
Najpierw jest ten dziwny tytuł. Wieloznaczny i nie do końca sprecyzowany. Potem nazwisko. Znane już, tylko z innym imieniem i pod szyldem innego gatunku, ostatecznie więc nieznane. Wreszcie okładka, z koronką na szkatule i kotem w dymku rozmowy. Na drugim planie figurka Jezusa, jakby odrealniona, a jednocześnie dopełniająca całości. Później już treść: zwarta w formie, nasycona poezją języka,...