Polskie wydawnictwa literackie najwyraźniej bardzo dobrze to rozumieją, że są takie mole książkowe, jak ja, które uwielbiają jesień, szczególnie za długie, sprzyjające czytaniu wieczory. Pewnie dlatego, to co zaplanowały na najbliższe miesiące, sprawa, że mam przyspieszony puls. Zdecydowanie króluje Wydawnictwo Literackie, które zapowiada ogromną i bardzo intrygującą powieść Olgi Tokarczuk Księgi Jakubowe.
Nie jestem wielką admiratorką prozy Tokarczuk, znam zaledwie jedną powieść i zbiór opowiadań, w związku z czym wcale nie mam pewności, że Księgi Jakubowe to będzie właśnie to. Jednakże przekonuje sam tytuł, opis, oraz zachęcająca ilość stron - prawie tysiąc! Co mogłoby być niemałą ucztą, o ile wyczekiwana książka okaże się tak dobra, jak to przedstawia w opisie wydawca:
Niemal tysiąc stron, kilkadziesiąt wątków i postaci — Księgi Jakubowe imponują literackim rozmachem, wielością poziomów i możliwych interpretacji. Olga Tokarczuk pełnymi garściami czerpie z tradycji powieści historycznej, poszerzając jednocześnie jej granice gatunkowe. Z ogromną dbałością o szczegóły przedstawia realia epoki, architekturę, ubiory, zapachy. Odwiedzamy szlacheckie dwory, katolickie plebanie i żydowskie domostwa, rozmodlone i zanurzone w lekturze tajemniczych pism. Na oczach czytelników pisarka tka obraz dawnej Polski, w której egzystowały obok siebie chrześcijaństwo, judaizm, a także islam. (źródło; zdjęcie okładki pochodzi z tego samego źródła). W każdym razie niezależnie od tego, jaki będzie wynik lektury, wiem, że muszę ją przeczytać.
Kolejnym smaczkiem, jaki zapowiada WL jest powieść nagrodzona Bookerem, o czym dowiedziałam się zanim książka w ogóle została zaplanowana do
przetłumaczenia ( i ciesze się, że wyjdzie nakładem WL właśnie) na
jednym z ulubionych blogów, czyli bezszmerze, już wtedy żałując, że przyjdzie mi czekać na nią tak długo! A mowa o powieści Eleanor Catton Wszystko, co lśni, powieści równie monumentalnej co Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk. Fabuła ma nas cofnąć do lat 60. XIX wieku, a przenieść do Nowej Zelandii, gdzie właśnie wybuchła gorączka złota. Sam temat gorączki złota średnio mnie interesuje, zachwalanie jakoby powieść łączyła w sobie elementy zarówno klasycznej powierci wiktoriańskiej jak i literackiego thrillera działają na mnie raczej zniechęcająco niż odwrotnie, to jednak, ponieważ ciekawość tej powieści narastała we mnie od prawie roku czasu, czuję, że nie mogłabym jej sobie odpuścić. Czytane dotąd relacje na jej temat są pełne zachwytów, chwali się umiejętność łączenia powieści historycznej z przygodową, kryminału z opowieścią o duchach, w związku z czym ciężko przejść wobec tego tak po prostu obojętnie. Szczególnie, że mam ciągle jedenaście dni urlopu do wykorzystania i jakieś takie silne przeczucie, że część z nich przeznaczę na samo czytanie, bez konieczności przerywania lektury, bez skrępowania dzikim tłumem w pociągu, bez przymusu zamykania książki w najciekawszym momencie. Aż brzmi niewiarygodnie.
WL jest dla mnie cennym wydawnictwem także z tego powodu, że ciągle wydaje i popularyzuje postać Sławomira Mrożka. Jestem bardzo ciekawa i wyczekuję niecierpliwie książki wspomnieniowej o Mrożku, w której mają być zawarte wypowiedzi na jego temat wszystkich tych, którzy go znali, współpracowali z nim, a wreszcie przyjaciół i bliskich mu osób. Szczególnie jestem ciekawa konfrontacji tych wspomnień z książką biograficzną Małgorzaty Niemczyńskiej Mrożek. Striptiz neurotyka, bowiem już zapowiada się, że Mrożek w odsłonach może pokazać zupełnie inne cechy charakteru słynnego ponuraka, niż to przedstawiła Niemczyńska. A w każdym razie masę przeciwstawnych cech, mogących prowokować wrażenie, że albo Mrożek był niezłym aktorem, albo naprawdę ciężko jest go oceniać jednoznacznie. Tak czy inaczej postać Mrożka, nadal fascynująca i wywołująca ciągle sporo zainteresowania jest mi ogromnie bliska, niezależnie od tego, co może wyłonić się z tych wspomnień. Co ciekawe, falę zainteresowania wywołała książka Niemczyńskiej, a dziś, przy ponownej lekturze, jestem pewna, że postrzegałabym zarówno książkę, jak i jej bohatera, zupełnie inaczej. Niemniej, to dzięki Niemczyńskiej wróciłam do opowiadań Mrożka, a potem to już wpadłam jak śliwka w kompot w jego listy, dzienniki, eseje i sztuki i ciągle lubię do Mrożka wracać (literacko i teatralnie; wstydzę się publicznie przyznawać ile razy widziałam Tango). (źródło zdjęcia okładki)
WL jest dla mnie cennym wydawnictwem także z tego powodu, że ciągle wydaje i popularyzuje postać Sławomira Mrożka. Jestem bardzo ciekawa i wyczekuję niecierpliwie książki wspomnieniowej o Mrożku, w której mają być zawarte wypowiedzi na jego temat wszystkich tych, którzy go znali, współpracowali z nim, a wreszcie przyjaciół i bliskich mu osób. Szczególnie jestem ciekawa konfrontacji tych wspomnień z książką biograficzną Małgorzaty Niemczyńskiej Mrożek. Striptiz neurotyka, bowiem już zapowiada się, że Mrożek w odsłonach może pokazać zupełnie inne cechy charakteru słynnego ponuraka, niż to przedstawiła Niemczyńska. A w każdym razie masę przeciwstawnych cech, mogących prowokować wrażenie, że albo Mrożek był niezłym aktorem, albo naprawdę ciężko jest go oceniać jednoznacznie. Tak czy inaczej postać Mrożka, nadal fascynująca i wywołująca ciągle sporo zainteresowania jest mi ogromnie bliska, niezależnie od tego, co może wyłonić się z tych wspomnień. Co ciekawe, falę zainteresowania wywołała książka Niemczyńskiej, a dziś, przy ponownej lekturze, jestem pewna, że postrzegałabym zarówno książkę, jak i jej bohatera, zupełnie inaczej. Niemniej, to dzięki Niemczyńskiej wróciłam do opowiadań Mrożka, a potem to już wpadłam jak śliwka w kompot w jego listy, dzienniki, eseje i sztuki i ciągle lubię do Mrożka wracać (literacko i teatralnie; wstydzę się publicznie przyznawać ile razy widziałam Tango). (źródło zdjęcia okładki)
Rzecz oczywista największym moim zainteresowaniem cieszą się premiery polskich książek. I tak oprócz nowej powieści Tokarczuk i wspomnień o Mrożku, wyczekuję jak kania dżdżu zapowiadanej nowości sygnowanej nazwiskiem Jacka Dehnela. Znam opinie i przekonanie niektórych recenzentów/czytelników, jakoby Dehnel był przeceniany i zmanierowany i trudno i darmo, choć uważam, że każdy ma prawo do swojej opinii tak zgadzać się z nimi nie muszę. Lubię wszystko, co dotąd przeczytałam, lubię czytać ponownie i lubię zakładać, że wszystko inne, co wyjdzie spod jego pióra będzie na mnie działało dokładnie tak samo. Zapowiadana przez W.A.B. powieść to Matka Makryna, która będzie miała swoją premierę dopiero pod koniec października, ale jest szansa, że doczekam w miarę cierpliwie, przeznaczając czas wreszcie na czekającą spokojnie na półce Niewidzialną koronę Cherezińskiej, a następnie na dwa opasłe tomiszcza wspomniane we wpisie powyżej. W.A.B. opisuje temat najnowszej powieści Dehnela krótko i treściwie:
Matka Makryna to monolog przeoryszy klasztoru bazylianek w Rzymie, matki Makryny Mieczysławskiej.
W latach 40-tych XIX wieku stała się obiektem fascynacji i uwielbienia polskiej emigracji i europejskiej prasy, kiedy opowiedziała o prześladowaniach, jakie spotkały ją ze strony władz rosyjskich. Sięgnęła szczytów władzy, zarówno świeckiej jaki kościelnej. (źródło; zdjęcie okładki pochodzi z tego samego źródła)
Ku mojemu zaskoczeniu najnowsza powieść Magdaleny Tulli ma być wydana przez wydawnictwo Znak Literanova (a jak wiadomo Znaku to ja nie lubię i nie będę przestawać wytykać najbardziej aspołecznej książki w rzekomo społecznej misji, czyli Bezdomnej, dopóty mi tchu starczy), co psuje mi trochę szyki w szykanowaniu i bojkotowaniu wydawnictwa. Już Beksińskimi "napsuli" mi krwi, a teraz proszę, najnowsza Tulli, już zapowiadana jako najlepsza powieść autorki, ma być wydana właśnie u nich! Obawiam się, że może dojść do kompromitacji i trzeba się będzie ze Znakiem pogodzić, przynajmniej na moment zakupu Szumu. A potem wrócić grzecznie do bojkotu i szykan, ewentualnie przyznać, że każdy z nas popełnia błędy, prawda? Albo ostatecznie pogodzić się z tym, że wydawca też musi na czymś zarobić, żeby wydać powieści mniej bestsellerowe, jak Tulli na przykład (żal i złamane serce). W każdym razie nowa powieść Magdaleny Tulli zapowiada się równie intensywna emocjonalnie, jak i Włoskie szpilki, oraz w równie skondensowanej formie, na zaledwie 192 stronach. Jeżeli będzie to treść równie potężna jak Włoskie szpilki to i przy 90 stronach Magdalena Tulli wbiłaby mnie w fotel ponownie (ciekawa metafora swoją drogą, bo oczywiście nie mam fotela w ogóle). Enigmatyczny opis wydawcy tylko podsyca takie podejrzenie, aczkolwiek nauczona doświadczeniem wiem, że takie opisy trzeba dzielić najmniej na trzy, a najlepiej w ogóle ich nie czytać. (źródło zdjęcia okładki).
Nie chciałabym, żeby mnie posądzano tylko o literaturę poważną, w związku z czym spieszę donieść, że najintensywniej to ja i tak czekam na kontynuację Czarownicy piętro niżej, czyli na Tuczarnię motyli. Nie pomyli się ten, kto będzie mnie podejrzewać o uwielbienie dla Marcina Szczygielskiego, pomyłką będzie jednak założenie, że książka mnie interesuje tylko ze względu na jego nazwisko. Oczywiście, nie będę nawet udawać, że wszystko, co napisze Marcin Szczygielski na pewno przeczytam, nawet jeżeli przyjdzie mu do głowy taka fantazja, żeby napisać o sposobie wyrabiania cementu, istotne jednak jest również to, że ja autentycznie lubię książki dla dzieci. Ponieważ nie mam wymówki w postaci dzieci własnych, którym to mogłabym udawać, że czytam wszystkie te książki, toteż nie udaję, a przyznaję wprost: naprawdę lubię. Jeżeli zaś fabuła stworzona jest w tak interesujący sposób, jak to wyczynia z historiami dla młodszego odbiorcy Szczygielski, to czerpię z takiej lektury jeszcze większą przyjemność. Dość dodać, że Czarownica piętro niżej podobała mi się tak bardzo, że już po lekturze liczyłam na kontynuację. A z opisu wydawnictwa Bajka, któremu staram się zawierzyć, można łatwo się przekonać, że dokładnie tyle można się spodziewać:
Spotkacie w tej książce dobrych znajomych z „Czarownicy piętro niżej”: Maję, ciabcię, Monterową, Marka i gadającego kota. Jednak nie zabraknie też niespodzianek! Wkrótce po przyjeździe Majki do Szczecina okaże się, że ciabcia nie jest wiekową staruszką, a Monterowa…
Ale tego na razie nie zdradzimy! Powiemy tylko, że Maja wpadnie (dosłownie!) w sam środek toczonej przez setki lat wojny motylołaków, pozna carycę, cesarza, króla i diuka oraz... stanie na czele rewolucji. Przy okazji rozwiąże kryminalną zagadkę (ktoś ukradł Zdradliwe Lilie!) i natrafi na ślad kolejnych magicznych wskazówek pozostawionych przez jej zaginioną prapraprababcię Ninę…
Uff, sporo jak na jedne, nawet przedłużone zimowe ferie, a to i tak zaledwie część tej historii.
Uff, sporo jak na jedne, nawet przedłużone zimowe ferie, a to i tak zaledwie część tej historii.
Będzie strasznie, zabawnie i ciekawie… A jeśli nie – to niech nas larwa pożre!
(źródło; zdjęcie okładki pochodzi z tego samego źródła)
Oczywiście, to nie wszystkie tytuły, na jakie czekam. To są tylko książki października! A przecież po nim jest piękny listopad, po którym nastąpi pełen wolnych dni grudzień.. Ach, pięknie się jesień i zima przedstawiają!
Wiem, że na Wszystko co lśni czeka też parę osób, ba, kilka już z tego co widzę nawet czyta przedpremierowe egzemplarze. Ciekawa jestem, czy Wy też czekacie na któryś z wymienionych tytułów? A może podrzucicie jakieś swoje typy?
Już Cię miałem podejrzewać o promowanie wyłącznie literatury wysokiej, ale widzę Szczygielskiego :) Żyłem dotąd sobie w błogim poczuciu, że nic nie muszę kupować i taki zonk :(
OdpowiedzUsuńToteż chciałam szybko zatrzeć to przykre wrażenie! ;-)
UsuńOjej, to tylko jedna książka! Dasz chyba radę..? :)
Ja rozumiem, że snobistyczne spotkania w redakcjach opiniotwórczych pism kulturalnych szkodzą na gust i dobrze, że się opamiętałaś :D Osiemsetna w kolejce do czytania. Spoko. Dla Szczygielskiego prawie wszystko. Jeszcze chyba w Catton zainwestuję, chociaż może powinienem z rok odczekać.
UsuńOj, szkodzą, człowiek nagle sobie wmawia, że nie tylko potrafi czytać, ale nawet ze zrozumieniem. Bardzo, bardzo szkodliwe działania!
UsuńPrawie wszystko brzmi nieźle, niech będzie, akceptuję ;-) :-) W Catton chyba warto, na ogół się boję, że na coś się strasznie nastawię, a potem może być rozczarowanie. Stąd selekcja takich "pewniejszych" tytułów ;)
Czytanie ze zrozumieniem jest szkodliwe :P
UsuńZ Catton poczekam, pewnie w przyszłe wakacje będzie w promo po 9,90 :P
Czytanie w ogóle jest szkodliwe! Kto to słyszał, żeby czytać więcej niż 7 książek rocznie!
UsuńI widzisz, teraz już rozumiesz, czemu zbankrutuję..Nie umiem czekać..;P
Ja umiem, czytałem Marka Aureliusza w młodości :P A promocje po 9,90 bywają zdradliwe, można na nich połknąć jakieś Ości :D
UsuńI już wiem, co straciłam w młodości.. Człowiek ciągle odkrywa nowe rzeczy.. Ech ;)
UsuńBywają, bywają. Dobrze jednak, że tylko połknąłeś, a nie na przykład, utknęły gdzie nie trzeba ;P
Połknąłem, wydaliłem, ale w gardle mi rosły :D
UsuńAle przynajmniej wiesz, że Karpowicz nie dla Ciebie :) Taka wiedza bywa cenna :)
UsuńNo właśnie nie wiem, bo opowieści o Sońce mnie zaintrygowały.
UsuńFakt, "Sońka" jest inna. Kompletnie inna, choć tak, ten sam warsztat, te same dziwne filozoficzno-depresyjne teksty, które w "Ościach" denerwowały ;P Ale, ale. Jest inna i jest dużo lepsza. I bardzo się boję, że to się więcej nie powtórzy.. Że potem mogą być już tylko takie "Ości" i "Cud"..;/
UsuńCud omijać, zapisane :P
UsuńŁadnie.. Zamiast zachęcać, ja zniechęcam..
UsuńOstrzegasz i dzielisz się doświadczeniem życiowym po prostu:) Gdybym się natknął na kolejną nieudaną powieść IK to już pewnie bym sobie nie odmówił jadu na piśmie :P
UsuńO, a wiesz, ja nawet bym chciała ten jad ujrzeć na własne oczy ;P
UsuńAle w tej sytuacji, jak nie chcesz jednak się naciąć kolejną podobną do "Ości" to chyba w ogóle nie czytaj nic oprócz "Sońki"..Co prawda nie znam jeszcze "Niehalo" i "Gestów", ale jakoś czuję w kOściach, że będzie podobnie..Co nie zmienia w ogóle faktu, że przeczytam. Tylko może już wypożyczę z biblioteki ;)
Ja bym sobie chętnie jadu upuścił, ale nie jestem w formie, więc mógłbym się czuć nieusatysfakcjonowany. Wystarczy mi chwilowo tren dymek na fejsbuniu, który się zrobił :)
UsuńSońkę mam odhaczoną i jak tylko się trafi jakaś ebukowa promocja, to zaryzykuję.
Znaczy czekam na lepszą formę ;) Twoją :)
UsuńZnowu coś mnie ominęło? Jaki dymek?
Ryzykuj, ryzykuj, najwyżej upuścisz więcej jadu ;)
Wylewałem ościane frustracje na fejsie i zebrał się spory tłumek innych frustratów :P
UsuńAż muszę poszukać :P
Usuńhttps://www.facebook.com/Zacofany.w.lekturze/photos/a.131651346908105.27279.130188320387741/752235524849681/?type=1
Usuńhttps://www.facebook.com/Zacofany.w.lekturze/photos/a.131651346908105.27279.130188320387741/755577897848777/?type=1
Dzięki za linki!
UsuńAle, ale gdzie ten dymek? Jakoś nie znalazłam protestów od fanów. Nieładnie, gdzieżże oni są??
Dymek poszedł w jedną stronę :) niestety widać autor nie ma fanów, przynajmniej nie wśród moich znajomych na fejsie.
UsuńZa to jakie ciekawe generalizowanie w ocenie wyszło w tych komentarzach..
UsuńGeneralizacje to jest to, co lubimy :)
UsuńA ja nie przepadam. Ganię na ogół :P Podejrzewam, że jeśli Ciebie kiedyś wrzucą do jednego worka z czymś/kimś na co się nie zgadzasz, też będziesz raczej średnio zadowolony.
UsuńJa już bywałem wrzucany do różnych worków, niezbyt mi to wpływa na zadowolenie :)
UsuńTo cóż mogę dodać! Szczęściarz, że masz takie podejście :)
UsuńPrzypuszczam, że IK też jest obojętne, że gromadka frustratów uznała go za grafomana:) W końcu Nike za progiem. Ale jak mi się Sońka spodoba, to odszczekam :P
UsuńAno nie wiem, może się jednak przejął? Kto wie ;)
UsuńTo tylko będę teraz czekać co powiesz o "Sońce".. niecierpliwie :D
A nie masz przypadkiem Sońki do pożyczenia? Krócej byś czekała :D
UsuńWłaśnie miałam proponować! :)
UsuńWysłać czy przywieźć do Siedlec?
Jak Ci wygodniej. Dzięki. I co ja zrobiłem? Kolejne zobowiązanie :P
UsuńPocieszę Cię - jest krótsza od "Ości" ;-) to szybciej pójdzie :)
Usuńps. jak znajdę adres to wyślę, co byśmy oboje dodatkowego bagażu ze sobą nie ciągali ;)
Może to lepszy pomysł. Tym bardziej że dzieciątko wróciło z przedszkola z temperaturą :(
UsuńOo biedactwo. I ostateczny dowód na to, że jesień w pełni (a myślałby kto, że się dopiero zaczęła).. Zaczyna się sezon przeziębień..
UsuńMam nadzieję, że to nic poważnego.
Też mamy taką nadzieję, bo inaczej gudbaj Siedlce.
UsuńTrzymam kciuki!
UsuńDzięki :)
Usuń"Czarownica..." świetna i nawet nie wiedziałam, że kontynuacja w planach, więc dziękuję za informację i czekam niecierpliwie na "Tuczarnię motyli".
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko mnie ucieszyła ta informacja :)
Usuńojoj, masło maślane z tym cieszeniem ;-)
też mam te książki na październikowej tapecie, a jeszcze do tego zaległości wrześniowe, a do tego festiwale w październiku literackie-a jakże- ech....a mówią, że jesień niefajna. A to Ci jeszcze do października dorzucę jedno cudeńko- drugi tom dzienników Osieckiej w Prószyńskim wychodzi :)
OdpowiedzUsuńO, cieszę się, że nie tylko ja na nie czekam ;) a co do zaległości..eeech, to nawet się nie wypowiadam ;-) ja jeszcze mam zaległości z poprzedniego wcielenia ;-)
UsuńOsiecka, przyznaję, trochę mnie interesuje, ale nie na tyle by kupować ;-) Poczekam na biblioteczny egzemplarz :)
I ja czekam na nowego Dehnela i na kilka innych jeszcze książek, w tym trzy reportaże Czarnego.
OdpowiedzUsuńps. Tulli ma bardzo ładną okładkę.
Reportaży to mam mnóstwo do nadrobienia! Apropos Czarnego to oczywiście nowy Stasiuk jeszcze powinien być na liście :)
Usuńps. Zgadzam się, jest bardzo ładna :)
Niełatwo za Twoimi upodobaniami literackimi komuś takiemu jak ja nadążyć, ale pierwsze dwie książki i owszem, bardzo chetnie bym poznała. Szczególnie Tokarczuk intryguje tą 100- stronicowa opowieścią.
OdpowiedzUsuńOczywiści 1000 stronicową.
UsuńAle wiesz, to tylko kwestia oczekiwania na zapowiedzi - akurat padło na takie :-) czytam też różniste książki, trochę na przykład mniej monumentalne niż te 1000 -stronicowe :-) A Tokarczuk intryguje właśnie już samym tematem :-) Aż się boję, żeby się nie okazała rozczarowaniem..
UsuńTak, nie dopisałam, że nie tylko objętość mnie zaintrygowała.Temat przede wszystkim.
UsuńA ja się nawet domyśliłam, że nie tylko to Cię zaintrygowało :-)
UsuńA! To miło mi. Chociaż książka do łatwych z pewnością należeć nie będzie.
UsuńTego też się trochę obawiam.. Planuję do czasu wydania książki przeczytać jeszcze dwie powieści Tokarczuk, co by się trochę "przygotować, że tak powiem. Ale to i tak może się okazać niewiele, bo Tokarczuk też na pewno ewoluowała jako pisarka i może bardzo zaskoczyć..
UsuńJa się nie mogę pochwalić znajomością ani jednej książki Tokarczuk, ale popytam o nią w bibliotece.
UsuńMoja znajomość książek Tokarczuk również jest skromna..W bibliotece powinna być dostępna :-)
UsuńLiczę na to.
UsuńZałączam serdeczności.
Wzajemnie, moc serdeczności.
UsuńWszystko co lśni czeka na mojej półce ;) Niezła cegła...
OdpowiedzUsuńTo niecierpliwie czekam na Twoje wrażenia z lektury :-)
UsuńW nowych Książkach jest spory wywiad z Tokarczuk o tej nowej książce, i przyznam ze po tym jak ona opowiada zaczynam mieć ochotę ją poczytać, choć najpierw tematyka mnie nie przekonywała. A teraz widzę, że to może być kolejna Nike.
OdpowiedzUsuńWłaśnie od soboty zbieram się do lektury nowych "Książek", tylko ciągle coś ;) a że mnie bardziej pochłaniają książki to i czeka.. ech, ale muszę przeczytać, bo tego wywiadu jestem właśnie bardzo ciekawa.
UsuńOprócz ostatniej z wymienionych przez Ciebie książek, wszystkie chętnie dostałabym w swoje ręce ;) Przyznaję, że lektura ostatniego magazynu "Książki" bardzo mnie do większości z tych pozycji mocno przekonała :) slubnaherbata.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMagazyn "Książki" to samo zło jest :) tylko dorzuca człowiekowi kolejne tytuły na listę wydatków :)
UsuńTez czekam na Catton. Przeczytalm wprawdzie w oryginale i jestem zachwycona. Ciekawi mnie tlumaczenie.
OdpowiedzUsuńW oryginale to monumentalne dzieło? Podziwiam szczerze! :) Ciekawe jak odbierzesz tłumaczenie w tej sytuacji. Mam nadzieję, że jest dobre, bo przyznaję, póki co biorę się za krótsze powieści do czytania po angielsku
Usuń