Tysiąc pięćset porad jak pozbyć się cellulitu.
Sto zasad poprawnego współżycia w społeczeństwie.
Zestaw porad jak być najlepszym kochankiem/kochanką, kurs asertywności gratis.
No i jeszcze schudnij z najlepszą trenerką fitness (danego sezonu).
Milion przepisów na danie z talerza.
A.. !
W przygotowaniu: przepis na fenomenalne życie.
Przepis. Na. Nie.
Masłowska ironizuje z wszystkich tego typu poradników swoimi felietonami, dając czytelnikom coś zupełnie innego, właściwie, coś kompletnie zbędnego i z czego nie wydobędziecie żadnej praktycznej korzyści. Za to znajdziecie niewątpliwie przyjemność czytelniczą, o tyle o ile nie traktujecie wszystkiego w życiu skrajnie poważnie. Droga środka we wszystkich aspektach życia jest wielce wskazana (sarknęła maksymalistka).
Wbrew tytułowi Więcej niż możesz zjeść nie zawiera przepisów kulinarnych, a właściwie coś w rodzaju antyprzepisów. O tym, jak nie, a nie, jak tak, a właściwie to wszystko jedno, byle było miło.
Czy jakoś tak.Zestaw odpowiednich narzędzi, składników oraz osób znajdziecie pod ręką, bo reszty i tak nie będzie w sklepach.
Metafizyczna teoria obrażonego jedzenia
Rzecz oczywista nawet paramówienie o jedzeniu prowokuje ten temat i doprowadza do wątku nieco unikanego, ale jednak popularnego: żywienie. Bez niego nie da się wszak żyć, nawet gdy najpodlejsze. A polskie tradycje związane z jedzeniem i wstrzymywaniem się od niego wiążą się z dużą ilością tłuszczu i przesady. Pociesznie przy tym czyta się na przykład o nakładaniu porcji lodów w Ameryce, które są tak obfite, że nawet polskie tradycje obżarstwa świątecznego mogą się przy tym schować. Nie masz to jak żywienie na pocieszenie i przepis na kilka podbródków (poradnik "Jak zlikwidować podwójny podbródek" już w sprzedaży!).
Felietony Masłowskiej choć zjadliwe, prześmiewcze, zbierają też doświadczenia naszej codzienności w zbitą masę zjadliwej (samo) krytyki. To zbiór różnorodnych obserwacji, wspomnień, zestawień kulturowych związanych z odwiedzanym (nawiedzanym?) właśnie krajem, miastem, a przy okazji wstawki okołojedzeniowe. Bo nie porady kulinarne przecież. Choć dla chcącego nic trudnego i pewnie takie wyłowi na swoje potrzeby. Moim ulubionym jest przepis na wieczór z nieważną książką i na kakao na sucho. Mniam.
Uśmiechając się pod nosem
Czytanie tych felietonów wywoła zapewne różnorodne odczucia. Na przykład oburzenia, bo nikt się do mięsnej hipokryzji nie przyzna, albo przyzna, ale stwierdzi, że no nie przesadzajmy tak?, albo rozbawienia i poszukiwań poradnika żywienia rezolutnych dziewczynek (Polskie Wydawnictwa Spożywcze, 2013). Obrażeni pewnie też się znajdą, a jakże, ale każdy podejrzewam i tak będzie się uśmiechać pod nosem. A potem nie przyzna się do tego publicznie.
Absolutnie się nie przyznam, że mi się podobało. Obraziłam się, sparskałam ze śmiechu i zjadłam ze wstydu. Na pocieszenie oczywiście.
Każdy, kto zna Zwierciadło miał okazję poznać choć częściowo tę dwuletnią przygodę Masłowskiej z felietonami publikowanymi w miesięczniku. Ze mną zaś jest tak, że gazet ani magazynów nie czytuję, niezależnie od ich częstotliwości pojawiania się w kioskach, ani niezależnie od rodzaju, nazewnictwa, opcji politycznej i zalewu wszelkiego rodzaju porad na orgazm wielokrotny. Zebranie felietonów w jedną, książkową całość uznaję zatem za rzecz ze wszech miar chwalebną i przydatną podobnym do mnie nieczytelnikom prasy. A poza tym warto poznać to skrywane oblicze Masłowskiej, kobiety, która też czasem trochę je. Jedzenie oczywiście.
Ilustracje bardzo adekwatne popełnił Maciej Sieńczyk.
Więcej niż możesz zjeść, Dorota Masłowska, Noir Sur Blanc, Kraków 2015
Nie żebym jakoś szalał za prozą Masłowskiej, ale odnotowałem sobie w kajeciku i jak będzie w promocji (a to ostatnie ponoć, promocyjne podrygi :P ), to sobie kupię. Bo maniera językowa trochę drażni, za to obserwacje mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńNie, żebym też szalała ;-) ale nawet lubię, co mi wpadnie w łapki to czytam. A to powinno Ci się spodobać, zmysł obserwacji naprawdę niezły a i poziom sarkazmu mistrzowski :)
UsuńPromocje: ano łapać trzeba :P zastanawiam się, czy nie wyciągnąć zaskórniaki i nachapać ile się da, zanim wprowadzą cudne zmiany ;(
Ja książki kupuję sporadycznie, korzystając ze świetnie zaopatrzonej GBP. Ja taki dziwny jestem, że czytam, nie gromadzę, choć przyznaję, że czasem brak czegoś pod ręką. Na razie kompulsywnie uzupełniam biblioteczkę, jak mi się co na alle spodoba :)
UsuńA ja i jedno i drugie - i czytam i gromadzę, zbierając na emeryturę, w trwodze, że będę klepać biedę i z nadzieją, że wzrok będzie nadal funkcjonować ;-)
UsuńRewelacyjne są te felietony. Oto Masłowska dojrzała, a jednak taka jak w "Wojnie polsko-ruskiej". Nawet klimat blokowisk się pojawił, a jednak autorka poszła krok dalej. Pisze z przymrużeniem oka, ale mocno daje popalić konsumpcjonizmowi oraz tym, którzy mu ulegają....
OdpowiedzUsuńPrawda? Świetnie się ją czyta, lubię. Czasami przesadza, czasami nie nadaje na tych samych falach, co i ja, ale nadal lubię. Ma to coś, co sprawia, że nadal chętnie czytam.
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi na tę książkę. Nie ocenia się jej na okładce,ale jest świetna. Może kiedyś będę miała okazję ją przeczytać. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie: lepiej nie oceniać po okładce :) Cieszę się, że zwróciłam Twoją uwagę na nią, bo przyznaję, warto!
UsuńA a propos oceniania po okładce: jest naprawdę ładnie wydana ;)