To już staje się tradycją: czytam cykle kryminalne w złej kolejności. Albo zupełnie od końca, bywa, że od środka, czasami trafiając przypadkiem w sam cyklon wydarzeń, czasami na zwieńczenie przygód głównego bohatera. Może jednak nie ma tego złego: poznać Zygę Maciejewskiego od jego pierwszego śledztwa to trochę jak poznać go od początku? Choć zgodnie z numeracją części cyklu, dokładnie od końca.
Kryminał retro to dla mnie nowość, bo nijak nie jestem w stanie w ten sposób traktować powieści Agathy Christie. Pierwszy raz zatem wędrowałam w przeszłość, w której oprócz wydarzeń historycznych i politycznych pojawia się element intrygi kryminalnej. A zatem przenosimy się do Zamościa w roku 1926. Zostaje zgłoszone.. odnalezienie zakrwawionej rękawiczki młodej dziewczyny i sugestia jej zaginięcia. Wszystko zaś zaczyna się w pięknym zamojskim Zoo.
Zamojskie Zoo w latach 20-tych XX wieku. Źródło zdjęcia |
Poeta marn(otrawn)y
To właśnie tutaj rejent Lesman znajdzie ową tajemniczą damską rękawiczkę i zgłosi jej odnalezienie na posterunku policji. Ponieważ rękawiczka miała monogram można było łatwo domyślić się, kto był jej właścicielką. Okazuje się, że gimnazjalistka nie pojawiła się w szkole od tygodnia, a na wysłane powiadomienie do jej domu rodzinnego nie przyszła żadna odpowiedź. Zyga Maciejewski otrzymuje więc swoją pierwszą sprawę, którą ma szybko i bez większych problemów wyjaśnić. Bo właściwie nic takiego się nie stało: nie ma ofiary, nie ma ciała, trzeba utrzymać jedynie porządek w papierach.
Wykorzystanie samego Zamościa z lat 20-tych XX wieku to nie tylko jego ulice, wielokulturowość, wielojęzyczność, mieszkańcy, czy podwójne moralnie życie miasta, ale także motyw przebywającego tam przez parę lat Bolesława Leśmiana i jego notarialnej kariery. Marcin Wroński osnuł wątek kryminalny między innymi wokół niesławnego włamania do biura notarialnego, które miało miejsce naprawdę, a które autor wykorzystał do swojej fabuły zręcznie wciągając w nią również poetę. Tak oto oprócz świetne oddanego tła historycznego miasta, mamy także wątek młodopolskich poetów i ich marnej, zupełnie niepoetyckiej egzystencji.
Zaginiona nie zaginiona
Poszukiwana przez Maciejewskiego dziewczyna zdaje się, że zaginęła, choć nie zaginęła, bowiem zaginięcia nikt nie zgłosił oficjalnie. Co więcej do gimnazjum dociera, co prawda z dużym opóźnieniem, ale jednak, list od ojca dziewczyny, właściwie potwierdzający, że uczennica jest w domu i nic jej nie grozi. Zyga jednak ma wątpliwości, w tej sprawie coś mu nie pasuje, naraża więc samego siebie i swoją karierę, ponieważ nie do końca trzyma się zleceń przełożonych.
Śledztwo jest utrudnione od samego początku, raz, że brak ciała i oficjalnego zgłoszenia, dwa, że dziewczynę mimo przesłanek, że jest bezpieczna, nadal trudno jest znaleźć. Oprócz tego nie pomaga rywalizacja w zamojskim półświatku, próby umorzenia śledztwa, wreszcie tajemnice rodzinne zaginionej panny. Zyga uparcie będzie drążyć temat i dojdzie do rozwikłania tej zagadki, nawet jeśli zajmie mu to więcej czasu niż przypuszczał.
Kobieto! puchu marny!
Uderzające jest w powieści Wrońskiego ujęcie kobiet. Przewija się ich przez Kwestję krwi całkiem sporo, pochodzą z różnych grup społecznych, są w różnym wieku, zajmują się różnymi zawodami, a jednak żadna, żadna z nich nie jest postacią pozytywną. Są albo skąpe, albo niezdrowo lubieżne, albo przerażająco sztywne, nudne i zasadnicze z racji wykonywanego zawodu nauczycielskiego, albo wreszcie są po prostu prostytutkami, którym nie okazuje się już żadnego szacunku, czy elementarnych zasad dobrego wychowania.
Kobiety są po mickiewiczowsku z zepsutymi duszami, słabe, marne. Właściwie to służą głównie do tego, by ulżyć męskim potrzebom, ewentualnie by rodzić dzieci, ku chwale ojczyzny rzecz jasna. Być może jest to również pewien rys epoki, jakaś cecha charakterystyczna tamtych lat, ale w moim odczuciu pokazana mocno skrajnie.
Dziwna książka
Mam problem z tym tytułem. Z jednej strony doceniam przygotowanie merytoryczne pisarza, naprawdę wspaniale odtworzone miasto z przeszłości, świetnie oddanie jego mieszkańców, warstw społecznych i różnic językowych, a z drugiej irytowała mnie trochę jej szowinistyczna melodia i na dobrą sprawę, brak jakiejś sympatycznej postaci. Każdy z bohaterów jest mniej lub bardziej skrzywiony i dwulicowy. Dotyczy to właściwie wszystkich, łącznie z głównym bohaterem. Do tego wątek kryminalny wydaje mi się co najmniej płaski i wydumany jakby na siłę, głównie po to, by pokazać Zamość i jego okolice i wtrącić motyw ziemiański. Może wcale lepiej wypadłaby ta książka w mojej ocenie, gdyby nie była kryminałem? Nie wiem, ale myślę, że spróbuję kolejnych (w sumie wcześniejszych w moim przypadku) części cyklu może dopiero za jakiś czas..
Kusi mnie Wroński z trzech powodów: polski pisarz (ha! to wiadomo ;)), nagradzany (chociażby Wielki Kaliber) i osadzający fabułę w Zamościu (które to miasto niezmiennie mi się marzy jako cel wycieczki).
OdpowiedzUsuńA w jakim sensie problem z tym tytułem? Nie oddaje charakteru?
Ha, uwielbiam to w Tobie :D że po pierwsze polski :D a za samo osadzenie fabuły w Zamościu, za opis miasta też bym dała mu nagrodę. Jak wiesz ja wolę zachęcać niż zniechęcać, dlatego mogę Ci podrzucić w styczniu mój egzemplarz :-)
UsuńA w sensie książki, nie brzmienia tytułu (synonimy mi się pokończyły w głowie). Sam tytuł oddaje charakter, jest powiedziałabym bardzo zgrabny :)
Jeżeli patriotyzm określałoby się ilością przeczytanych książek rodzimych autorów - to mogłabym się nazwać patriotką ;))
UsuńTrzymaj na razie ją na półce - ja póki co mam do czytania dwie recenzenckie na wczoraj (w tym "Wybór Ireny" Grzeli, na którą niezmiernie się cieszę), no i "Dracha" ;)
A wiesz, mam jakieś takie poczucie, że to jest pewna forma patriotyzmu :-)
UsuńDobrze, mogę potrzymać, nie ma sprawy. Też mam na głowie parę recenzji, rozumiem. Ach, "Wybór Ireny"! Też czeka na półce :-)
Lubię kryminały, tyle, że nie retro. Wrońskiego nie znam, nie czytałam, mam na czytniku, lecz zupełnie mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńJak masz na czytniku, to może kiedyś jednak Cię skusi ;-) chociażby po to, by poznać autora i wiedzieć, czy warto poświęcić uwagę innym jego książkom :-)
UsuńKryminałów czytam bardzo mało, ale lubię polskie a Wrońskiego jeszcze nic nie czytałam a tu Zamość przyciąga....
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, dla Zamościa opisanego przez Wrońskiego warto :-)
UsuńChyba jestem mniej wyczulona na szowinistyczne akcenty, bo sama ich nie dostrzegłam. A Wrońskiego uwielbiam. :)
OdpowiedzUsuńJak uwielbiasz to cóż ja mogę powiedzieć? ;-)
UsuńW pierwszym odruchu chciałam Ci opowiedzieć, gdzie dokładnie, podać fragmenty, ale stwierdziłam po chwili, że no ładnie, byłam bliska do zrobienia czegoś, czego nie znoszę: przekonywania Cię do mojego punktu widzenia :-) Uff, że się zdołałam w porę powstrzymać. Każdy czytelnik dostrzega coś innego i bardzo fajnie :)
A co do Wrońskiego: widzę, że jest mocno popularny :-) aktualnie zarezerwowałam w bibliotece pierwszy tom z serii o Maciejewskim i zobaczę, co z tego wyniknie :-)
Wroński kusi mnie od dłuższego czasu, jednak na pierwszy ogień chyba pójdzie pierwsza książka z cyklu.
OdpowiedzUsuńPopieram :-) sama powinnam też to w końcu zmienić i czytać od początku.
UsuńMuszę się wreszcie zabrać za tę książkę, ale najpierw przeczytam "Haiti" i może chociaż pierwszą część cyklu ;)
OdpowiedzUsuńAle "Haiti" to tom szósty cyklu, więc może faktycznie, zacznij od początku? ;)
Usuń