Jasne, była niegdyś słynna serialowa, zwariowana Ally McBeal, ale to było dawno, a i jej postać wydaje się być wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nawet nasza rodzima prawniczka serialowa, Agata, w todze nabiera wszelkich znamion powagi i dobrze skrojonego wizerunku rozgarniętej znawczyni wszelkich kodeksów.
Każdy, kto dotąd nie miał
okazji poznać jeszcze Joanny Chyłki i jej podopiecznego Kordiana Oryńskiego, wie,
że ten cały stereotyp można wyrzucić do kosza na śmieci. Ten duet przypomina
raczej dwójkę śledczych i psychologów w jednym niż zwykłą parę obrońców.
Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
„Zaginięcie” jest
kontynuacją „Kasacji”, choć jeśli chodzi o główny wątek fabularny można je
czytać właściwie bez takiej kolejności. Jednakże, jeśli ktoś jest zaintrygowany
niecodzienną relacją Chyłka – Oryński warto poznać najpierw tę pierwszą część
ich przygód. „Zaginięcie” otwiera późnonocny telefon do Chyłki, prawniczki o
wybuchowym temperamencie, kobiety, którą spokojnie można by opisać przysłowiem,
gdzie diabeł nie może, tam Chyłkę.. No właśnie. Sprawa, jaka trafia do Chyłki,
ta, której zapowiedzą był ów nocny telefon jest wypisz, wymaluj, sprawą dla
niej idealną, bo już z założenia beznadziejną. Jednakże w słowniku Joanny
Chyłki najwyraźniej nie widnieje w ogóle słowo „beznadziejna”. Wybudzona i
pobudzona do działania natychmiast do takiego samego stanu zmusza Kordiana,
zwanego Zordonem i wspólnie wyruszają do małej miejscowości, skąd z domku
letniskowego dwojga bogatych ludzi, zniknęła mała, trzyletnia dziewczynka. Niestety,
ponieważ domek letniskowy, w którym przebywała cała rodzina, był uzbrojony w
alarm, a żadne ślady nie wskazują, by doszło do porwania, to rodzice są
pierwszymi podejrzanymi. Dla Chyłki nie stanowi to, jak wiadomo, żadnego
problemu..
Bez śladu
To, co komplikuje całą
sprawę, to brak jakichkolwiek śladów związanych ze zniknięciem dziecka. Wokół
domku nie ma śladów stóp, nie ma żadnych poszlak na to, że mogło dojść do
włamania, nie ma nic. Do tego pojawia się nagle, jako dowód zakrwawiony pręt,
ze śladami krwi zaginionej Nikolki, świadek, który twierdzi, że widział ojca
dziewczynki prowadzącego ją w noc zaginięcia, atmosfera zagęszcza się i
wszystko wskazuje na to, że super duet adwokacki nie ma żadnego asa w rękawie,
by wybronić rodziców dziecka. A żeby było jeszcze trudniej, w niewinność
rodziców wierzy jedynie Zordon, bo Chyłka nie ma żadnych wątpliwości, ani w to,
że są winni, ani w to, że dziecko nie żyje. To jeden Kordian denerwuje się, że
poszukiwania dziecka sprowadzają się do poszukiwań zwłok, a nie żywej
dziewczynki. I być może to, oraz skomplikowane relacje z patronką, motywuje go,
do działań zgoła nieprawniczych. Podszywanie się pod przemytnika, kilka
rasowych spotkań z pięścią prawdziwego przemytnika, plus jego własne
zaginięcie, w nieznanych mu regionach w gronie nieznanych mu ludzi, to zaledwie
kilka z jego niecodziennych przygód. Warto wiedzieć, że to nie wszystko, co
zafundował swoim czytelnikom Remigiusz Mróz.
Emocjonalny rollercoaster
„Zaginięcie” to gratka
fabularna, podobnie jak „Kasacja”. Dozowanie emocji, spokój, a potem ostry zakręt,
tak mniej więcej w ogólności można opisać ten emocjonalny rollercoaster. Oczywiście, nie powiem, że Remigiusz Mróz to mistrz,
bo jeszcze spocznie na laurach, a wierzę, że pisząc coraz ciekawiej, będzie też
pisać lepiej. Na razie jest genialnie pod kątem fabuły! Mróz nonszalancko kpi
sobie z czytelnika, pokazuje zjadliwą aprobatę do denerwowania go, wreszcie,
wie jak odmierzyć proporcje w fabule, by całość była dobrze skomponowaną
mieszanką. Oczywiście, mógł nieco nie „zjadać” końcówki powieści, najpierw
rozpisując jej fabułę na parę setek stron, z mnogością szczegółów całkiem jak nieprzebrane
morze zjadliwości Chyłki, by zamknąć ją na jednej, no, półtorej stron,
oczywiście, mógł jeszcze dopracować warsztat i dialogi, ale na litość, nie znam
lepszej literatury rozrywkowej, niż to, co wychodzi spod jego klawiatury. Niech
mu pisanie ciągle lekkim będzie!
"Zaginięcie" Remigiusz Mróz, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2015
Lekturę mam jeszcze przed sobą. Gdyby nie to durnowate wrodzone poczucie obowiązku, to już bym tę książkę przeczytała, ale są inne przed nią i ech...
OdpowiedzUsuńPrzy Mrozie się doskonale odpoczywa, choć to takie szalone książki. Ale jak fajnie szalone. Ciekawa jestem jak autor rozwinął wątek zaginięcia dziecka, bo to zdaje się rzecz trochę inspirowana zaginięciem małej Madeleine w Portugalii, a z tego co kojarzę, to tamta sprawa się nie rozwiązała.
Ech, musiał napisać Mróz "Zaginięcie", żeby Kasia na blogu nam się znalazła. :D
Ale jak to? Jeszcze nie przeczytałaś? No nie wierzę! Ale pomyśl o tym pozytywnie: ciągle masz przed sobą tę przygodę, nie ma tego złego :)
UsuńO tak, lubię własnie to, jak się odpoczywa, mimo szalonej fabuły. Zresztą, coś, co jest na tyle szalone, że sprawiło, że czytam kolejne jego książki musi być pozytywne ;) Wątek zaginionej dziewczynki jest ciekawie rozwinięty, szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam, ale nie zdradzam szczegółów oczywiście. Tak, nawet bardziej niż trochę, Mróz w filmiku promującym książkę mówi, że właśnie to wydarzenie spowodowało, że zaczął się zastanawiać nad możliwymi scenariuszami.
Oj tak, czasami trzeba silnego bodźca. Ale to nie tylko Mróz, Ty dodałaś mi ostatecznego argumentu :) Muszę teraz po prostu mobilizować się do pisania częściej.
A tak w ogóle to Mróz mi się śnił tej nocy. Nagrał filmik, w którym powiedział, że mnie nie lubi, bo nie napisałam, że jest mistrzem. I teraz jestem mocno niewyspana...;)
A ja znam lepszą literaturę rozrywkową - wolę Miłoszewskiego. I życzyłabym sobie, żeby pisał równie często, jak Mróz, no, ale jak się wypuszcza 3 książki na rok, to niedoróbki muszą być.
OdpowiedzUsuńW tej rywalizacji oczywiście, że wygrywa Miłoszewski! I też bym sobie życzyła, a jakże..
UsuńWszędzie widzę Mroza i jego "Kasację", teraz jeszcze pojawiło się "Zaginięcie"... Tak mnie te książki ze wszystkich stron atakują, że naprawdę muszę w końcu przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa dobrze przemyślana kampania ;) A tak serio, mnie tak atakowano i się poddałam. I wiesz, to jest naprawdę dobra lektura na relaks. Nie reklamowałabym Mroza, gdyby mi się nie podobał.
Usuń'Zaginięcie" wchłonęłam w dwa dni, nic dodać nic ująć, rewelacyjna powieść.
OdpowiedzUsuńPrawda? A za chwilę kolejna część! :-)
UsuńA ja spamuję i serdecznie zapraszam Cię do akcji "Wędrująca książka", którą organizuję. Więcej szczegółów w linku: http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2015/12/wedrujaca-ksiazka.html
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę cudownego Nowego Roku!!
Kasiu, spamuj do woli, nie widzę przeciwwskazań :-) za zaproszenie dziękuję, próbowałam kiedyś wziąć w czymś takim udział ze skutkiem mizernym, toteż raczej nie będę próbować ponownie. Ale dziękuję, miło mi, że o mnie pomyślałaś.
UsuńI wzajemnie, wszystkiego dobrego na Nowy Rok!