przeniesione z blogu wcześniejszego -> Freud miał rację. Znowu!
Książka Umberto Eco "Cmentarz w Pradze" wywołała sporo ambiwalentnych odczuć we mnie. Wegetariance i humanistce, za jaką siebie uważam, trudno było czytać tę powieść z wielu powodów. Początki czytania były bardzo trudne. Książka wydawała się nudna, okraszona zbyt suto niepotrzebnymi opisami potraw (łącznie z patroszeniem zwierzyny, co dla wegetarianki stanowi torturę niesamowitą..), detalami wyglądu poszczególnych postaci pojawiających się na scenie, oraz niezliczoną ilością szczegółów historycznych. Na dodatek ten antypatyczny bohater główny, z którym do samego końca nie ma nawet możliwości, żeby choć trochę sympatyzować.. Raczej czeka się na jakąś porażkę, potknięcie, sprawiedliwość dziejową, albo coś w tym stylu. A tu nic, niczym karaluch uchodzi z życiem z każdej, nawet naprawdę bardzo niebezpiecznej sytuacji. Dlatego nawet nie wiecie jak będzie mi ciężko zachęcić do tej książki. Zachęcić, bo po przeczytaniu zrozumiałam, jaka to mocna powieść i jak pięknie sobie Eco zakpił z czytelnika, co w zasadzie zapowiada już na początku książki bardzo znamiennym cytatem: Opisy te warte są więcej niż opis stu turniejów, a ich zaletą jest to, że pozwalają czytelnikowi oddalić się od wątku podstawowego*.
...
Główny bohater powieści, kapitan Simonini w związku z nagłą utratą pamięci, oraz po rozmowie z niejakim Froide ;) przypadkowo spotkanym w restauracji, postanawia w celu zrekonstruowania swojej przeszłości, tego kim jest i co się dzieje aktualnie w jego życiu, pisać dziennik -wspomnienia. Rekonstrukcja ta ma jednakże sporo luk, które uzupełnia w trakcie utraty przytomności/snu Simoninego tajemniczy ksiądz Dalla Piccola, który nie wiedzieć w jaki sposób, ani dlaczego, pamięta to wszystko, czego pamięć Simoniniego nie potrafiła sobie zrekonstruować. W niedługim czasie "obaj" panowie zaczynają rozumieć, że są jedną i tą samą osobą, która jednak ma dwie różne osobowości. Dziennik jest zatem pisany dwoma charakterami pisma i uzupełniany wzajemnie przez obie osobowości. Dzięki temu wyłania się nam historia obrzydliwa, pełna nienawiści, morderstw bez skrupułów, która w mojej skromnej ocenie, mogłaby, gdyby Eco miał rację, być zapowiedzią Holocaustu. A nie wiem czemu, ale jakaś część mnie, choć się zapiera wszystkimi odnóżami, trochę mu jednak wierzy..
Nienawiść to prawdziwie pierwotna pasja, anomalię stanowi miłość. Dlatego zabito Chrystusa - sprzeciwiał się naturze. Nie kocha się kogoś przez całe życie; to nadzieja niemożliwa do spełnienia, rodzą się z niej cudzołóstwo, matkobójstwo, zdrada przyjaciół.. Można natomiast kogoś przez całe życie nienawidzić, pod warunkiem, że zawsze jest, że stale naszą nienawiść podsyca. Nienawiść rozgrzewa serce**.
Życiem Simoninego rządziła nienawiść do Żydów. Najpierw wpajana przez dziadka w dzieciństwie, później podsycana przez rozpowszechniony antysemityzm. Simonini dokłada więc wszelkich starań by antysemityzm jeszcze bardziej szerzyć. Z wielką przyjemnością fałszuje dokumenty, pisze fałszywe raporty, wreszcie tworzy "Protokoły mędrców Syjonu". To jest aż niewyobrażalne, jak można przez nienawiść doprowadzić powoli, cierpliwie, uparcie, do zagłady narodu. I chociaż przecież wiedziałam do czego w końcu ludzkość się dopuściła to i tak liczyłam na to, że ten karaluch Simonini w końcu oberwie za swoje wyczyny.. Ale jak to podkreśla Eco w "Bezużytecznych uściśleniach erudycyjnych" - takich Simoninich ciągle jest wielu wśród nas. .
Książka jest napisana świetnym stylem, który wciąga, mimo, że miejscami epizody są po prostu nudne. Ile można czytać o składnikach zjadanych potraw, elementach fizjonomii czy ubioru.. Nudy, nudy. Ale nie dajcie się temu zwieść. Książka ma walory, które cierpliwy czytelnik w końcu dostrzeże. Ja cieszę się, że dałam książce szansę i nie zostawiłam jej nieprzeczytanej jak planowałam (znudzona ilością opisów). Upartość mojej natury jednak zrobiła swoje. I dobrze. Książka warta zachodu.
Żeby jednak zachęcić.. Znacie historię pewnej mistyfikacji niejakiego Taxila? Tu są szczegóły http://dekadaliteracka.pl/index.php?id=3093 a u Eco jest to z kolei opisane zza kulis. Oczywiście, na pewno fikcyjnych kulis, ale opisane bardzo pikantnie, z pewną czarną mszą w tle ;) Co jak co, ale Eco pisze naprawdę barwnie..
Puenta całej historii jest zabawna. Albowiem antysemita przyznaje, że uleczyły go pomysły Froide, Żyda, który, jak się okazało, znowu miał rację!
Mimo trudności, zgrzytania zębami - szczerze polecam.
* Umbero Eco, Cmentarz w Pradze, Noir Sur Blanc, 2011, str. 7
** tamże, str.386
Wpis przeniesiony z http://dziewczynazalaski.blox.pl/2012/02/Freud-mial-racje-Znowu.html
Jakiś czas temu wypożyczyłam tę książkę w bibliotece, ale nie udało mi się jej przeczytać. Poddałam się po kilku stronach. Chyba muszę zrobić kolejne podejście ;)
OdpowiedzUsuńBo początek jest nudny po prostu, szczególnie, że długo się nic nie dzieje. Ja się nie poddałam z upartości (choć na początku nieźle się irytowałam) i zakończenie, przyznaję, nieco to zrekompensowało :)
UsuńRozumiem twoją niechęć i znużenie opisami potraw. Choć moje zdanie na temat lektury jest bardziej entuzjastyczne- uważam, że te wstawki kulinarne mają się trochę, jak pięść do oka. Momentami nieco nużyła, jednak suma sumarum uważam za świetną i wartą przeczytania książkę. A sprawiedlwiwość dziejowa niestety przychodzi niezwykle rzadko. Dla mnie Cmentarz w Pradze to powieść o manipulacji doprowadzonej do perfekcji, również manipulacji, jakiej dopuścił się autor względem czytelników :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tę manipulację od początku Eco podejrzewałam ;)
Usuń