Na stronie autorki można znaleźć informacje o oszołomieniu reakcją czytelników na jej debiut. Pierwsze zaskoczenie to uhonorowanie w 2013 roku przyznane przez American Library Association Alex Award (przyznającej nagrody powieściom dla tzw. młodych dorosłych), później w 2014 odnalezienie swojego tytułu na liście bestsellerów New York Timesa. Trzeba przyznać, że takie uznanie dla pierwszej publikacji ma prawo wywoływać radość.
Powieść nareszcie pojawia się na polskim rynku wydawniczym: jej premiera przewidziana jest za klika dni, dokładnie na 14 stycznia i już można przeczytać wpisy pierwszych zachwyconych czytelniczek. Dołączam do ich grona, choć w moim przypadku nie będzie aż takich fajerwerków. To niewątpliwie udany debiut, to fakt, ale nie obędzie się bez kilku uwag krytycznych. Prawo nieco starszej czytelniczki.
Dwie straty i dwie żałoby
June ma trzynaście lat, rodziców często nieobecnych w związku z wykonywaną pracą, starszą siostrę zajętą swoimi sprawami i wujka, który umiera na tajemniczą chorobę. Z jej perspektywy jeszcze wiele spraw jest dość tajemniczych, choć wiele innych wydaje się jej dużo jaśniejszych, niż dla dorosłych. Na przykład stracone marzenia mamy i próba ich odbicia na karierze najstarszej córki. Z drugiej strony June jest po prostu dziewczynką, która zwyczajnie, potrzebuje opieki.
Gdy zatem rodzice są wiecznie zajęci swoim "punktem krytycznym" w pracy, siostra z jakiegoś powodu wyzłośliwia się na każdym kroku, June w wujku Finnie widzi całą swoją ostoję, pocieszenie i wreszcie, takie pierwsze małoletnie zakochanie. Gdy ten umiera, pozostawiając za sobą wiele pytań i malowany w ostatnich miesiącach życia portret sióstr, każda z nich przeżywa żałobę i stratę w inny sposób. Bo każda, jak się okazuje, doznała innej straty.
Dla June była to strata ukochanej osoby, z którą dzieliła pasje i zainteresowania, dla Grety to ponowna strata June, odsuwającej się od siostry w sposób nawet dla siebie samej niezauważalny, już od dłuższego czasu.
Gdy zatem rodzice są wiecznie zajęci swoim "punktem krytycznym" w pracy, siostra z jakiegoś powodu wyzłośliwia się na każdym kroku, June w wujku Finnie widzi całą swoją ostoję, pocieszenie i wreszcie, takie pierwsze małoletnie zakochanie. Gdy ten umiera, pozostawiając za sobą wiele pytań i malowany w ostatnich miesiącach życia portret sióstr, każda z nich przeżywa żałobę i stratę w inny sposób. Bo każda, jak się okazuje, doznała innej straty.
Dla June była to strata ukochanej osoby, z którą dzieliła pasje i zainteresowania, dla Grety to ponowna strata June, odsuwającej się od siostry w sposób nawet dla siebie samej niezauważalny, już od dłuższego czasu.
źródło zdjęcia |
Oswoić śmierć, czyli powiedz wilkom..
Choroba, która zabija Finna to AIDS, które dziś już jest chorobą na tyle oswojoną, że nie wywołuje takiego przerażenia, jak wówczas, gdy dorastała June, czyli w 1987 roku. Pandemia AIDS kojarzona jako choroba mniejszości seksualnych, prowadziła prostą drogą do nieprawidłowych skojarzeń, jakoby to właśnie one były w ogóle przyczyną jej powstania. Staje się więc ona dodatkowym powodem, by odczuwać niechęć do środowisk gejowskich. Niechęć, odrazę i wykluczenie z życia społecznego. Homo homini lupus.
I taką właściwie wersję, pełną uprzedzeń i szukania winnego w partnerze zmarłego, przedstawiają June rodzice i siostra. Toby, jedyny łącznik ze zmarłym wujkiem, ma dla niej trochę inną opowieść. Jest w niej dużo miłości i oddania, jest radość ze wspólnych chwil i próba pozyskania kilku nowych, jest wreszcie oswajanie choroby i wspólna droga do zrozumienia samych siebie, życia jako takiego i śmierci w obecności bliskiej osoby.
Dorosłe dzieci
Nie można odmówić autorce lekkości pióra i całkiem ciekawej opowieści. To, co uderza czytelnika dorosłego to konfrontacja w tej opowieści świata dorosłych i nastolatek. Dorośli specjalnie się nie odróżniają od dzieci. Są zapracowani, pochłonięci tym, co się dzieje w ich pracy, a jednocześnie są tak samo naiwnie dziecinni i łatwo przybierają stereotypowe pozy. W obserwacji otoczenia chętniej przyjmują pierwsze z brzegu wyjaśnienia, są łatwowierni i właściwie czasami sami bardziej zachowują się jak nastolatki, niż same nastolatki.
Sama zaś opowieść o June i jej dojrzewaniu budzi czasami wątpliwości. Z jednej strony to zagubione dziecko, które potrzebuje dorosłego opiekuna, z drugiej, to całkiem dojrzała istota, która instynktownie rozumie, jak się zachować w obliczu śmierci. Z jednej nie rozumie ciągle wielu spraw, z drugiej wyłapuje niewidoczne dla dorosłych niuanse pewnych sytuacji, konteksty i jest szybsza w łączeniu faktów.
Niemniej jednak Powiedz wilkom, że jestem w domu to całkiem udana powieść. Wątki związane z poszukiwaniem własnej tożsamości, z zagubieniem, z radzeniem sobie z żałobą, wreszcie, z odkrywaniem sprzeczności ludzkich charakterów, są niewątpliwie jej największymi atutami. Jak na debiut to nawet czwórka z plusem.
Powiedz wilkom, że jestem w domu, Carol Rifka Brunt, Wydawnictwo YA!, Warszawa 2015
Choroba, która zabija Finna to AIDS, które dziś już jest chorobą na tyle oswojoną, że nie wywołuje takiego przerażenia, jak wówczas, gdy dorastała June, czyli w 1987 roku. Pandemia AIDS kojarzona jako choroba mniejszości seksualnych, prowadziła prostą drogą do nieprawidłowych skojarzeń, jakoby to właśnie one były w ogóle przyczyną jej powstania. Staje się więc ona dodatkowym powodem, by odczuwać niechęć do środowisk gejowskich. Niechęć, odrazę i wykluczenie z życia społecznego. Homo homini lupus.
I taką właściwie wersję, pełną uprzedzeń i szukania winnego w partnerze zmarłego, przedstawiają June rodzice i siostra. Toby, jedyny łącznik ze zmarłym wujkiem, ma dla niej trochę inną opowieść. Jest w niej dużo miłości i oddania, jest radość ze wspólnych chwil i próba pozyskania kilku nowych, jest wreszcie oswajanie choroby i wspólna droga do zrozumienia samych siebie, życia jako takiego i śmierci w obecności bliskiej osoby.
Dorosłe dzieci
Nie można odmówić autorce lekkości pióra i całkiem ciekawej opowieści. To, co uderza czytelnika dorosłego to konfrontacja w tej opowieści świata dorosłych i nastolatek. Dorośli specjalnie się nie odróżniają od dzieci. Są zapracowani, pochłonięci tym, co się dzieje w ich pracy, a jednocześnie są tak samo naiwnie dziecinni i łatwo przybierają stereotypowe pozy. W obserwacji otoczenia chętniej przyjmują pierwsze z brzegu wyjaśnienia, są łatwowierni i właściwie czasami sami bardziej zachowują się jak nastolatki, niż same nastolatki.
Sama zaś opowieść o June i jej dojrzewaniu budzi czasami wątpliwości. Z jednej strony to zagubione dziecko, które potrzebuje dorosłego opiekuna, z drugiej, to całkiem dojrzała istota, która instynktownie rozumie, jak się zachować w obliczu śmierci. Z jednej nie rozumie ciągle wielu spraw, z drugiej wyłapuje niewidoczne dla dorosłych niuanse pewnych sytuacji, konteksty i jest szybsza w łączeniu faktów.
Niemniej jednak Powiedz wilkom, że jestem w domu to całkiem udana powieść. Wątki związane z poszukiwaniem własnej tożsamości, z zagubieniem, z radzeniem sobie z żałobą, wreszcie, z odkrywaniem sprzeczności ludzkich charakterów, są niewątpliwie jej największymi atutami. Jak na debiut to nawet czwórka z plusem.
źródło zdjęcia |
Piękny tytuł, od razu zwróciłam uwagę na tę książkę właśnie z tego powodu. Miałam całkiem inne wyobrażenie na jej temat, ale to nieważne. Ostudziłaś nieco mój zapał, ale i tak mam nadzieje, że w niedalekiej przyszłości przekonam się jak to jest z tą 4+.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ten tytuł zwodzi, prawda? Mam nadzieję, że przekonasz się, że to całkiem słuszna ocena, a może nawet ocenisz wyżej? :) Generalnie, tym bardziej, że już Cię zainteresowała, sądzę, że warto ją poznać.
UsuńMiałam przyjemność czytać tę powieść. Spodobała mi się. Na dobrą sprawę każda z postaci występujących w historii jest tragiczna. Każda ma problemy i własne lęki, z którymi musi się zmierzyć. Mam nadzieję, że książka spodoba się wielu czytelnikom i że zmusi ich choć trochę do zastanowienia się nad własnym postrzeganiem otaczającego ich świata.
OdpowiedzUsuńCo czytelnik to inna opinia, to pewne. Mi też się spodobała, choć pewnie z innych powodów niż Tobie :)
UsuńNa pewno doceniam w tej książce to, na co właśnie zwróciłaś uwagę: autorka bardzo ciekawie oddaje jak łatwo od niezrozumienia zjawiska, tutaj choroby, do niechęci i nietolerancji i wykluczenia z otoczenia. Ważna lekcja, zdawałoby się głównie dla młodego czytelnika, a przecież dotyczy w zasadzie wszystkich.