Najdroższym na świecie towarem
Będzie samotność
Janusz Kofta
Sen wyśniony, moje marzenie niespełnione. Bezludna wyspa. Na ile? Najlepiej na czas nieokreślony, najlepiej na zawsze, byle tylko mi książki uzupełniano. Nawet niech będzie czytnik, co mi tam, książkom wilgoć nie służy.
Zzgrzyyt.
I pojawia się człowiek.
A mogło być tak pięknie.
Ja się nie boję ludzi. Odwróciła się twarzą do lądu. Ja tylko ich tu nie chcę.
Nieświęta Magda od tabletek
W życiu kryzysy pojawiają się zbyt często. Powinien być jakiś regulamin, tyle a tyle kryzysów na przeciętną jednostkę osobową, reglamentowany, zasłużony, przeżyty, wyuczony i już. Było, minęło, przeszło. Nie ma jednak lekko, nikt formuł na życie nie tworzy, można co najwyżej ciągle pod tę górę, pod ten wiatr na cienkim lodzie do przodu iść.
Czasami, gdy robiło się jej naprawdę przyjemnie zaczynała szukać
dziury w całym. Nagle ją nachodziło jakieś rozczulanie się nad sobą.
Ocenianie życia. Jakby odbierała sobie prawo do pełnego zadowolenia. Bo
to przecież niczego nie zmieni, i jest tylko na chwilę. W dodatku powody przyjemności wydawały się jej kompromitujące. Bez sensu. Płakała wtedy.
Magda zdecydowanie potrzebowała tej samotności i izolacji. Wyjazd na bezludną wyspę, gdzie nikt i nic dookoła, jedynie wiatr, ocean i ona. Frustracja i gniew dopadają ją na widok ludzkiej sylwetki na wyspie. Na wyspie, na której miała być sama. A później pojawia się poczucie zagrożenia. Magda jednak jest uzbrojona w odpowiedni zestaw tabletek uspokajających. Opanowała do perfekcji wszelkie miksy i kolaże..
Upatrzyli zajączka
Relacja między dwójką życiowych rozbitków, jaki to banał swoją drogą na tej wyspie, od początku jest niezdrowa. Ona się boi, ale nie potrafi tego szczerze wyznać, podejmuje grę, udaję, że tak jest w porządku. On zachowuje się niczym typowy męski samiec, przychodzi, bierze, co chce, nie pyta o zdanie. Zdaje się, wiadomo kto jest tutaj ofiarą.
Wiadomo?
Nie, nie wiadomo, co więcej, długo drogi czytelniku będziesz sam ofiarą całkiem zmyślnej gry autorskiej. Dasz się wciągnąć jak dziecko, dasz sobie zamydlić sobie oczy i na koniec lektury stwierdzisz odruchowo i bez przymusu: łał.
W dupie miała to morze i fale, i chmury, które były tylko ilustracją, do tego, co jej się ułożyło w głowie.
Ta cisza potem to w ogóle niechęć do wszystkiego. Do książki, do pisarza, do Magdy, Ines, Mike'a i Zająca też. Bo koniec. Bo nie tak to miało wyglądać.
Choć wcześniej była niezdrowa ekscytacja historią. Bo to nareszcie od dawna wyczekiwana książka, która "dała kopa".
Zielona wyspa, Igor Ostachowicz, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015
Cytaty pobrzmiewają jak skrzyżowanie Katarzyny Michalak i Paulo Coelho - dzięki za ostrzeżenie :-)
OdpowiedzUsuńMarlow, nie oceniaj autora po tym, że blogerka źle dobrała cytaty ;-)
UsuńCzytałam "Noc żywych Żydów", więc ciekawa jestem "Zielonej wyspy", choć Twoje zniechęcenie brzmi jak ostrzeżenie...
OdpowiedzUsuńBo w sumie czymś takim trochę jest. "Zielona wyspa" to nie romans, ani obyczajówka. To ciekawy portret kobiety, trudnej i nękanej własnymi problemami. A zakończenie.. Oj, warto poznać tę powieść :-)
UsuńTeraz jestem spokojniejsza... :)
Usuń