoro koc przy kocu, ręcznik przy ręczniku, dookoła śmieci i jeszcze chwila i tłuszcza całe morze zaleje. Jest w tych obserwacjach Mrożek szalenie wnikliwy, widzi świat z perspektywy ktoś powie pesymistycznej, ja zrównoważę: pesymistyczno - realistycznej. W każdym liście można dostrzec subtelności myśliciela, który ważne tematy poddaje drobiazgowej analizie, rozkłada na czynniki pierwsze, powątpiewa i rozważa, wyłuszcza i zaprzecza.
Jeżeli nie w świat, to można by wierzyć w siebie ostatecznie. W tym samym sensie, jak się wierzy w duchy czy w Boga. W siebie jako w coś substancjalnego, odrębnego, koniecznego, w kształcie jedynym, z sednem nierozszczepialnym. Można to nawet nazwać duszą, czy jak kto chce. Ale wiek i życie zmywa ze mnie tę wiarę. Oczywiście, jakoś tak jestem, ale mam duże podejrzenia i niepewność co do tego. A jak brać z czegoś, co do czego ma się podejrzenia, czy jest to solidne i w ogóle istniejące w sposób ostateczny, budować z tego świat? To jest dobre dla Alicji w Krainie Czarów - ów kot, który był albo nie był - ale to za mało dla budowania świata. Owe odkrycia (pewnie to jest egzystencjalizm) doprowadziły nas do bzdury i siebie same też. Udowadniają, że świat jest z nami, ale nie dają żadnej gwarancji ani dowodu, że my jesteśmy. Dawniej brak było tylko dowodu absolutnie pewnego, dla każdego z nas, na istnienie drugiego człowieka. Teraz już nawet nie wiadomo, czy my sami jesteśmy. Wszystko jest na słowo honoru.**
Lem jest tym trzeźwiej stąpającym po ziemi, przynajmniej w kontraście z dość wysublimowanym w tych listach Mrożkiem. Mniej pesymistyczny, a więcej realistyczny, choć w swego rodzaju kontekście katastroficznym (w sensie ogólnych relacji międzyludzkich), co przede wszystkim ujawnia się podczas dyskusji dwóch przyjaciół o lemowskiej Summe technologiae, którą jako jedyny utwór Lema omawiają dość szczegółowo, i której to właśnie Mrożek zarzuca brak człowieka, brak miejsca dla jednostki w lemowskiej wizji świata i technologii, której to wizji jednak trudno nie oddać racji i swego rodzaju zdolności proroczych. Lem w listach do Mrożka to starszy kolega, nie tylko starszy z racji wieku, ale i doświadczenia w sztuce pisania, toteż Mrożek często korzysta z wiedzy przyjaciela, zadaje pytania związane z przemianami w kolejnych latach życia, korzysta z uwag dotyczących jego tekstów. I choć Lem bywa krytykiem ostrym, kategorycznym i czasami zdaje się mocno nie rozumiejącym Mrożka, to jednak wnosi swoją krytykę ciekawe, bo zupełnie inne od zarówno wielu krytyków, jak i czytelników, spojrzenie na sztuki, które omawia. Lem nie miał zupełnie oporów by skrytykować tak ceniony dramat jak Tango, choć w późniejszych latach, gdy Tango spotka się z pozytywnym odbiorem i zyska na popularności Lem nieco zweryfikuje swoją ocenę, choć fundamentalnego zarzutu nie zmieni.
Listy te, jak to listy między dwójką bliskich sobie ludzi nie są jednak tylko i wyłącznie przykładem wysokiej sztuki epistolograficznej. Oczywiście między wierszami pojawiają się wady obydwu panów, nie zawsze są subtelni i używający jedynie poprawnej i pięknej polszczyzny, nie zawsze słowa są stonowane. Często dając upust swoim odczuciom używają wulgaryzmów, nie mają oporów przed krytykowaniem kolegów po piórze, ze szczególnym okrucieństwem traktując wymienionego wyżej Ireneusza Iredyńskiego, a także lubią sobie poplotkować. I dzięki tym częściom nie zatracamy ich zwykłych, codziennych twarzy, dodaje to tym listom swoistego zabarwienia, nie są sztuczne, ani napuszone, choć w krytyce panowie są napuszeni jak najbardziej. Nie zmienia to faktu, że zbiór listów napisanych pomiędzy Stanisławem Lemem a Sławomirem Mrożkiem stał się dla mnie jedną z tych ważnych książek, których obecność w domowej bibliotece jest więcej niż obowiązkowa. Są książki, które wiem, kiedyś pewnie pójdą w świat, by zrobić miejsce innym, są takie, wiem, które czeka to jeszcze wcześniej. Zanim tamte były i zanim inne będą Lem i Mrożek są.***
Listy 1956-1978, Stanisław Lem, Sławomir Mrożek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011
* str. 26, z listu Lema do Mrożka, rok 1960
** str. 580, z listu Mrożka do Lema, rok 1966
*** parafrazując.. Jam jest Ubik. Zanim świat był, jam jest.
Zazdroszczę Ci, że przeczytałaś. Ja obwąchuję po kawałku, wybieram czasem coś do Płaszcza, ale z tych bardziej fabularnych kawałków, a przed całością się cofam. Wydawnictwo zrobiło krzywdę tej książce formatem, strach do ręki wziąć, żeby kończyny nie urwało :)
OdpowiedzUsuńJa tam jestem w "żałobie", że przeczytałam..;( Normalnie tęsknota mnie zżera i aż po Dziennik Mrożka sięgnęłam wbrew zamierzeniom. Fakt, format krzywdzący (zastanawiam się skąd ból w dłoniach, hm..), dlatego czytałam głównie w domu (bo na ogół większość książek ciągam ze sobą, czytają w pociągu, ale w pociągu na ogół stoję, więc odpadało z założenia), co właśnie smakowicie wydłużało lekturę. Teraz to samo robię z Dziennikiem. A zazdrościć to ja Tobie zazdroszczę. Że ciągle całość przed Tobą :-)
UsuńDziennik Mrożka sobie programowo odpuszczam, robi odpychające wrażenie, nie tylko formatem :P Mam w tym roku fazę na biografie i na grube książki, to może coś mnie podkusi :)
UsuńFormat odpychający, ale w środku jak się okazuje druk jest dość strzelisty, są zdjęcia, nie jest tak, że całość to tylko i wyłącznie tekst :-) Poza tym gdy zaczęłam czytać naprawdę miałam wrażenie, że czytam ciąg dalszy/to co między wierszami listów ;-)
UsuńO fazie wiem, nawet dałam Ci się wciągnąć i wyciągnęłam nareszcie biografię Witkacego. Szczęśliwie nie cegła, choć druk z kolei jakiś drobny..
Druk jest cudny, powiedziałbym, że wręcz rozrzutny. Ale sam Mrożek mnie zniechęca, poczytałem trochę, poczułem się jak robak, więc nie będę się dobijał :P
UsuńNo tak, inni czytają biografie, a ja się opuściłem. Muszę jakąś zaległą opisać, żeby nie było.
Ty? Jak robak? A, no nie, nie, absolutnie nie. Czuję jakieś nieporozumienie ;P
UsuńNo ładny mi wzór ;P Czy Ty nie miałeś działać jakoś bardziej motywująco na innych?
A jak się można czuć w obliczu faceta, który całymi stronami cytuje jakieś hermetyczne dzieła w językach oryginału? :P
UsuńDo tego jeszcze nie dotarłam. A czuć się można jak człowiek, który nie zna danego języka ;P zwyczajnie.. Fakt, chciałabym znać języki i czytać literaturę w oryginale, ale cóż.. Rozumiem, że tłumaczenia owych fragmentów nie ma?
UsuńObawiam się, że to niekiedy książki, które i po polsku trudno byłoby strawić:P Tłumaczenia nie ma, przypisów nie ma, indeksów nie ma chyba, nie chce mi się wstawać po książkę :P
UsuńAha.. No to sobie lekturę wybrałam...idealna do podusi.. No nic, nikt nie powiedział, że będzie łatwo :P
UsuńZawsze możesz beztrosko przekartkować te kawałki. Od razu będziesz miała o połowę mniej do czytania :D
UsuńO, proszę, tchnęło optymizmem ;-)
UsuńDasz radę :P
UsuńJak już się publicznie przyznałam, to muszę zacisnąć zęby i jakoś dać ;P
UsuńTo ja wpadnę za dwa tygodnie i Cię rozliczę z postępów, chcesz?
UsuńO, dobry człowieku, dajesz mi aż dwa tygodnie? ;P Dobra, wpadaj. W razie czego wyłgam się brakiem znajomości języków ;-)
UsuńChciałem dać miesiąc, ale to byłoby demoralizujące.
UsuńZdecydowanie. Mogłabym sobie pofolgować podczas sobotniej wizyty w bibliotece, a tak.. Co ja stamtąd wyniosę, ledwie pięć książek? ;P
UsuńAle i te pięć mogłoby Cię skutecznie oderwać od Mrożkowych autoanaliz :P
UsuńTo ja może już grzecznie poczekam, aż skończę czytać i dopiero wtedy się wybiorę do biblioteki..;P
UsuńA zamierzasz czytać wszystkie trzy tomy za jednym zamachem?
UsuńNie wiem jeszcze. Zobaczę w jakiej będę kondycji psychicznej ;) po pierwszym.
UsuńWięc życzę wytrwałości.
UsuńHm.. Może nie będę dziękować? Wiesz, niby przesądna nie jestem, ale tak na wszelki, co by mi zapał nie uciekł ;-)
UsuńJasne, jasne. To jesteśmy umówieni na sprawozdanie za dwa tygodnie :P
UsuńAle liczone od jutra? ;P To ja może wiesz, wyłączę komputer, mam tyyyyle do przeczytania w tak krótkim czasie!
UsuńOd jutra od ósmej rano, masz parę godzin górką :P
UsuńUff! :P
UsuńZazdroszczę Ci tego skupienia, dania sobie czasu na dryfowanie po innych wyspach. Ostatnimi czasy widzę u siebie rozedrganie, rozwarstwienie, czytanie kilku książek na raz, niezdecydowanie, co najpierw, co skończyć, jakąś taką niecierpliwość. Już mnie to męczy. Muszę się wziąć w garść.
OdpowiedzUsuńA listy oczywiscie mam, Lem mnie bardziej interesuje jako człowiek mniej pisarz, bo go najnormalniej nie rozumiem, za głupia chyba jestem.
Wiesz, z tym skupieniem to tak nie do końca, bo właśnie przez takie na przykład listy też czytam parę książek na raz ;-) choć akurat braku zdecydowania na razie nie mam, wprost jestem aż nadto pewna co przeczytać muszę ;-)
UsuńListy polecam rzecz jasna, więc jak już najdzie Cię na nie ochota nie powinny Cię rozczarować. Mnie interesuje zarówno Lem, jak i Mrożek, a Lema czytać lubię, tylko on wymaga skupienia, to racja. I też się często czuję za głupia ;-) ale mam w sobie ten ośli upór..;-)