Przed wejściem na Warszawskie Targi Książki powinien siedzieć psycholog z odpowiednim narzędziem psychometrycznym, mierzącym poziom natężenia bibliofazy. Jeżeli wchodzący na targi delikwent będzie przekraczał stosowne normy powinien zostawać bezzwłocznie zawrócony do domu, aż mu przejdzie i będzie mógł spokojnie wrócić. W innym przypadku może to się skończyć:
- oczopląsem i natężeniem bibliofazy
- przejściem rozumu w stan spoczynku
- przydźwiganiem do domu zestawu podobnego gabarytowo do poniższego:
A na koniec sporym i niemiłym zaskoczeniem, gdy już się sprawdzi stan konta.
Zatem tylko uprzejmie ostrzegam: przy natężeniu bibliofazy nie chodźcie na targi książki!
A od dołu na zdjęciu widać:
1. Filipinki - to my!, Marcin Szczygielski
2. Kiełbasa i sznurek, Jerzy Bralczyk i Michał Ogórek (z autografem!)
3. Kochanie, zabiłam nasze koty, Dorota Masłowska
4. Słuchaj pieśni wiatru. Flipper 1973, Haruki Murakami
5. Poczet królowych polskich, Marcin Szczygielski
6. Sanato, Marcin Szczygielski (z autografem!)
7. Stuhrowie historie rodzinne, Jerzy Stuhr
8. Dostatek, Michael Crummey
9. Wybrany, Bernice Rubens
10. Lapidarium VI, Ryszard Kapuściński
11. Kwiaty polskie, Julian Tuwim
12. Myszy i ludzie, John Steinbeck
13. Zniewolony umysł, Czesław Miłosz
14. Przewrotność dobra, Jolanta Kwiatkowska (z autografem!)
15. Para w ruch, Terry Pratchett
Jak widać nie wszystko, co kupiłam to nowości. Sporo książek wyłapałam na wyprzedażach, po parę złotych, dzięki czemu może jeszcze nie pójdę z torbami. Uważne osoby na pewno dopatrzą się, że nazwisko Marcina Szczygielskiego pojawia się aż trzy razy. Nie bez powodu! Po pierwsze szalenie cenię sobie jego prozę, po drugie podczas targów można było zakupić jego najnowszą powieść, po trzecie najważniejszą częścią targów, zaraz po spotkaniu z Martą Kisiel, było spotkanie właśnie z Marcinem Szczygielskim.
Autor odważnie podpisuje drugi egzemplarz, który mu właśnie podsunęłam. Postanowiłam, ze trzeci mu już daruję.. |
Autor spóźnił się trochę na spotkanie, przez co skusiłam się do zakupu kolejnej jego powieści, której jeszcze nie czytałam. Oczywiście, jak na psychofankę przystało zastrzegłam, że to nic, że właśnie wyszła nowa powieść, ja już i tak czekam na kolejne. Zostałam obdarzona naprawdę pięknym uśmiechem.
Punktem kulminacyjnym i jedną z większych przyjemności (zaraz po książkach, rzecz jasna) było spotkanie blogerów książkowych i pisarzy, jakie odbyło się w klubokawiarni Kicia Kocia. Przyznaję, to było bardzo pozytywne zaskoczenie. Mogę tylko serdecznie dziękować, za miłe przyjęcie i cieszyć się, że ostatecznie udało mi się trochę pokonać moją aspołeczną skorupę i spotkać z tą swoistą grupą wsparcia nałogowców książkowych!
Grupa wsparcia w terapii uzależnień - przypadek silnej biblofilii, fot. Mariusz Podgrudny autor bloga http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/ |
Na zdjęciu znajdziecie autorów poniższych blogów/stron:
Od lewej rozpoczynając: Krzysztof z Magdą, autorzy strony o czytnikach i ebookach http://www.ekundelek.pl/, obok stoi Iza, autorka bloga Czytadełko, następnie Agnieszka, jedna z inicjatorek spotkania i chyba najbardziej znana blogerka, autorka bloga Książkowo. Obok Agnieszki stoi Ela, autorka słynnego Kombajna Zakurzonej, obok której z kolei stoję ja. Za Elą znajdziecie Janka, współautora bloga Kocham Książki a koło niego, trochę schowany jest Kamil gospodarz wieczoru, tworzący bloga Przy Kominku. Dalej jest Robert, zdecydowanie Zakładnik książek, a tuż koło niego Krzysztof Maciejewski, pisarz i autor bloga http://krzysztofmaciejewski.blogspot.com/. Przy Krzysztofie stoi Ewa, której najnowsza powieść Kurhanek Maryli miała właśnie swoją premierę - o Ewie możecie poczytać na jej stronie http://www.ewabauer.pl/. Przed Krzysztofem stoi Gosia, autorka bloga Zapiski z przypomnianych krain zaś wspiera się o Mariusza, którego wpisy możecie znaleźć na blogu Książki w Pajęczynie. Przed Ewą stoi Magda, także Uzależniona od czytania, a tuż obok Ewy stoi chłopak Oli, Paweł oraz Ola, autorka bloga http://www.natblue.eu/. Przy Pawle stoi Anna Brengos, autorka książki Scenariusz z życia, o której więcej informacji znajdziecie tutaj, obok Ewy zaś jest nasza wspaniała Kasia prowadząca Notatki Coolturalne - dawno nie usłyszałam tylu oszałamiająco miłych słów, jak te od Kasi (dziękuję!). Przed Ewą stoi Ania, autorka Pisaninki, przykuca Natalia Bieniek, autorka Uśpionych marzeń, o której możecie więcej poczytać na profilu pisarki na facebooku . Dalej stoją Kalina z blogu Kalinin-grad, oraz Jolanta Kwiatkowska, znana na blogach autorka książki Przewrotność dobra.
Na zdjęciu brakuje Magdy, która nam uciekła na ten moment. Magda prowadzi bloga Kącik z książkami.
Na zdjęciu brakuje Magdy, która nam uciekła na ten moment. Magda prowadzi bloga Kącik z książkami.
Przyznam, że był to bardzo wymagający weekend, jednocześnie jednak owocny nie tylko w związku z zakupami na targach. Liczę na więcej takich przesympatycznych spotkań!
Dziękuję za ten wpis. Z ogromną chęcią przyjrzę się blogom oraz stronom "starszych i młodszych rówieśników", jak to ktoś ładnie na spotkaniu określił. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPolecam się :-) Również chętnie poczytam więcej, a określenie o rówieśnikach szalenie mi się spodobało :-)
UsuńPozdrawiam :-)
No no, nie poznaję koleżanki. Cicha woda :)
OdpowiedzUsuńDlaczego cicha woda? ;)
UsuńNo jak to dlaczego? Niby nieśmiała, a tu lwica targowo-salonowa z Ciebie wychodzi :)
UsuńLwica? Dobrze, że nie słyszałeś , jak mi głos drżał gdy rozmawiałam ze Szczygielskim ;)
UsuńKażdemu by drżał. Mnie ręce drżały, gdy wymienialiśmy wiadomości na fejsie:P
UsuńSzczęściarzu! Wymieniałeś z nim wiadomości. Szczerze Cię nie lubię :P aktualnie rzecz jasna. Do jutra mi przejdzie ;)
UsuńO, raptem kilka :P Za to nie mam takiej słit foci i spersonalizowanych autografów. Mam tylko niespersonalizowany :( Szczerze Cię nie lubię, aktualnie rzecz jasna. Przejdzie mi do pojutrza :P
UsuńRaptem kilka.. Phi..;P
UsuńGhrr, ale co tam, grunt to wzajemność. Jednak ja w swojej szlachetności już jutro będę Cię ponownie lubić, podczas gdy Ty nadal będziesz rozpamiętywać. Ach, ta męska niedobra natura ;P ;)
Ja nie będę rozpamiętywał, tylko mam jutro tak zawalony dzień, że zapomnę, że miałem przestać rozpamiętywać i na nowo Cię polubić :P
UsuńNo tak, zapracowanie może skutecznie zablokować pamięć. W tej sytuacji rozumiem odroczenie ;P
Usuń@KS Przynajmniej mogłaś porozumieć się z autorem w ludzkim narzeczu. A co mam powiedzieć ja, który siadłem przy stoliku z Alanem Bradleyem i zebrało mi się na rozmowy w języku, którego w mowie nie potrafię sensownie użyć :P
UsuńRozumiem stres związany z językiem, ale i tak po cichu zazdraszczam ;P Zresztą, nie wierzę, że nie podołałeś zadaniu :)
UsuńCały spocony uśmiechałem się wdzięcznie i kiwałem głową jakbym rozumiał odpowiedzi :D
UsuńTo ja tak rozmawiam z klientami i popatrz, interes się jakoś kręci ;) Podejrzewam jednak, że wrażenia i tak niezapomniane :)
UsuńWrażenia, oczywiście. Największe wrażenie zrobiłem jednak podsuwając do podpisu 4 jednakowe książki :) Gorzej było, gdy przyszło do literowania imion :(
UsuńCztery jednakowe? Autograf zbiorowy? ;) Literowanie też idzie mi kiepsko jeśli to Cię pocieszy. Tak przeliterowałam jednej pani z Rosji swój adres e-mail, że maila do dziś nie mam ;)
UsuńZałatwiałem wtedy hurtowo wpisy dla znajomych z sieci :) Po polsku to spoko, ale te "dablju" itd. to nie dla mnie :P
UsuńKoleżeński jesteś po prostu :)
UsuńPo polsku też nie mam problemu ;P Właśnie problemem jest literowanie po angielsku. Ale jak się skupię to nawet wychodzi :)
Ależ zawadiacki uśmieszek M. Szczygielskiego:) Miło i owocnie spędziłaś targowy dzień i to najważniejsze. A ja wpadłam i wypadłam :)
OdpowiedzUsuńNa żywo jest jeszcze fajniejszy :-) gdyby nie rosnąca kolejka za mną to pewnie bym go jeszcze pomęczyła ;)
UsuńTeż miałam plan wpaść tylko po podpis Szczygielskiego. Niestety wpadłam w ciężki stan bibliofazy ;-)
Wystarczy pomyśleć, że wydawnictwom też nie wiedzie się najlepiej i od czasu do czasu tez trzeba ich wesprzeć ... i już wszystkie zakupy wydają się zasadne.
OdpowiedzUsuńO! Dziekuję Ci. To zadziałało. Zdecydowanie poprawiło nastrój :-)
UsuńJa dopiero mam okazję coś napisać, więc będzie troszkę nie na temat:
OdpowiedzUsuń1.Gratuluję dwóch lat! I strasznie się cieszę, że to dwa lata i że cały czas można Cię czytać, i blog się rozwija, i do listy zaraz po odwiedzinach trzeba dopisywać kolejne tytuły (tu przy okazji: nie myślałaś o takim gadżecie ułatwiającym wyszukiwanie, taki pasek gdzie się wpisuje słowa kluczowe - blogger to ma w swojej ofercie, a życie ułatwia to niesłychanie, szczególnie, że mi często przy zakupach się przypomina jakiś twój wpis i trudno po tych etykietach dojść, gdzie i kiedy to było)
2. Miałam życzyć miłej podróży, ale że już po, to cieszę się tylko, że się udała :)
3. Znowu nam spotkanie nie wyszło... Jednak w tym roku targi miałam szalone, na spotkania nie zdążyłam, o bloggerach w ogóle nie ma co nawet wspominać, jedynie Plath i trochę wydawnictwa Czarnego złapałam (chociaż ci ostatni mieli strasznie małe stoisko i strasznie dużo kupujących - trudno było się wkręcić). Już za rok wszystko sobie zaplanuję, zobaczymy się. ;-)
Ojejku.. :-)
UsuńAd 1. ;) Dziękuję! Miło mi i cieszy mnie bardzo, że czytasz mojego bloga (i z wzajemnością!) i na dodatek sięgasz po to, co polecam! :-) Twoja uwaga o słowach kluczowych jest ciekawa, muszę pomyśleć i może z Tobą skonsultować, jakie słowa traktować jako klucze :) bo sama z kreatywnością to mam raczej problemy..
Ad. 2. Widać, życzenia były szczere, bo podróż się udała :)
3. Do trzech razy sztuka! A jak nie w Warszawie, to może jeszcze na innych targach się uda :)
Niestety, blogger zabierze Ci całą przyjemność decydowania, które słowa będą kluczowymi - Ty po prostu publikujesz recenzję, a potem ja w okienku wpisuję sobie "bieganie" i patrzę, a tu mi wyskakuje Murakami. I tyle Twojego wkładu ;)
UsuńA, już rozumiem. To zajmę się tym na spokojnie, jak wrócę w piątek :-)
UsuńWidzę, że spotkanie była udane. Może lepiej że nie poszłam, bo ja to dopiero jestem typ aspołeczny, więc pewnie nic bym nie mówiła :P
OdpowiedzUsuńWiesz, w kontraście z tym spotkaniem zaobserwowałam ciekawą zależność, że moja aspołeczność kwitnie przy ludziach, z którymi nie mam o czym rozmawiać :-) przy innym molach książkowych to po prostu znika!
UsuńBibliofaza - niezłe... Muszę zpamiętać, żeby nie popadać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie.. choć widziałam, że u Ciebie zakupy było rozważniejsze :) więc chyba Ci nie grozi :)
UsuńNałóg, ale jaki wspaniały:) Rozumie,, podzielam:) Poczet królowych polskich jest świetny.
OdpowiedzUsuńO tak, na dodatek, jak się okazuje, mamy silną grupę wsparcia! :) A "Poczet.." jest tak zachwalany, że nie wytrzymam pewnie i zamiast doczytać pozaczynane aktualnie lektury, wezmę się za ten tytuł zaraz po "Sanato" (jestem w trakcie, kapitalne!)
UsuńZazdroszczę! Ja do Warszawy mam daleko. Zdobycze piękne, czekam na wrażenia:)
OdpowiedzUsuńWrażenia najszybciej pewnie będą o "Sanato" Szczygielskiego :) Dorwałam się do niej od razu :)
UsuńJa też zacząłem "Sanato", umówimy się na jakiś dwugłos za jakiś tydzień czy półtora? :P
UsuńBardzo chętnie! Teraz i tak wyjazd mnie znowu wykluczy z sieci na jakiś czas, więc odpadnie pisanie na parę dni, a potem będę miała czas, żeby sobie ten wpis dobrze przemyśleć :)
UsuńMnie się w tym tygodniu szykują powroty do domu komunikacją, to sobie powinienem poczytać:) Dziś 40 stron w 50 minut, zapowiada się świetnie.
UsuńJa się denerwuję właśnie tym przerywaniem lektury! "Sanato", czuję to, powinnam czytać jednym ciągiem, od razu, żeby to uczucie grozy narastało jak powinno ;) A tu trzeba wysiąść z pociągu, w pracy skupić się na czymś innym.
UsuńO tak, powinno się jednym ciągiem. Pamiętam, jak wchłaniałem mój pierwszy horror, Manitou Mastertona. Zacząłem po szkole, a finał wypadł mi gdzieś koło północy. Ależ to była masakra:))
UsuńNo właśnie! Nic to, może jutro będę miała trochę szczęścia i kolega nie będzie zbyt rozmowny i poczytam te 8 godzin podczas podróży ;)
UsuńJa tak pochłaniałam "Lśnienie" Kinga :) a potem bałam się spać :)
Lśnienie było później i na tle Mastertona wypadło blado:) Zawsze wolałem horrory krwiste od tych rozgrywających się w umysłach :)
UsuńJak to chłopcy :P Mnie zawsze bardziej przerażała ludzka psychika i jej możliwości (której zresztą "autorstwem" są też te krwiste horrory :P). Nie bez kozery w końcu wylądowałam na studiach z psychologii ;) Inna sprawa, że niewiele to wyjaśniło oprócz tego, że ciągle jest sporo do zbadania ;)
UsuńMam dziwne przeczucie, że MS pogodzi i moje pragnienie krwi, i Twoje przerażającej psychiki :)
UsuńTeż mam takie przeczucie :-)
UsuńNudny ten dwugłos będzie, skoro się zgadzamy :)
UsuńNie będzie, bo Ty napiszesz o krwawej stronie, a ja o tej psychologicznie przerażającej ;) W sumie może wyjść z tego ciekawa całość :)
UsuńNo ok:) A kto napisze o wiecznie pociągającym autorów sanatorium dla gruźlików? :P
UsuńProszę, chcesz autorowi wytykać brak oryginalności ;P
UsuńAbsolutnie, skądże. Raczej czerpanie z najlepszych wzorów, np. z Grzesiuka :DD
UsuńNo dobrze, tak to brzmi lepiej :)
UsuńWygląda na to, ze to będziesz Ty, bo mi przyszła do głowy tylko "Czarodziejska góra" ;) choć coś mi jeszcze świta gdzieś w głowie, że coś jeszcze czytałam.. hm..
No mnie też nic więcej do głowy nie przychodzi :))
UsuńCo za ulga! Bo już sobie urągałam od naprawdę beznadziejnie niezorientowanej ;-)
UsuńMam niejasne poczucie, że na pewno znam jeszcze jakieś dzieła w tym klimacie, ale nie umiem sobie przypomnieć :(
UsuńTeż mam to uczucie.. Może coś się przypomni później..
UsuńJestem pod wrażeniem ilości zakupionych książek. I gratuluję odwagi wyjścia z ukrycia. Ja wciąż jeszcze wolę pozostawać w cieniu. :)
OdpowiedzUsuńJak na to spojrzałam, gdy już przeszły emocje, to też byłam pod wrażeniem. Że tak mogłam się zatracić ;-)
UsuńCo do wyjścia z ukrycia to zadziałało trochę lawinowo.. Mam wrażenie, że winę ponosi jak zwykle ZWL. Namówił na spotkanie z Martą Kisiel, tam pojawiła się Agnieszka z blogu Książkowo i tak jakoś się okazało, że mam ochotę na więcej takich spotkań ;-)
Znowu na mnie? :P
UsuńNo znowu. Co zrobić. Jak przez Ciebie dzieje się tyle fajnych rzeczy to przecież muszę wskazać winnego ;P :-) :-)
UsuńW życiu się przeze mnie nic fajnego działo, a na starość - proszę :)
UsuńJak to mawia mądrość ludowa, lepiej późno niż wcale ;P :)
UsuńGratuluje zakupow i zazdroszcze troche spotkania z blogerami. Tylko troche, bo ja tez typ aspoleczny i wole sie tajniaczyc. Z tym, ze ja chyba nigdy ine dojade na zadne polskie targi, tak wiec bede zazdroscic (troche) caly czas.
OdpowiedzUsuńDziekuję :-) dobrze, że tylko trochę;) sama przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona własną przemianą. Kto wie, może jednak kiedyś uda Ci się przyjechać na któreś targi i wtedy skusisz się i na spotkanie :-)
UsuńNo tak, jak zwykle musiałam się gdześ zaszwendać :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie. I przez to brakuje na zdjęciu najbardziej roześmianej dziewczyny wieczoru ;)
UsuńPiękny wpis, świetne zdjęcie - lubiane przeze mnie blogi nabierają twarzy:)
OdpowiedzUsuńChciałabym się kiedyś znaleźć w takim towarzystwie, gdzie wszystkim jedno w głowie - KSIĄŻKI:)
pozdrawiam
Dziękuję! W imieniu swoim i pozostałych blogerów :)
UsuńW tej sytuacji musisz kiedyś przyjechać na spotkanie i do nas dołączyć! Wiem, że przy czwórce dzieci może być trudno, ale może uda się wyłuskać choć parę godzin? Pozdrawiam serdecznie! :)
Widzę, że zakupiłaś tą wersję "Poczetu królowych polskich" z kluczem - zastanawiam sie nad kupnem właśnie takiego egzemplarza, jak i pozostałych książek Marcina, których jeszcze mi brak :)
OdpowiedzUsuńStrasznie żałuje, że nie przybyłam na spotkanie blogerów...
Może kiedyś.
Przyznam, że wzięłam z kluczem, bo tę wersję, jako lepszą sugerował nawet wydawca. Co prawda przyznaję, że bardziej mi się podoba wydanie bez klucza, ale w końcu treść jest najważniejsza. Też dokupuję wszystkie brakujące książki Marcina Szczygielskiego :)
UsuńTeż żałuję, że było nas mniej, niż mogłoby być! Może w przyszłym roku się uda? :)
Cholerka, wcięło mi komentarz, więc jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńKasiu, byłaś jedną z dwóch osób, które sobie postawiłam za cel dopaść i powiedzieć w oczy, bo na piśmie to chyba nie to samo, jak bardzo cenię Twojego bloga, jak lubię Twoją mądrość i sprawność wyrażania myśli. Drugą osobą był Zacofany w lekturze, ale on był tylko w piątek na targach i odpłynąl mi z żoną w ręku jakoś szybko w nieznanym kierunku, to znaczy w stronę ałtorki chyba, ja tam nie mogłam być, bom była umówiona gdzie indziej (szłam w stronę Szczygła :-) no i przepadła mi okazja. Zakurzonej obecność to był niespodziewany bonus. Też mi ta babka imponuje. Ot i tak, nie tylko pisarzom się kłaniałam, ale i moim ulubionym blogerom
Kasiu, dziękuję, wzruszam się i czuję się wyróżniona. Normalnie unoszę się jak balonik :) dziękuję, dziękuję. Dla mnie to coś więcej niż komplement. Ech. A pisać to bym chciała tak jak Ty. Soczyście, dosadnie, mądrze i z przytupem. Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojrzeję :) Przy następnej okazji spotkania zagadam się również, ale już z Tobą :)
UsuńKasia.eire: na drugi raz nie umawiaj się na spotkania autorskie gdzie indziej, napilibyśmy się cydru gruszkowego razem :)
Usuń