Dialog, czyli miesięcznik poświęcony dramaturgii współczesnej to moje bardzo świeże i bardzo entuzjastyczne odkrycie. Gdy idę do Teatru Narodowego na spektakl wiem od razu, że stoisko księgarni teatru będę musiała odwiedzić, oraz najprawdopodobniej wprowadzić w zakłopotanie panią, która je obsługuje (bo pani tylko sprzedaje, a niestety nie wie co jest w zawartości tego, co sprzedaje; w swojej naiwności sądziłam, że jakąś jednak wiedzę ma przy tak specjalistycznych tytułach). Na początku kompletnie nierozeznana w tematyce (i nadal jeszcze się dokształcająca) oglądałam i podziwiałam sam widok. Potem kupiłam pierwszy numer Dialogu (w sumie mnie samą zaskakuje, że nie wzięłam Teatru). I stało się. Jeżeli czekałam (nigdy mnie nic nie pociągało z krótkich form, nawet opowiadań nie lubię) na jakieś czasopismo dla siebie, to właśnie je znalazłam! Jest to po prostu piękne połączenie literatury i teatru, innymi słowy zarówno recenzje książek poświęconych teatrowi, publikowanie współczesnych sztuk wraz z ich recenzjami, bądź wywiadami z autorami, czy też reżyserami przygotowywanych właśnie spektakli na podstawie owych sztuk, a także krótkie felietony. Niezwykłe zanurzenie w świat dramaturgii, teatru, poetyki scenicznej.
W styczniowym numerze, moim pierwszym, który zapoczątkował zainteresowanie periodykiem, możemy znaleźć trzy sztuki, trzy utwory sceniczne, choć nie każdy jest idealny na scenę teatralną. I tak pierwszy tekst, najbardziej przejmujący, wymagający lektury co najmniej dwukrotnej to tekst Artura Pałygi, który w moim odczuciu byłby idealny na słuchowisko radiowe. Dźwięk i różnorodność głosów.
W środku słońca gromadzi się popiół jest historią tyleż poetycko skonstruowaną co bolesną. Jego konstrukcja literacka wymaga cierpliwości i "wsłuchania" się w rytm utworu. Oto pojawia się Lucy, Iskierka i Płomyk. Są w miejscu dziwnym, nie miejscu, nie świecie, zaświecie? Miejscu, gdy świat przestał istnieć? Ich rozmowa nie jest oczywista, urywa się prowadzi w pułapki. I wtedy postacie te jakby zanikały i narracja sztuki prowadzi nas w różne miejsca, do różnych ludzi, do ich nieszczęść, chorób i śmierci. Wywiad przeprowadzony z autorem, zamieszczony również w tym numerze, wyjaśnia ile dziennikarskiego doświadczenia wykorzystał Pałyga podczas pisania tekstu, jak wiele z tych historii usłyszał od ludzi, z którymi rozmawiał, ile z ich prawdziwych przeżyć wprowadził w fabułę i jak wiele refleksje z nimi związane wniosły w jego konstrukcję. Nie mniejszą przyjemnością było przeczytanie wnikliwej recenzji W środku słońca gromadzi się popiół, której autor, Jacek Kopciński, odczytał poetycką prozę Pałygi ze szczególną wnikliwością i wrażliwością.
Najpiękniejszym zaskoczeniem była lektura trzeciej w kolejności umieszczonej w tym numerze, sztuki białoruskiego autora, Dmitrija Bogosławskiego pt. Czekajcie na nas długo. Dwa sny, nie sny, coś na pograniczu, i dziwna historia rodzinna. Po śmierci rodziców rodzeństwo zaczyna walkę o ich dom. Siostry, a jest ich cztery, chcą dom sprzedać, brat, Aleksandr, zwany Saszką (zabrzmiało jakoś znajomo) nie chce dopuścić do tej sprzedaży. Jego szarpanina z sytuacją, w której nie może wygrać jest jednocześnie próbą zrozumienia relacji z ojcem. I ukazaniem jego niemożności pogodzenia się z tym, co minęło bezpowrotnie. Na zakończenie tekstu sztuki pojawia się zapowiedź, że sztuka będzie miała swoją premierę w Teatrze Współczesnym. A potem wywiad z jej reżyserem, Wojciechem Urbańskim.
I nie posiadałam się z radości, gdy się zorientowałam, że czytam o spektaklu, na który kupiłam sobie bilet na początku lutego, czyli o Saszce, którego to tytułu na początku w ogóle nie powiązałam z tytułem Czekajcie na nas długo. Pewnie dlatego lektura Dialogu ogólnie rzecz biorąc kojarzy mi się z niesamowitą przyjemnością, niemalże radością, gdyby tematyka sztuk opublikowanych i omawianych w numerze nie oscylowała wokół kwestii ostatecznych. Wygląda na to, że moja mania teatralna wodzi mnie na czytelnicze manowce. Sięgam po sztuki coraz częściej, chcę w jakiś sposób być bliżej teatru, teraz odkrywam Dialog. Nigdy bym nie pomyślała, że równie radośnie będę pisać o obejrzanych przedstawieniach, co i o przeczytanych książkach. Proszę, ile pozytywnych zaskoczeń. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od zeszłorocznego, zupełnie przypadkowego prezentu urodzinowego.
Dialog, nr 1 (686) / styczeń 2014
Twoje wpisy na temat teatralnych spektakli (sięgnęłam po wpis na temat prezentu urodzinowego - jaka szkoda, że nie przeczytałam go wcześniej) rozbudzają chęć wybrania się do teatru. Muszę przejrzeć twoje archiwalne zapiski przed kwietniową wizytą w stolicy. Co prawda będę od jutra do soboty, ale wieczory mam już wypełnione muzycznie. Naprawdę żałuję, że nie przeczytałam wcześniej recenzji na temat Boga mordu, kilka razy widziałam w repertuarze, ale nie znając sztuki odrzucałam pomysł jej obejrzenia, bo jakoś tytuł mnie zniechęcał. Czytałam bardzo dobrą recenzję filmu powstałego na jej podstawie (o mało wdzięcznym tytule Rzeź). Ale kontakt z żywym słowem jest bezcenny. Super, że odkryłaś swoje czasopismo, gdyby mnie udało się dostać coś na temat połączenia sztuki z literaturą to może też zaczęłabym czytać, choć i ja nie przepadam za krótką formą.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój zachwyt wzbudza chęć do wybrania się do teatru :-)
UsuńJeżeli masz już wieczory wypełnione muzycznie, to absolutnie nie zmieniaj planów. Ale na kwiecień faktycznie warto by o czymś pomyśleć. "Bóg mordu" też jako tytuł mnie nie pociągał specjalnie. Podejrzewam, że gdyby nie niespodzianka urodzinowa sama pewnie też bym się nie wybrała ;-) A tu proszę, jakie miłe rozczarowanie.
Właśnie, ciekawe co jest z tą krótką formą, że tak nas nie pociąga za specjalnie. Przecież krótsze nie znaczy gorsze... Niby to wiem, za każdym razem sobie powtarzam, a jak zobaczę zbiór opowiadań to nawet ulubiony autor nie jest w stanie mnie do niego zachęcić. A wiem, wiem, bo już doświadczyłam, że opowiadania mogą być rewelacyjne!
Jak miło przeczytać tak entuzjastyczny wpis! Wspaniała pasja Cię ogarnęła! Zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi miło, że zainteresowałam w ogóle tym tekstem :-)
Usuń