Odnoszę wrażenie, że w wielu polskich rodzinach nie można funkcjonować bez telewizora. I nie chodzi o to, że mama ma swój ulubiony kanał, tata lubi obejrzeć mecz, a dzieci teleranek. No dobra, może nie teleranek, a pewnie jakiś program/film na kanale Cartoon Network. W każdym razie nie problem w tym, że o określonej godzinie jest wyświetlany jakiś film czy program. Chodzi o to, że telewizor jest włączony przez cały dzień. Działa na okrągło, niezależnie od tego, czy jest w ogóle coś wartego do obejrzenia, czy nie. Podczas obiadu wszyscy się nawzajem przekrzykują. Bo nie wpadną na pomysł, żeby telewizor bodaj przyciszyć. A już wyłączyć? Rozbój w biały dzień. I tak też są wychowywane dzieci. Z gadającym odbiornikiem telewizyjnym. Dwadzieścia cztery na dobę. Cieszę się, że Marcin Szczygielski zwraca uwagę na ten problem. Dlatego Szanowny Rodzicu, wyłącz telewizor i poczytaj z dzieckiem tę książkę. Zapewniam, że warto, bo są również świetne ilustracje. Nie znudzicie się oboje.
Główną bohaterką Czarownicy piętro niżej jest właśnie takie telewizyjne dziecko - niespełna dziewięcioletnia Majka, która uprawia niezwykłą żonglerkę słowną korzystając z zapoznanych z telewizji zwrotów. Jeśli pani psycholog w programie śniadaniowym wypowiadała się na jakiś temat, Majka powtórzy to w odpowiednim momencie bardzo dosłownie. Fragmenty z reportaży, czy seriali są znane na pamięć. Dziecko zatem wypowiada się jak niemalże dorosła osoba, choć nie do końca rozumie co tak naprawdę mówi. Trzeba jednak przyznać, że intuicyjnie udziela wypowiedzi na ogół bardzo trafnych. Na szczęście, choć nie na skutek szczęśliwego splotu wydarzeń, Majce przyjdzie spędzić wakacje u dość dziwacznej i podstarzałej ciababci, nazywanej tak w skrócie siostry babci.
Początkowo perspektywa takiego sposobu spędzania wakacji wydaje się Mai co najmniej nieporozumieniem i głośno i wyraźnie daje upust swoim odczuciom. Korzystając oczywiście z telewizyjnego slangu. Jednakże przedwczesne narodziny siostrzyczki Mai, malutkiej Alicji, powodują, że rodzice dziewczynki nie mają wyboru. Skupieni wokół inkubatora wcześniaka pragną zapewnić dziecku jakąś inną rozrywkę niż telewizor i urozmaicić dietę o coś więcej niż pizza dziennie. I chwała im za to. Co prawda początek jest fatalny - telewizor okazuje się być starym modelem, z czarno - białym obrazem, na dodatek nie ma do niego pilota. Oprócz tego ta dziwna cisza, jakby nie było życia dookoła. A jednak wakacje u ciababci przyniosą same zaskoczenia. Najpierw odnośnie stylu życia samej ciababci, która pierze raz w miesiącu, ale korzystając z wielkiego kotła i starej wysłużonej Frani, i gotuje na piecu w którym trzeba codziennie rozpalać ogień. Potem zadziwiające okazują się zwierzaki jakie spotyka w ogrodzie ciababci Maja - wyniosłego kota i narcystyczną wiewiórkę, której się wydaje, że jest lisicą. A niczym wisienką na torcie jest tajemnica pochodzenia Oscara oraz zagadkowego związku ciababci z sąsiadką o nazwisku Monterowa. Nadprogramowo pojawia się chłopiec, który spełnia swoją bajkową rolę jako typowy chuligan, zainteresowany rzucaniem czym popadnie w kota, czy uprzykrzaniem życia Majce. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło..
To już drugie spotkanie z prozą Marcina Szczygielskiego, drugie i bardziej udane. Czarny młyn podobał mi się bardzo, ale miał w sobie, jak na książkę dla młodzieży, trochę zbyt dużą dawkę grozy. Czarownica piętro niżej to świetna historia, z ciekawym i ważnym przesłaniem, a oprócz tego po prostu rewelacyjna rozrywka. Polecam dzieciom i rodzicom. Dzieciom rozbudzi wyobraźnię, a rodzicom może trochę otworzy oczy na ważny aspekt związany ze zbyt dużą ilością telewizji w życiu ich dzieci. Zdecydowanie polecam! I liczę na ciąg dalszy.
Czarownica piętro niżej, Marcin Szczygielski, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2013
Aż szkoda, że nie mam na razie komu czytać.)
OdpowiedzUsuńMożesz jako wprawkę najpierw sama przeczytać :)
UsuńFajna fabuła, sama bym przeczytała:) Ja nie oglądam tv w czasie jedzenia, ja niestety czytam:) I muszę bardzo uważać żeby książki nie upaprać. Ale wybieram zawsze własne egzemplarze :)
OdpowiedzUsuńZa to u mojej teściowej tv działa na okrągło i gdy chodzimy czasem na obiad to wkurza mnie to, że nie można normalnie pogadać, bo zawsze ktoś zerka na ekran.
To polecam, jest naprawdę fajnie napisana :)
UsuńMoli książkowych jakoś nie podejrzewałam o takie nałogowe oglądanie ;) Też mi się zdarza czytać przy jedzeniu, też własne egzemplarze, szczególnie rano, bo Marcin jeszcze śpi, więc mogę bez wyrzutów sumienia :) I też muszę uważać, szczególnie, gdy lektura jest naprawdę wciągająca. Łatwo wtedy o katastrofę ;)
A powiem Ci, że jak mam fazę to jestem nałogowym oglądaczem:) Ale to w przypadku gdy dorwę cały sezon jakiegoś serialu, do tego bardzo wciągającego:) Oj wtedy ciężko mnie oderwać.
UsuńTylko oglądasz, prawda? Coś konkretnego. A telewizor nie gra dla samego grania :) Przecież ja nie mówię, żeby w ogóle nie oglądać! :) Też mam fazy, że oglądam swój serial i muszę obejrzeć więcej niż jeden odcinek :) Za to ostatnio przestałam odwiedzać ludzi, bo nie mogę wytrzymać. Pójdę na kawę do znajomych - telewizor gra, mimo, że niby jestem u nich gościem i próbują mnie zajmować pogawędką.. Sześcioletni dzieciak czasami coś ogląda, czasami biega, nie ma tak, że ogląda akurat bajkę. U innych znajomych poszliśmy na grilla, telewizor grał, mimo, że wszyscy byli na zewnątrz. Mają dwoje małych dzieci i oswajają jak widać z telewizornią jak "należy" ;) Że już o mojej rodzinie czy o teściach nie wspomnę, bo szkoda słów..
UsuńNo niestety, tak już teraz jest. Kiedyś to radia się słuchało (ja teraz słucham adudiobooków gdy coś w domu robię) i to miało sens bo się muzyczki posłuchało, wiadomości, albo jakiejś audycji ale tv nadające to dla mnie bezsens.
UsuńTeraz to i słuchanie radia przypomina oglądanie tv bo w kółko reklamy ;) Cholercia zaczynam mówić jak moja Babcia ;) hi hi wiesz, "że za moich czasów" Bo właśnie chciałam powiedzieć, że jak byłam dzieckiem, to Dziadek pozwalał oglądać tv tylko w określonych godzinach i tylko określone programy. Może dzięki temu nauczyłam się zajmować czymś innym niż bezmyślnym oglądaniem.. Z kolei potem mówił, że jestem nienormalne dziecko bo wszystkie pieniądze wydaję na książki. I tak źle i tak niedobrze ;)
UsuńZ przyjemnością przeczytam :) Nie dlatego, że tv mamy i chodzi 24/7, bo nie chodzi. Dlatego, żeby przypadkiem nie przyszło mi do głowy włączyć dziecku tv, by się czymś zajęło i dało mi skupić się na własnych sprawach :)
OdpowiedzUsuńWiesz, raz na jakiś czas to nawet bywa zbawienne :) chodzi o to by nie przesadzać :) a czytanie z synkiem na pewno będzie dużą przyjemnością :)
Usuńrównież dołączam do tych, co nie rozumieją telewizora włączonego 24/7, nikt na niego nie patrzy a on i tak leci i buczy, a szybciej się włącza niż ludzie rano oczy otworzą, ale to temat bez końca i można tak narzekać w nieskończoność :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Można, jasne, że można. Dlatego nie narzekam, tylko apeluję ;) hi hi
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ciekawa musi być ta książeczka... Nie należę do ludzi mających problem z telewizorem, ale przyznaję - denerwuje mnie, gdy idąc z wizytą - głos z telewizora jest tak głośny jak rozmowy gości...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest nas więcej :)
Usuńprzeczytałam wstęp: ciągle wyłączam to pieprzone gówno. i mam ochotę wyrzucić go przez okno coraz bardziej. i drażni mnie. nawet mała wzmianka mnie drażni. eh... Kasiu, zdjęcia przejrzałam, niektóre mega klimatyczne, ale czasu brak na odpowiedź. szykuję mail ale jakoś stoi to wszystko w miejscu; jeszcze matury - w czwartek pisemne, potem jeszcze seria ustnych; może będzie trochę luźniej? a z drugiej strony tak bardzo szkoda pogody... tęsknię za czasem tylko dla mnie... godzinka dziennie w zupełności by wystarczyła... i chciałabym iść na pedicure. oj, chciałabym :/
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, Ciebie nawet nie posądzałam o coś takiego! Pamiętam wpis o walce o telewizor :)
UsuńAniu, rozumiem, nie ma sprawy, ważne, że udało się chociaż obejrzeć; trzymam kciuki za sprawne przebrnięcie przez okres egzaminów maturalnych! Może w wakacje trochę odsapniesz, znajdziesz chwilę dla siebie? Wierzę, że tak będzie :D
Moje wrażenia też były bardzo pozytywne. Przydałaby się jeszcze taka zabawna i inteligentna książka o uzależnieniu od internetu. Mam wrażenie, że problem dotyczy coraz młodszych dzieci.
OdpowiedzUsuńO, to fakt, coraz młodszych dzieci.. Jak patrzę na mojego siostrzeńca siedzącego na fb to ciągle nie mogę przestać się dziwić..On ma dopiero 8 lat, a jest lepiej zorientowany ode mnie..
UsuńMoja bratanica ma 6 lat, więc problem jej jeszcze nie dotyczy, ale uczniowie opowiadają mi o swoim młodszym rodzeństwie. Jest też szał na gry online, niektórzy siedzą przy nich godzinami.
UsuńWidzę, że czytasz książkę Kosmowskiej. Ja wkrótce napiszę o "Bubie". :)
Ba, sądziłam, że Kuby też jeszcze nie powinien dotyczyć.. ;/
UsuńA książkę Kosmowskiej przeczytałam, spłakałam się i będę pisać...
To widzę, że zapowiadają się spore wzruszenia. "Pozłacaną rybkę" też mam w planach, już czeka w kolejce. :) Na moje wyczucie "Buba" też powinna Ci się podobać, jest pogodna i zabawna.
UsuńWłaśnie liczyłam na coś pogodnego i zabawnego, a tu masz ci los, średnio z tym pogodnym i zabawnym, choć na pewno to niesamowicie przyjemna lektura - jeśli można użyć takiego słowa biorąc pod uwagę temat wiodący.. ps. to może nie czytaj mojego wpisu przed lekturą ;) a "Bubę" już poszukuję, bo mam pilną potrzebę na coś pogodnego i zabawnego ;)
UsuńSkąd ja to znam?! Jest deficyt takich książek. Teoretycznie półki księgarni się pod nimi uginają, ale dominują wersje hiperprzesłodzone albo takie dowcipne na siłę.
UsuńKasiu, szerzej napiszę o "Bubie" u siebie na początku przyszłego tygodnia i jeśli Cię zainteresuje, bardzo chętnie pożyczę. :)
Właśnie, jest deficyt, a tych hiperprzesłodzonych raczej unikam...
UsuńTo czekam na wpis o "Bubie" a na propozycję pożyczki zareagowałam właśnie szerokim uśmiechem :) Odezwę się na maila :)