Pierre Lemaitre jest pisarzem, o którym trudno powiedzieć wybitny, czy fascynujący. Właściwie podczas większej części lektury można zachodzić w głowę, czym ma się wyróżniać jego książka? ot kryminał, jak kryminał. I wtedy przychodzi moment zwrotny w fabule. I wtedy już jest wszystko jasne, nawet gdy oczekiwanie na coś niezwykłego wiązało się z koniecznością zapoznania z początkowo dość banalną sprawą kryminalną.
Literackie tropy
Prezentacja kolejnego rodzaju mordercy w powieści detektywistycznej wydaje się wymagać coraz większej oryginalności ze strony autora. Zagęszczenie tropów, zawężanie kręgu poszukiwanych, szukanie motywacji, wreszcie, być może inspiracji? Bo jak się okazuje, w tej sprawie nie ma typowych rozwiązań, a powiązania literackie, jakie odkrywa przypadkowo komisarz Verhoeven, początkowo dość paradoksalnie traktowane, okazują się być strzałem w dziesiątkę.
Trudniej jest wykryć mordercę, który tak wiernie kopiuje klasyczne dzieła z nurtu powieści kryminalnych, jeszcze szybciej wymyka się on policji, gdy jego obszar działań to nie tylko paryskie ulice. Sprawy nie ułatwia pewien wyjątkowo uprzykrzający życie dziennikarz, którego wiedza o kulisach śledztwa zaskakuje wnikliwością. Coś tu jest zdecydowanie nie tak, jak być powinno.
Mały detektyw
Komisarza Camille'a Verhoevena trudno jest zapomnieć. Obdarzony niezwykłą intuicją śledczą policjant jest nietuzinkowy nie ze względu na wyjątkową inteligencję, czy nawet na zdolności plastyczne, ale przede wszystkim z powodu wyróżniającego w tłumie wzrostu, ledwie ponad stu czterdziestu centymetrów. Co nie zmienia faktu, że radzi sobie z tym najlepiej z możliwych sposobów. Złośliwe komentarze ignoruje, codzienne życie zorganizował sobie z uwzględnieniem każdego drobiazgu. Dopiero pojawienie się Irene zmienia w nim bardzo wiele.
Miłość i małżeństwo wpływają na sposób myślenia komisarza, ale nie powodują, że praca przestaje być dla niego najważniejsza. Irene w zaawansowanej ciąży czuje się coraz bardziej zaniedbywana, a Camille coraz mocniej zaabsorbowany sprawą "Literata", jak ochrzciła mordercę prasa.
Fabularne koronki
Gdy czytałam "Alex", w Polsce opublikowaną jako pierwszą część trylogii o komisarzu Verhoevenie, miałam różne założenia odnośnie dalszych losów porwanej kobiety, na temat jej charakteru i ostatecznie wydawało mi się, że jestem w stanie przewidzieć ciąg dalszy fabuły. Zostałam wówczas naprawdę mocno zaskoczona przez autora: jego rozwiązania fabularne były dalekie od moich założeń.
Gdy wzięłam do ręki "Koronkową robotę" znałam jej finał: trudno było nie znać po lekturze dwóch następujących po niej tomów. A mimo to Pierre Lemaitre zaprezentował tu po raz kolejny niezwykłą dbałość o szczegóły fabularne, które ponownie obaliły moje przypuszczenia i udowodniły ową niezwykłość w pisarstwie Pierre Lemaitre'a.
Szczęśliwcom, którzy nie znają jeszcze komisarza polecam skorzystać z okazji i poznać trylogię od początku, czyli do "Koronkowej roboty", a potem dać się zaskoczyć w "Alex", by na koniec zastanowić się kto jest tak naprawdę "Ofiarą" w trzecim tomie. W mojej opinii to jest idealny przykład lektury jednocześnie intrygującej i na tyle ciekawie napisanej, że zapewnia całkiem niezłą rozrywkę.
"Koronkowa robota" Pierre Lemaitre, przełożyła Joanna Polachowska, Muza, Warszawa 2015
Data premiery: 20 maja
"Koronkowa robota" Pierre Lemaitre, przełożyła Joanna Polachowska, Muza, Warszawa 2015
Data premiery: 20 maja
Jestem w trakcie jej lektury i na razie muszę bardzo pozytywnie ocenić język - mocno wciągający. Czekam na ten zaskakujący zwrot akcji :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak już dotrzesz do tego momentu, będziesz wiedziała o czym mówię ;-) i przeżyjesz ciekawy zwrot akcji :) Lemaitre lubi wywracać wszystko do góry nogami ;-)
UsuńCo rusz napotykałam na blogach "Ofiarę", o której pozytywnie się wyrażano.
OdpowiedzUsuńRzadko czytuje kryminały, ale ta trylogia mnie zaintrygowała podejściem pisarza do jej fabuły i tych jak piszesz nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Gdybyż tylko biblioteka miała całą trylogię.
W sumie trudno o tej trylogii nie pisać pozytywnie ;-) Choć trzeba tu dodać, że autor opisuje zbrodnie naprawdę makabryczne i robi to wnikliwie.. To tak w ramach ostrzeżenia.
UsuńA podejrzewam, że na fali popularności biblioteki będą się zaopatrywały w jego książki.
Czytałam i bardzo mi się podobała, choć nie tak jak "Alex". Miałam okazję spotkać się z autorem na Warszawskich Targach Książki i dać do podpisu całą trylogię :)
OdpowiedzUsuńTeż uznaję "Alex" za najlepszą część, ale czasami się zastanawiam, na ile miało na to wpływ to, że czytałam ją w ogóle jako pierwszą? ;-) W każdym razie jest zdecydowanie najlepsza.
UsuńTeż miałam pójść na spotkanie, ale po trzydniowym maratonie targów służbowych nie miałam na to siły ;-(
Mieliśmy zamówić do biblio, ale czekamy na pojawienie się "Koronkowej ..." w naszej hurtowni i kupimy komplet :) Swoją drogą, jakimi ścieżkami chadza polityka wydawnicza w niektórych przypadkach, trudno dociec :(
OdpowiedzUsuńAle wiesz, to nie tylko u nas tak wydawca dziwnie zadecydował.. Wczoraj szukałam informacji o autorze, tak szerzej, i znalazłam gdzieś wypowiedzi anglojęzycznych czytelników mówiących, że "Irene" (bo tak była wydana "Koronkowa robota", tylko nie wiem, w Anglii, czy w Stanach?) nie zaskakuje, skoro zna się treść "Alex". Fakt, nie zaskakuje jeśli chodzi o samą Irene, ale w najgłówniejszym wątki fabularnym jak najbardziej zaskakuje :)
UsuńDobrze się więc złożyło, że będę miał okazję zgłębiać wg kolejności :)
UsuńBardzo dobrze! :)
Usuń