Ściany naszej kamienicy zbudowane były z tęsknot. Ściany najgrubsze, oddzielające dom od ulic i podwórka, tęskniły za dawnym światem. Za turkotem wozów drewnianych, za klaksonami nielicznych limuzyn, za porannym okrzykiem sprzedawcy gazet. Za tamtym duchem czasu, który przez bramę dzisiaj nie przejdzie, chociażby nie wiadomo jak mocno wycierał buty i naciskał klamkę. Miała swoje tęsknoty moja matka, miała panna Julianna, miał pan Teofil, mieli pozostali mieszkańcy. Zrozumiałem, że teraz przyszła kolej na mnie.*
Psychoterapia jest czymś, co często zachwalam, jako pozytywną w skutkach pomoc w sytuacjach kryzysowych. Ponieważ zmusza do ogromnej pracy i wysiłku pozwala jednocześnie zmierzyć się z tym, z czym sobie w pewnym momencie przestaliśmy radzić, a także daje nam jedyną w swoim rodzaju możliwość by usiąść niejako z boku i popatrzeć na własne życie z perspektywy widza. Piotr do swojej terapii zostaje zobligowany sądownie, choć każdy psycholog powie, że taka terapia jest bez sensu, a dobry terapeuta zaprosi dopiero wtedy, gdy pacjent sam dojrzeje do takiej decyzji. Może jednak dobrze, jest gdy czasami człowiek uznaje, że musi coś zrobić? W ten sposób Piotr "obejrzy" swoje dotychczasowe życie przez pryzmat najwcześniejszych wspomnień, o które poprosiła go terapeutka. I być może dzięki temu poskłada sobie pewne rzeczy na nowo.
Wrocław w Domu tęsknot to nietypowe miasto z rozdwojeniem jaźni. Historia nie obeszła się z nim zbyt łaskawie, przerzucany z rąk jednego narodu do drugiego, jest podwójnie naznaczony kulturowo, językowo, architektonicznie. Najtrudniejszym z momentów było gdy po wojnie został przywrócony na polskie ziemie. Masowa emigracja dotychczasowych mieszkańców, nowe regulacje prawne, zasiedlanie przez polskich imigrantów dawnych mieszkań niemieckich to dominujące wydarzenia tamtych lat. Poczucie tymczasowości jednakże dawało o sobie znać. Wrażenie, że Breslau tylko chwilowo jest Wrocławiem było dla jego mieszkańców przytłaczające. Nie każdy Niemiec opuścił swoje miasto. W wielu polskich domach ciągle zalegały porzucone przez poprzednich lokatorów przedmioty. Na opakowaniach na sól pozostawało twarde Salz. Podobnie było z kamienicą, w której mieszkał i wychował się Piotr. Wszystko, wszystko ciągle jeszcze było poniemieckie.
Psychoterapia jest czymś, co często zachwalam, jako pozytywną w skutkach pomoc w sytuacjach kryzysowych. Ponieważ zmusza do ogromnej pracy i wysiłku pozwala jednocześnie zmierzyć się z tym, z czym sobie w pewnym momencie przestaliśmy radzić, a także daje nam jedyną w swoim rodzaju możliwość by usiąść niejako z boku i popatrzeć na własne życie z perspektywy widza. Piotr do swojej terapii zostaje zobligowany sądownie, choć każdy psycholog powie, że taka terapia jest bez sensu, a dobry terapeuta zaprosi dopiero wtedy, gdy pacjent sam dojrzeje do takiej decyzji. Może jednak dobrze, jest gdy czasami człowiek uznaje, że musi coś zrobić? W ten sposób Piotr "obejrzy" swoje dotychczasowe życie przez pryzmat najwcześniejszych wspomnień, o które poprosiła go terapeutka. I być może dzięki temu poskłada sobie pewne rzeczy na nowo.
Wrocław w Domu tęsknot to nietypowe miasto z rozdwojeniem jaźni. Historia nie obeszła się z nim zbyt łaskawie, przerzucany z rąk jednego narodu do drugiego, jest podwójnie naznaczony kulturowo, językowo, architektonicznie. Najtrudniejszym z momentów było gdy po wojnie został przywrócony na polskie ziemie. Masowa emigracja dotychczasowych mieszkańców, nowe regulacje prawne, zasiedlanie przez polskich imigrantów dawnych mieszkań niemieckich to dominujące wydarzenia tamtych lat. Poczucie tymczasowości jednakże dawało o sobie znać. Wrażenie, że Breslau tylko chwilowo jest Wrocławiem było dla jego mieszkańców przytłaczające. Nie każdy Niemiec opuścił swoje miasto. W wielu polskich domach ciągle zalegały porzucone przez poprzednich lokatorów przedmioty. Na opakowaniach na sól pozostawało twarde Salz. Podobnie było z kamienicą, w której mieszkał i wychował się Piotr. Wszystko, wszystko ciągle jeszcze było poniemieckie.
Nasza kamienica była poniemiecka - we Wrocławiu prawie wszystko było
poniemieckie: mosty parki, kostka brukowa, najpiękniejsze wille, nawet
moja matka była poniemiecka.**
Wrocław w latach 50-tych, źródło zdjęcia |
Kamienicę zamieszkują więc rozbitkowie tej powojennej rzeczywistości. Tę grupę zupełnie przypadkowych ludzi połączy wspólnota tęsknoty. Ktoś tęskni za wojennym narzeczonym, o którym słuch wszelki zaginął, ktoś za stabilizacją, ktoś za dawną ojczyzną, bo choć miasto to samo, to język i ludzie już inni. Wreszcie jest tęsknota z tych najdziwniejszych i najsilniejszych, za tym co mogłoby być, a nigdy się już nie zdarzy. Świat jednak otrząsa się powoli z wojennych przeżyć, a miasto zaczyna nowy etap w swojej historii. Dzieciom za plac zabaw służy cmentarz, bo również poniemiecki, toteż nikt się nie przejmuje jego powolną dewastacją, bądź opowieści rodzinne, pełne tajemnic i dwuznaczności. Rodzina Piotra, zajmująca mieszkanie po XIX-wiecznym pisarzu niemieckim, Gustawie Freytagu, ma tych tajemnic rodzinnych również całkiem sporo. Sam fakt, że matka jest Niemką, a ojciec Polakiem powoduje, że jest to rodzina, w której wielokulturowość w takim momencie historycznym nastręcza jeszcze więcej trudności. Uparta niemieckość matki koliduje z partyzancką przeszłością ojca. Nakarmiona bajkami o mitycznych praprzodkach Atlantach, o narodowej misji, a wreszcie o kielichu Lutra, który miał stać się podstawą nowej religii przekazuje te same historie synowi, jakby nadal wierzyła w ich realność. Nie potrafi długo przyjąć do wiadomości zbrodni wojennych, długo jeszcze z dumą pokazuje zdjęcia braci w mundurach żołnierskich. Dopiero po latach zrozumie i zawstydzi się tych zdjęć. Jednakże przez całe życie będzie nieustanną strażniczką pozostawionych po Freytagach przedmiotach, zarówno tych domowego użytku, jak i pięknej biblioteki, w której będzie można znaleźć nie tylko powieści samego Gustawa.
Powieść Piotra Adamczyka jest snuta wielowątkowo. Otrzymujemy historie poszczególnych lokatorów przeplataną z wewnętrznymi konfliktami rodziny głównego bohatera. W tle dzieje się wielka historia, odbudowa państwa polskiego i coraz większe rozczarowanie rzeczywistością, w której stan gospodarki w Polsce kontrastuje z tym, co się dzieje w przegranych przecież Niemczech. A stamtąd rodzina, która wyemigrowała, relacjonuje dobrobyt, posiadanie auta i sklepy pełne jedzenia. Jakby to nie Niemcy byli wielkimi przegranymi, a Polska. Jednakże takie wywrotowe myślenie jest zakazane, głośno nie wolno mówić takich rzeczy, więc rozmowy są prowadzone tylko w domu, tylko przy zaufanych osobach. Co wcale nie utrzyma służb bezpieczeństwa z daleka od kamienicy. Nagle zaczną się pojawiać i zadawać dziwne pytania, nagle legenda kielichu Lutra nabierze realności, nagle pojawi się coraz więcej osób, zainteresowanych pozostałościami po Niemcach, a wreszcie nastąpi zaskakujący powrót wojennego narzeczonego.
Powieść Piotra Adamczyka jest snuta wielowątkowo. Otrzymujemy historie poszczególnych lokatorów przeplataną z wewnętrznymi konfliktami rodziny głównego bohatera. W tle dzieje się wielka historia, odbudowa państwa polskiego i coraz większe rozczarowanie rzeczywistością, w której stan gospodarki w Polsce kontrastuje z tym, co się dzieje w przegranych przecież Niemczech. A stamtąd rodzina, która wyemigrowała, relacjonuje dobrobyt, posiadanie auta i sklepy pełne jedzenia. Jakby to nie Niemcy byli wielkimi przegranymi, a Polska. Jednakże takie wywrotowe myślenie jest zakazane, głośno nie wolno mówić takich rzeczy, więc rozmowy są prowadzone tylko w domu, tylko przy zaufanych osobach. Co wcale nie utrzyma służb bezpieczeństwa z daleka od kamienicy. Nagle zaczną się pojawiać i zadawać dziwne pytania, nagle legenda kielichu Lutra nabierze realności, nagle pojawi się coraz więcej osób, zainteresowanych pozostałościami po Niemcach, a wreszcie nastąpi zaskakujący powrót wojennego narzeczonego.
Dom tęsknot niesie ze sobą coś unikalnego gatunkowo. Pozornie jest to zwykła powieść obyczajowa, z zajawkami powieści historycznej, jednakże siłą wyrazu może pretendować także do powieści z pogranicza realizmu magicznego, tudzież do powieści przygodowych. Ma w sobie niezwykłą kompilację i to dodatkowo wzbogaca interesującą treść. Oceniałabym ją jeszcze wyżej, gdyby nie mankament w postaci powtórzeń. Chwilami odnosiłam wrażenie, że powieść powstawała w odcinkach, które następowały po sobie w dużych odstępach czasu, stąd, żeby przypomnieć czytelnikowi poprzednie odcinki konieczne wydawały się pewne powtórzenia. Bogactwo anegdot, historii pojawiających się niczym z magicznego kapelusza rekompensuje to nieco, choć nie zaciera przykrego wrażenia do końca. Mimo jednak tej wady jest to nadal powieść pełna uroku, napisana ciekawym stylem, pozwalającym się unieść fabule trochę jak w Stu latach samotności. Tyle, że u Adamczyka oglądamy poniemiecką kamienicę przez pryzmat jednej rodziny na tle historii Wrocławia przez bez mała pół wieku tęsknoty za przeszłością.
Dom tęsknot, Piotr Adamczyk, Agora SA, Warszawa 2014
* str. 447
** str. 21
** str. 21
Uwielbiam tego typou powiesci. Wspomnienia z "Ziem Odzyskanych" fascynuja mnie wrecz. Wielkie dzieki za przyblizenie mi tej ksiazki!
OdpowiedzUsuńO, to miło mi, że trafiłam w Twoje zainteresowania czytelnicze :-) I to ja dziękuję! Szalenie mnie cieszy, że do mnie zaglądasz tak często :-)
UsuńChętnie przeczytam. Nie wiem dlaczego, ale pojawiło się u mnie skojarzenie z serialem Dom. Pewnie przez ten motyw kamienicy :)
OdpowiedzUsuńSkojarzenie całkiem bliskie, choć niewiele z serialu pamiętam, to jednak gdzieś wspólny wątek jak najbardziej jest :-) A książkę szczerze polecam, mimo czasami trudnych tematów (a w końcu tak to w życiu bywa, że nie da się ich uniknąć) czyta się ją naprawdę przyjemnie.
UsuńWłaśnie czytam. I jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńMuszę spowolnić lekturę, by za szybko mi stron nie zabrakło...
O, skąd ja to znam :-) cieszę się, że i Tobie się podoba :)
Usuńjakem patriotka lokalna, sięgnęłam po tę książkę i stwierdziłam,że nie czas dla mnie na brnięcie przez taki gąszcz stylistyczny. Ciężko mi się to czytało i odłożyłam. Poczeka sobie trochę na lepszy czas. No bo przeczytać trzeba. Wrocław w końcu :)
OdpowiedzUsuńOj, mam nadzieję, że za jakiś czas sięgniesz i przeczytasz nie tylko z powodu patriotyzmu lokalnego :)
Usuńkolejne podejście...no i...wpadłam jak śliwka w kompot! Chichram się jak norka na razie i zaczytuje. Podoba mnie się bardzo :) Jak widać, każda książka musi poczekać na swój czas :)
UsuńO radości! :) Ale z tą książką nie mogło być inaczej :D :) :-*
Usuńnoooo, a autor będzie na promocjach we Wrocławiu :)
Usuńoooo to będzie można go znów ponękać :D
UsuńJakże mogłabym przejść obok niej beznamiętnie - jestem przecież Wrocławianką. Tu się urodziłam, wychowałam i nadal mieszkam. I nie zamierzam nigdzie się przeprowadzać.
OdpowiedzUsuńTym bardziej to lektura obowiązkowa! :D
UsuńTemat frapujący. Wrocław jest mi bliski. Czuję się skuszona do lektury. :-)
OdpowiedzUsuńI już nawet (wirtualnie) zajrzałam do katalogu biblioteki - pierwszy egzemplarz w opracowaniu.
Dodałabym, że również intrygujący :-) (a ja nawet nigdy nie byłam we Wrocławiu..Ale planuję to zmienić wkrótce) .
UsuńZachęcać do książek bardzo lubię, gdy są dobre, a do tego nieźle napisane, lubię jeszcze bardziej. Trzymam kciuki, by biblioteka szybko opracowała pierwszy egzemplarz :-)
Muszę się wreszcie zabrać za tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :) Jak masz pod ręką to nawet się nie zastanawiaj :)
Usuń