Na ogół trzymałam się od niej z daleka. Półki pełne słodkich, uroczych okładek omijałam szerokim łukiem, a czytelniczki zakochane w tego typie literaturze traktowałam nieco pobłażliwie. Zasadność istnienia literatury kobiecej odkryłam tak naprawdę w sytuacji kryzysowej, gdy okazało się, że to dzięki takiej łatwej w odbiorze, lekkiej w lekturze i sympatycznej w fabule powieści mogłam się oderwać trochę od przytłaczającej rzeczywistości. Przyznałam wtedy sama przed sobą, że moje dotychczasowe lektury nie miałyby takiej mocy. Lekkość i łatwość czytania wcale nie musi oznaczać jednak, że lekko i łatwo się tego typu powieści pisze. A już na pewno, wcale nie musi oznaczać, wbrew powszechności tychże książek na półkach w księgarniach, że łatwo się wybić w tym nurcie i zostać pisarką docenioną. Dlatego jak sądzę, takie przedsięwzięcia, jak Festiwal Literatury Kobiecej "Pióro i Pazur", który w tym roku miał trzecią edycję, są warte popularyzowania i wspierania. Przede wszystkim po to, by propagować czytanie jako takie w ogóle, ale również w celu odsiania ziarna od plew spośród całej masy tytułów literatury kobiecej. Bo zanim czytelnik przebije się przez tę niesamowitą ilość pozycji, by znaleźć naprawdę solidną i dobrze poprowadzoną fabularnie powieść obyczajową, może się naciąć i na przykład zniechęcić (jak to było chociażby w moim przypadku) do gatunku na dobre. Co wcale nie musi służyć czytelnikowi, a dodatkowo może upowszechniać na rynku tak zwaną złą literaturę (złą, znaczy operującą krzywdzącymi stereotypami, jak również po prostu źle napisaną), z którą wydaje mi się, warto walczyć nawet, gdy przypomina to walkę z wiatrakami.
O istnieniu festiwalu wiedziałam, ale nigdy nie brałam w nim udziału. Do ostatniej soboty, kiedy to wraz z grupką nietuzinkowych ludzi (Agnieszką, która zaraża optymizmem, Elą, od której bije niezwykłe ciepło, Izą śpiochem ;D, Danką, przesympatyczną osóbką i zaczytanym Bartkiem) wyruszyliśmy do Siedlec, z bagatela, godzinnym opóźnieniem, żegnani deszczem w stolicy, żeby zostać powitanymi piękną, słoneczną jesienią w Siedlcach. Nie mieliśmy jednak szansy nacieszyć się w pełni tym pięknym słońcem, bowiem przez opóźnienie pociągu sami byliśmy spóźnieni na panel z blogerami książkowymi, których to blogerów (połowę składu) mieliśmy właśnie pośród nas. Pędząc zatem na zaplanowane spotkanie jeszcze nie cieszyliśmy oczu widokami, choć, to trzeba przyznać, od samego spotkania na stacji PKP Śródmieście, na pewno cieszyliśmy się własnym towarzystwem, które zawojowało skład pociągu na trasie Warszawa Śródmieście - Siedlce. I udaremniało skutecznie lekturę wszystkim czytelnikom naszego wagonu (za co oczywiście bardzo przepraszam w imieniu grupy! wiem, jakie to uciążliwe, ale w tym towarzystwie nie rozmawiać rzecz niemożliwa, a nie rozmawiać głośno i radośnie, kompletnie pozbawiona sensu). Gdy trafiliśmy nareszcie do siedleckiego centrum handlowego w pospiechu dołączyliśmy do zebranego już w kafejce grona dyskutantów oraz widzów.
Tematem panelu była blogosfera książkowa oraz zagadnienia związane z rosnącą ilością blogerów, ich zróżnicowaniem wiekowym oraz lekturowym. I tak zastanawiano się czy istnieją standardy blogosfery, czy blogi książkowe może pisać każdy, oraz czy bloger książkowy nie powinien tworzyć recenzji sensu stricte, a nie tylko stwierdzeń w rodzaju "fajna książka, polecam" wraz ze streszczeniem fabuły omawianej lektury. Oczywiście ilu blogerów tyle opinii, natomiast ja się przychylam do tego, że "wolnoć Tomku w swoim domku i łapy precz od czyjegoś pisania na blogu". Każdy znajdzie swojego czytelnika, a statystyki to potwierdzające są zauważalne gołym okiem, zaś każdy bloger, któremu uda się zachęcić swoich czytelników do lektury, jest dla mnie już z samego tego faktu postacią popularyzującą czytelnictwo, nawet jeśli jego czytelnik sięgnie po Zmierzch (i niech pierwszy uderzy obelgą, kto w początkach swojego czytania nie zachwycał się jakimś słabym czytadłem). Bo nie chodzi o to, jak ktoś pisze, na ile profesjonalnie, na ile tylko od siebie, na ile stawia w tym pierwsze kroki - ważne, że próbuje przekazać "lubię czytać i właśnie przeczytałem/am świetną książkę i zachęcam - przeczytajcie ją". Odkładam na bok temat związany z ubolewaniem, jak ta dzisiejsza młodzież pisać w ogóle nie potrafi. Wydaje mi się, że pisanie bloga jest całkiem dobrym pierwszym krokiem na nauczenie się tej trudnej sztuki. W każdym razie to panel zapoczątkował historię pewnego artykułu, który w sieci już zrobił karierę, a rozmowy po części oficjalnej stały się źródłem inspiracji dla jego autorki.
Po zakończeniu panelu dyskusyjnego nareszcie udało nam się nacieszyć odrobinę Siedlcami oraz urokliwą jesienią. Spacer do hotelu Janusz oraz późniejsza wędrówka do restauracji Kochanówka dały nam do tego okazję, a samo oczekiwanie na obiad było idealnym momentem na dyskusję nieoficjalną i tę część raczej przeskoczę albowiem były to rozmowy pozakulisowe (choć cały czas w temacie literatury i polskiej prozy obyczajowej, ewentualnie nasilającego się uczucia głodu), przechodząc zgrabnie do następnego panelu, w jakim miałyśmy okazję uczestniczyć, z nieukrywaną przyjemnością. Aczkolwiek miny z jakimi nas przyłapano zdają się temu przeczyć, jednakże podejrzewam, że zdjęcie zostało zrobione, gdy była mowa o złej literaturze (bo to nie tylko zła kobieta, ale i zła literatura była!), co jest zawsze, ale to zawsze doskonałym usprawiedliwieniem.
Tu muszę się zgodzić z Elą Zdanowską, że czas przeznaczony na panel był za krótki! Podjęto się wątku bardzo istotnego, czyli przyszłości literatury środka. Podczas rozmowy padły zwroty typu "zła literatura" (wraz z pytaniami czy może rzutować na tę dobrze napisaną, czy jej nie zagraża), czy rozważania na temat schematyczności powieści nadesłanych do konkursu (ku zaskoczeniu wielu, powieści "bestsellerowych" autorek zostały odrzucone przez czytelniczki w preselekcji do konkursu). Gdy rozmowa zmierzała w naprawdę bardzo ciekawym (patrz: zapalnym) kierunku, trzeba było kończyć, by zdążyć się przygotować na zaplanowaną na wieczór galę. A ta, drodzy czytelnicy, doprowadzała do wzruszeń i ..paroksyzmów śmiechu (bądź oburzenia, wszystko zależało od odbioru i interpretacji). Mój śmiech w pewnym momencie był tak głośny, że obawiam się, że mógł dotrzeć nawet na scenę. Wszystkiemu winien współprowadzący galę z Mariolą Zaczyńską (fenomenalna dziewczyna!) Waldemar Obloza, który próbował na wszelkie możliwe sposoby uniknąć typowego mówienia o sponsorach i stosował sobie tylko znane techniki, przez które bez mała, płakałam ze śmiechu. Niewątpliwie muszę odwiedzić szpital okulistyczny i na pewno skorzystam z reklamowanych słuchawek bezprzewodowych (co wcale nie oznacza, że nie doceniam sponsorów festiwalu - doceniam właśnie! chyba widać jasno, że to wpis sponsorowany?)!
Przechodząc jednakże do meritum warto wspomnieć, że w tegorocznej edycji zostały uhonorowane nagrodami:
- Nagrodę Pióra dla najbardziej poruszającej powieści 2013 roku zdobyła Grażyna Jeromin-Gałuszka za Magnolię
- Nagrodę Pazura dla powieści z humorem 2013 r. zdobyła Danuta Noszczyńska za Wszystkie życia Heleny P. (
- Pióro Czytelniczek zdobyła Magdalena Zimniak za Jezioro cierni
- Pazur Czytelniczek zdobyła Olga Rudnicka za Drugi przekręt Natalii
- Fundacja Age of Reading przyznała nagrodę za przedstawienie problematyki wykluczenia Lucynie Olejniczak za powieść Opiekunka czyli Ameryka widziana z fotela.
- Magazyn "Piękno i Pasje" nagrodził Grażynę Jeromin-Gałyszkę za Magnolię.
- Tytuł "Książka bez granic" przyznawany przez blogerki polonijne zdobyła Wiesława Maciejak za powieść ...A życie się toczy.
Mam plan, żeby te powieści poznać, co być może zmieni mój punkt widzenia na temat literatury kobiecej (na co po cichu liczę szczerze mówiąc). A jak nie zmieni, to znaczy, że po prostu jestem stracona i tylko powieści dla młodzieży będą moją otuchą.
Festiwal zakończył już trochę mniej oficjalny bankiet, podczas którego miałam okazję porozmawiać więcej z dziewczynami, z którymi przyjechałam, ale również z niesamowitą Ulą, dla odmiany blogerką książkową bardzo społeczną (bo reszta z nas deklaruje raczej aspołeczność), pisarkami, które odwiedzały nasz stolik (usłyszeć od Małgorzaty Wardy, że zna mojego bloga -bezcenne!), oraz Kasią Hordyniec, która mogłaby energią obdzielić wszystkich obecnych i jeszcze by miała jej cały zapas, za co z całego serca ją podziwiam. Mogę tylko żałować, że to tak krótko, że nie z wszystkimi udało się porozmawiać, że nie wiedziałam wcześniej o tym, jak wspaniale można się bawić wśród nieznanych mi pisarek i pośród typowo kobiecej tematyki, jeśli chodzi o literaturę. Inicjatorce festiwalu, Marioli Zaczyńskiej, należą się wielkie brawa. Spotkanie z wszystkimi tymi wspaniałymi ludźmi wywołało tak pozytywne emocje, że nawet teraz pisząc to wszystko, po prostu szczerze się uśmiecham.
źródło zdjęcia |
Panel w toku. Na zdjęciu od lewej: Piotr Chojnacki znany jako Zacofany w Lekturze, Kasia Hordyniec z Notatek Coolturalnych, Sylwia Winnik z Czasu na książki, Iza Raducka z Czytadełka, Agnieszka Tatera z Książkowo i Ela Zdanowska z Czytam bo muszę (fot. Renata Kosin, źródło) |
Po części oficjalnej nieoficjalnie sobie gawędzimy, co uwieczniła Ela Zdanowska |
Od lewej: Iza z Czytadełka, ja, Agnieszka z Książkowo, Ela z Czytam bo muszę, Danka z blogu Jutowy Worek, a w tle Małgorzata Warda, zdecydowanie jedna z ładniejszych polskich pisarek (źródło zdjęcia) |
Tu muszę się zgodzić z Elą Zdanowską, że czas przeznaczony na panel był za krótki! Podjęto się wątku bardzo istotnego, czyli przyszłości literatury środka. Podczas rozmowy padły zwroty typu "zła literatura" (wraz z pytaniami czy może rzutować na tę dobrze napisaną, czy jej nie zagraża), czy rozważania na temat schematyczności powieści nadesłanych do konkursu (ku zaskoczeniu wielu, powieści "bestsellerowych" autorek zostały odrzucone przez czytelniczki w preselekcji do konkursu). Gdy rozmowa zmierzała w naprawdę bardzo ciekawym (patrz: zapalnym) kierunku, trzeba było kończyć, by zdążyć się przygotować na zaplanowaną na wieczór galę. A ta, drodzy czytelnicy, doprowadzała do wzruszeń i ..paroksyzmów śmiechu (bądź oburzenia, wszystko zależało od odbioru i interpretacji). Mój śmiech w pewnym momencie był tak głośny, że obawiam się, że mógł dotrzeć nawet na scenę. Wszystkiemu winien współprowadzący galę z Mariolą Zaczyńską (fenomenalna dziewczyna!) Waldemar Obloza, który próbował na wszelkie możliwe sposoby uniknąć typowego mówienia o sponsorach i stosował sobie tylko znane techniki, przez które bez mała, płakałam ze śmiechu. Niewątpliwie muszę odwiedzić szpital okulistyczny i na pewno skorzystam z reklamowanych słuchawek bezprzewodowych (co wcale nie oznacza, że nie doceniam sponsorów festiwalu - doceniam właśnie! chyba widać jasno, że to wpis sponsorowany?)!
Prowadzący galę: Mariola Zaczyńska i Waldemar Obloza (źródło zdjęcia) |
Przechodząc jednakże do meritum warto wspomnieć, że w tegorocznej edycji zostały uhonorowane nagrodami:
- Nagrodę Pióra dla najbardziej poruszającej powieści 2013 roku zdobyła Grażyna Jeromin-Gałuszka za Magnolię
- Nagrodę Pazura dla powieści z humorem 2013 r. zdobyła Danuta Noszczyńska za Wszystkie życia Heleny P. (
- Pióro Czytelniczek zdobyła Magdalena Zimniak za Jezioro cierni
- Pazur Czytelniczek zdobyła Olga Rudnicka za Drugi przekręt Natalii
- Fundacja Age of Reading przyznała nagrodę za przedstawienie problematyki wykluczenia Lucynie Olejniczak za powieść Opiekunka czyli Ameryka widziana z fotela.
- Magazyn "Piękno i Pasje" nagrodził Grażynę Jeromin-Gałyszkę za Magnolię.
- Tytuł "Książka bez granic" przyznawany przez blogerki polonijne zdobyła Wiesława Maciejak za powieść ...A życie się toczy.
Mam plan, żeby te powieści poznać, co być może zmieni mój punkt widzenia na temat literatury kobiecej (na co po cichu liczę szczerze mówiąc). A jak nie zmieni, to znaczy, że po prostu jestem stracona i tylko powieści dla młodzieży będą moją otuchą.
Festiwal zakończył już trochę mniej oficjalny bankiet, podczas którego miałam okazję porozmawiać więcej z dziewczynami, z którymi przyjechałam, ale również z niesamowitą Ulą, dla odmiany blogerką książkową bardzo społeczną (bo reszta z nas deklaruje raczej aspołeczność), pisarkami, które odwiedzały nasz stolik (usłyszeć od Małgorzaty Wardy, że zna mojego bloga -bezcenne!), oraz Kasią Hordyniec, która mogłaby energią obdzielić wszystkich obecnych i jeszcze by miała jej cały zapas, za co z całego serca ją podziwiam. Mogę tylko żałować, że to tak krótko, że nie z wszystkimi udało się porozmawiać, że nie wiedziałam wcześniej o tym, jak wspaniale można się bawić wśród nieznanych mi pisarek i pośród typowo kobiecej tematyki, jeśli chodzi o literaturę. Inicjatorce festiwalu, Marioli Zaczyńskiej, należą się wielkie brawa. Spotkanie z wszystkimi tymi wspaniałymi ludźmi wywołało tak pozytywne emocje, że nawet teraz pisząc to wszystko, po prostu szczerze się uśmiecham.
A przy naszym stoliku Ula żywo opowiada, Małgorzata Warda i Iza z Czytadełka uważnie słuchają, tylko my z Elą zauważyłyśmy fotografa ;-) (fot. Ula) |
Tak sobie teraz myślę, że może za rok i ja bym w końcu ruszyła się do tych Siedlec? Chętnie bym posłuchała mądrych ludzi i zgromadziła listę wartościowych tytułów z literatury kobiecej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak pojedziesz to szybko złapiesz bakcyla tej pozytywnej energii :-) Dlatego zachęcam :)
UsuńZ Twojej relacji wyłania się bardzo sympatyczna impreza, a jej najważniejszą wartością są ludzie, którzy się tam zebrali. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się to oddać, bo właśnie tak było :)
UsuńJa na razie postaram się przeczytać nagrodzone powieści, bo mam z literaturą kobieca podobny problem co Ty. Czytałam kilka, w większości dzieła autorek bestsellerowych, na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które mi się podobały.
OdpowiedzUsuńZ Twojej notki wynika, że to bardzo sympatyczna impreza, w dodatku niedaleko od Warszawy.
Właśnie te bestsellerowe podobają mi się najmniej, stąd liczę, że te nagrodzone na festiwalu są w miarę przyzwoite :)
UsuńImpreza bardzo sympatyczna! Warto naprawdę się tam wybrać. Mam plan, że w przyszłym roku również tam pojadę :)
Czy bloger nie powinien przypadkiem pisać recenzji sensu stricte? Masz rację, że na szczęście nie można narzucić nikomu pisania czegookolwiek na jego prywatnym blogu :) Poza tym, ostatnio w końcu pogodziłam się, że recenzja sensu stricte już nie funkcjonuje w beletrystyce. Zmieniło się znaczenie tego słowa. Pozostał tylko jego najgłębszy sens czyli, że chodzi o rekomendację. Zawsze było to pojęcie z dziedziny rynku książki. Kiedyś, żeby rekomendować ksiązki trzeba było używać argumentów opartych na wiedzy o literaturze. Teraz, żeby cokolwiek rekomendować trzeba być po prostu 'znaną' osobą, czyli mieć grono fanów i wyrazić pozytywne emocje co do książki. Nie musi to być nawet tekst. W Stanach znalezienie się na liście obiektów polecanych przez Ophra Winfrey wystarcza za najlepszą recenzję. Recenzją w nowym znaczeniu byłoby więc chyba nawet zdjęcie książki w ręku 'znanej osoby' :) Chocby właśnie zamierzała wyrzucić ją do kosza... ;-)
OdpowiedzUsuńHm.. a zanim odpowiem, mogłabyś rozwinąć pierwsze zdanie? Dlaczego bloger "powinien"? Chcę się upewnić, że dobrze zrozumiałam :)
UsuńTo jest cytat z Twojego posta. Jedno z pytań, które było rozważane w czasie dyskusji, o ile dobrze zrozumialam? Ten temat akurat mnie zawsze intersował.
UsuńI wszystko jasne :)
UsuńWiesz, tak swoją drogą, są przecież blogi, które przynajmniej starają się utrzymać w ramach definicji recenzji, a nawet takie, które z założenia są krytycznoliterackie (ot choćby Krytycznym okiem Czechowicza), które wbrew pozorom okazują się być znane i popularne, choć pisane są dość specjalistycznym językiem. Są też takie, które faktycznie sprowadzają swoją treść do rekomendacji fajnej we autora bloga książki. Ale też wiele osób pisze otwarcie i wprost, że nie pisze recenzji, tylko opinie, a to, cóż, można pisać na różnorodne sposoby ;) Dlatego tak, bloger książkowy to niekoniecznie recenzent. Ale też za mało znana osoba, żeby rekomendować, przynajmniej w tym sensie jak to opisałaś ;-) a mimo to jakąś tam siłę przebicia ma.. :)
Ależ ten Beznadziejnie Zacofany w Lekturze jest odważny! Taka seksistowska, już z założenia, impreza i on w roli V kolumny! :-)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, pisać jak wiadomo każdy może, ale jeśli poddaje swoją pracę pod publiczną ocenę to niech nie będzie zdziwiony, że może spotkać się ona z krytyką.
W ogóle to, że upublicznił wizerunek to dopiero akt odwagi! ;-) ;-)
UsuńOczywiście, że może się spotkać z krytyką, jasna sprawa. To nie chodzi o to, że odmawiam czytającym takie blogi (czy nawet mój ;D) krytyki, tylko odmawiam wrzucania blogera książkowego w jakieś ryzy, nazwijmy to, zawodowe. W stylu: piszesz o książkach to musisz skończyć polonistykę, pracować jako dziennikarz i pisać tylko rzetelnie, zgodnie z wymogami recenzji krytycznoliterackiej. Nie, każdy ma prawo pisać o swoim czytaniu jak potrafi bądź lubi, a dzięki krytyce może się rozwijać lub nie, to już indywidualna sprawa. Ale narzucać blogerowi jakiś styl, sposób pisania jest kompletnie bezzasadne. Większość pisze amatorsko, od serca, bo się chce z czymś podzielić. To czytelnik decyduje, czy chce dalej czytać takiego bloga, czy nie. Tu realia są bezlitosne i jeśli ktoś pisze naprawdę marnie to i tak nie spotka się z odzewem. Nadal jednak uważam, że ma do tego marnego pisania pełne prawo ;-) to mimo wszystko zawsze może prowadzić do jakiegoś rozwoju, do zarażenia czytaniem, do czegoś dobrego. Choć niewykluczone, że kiedyś ktoś mnie mocno zdenerwuje i zmienię swoje idealistyczne podejście ;-)
ps. Marlow, znaczy, że każda męska impreza już z założenia jest seksistowska? ;-)
Usuńno no ;-)
Zaczynając od końca, ależ tak wiadomo przecież, że my mężczyźni jesteśmy z definicji seksistami i nie myślimy o niczym innym tylko jakby tu zdominować kobiety :-) Myślę, że Kinga Dunin lepiej ode mnie by to wyjaśniła :-)
UsuńKompetentne pisanie o książkach nie wymaga żadnych ryzów zawodowych, to jest całkowicie poza sporem, podobnie jak to, że do czytelnika należy wybór co chce czytać. Ale moim zdaniem kiedy piszesz, że "jeśli ktoś pisze naprawdę marnie to i tak nie spotka się odzewem" to zakładasz wariant zbyt optymistyczny bo parafrazując prawo Kopernika-Greshama "gorszy blog wypiera lepszy", które w książkowej blogosferze doskonale się sprawdza. Przyczyny tego pewnie są różne ale samo zjawisko niewątpliwie istnieje. Tyle, że nie widzę powodu by grać larum, tak po prostu musi już być i nic z tym nie można zrobić. Tak jak wszyscy pogodzili się z myślą o tym, że więcej ludzi w sobotni wieczór bawi się na wiejskich dyskotekach w rytmie disco-polo niż poszło do filharmonii na koncert Brahmsa, tak i powinniśmy pogodzić się że więcej jest blogasków i recek niż blogów i postów, na których można podyskutować o książkach :-). C'est la vie!
Oczywiście, naturalnie! Tak właśnie jest, mężczyźni dominują, kobiety są uciskane, ach, w jakich to ciężkich czasach przyszło mi żyć.. ;-)
UsuńW kwestii pisania o czytaniu jestem istotnie optymistką, może dlatego, że wielu blogów nie znam i stąd moje przyjacielskie podejście. Z drugiej strony nie mam siły i czasu, żeby na bieżąco śledzić wszystkie blogi, jak i blogaski. Ilość powstających blogasków i ich siła przebicia to nie tylko kwestia sfery książkowej. Tak jest ze wszystkim, co nie oznacza, że uważam to za naturalny bieg rzeczy. Tylko z kolei rozpaczać, że jest więcej blogów modowych (dajmy na to) i są one popularniejsze od książkowych, że słabe blogaski wypierają lepsze blogi naprawdę rzetelnie prowadzone, że kicz przemawia do gawiedzi.. Też wydaje mi się bezsensowne. A walczyć z tym? Mało realne... Dobrym krokiem jest rozmawianie o literaturze, o pisaniu o niej, dobrym pomysłem te warsztaty, choć obawiam się, czy nie będą one skierowanie do niewłaściwego grona (nie znam do końca zasad rekrutacji), tak czy inaczej, dobrym pomysłem jest wspierać się nawzajem w tym dobrym pisaniu. A że to w efekcie syzyfowa robota? Trudno. Siadać i załamywać rąk też nie chcę :-)
Może za rok i ja się wybiorę do Siedlec :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł :-)
Usuń<3 Tak bardzo się z Tobą zgadzam! I w kwestii tego, że czas za krótki i że takie festiwale potrzebne i w ogóle, tak, tak i tak! Ale że ja społeczna? Poważnie? A Wy, że aspołeczne? No nie wiem... jak dla mnie to bardzo społeczne jesteście! I przefantastyczne :D I oczywiście, liczę, że Olsztyn Cię skusi :) festiwalowo czy nie, ważne, żebyś miała go w planach ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dawkę optymizmu zostawisz nawet w komentarzu :-)
UsuńOczywiście, że jesteś bardzo społeczna, a o tej naszej aspołeczności to tak pisałam trochę z przymrużeniem oka.
Olsztyn mam cały czas w głowie, wiele bym oddała za przyjazd, ale nie pogodzę wszystkiego :'( i tylko się smucę, ze stracę taką okazję..chlip
Ale oczywiście, ogólnie Olsztyn na uwadze mam! :) :) :) Bo przecież spotkać się z Tobą muszę obowiązkowo :D :D
UsuńBardzo się cieszę, że byłaś na FLK i miałyśmy okazje się spotkać :-) A co do panelu, też mam wrażenie, że za krótko trwał! W przyszłym roku pokombinujemy, żeby było dłużej ;-) I oczywiście w imieniu pisarskiego grona FLK, zachęcam do powrotu za rok :-)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę podwójnie! Bo nawet tu zajrzałaś :-) Może w przyszłym roku panel zostanie zaplanowany na więcej niż godzinę :-) I liczę na ponowne spotkanie za rok :-)
UsuńHej laska, ja za innej beczki! Świetnie wyglądasz!!! Wpadaj na jakiś mały cydr ;) pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńZ innej beczki też fajnie :D dziękuję! A wiesz, będę za tydzień w Krakowie (znaczy, jak nic mi planów znowu nie zepsuje), to może o Zakopane uda się zahaczyć.. ;-)
Usuńno no no brzmi nieźle!!! a w w/end to ja też w kraku będę - więc... :D daj znać będę Cię śledzić ;)
OdpowiedzUsuńsuper! wybierasz się na Targi Książki czy tak po prostu? :-) ja pewnie będę w niezłym amoku ;-)
Usuńzaczynam nowe studia ;) czuję dreszczyk :D też :P
Usuńzazdroszczę! też bym chciała...ech ;-)
Usuń