poniedziałek, 22 czerwca 2015

Uwaga, nowy Szczygielski! "Bingo", czyli trzeci tom "Kronik nierówności"

Gdyby ktoś mnie zapytał, za co kocham książki Marcina Szczygielskiego w pierwszej chwili pewnie nie potrafiłabym doprecyzować. To jak zapytać, za co kocham najbliższych mi ludzi. Przecież nie kocha się za coś, tylko pomimo, jak mawia mądrość ludowa.

Generalnie kocham prozę Marcina Szczygielskiego za to, że zawsze, ale to absolutnie zawsze, działa na mnie jak czarna dziura. Pochłania absolutnie, zasysa, nie pozwala się oderwać bodaj na moment. Daje mi też mnóstwo frajdy, wywołuje różne emocje w zależności od tematu, jest również odskocznią od wszystkiego. "Bingo" czytałam podczas uciążliwej podróży do Zakopanego. Ostatnie strony już w Zakopanem. Mój mąż doskonale zrozumiał mordercze spojrzenie, gdy o coś mnie wówczas zapytał. Czytanie ostatnich stron to świętość. I nie wolno wtedy przeszkadzać!


Dojrzewanie do poznania

Wychowanie w określonej kulturze, w kręgu określonych zasad społecznych wywołuje konieczność podążania ich głównym nurtem, co czasami koliduje z tym, co się czuje. Bo jeśli czuję, że wcale nie mam ochoty brać udziału w zbiorowych zachwytach (jak nie zachwyca?!), czy w zbiorowym wyznawaniu jakiejś wiary, to dlaczego mam brać w tym udział? Mądrość przysłów związana z tym mówi, o wspólnym krakaniu w gronie. Kiedyś to miało głębszy sens, brak chóralnego odzewu mógł wiązać się ze społecznym ostracyzmem, a nawet utratą zdrowia lub życia. Dziś zostaje tylko ostracyzm i pogardliwe splunięcie sąsiadki spod dwunastki. Tyle tylko, że można to mieć już gdzieś.

Gorzej, gdy własne wewnętrzne przekonania, zbudowane na przesłankach związanych z takim a nie innym doświadczeniem życiowym, powodują odpychanie podstawowej wiedzy o samym sobie. Można wtedy w bardzo krótkim czasie unieszczęśliwić nie tylko samego siebie, ale również wszystkich swoich najbliższych.


Błędny krąg własnych przekonań

Dziecko może tylko w jeden sposób interpretować nagłe zniknięcie rodzica: nie było kochane, nie było chciane. To jest ta najprostsza logika, której sile trudno się oprzeć. Tym trudniej, gdy wsparcie od drugiego rodzica jest znikome. Pewnie z tego powodu Paweł najbardziej lubił robić ojcu na złość. Wydawało się wręcz, że wszystkie decyzje, których ojciec na pewno by nie zaaprobował, sprawiały mu mściwą satysfakcję. Jak założenie rodziny w bardzo młodym wieku, gdy przed Pawłem było całe życie i cała możliwa kariera do zrobienia.

Spychanie prawdy o samym sobie też było pewnie częścią tych uwarunkowań. A może już tylko czymś, co Paweł sam w sobie nie chciał zaakceptować? Trudno powiedzieć do końca, na pewno jednak po parunastu latach małżeństwa, odchowaniu dorastającej córki, było dużym szokiem uświadomienie sobie samemu, że tak naprawdę woli mężczyzn.


Trudna droga do przebycia

W "Bingo" Marcin Szczygielski pokazuje percepcję takich przemian z perspektywy obydwojga małżonków. Anna żona Pawła nie zastanawia się zbyt mocno na temat ich niemalże nieistniejącego życia seksualnego, oddając całą swoją energię na pisanie scenariusza serialu, przy którym pracuje i swojej Książki. Myli przy tym prace badawcze do książki ze zwykłym podglądactwem i wścibstwem. To właśnie jej inicjatywa wypróbowania pewnej sceny łóżkowej "na żywo" staje się punktem zwrotnym w życiu małżonków.

Jednakże podglądanie sąsiadów z wnikliwą ocena sytuacji, jak się przynajmniej Annie wydaje, ma się nijak do obserwacji własnej rodziny. Anna nie zauważa zmiany, jaką wywołuje w Pawle jej "scena" z książki, nie dostrzega problemów, które zaczął w związku z tym przeżywać Paweł, i pewnie dlatego nie potrafi się do końca pogodzić z jego "decyzją".


Z dedykacją dla kobiet

Marcin Szczygielski zadedykował tę powieść kobietom, które same przeżyły podobną historię. Odkrywały w pewnym momencie swojego małżeństwa, że współmałżonek woli mężczyzn, że wszystko, co dotąd zbudowały w swoim życiu okazało się kłamstwem. Historia Pawła jest oczywiście jedną z wielu możliwych, ale zapewne także jedną z wielu, które mogły być czyimś udziałem.

I nie wątpię, że to musi być ogromna trudność znaleźć się w takiej sytuacji. Konieczność pogodzenia się z nią, a potem budowania życia na nowo jest kolejną trudną drogą do przebycia, po wydawałoby się największych życiowych komplikacjach. Jak dla mnie i dla wielu innych czytelników "Bingo" to kolejna świetna powieść ukochanego pisarza, powieść dodam, nieodmiennie wywołującą na zmianę a to uśmiech, a to jakieś refleksje, dla takich osób nie musi być kolejną zabawną opowieścią fikcyjną. Mam nadzieję, że może będzie próbą pokazania, że pomimo ciężaru tej sytuacji, można z niej wyjść obronną ręką. Że może, tylko może, będzie choć końcem pewnej epoki, również początkiem nowej, kto wie, czy wcale nie lepszej?



"Bingo" Marcin Szczygielski, Instytut Wydawniczy Latarnik, Warszawa 2015

Czytaj więcej

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Niezwykła kobieta, niezwykła opowieść. "Simona" Anny Kamińskiej

  Nie spodziewałam się takiej reakcji, bo i postać Simony Kossak dotąd była mi obca, jak i niespecjalnie interesowałam się rodem Kossaków, znając jedynie kilka literackich nazwisk wywodzących się z tej familii. Zresztą, nadal nie rozumiem fascynacji samą rodziną, jakkolwiek rozumiem już, dlaczego któryś z jej członków może być takowej przyczyną. W moim przypadku padło na Simonę, która okazała się postacią nietuzinkową i pełną sprzeczności. Pochłonęłam książkę Anny Kamińskiej z prawdziwą przyjemnością!


Być poetką czy malarką?

  Rodzina Kossaków miała z góry jasno określone wymagania wobec kolejnych członków rodziny: przypisywano im przyszłość albo pisarską, albo malarską. Simona miała być czwartym Kossakiem, a więc synem, a zatem koniecznie malarzem, który przejmie ojcowską spuściznę i wielopokoleniową tradycję. Sam fakt narodzin córki był wystarczającym rozczarowaniem, jej życiowe wybory zaś dla rodziny zupełną klęską.

  Być może z tego powodu Simona była traktowana przez matkę oschle, być może dlatego jej kolejne decyzje miały związek z tym, by nie podążać z góry ustaloną ścieżką. Nie zmienia to faktu, że Simona nie umiała trzymać pędzla, a gdy już wreszcie zdecydowała się pisać, były to sprawy związane z najważniejszymi dla niej istotami. Zwierzętami.

Simona Kossak i mieszkańcy Dziedzinki, źródło zdjęcia


Empatia do zwierząt

  Jej relacje ze zwierzętami od początku były inne. Dorastała z psami, interesowała się losem okolicznych zwierząt, ptaki, wiewiórki czy jeże, których było pełno wokół Kossakówki były dla niej większymi przyjaciółmi niż rodzina. Zresztą, w rodzinie Jerzego i Elżbiety Kossaków panowała tradycja zimnego chowu. Dziewczęta były wieczne pouczane i sztorcowane, nie miały prawa do głosu, czy swojego zdania. Wśród zwierząt Simona mogła być sobą.

   I dlatego nie powinno dziwić, że to z nimi związała całe swoje życie. Pierwsza, najważniejsza decyzja związana ze studiami była tą najtrudniejszą, ale późniejsze były jej konsekwencją. I Simona konsekwentnie realizowała swój plan na życie.


Pani na Dziedzińce

  Już po studiach przeniosła się do swojej pierwszej leśniczówki, zwanej Dziedzinką, nieświadoma faktu, że spędzi w niej resztę swojego intensywnego życia. Osiadła w Puszczy Białowieskiej, w środku niczego, bez prądu i wody. Zamieszkają z nią kruk, dzik, pies i okoliczne sowy. Puchówki będą się rozmnażały w filiżankach, a myszy polne będą się czuły, jak u siebie. Aż dziwne, że znajdzie się tam miejsce również dla człowieka.

  Jednak nawet miłość do mężczyzny, nawet odwiedzający ją goście, nie będą na tyle zajmujący co one, zwierzęta. Sporą część swojego czasu poświęci na badania nad sarnami, dzięki czemu zburzy dotychczasowy mit traktujący sarny jako szkodniki, inną na nagrania życia erotycznego owadów, będzie opowiadać zajmująco  w audycjach radiowych o bogactwie flory i fauny, poświęci całą swoją energię na ratowanie starych dębów. Będzie pierwszym, ważnym głosem w obronie zwierząt.


Czarownica z Puszczy Białowieskiej

  Dla jednych była krzykliwą wariatką, dla innych prawdziwą bohaterką w walce o życie zwierząt. Jedni jej nie znosili, inni wynosili nad poziomy. Potrafiła irytować, potrafiła ofiarować uczucie. Widziała świat w czarno-białych barwach, a jednocześnie miała w sobie wiele cierpliwości dla ukochanego mężczyzny. 

  Nazywano ją różnie, padło nawet słowo czarownica, w tamtych lasach, w tamtych czasach, ciągle wywołujące ciarki na plecach. Niezależnie od wielości i sprzeczności opinii na jej temat nie można odmówić jej tego, co najistotniejsze w życiu człowieka: żyła pełnią życia i swoich marzeń. Żyła po swojemu i z tego życia uczyniła niezwykłą i bogatą opowieść. Dajcie ją sobie opowiedzieć.



"Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak" Anna Kamińska, Wyadwnictwo Literackie, Kraków 2015

data premiery: 18 czerwca



Czytaj więcej

czwartek, 21 maja 2015

Intrygujące nudziarstwo. "Moja walka. Księga 2" Karla Ove Knausgårda

Powstał w mojej głowie istny bałagan i pomieszanie, pomiędzy dzieciństwem Karla Ove Knausgårda, opisywanym w pierwszym tomie, a przynajmniej na etapie lektury na którym nadal jestem, a jego opowieścią o małżeństwie i rodzicielstwie, będących tematem tomu drugiego jego słynnej "Mojej walki". Wszystko za sprawą ogromnej dawki ciekawości, która jak wiadomo prowadzi na manowce, oraz otrzymania obydwu tomów niemalże jednocześnie, co sprawiło, że czytałam je na zmianę. Byłam naprawdę mocno zaintrygowana tym, co ma do zaoferowania Karl Ove Knausgård. Otrzymałam opisane w bardzo intrygujący sposób zwykłe, codzienne życie, w którym nie ma niczego, czego nie przeżywa na co dzień tysiące ludzi. Jego jedyna wyjątkowość polega  na tym, że naprawdę trudno odmówić norweskiemu pisarzowi warsztatu.


Reklama czy literacki opis rzeczywistości?

Podczas lektury drugiego tomu trudno nie zderzyć się ze szczegółowością opisów, jakie serwuje autor "Mojej walki". Tak oto idąc ulicą omawia szczegółowo mijanych ludzi, nawet jeśli nie zobaczy ich nigdy więcej, ubierając siebie, czy dzieci, opowiada dokładnie o zapinaniu zamka kurtki, zakładaniu czapki firmy X, czy szalika firmy Y. Każde zapalenie papierosa, każda banalna rozmowa, każda myśl, nawet gdy nie jest błyskotliwa, jest wnikliwie opisana. Chwilami zadawałam sobie pytanie: po co ja właściwie to czytam? 

Pierwsza refleksja? Nuda, nuda, jeszcze raz nuda i droga przez mękę. Refleksja druga pojawia się po przebrnięciu pierwszych dwustu stron, gdy zaczynam dostrzegać pewien urok tej opowieści, choć nie mogę powiedzieć, by mnie zaczarowała. Są momenty, gdy autor ma ciekawe przemyślenia odnośnie literatury, czy historii ludzkości. Marzenia o powrocie do XIX wieku wydają się uroczo chłopięce - odkrywanie świata, żegluga, praca własnych rąk. Jednocześnie nuży opisywana codzienność, w której mam wrażenie autor ma ambicję by oddać każdy szczegół, tudzież, reklamować używane produkty.


Małżeńskie i rodzicielskie dylematy

Ekshibicjonistycznie opisywane życie codzienne jest pełne opisów relacji z żoną, z dziećmi, czy z ludźmi, którzy mają jakieś znaczenie dla autora. Często jednak nie tyle ludzie mają dla niego znaczenie, co przeżywane sytuacje. Gdy jest sam nie ukrywa, że wszyscy ci, z którymi spędzał czas, którymi sprawami się przejmował, teraz nie mają dla niego już żadnego znaczenia. Z jednej strony jawi się jako ogromny megaloman, narcyz i krytykant rzeczywistości, z drugiej jako wrażliwy ojciec, pisarz łaknący poklasku,  czy zakochany w żonie mąż.

Opisywane życie codzienne ma swoje blaski i cienie, jak w wielu rodzinach. Jednak Karl Ove Knausgård przede wszystkim przyznaje się do tego, co większość z ludzi woli przemilczeć. Często daje upust uczuciu, że dzieci są obowiązkiem, choć bardzo je kocha i na ogół lubi spędzać z nimi czas. Myśli o sobie i wielu innych ojcach jako o sfeminizowanych tatusiach, z obosieczną pogardą. Daje upust wszelkiej frustracji codziennej, nie bez rzeczowych argumentów odnośnie swoich uczuć, a jednak często kompletnie nijakich i związanych z tym, że życie pełne jest obowiązków i godzenia się na kompromisy. 

Wyraźnie też ukazuje swoje oblicze hipokryty krytykując to jak wszystko stało się publiczne, jak gwiazdy opowiadają o swoich rodzinach, porodach i macierzyństwie obnażają intymne szczegóły, jednocześnie popełniając obszerne dzieło obnażające nie tylko jego samego, ale także całą jego rodzinę. 


Zagadka popularności

O książce czytałam całkiem sporo entuzjastycznych wypowiedzi. Reklama i rozgłos jak na powieść autobiograficzną, były naprawdę ogromne. Gdy przeczytałam drugi tom, dość zmęczona i raczej zniechęcona, zastanawiałam się nad tym fenomenem. Wszak cały cykl ma wielu czytelników. Widziałam nawet wpisy dotyczące kolejnych ksiąg, bowiem niektórzy czytają kolejne tomy w oryginale lub po angielsku, niecierpliwi w oczekiwaniu na tłumaczenie.

Być może odpowiedzią na to pytanie jest niebywały talent Knausgårda do opisywania nawet najmniej interesujących szczegółów z życia codziennego w sposób bardzo zgrabny i powodujący, że pomimo znużenia chwilami trudno nie dać się wciągnąć w lekturę. Myślę, że ładnie podsumowuje to opis rozmowy w powieści z jednym z przyjaciół autora, który stwierdza, że Knausgård nawet z wyprawy do toalety zrobiłby taki opis, że czytelnicy by się wzruszali. To oczywiście spora przesada, ale trzeba przyznać, że coś jest na rzeczy.

Problem jednak w tym, że nawet największy talent i najlepszy warsztat literacki nie zmienią zwykłego, codziennego życia w emocjonująca fabułę, przynajmniej, nie dla tej czytelniczki. 



"Moja walka. Księga 2", Karl Ove Knausgård, przełożyła Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015

Czytaj więcej

poniedziałek, 18 maja 2015

Podwójna dawka. "Koronkowa robota" Pierrre Lemaitre

Pierre Lemaitre jest pisarzem, o którym trudno powiedzieć wybitny, czy fascynujący. Właściwie podczas większej części lektury można zachodzić w głowę, czym ma się wyróżniać jego książka? ot kryminał, jak kryminał. I wtedy przychodzi moment zwrotny w fabule. I wtedy już jest wszystko jasne, nawet gdy oczekiwanie na coś niezwykłego wiązało się z koniecznością zapoznania z początkowo dość banalną sprawą kryminalną.

Literackie tropy


Prezentacja kolejnego rodzaju mordercy w powieści detektywistycznej wydaje się wymagać coraz większej oryginalności ze strony autora. Zagęszczenie tropów, zawężanie kręgu poszukiwanych, szukanie motywacji, wreszcie, być może inspiracji? Bo jak się okazuje, w tej sprawie nie ma typowych rozwiązań, a powiązania literackie, jakie odkrywa przypadkowo komisarz Verhoeven, początkowo dość paradoksalnie traktowane, okazują się być strzałem w dziesiątkę.

Trudniej jest wykryć mordercę, który tak wiernie kopiuje klasyczne dzieła z nurtu powieści kryminalnych, jeszcze szybciej wymyka się on policji, gdy jego obszar działań to nie tylko paryskie ulice. Sprawy nie ułatwia pewien wyjątkowo uprzykrzający życie dziennikarz, którego wiedza o kulisach śledztwa zaskakuje wnikliwością. Coś tu jest zdecydowanie nie tak, jak być powinno.


Mały detektyw


Komisarza Camille'a Verhoevena trudno jest zapomnieć. Obdarzony niezwykłą intuicją śledczą policjant jest nietuzinkowy nie ze względu na wyjątkową inteligencję, czy nawet na zdolności plastyczne, ale przede wszystkim z powodu wyróżniającego w tłumie wzrostu, ledwie ponad stu czterdziestu centymetrów. Co nie zmienia faktu, że radzi sobie z tym najlepiej z możliwych sposobów. Złośliwe komentarze ignoruje, codzienne życie zorganizował sobie z uwzględnieniem każdego drobiazgu. Dopiero pojawienie się Irene zmienia w nim bardzo wiele.

Miłość i małżeństwo wpływają na sposób myślenia komisarza, ale nie powodują, że praca przestaje być dla niego  najważniejsza. Irene w zaawansowanej ciąży czuje się coraz bardziej zaniedbywana, a Camille coraz mocniej zaabsorbowany sprawą "Literata", jak ochrzciła mordercę prasa.


Fabularne koronki


Gdy czytałam "Alex", w Polsce opublikowaną jako pierwszą część trylogii o komisarzu Verhoevenie, miałam różne założenia odnośnie dalszych losów porwanej kobiety, na temat jej charakteru i ostatecznie wydawało mi się, że jestem w stanie przewidzieć ciąg dalszy fabuły. Zostałam wówczas naprawdę mocno zaskoczona przez autora: jego rozwiązania fabularne były dalekie od moich założeń.

Gdy wzięłam do ręki "Koronkową robotę" znałam jej finał: trudno było nie znać po lekturze dwóch następujących po niej tomów. A mimo to Pierre Lemaitre zaprezentował tu po raz kolejny niezwykłą dbałość o szczegóły fabularne, które ponownie obaliły moje przypuszczenia i udowodniły ową niezwykłość w pisarstwie Pierre Lemaitre'a.


Szczęśliwcom, którzy nie znają jeszcze komisarza polecam skorzystać z okazji i poznać trylogię od początku, czyli do "Koronkowej roboty", a potem dać się zaskoczyć w "Alex", by na koniec zastanowić się kto jest tak naprawdę "Ofiarą" w trzecim tomie. W mojej opinii to jest idealny przykład lektury jednocześnie intrygującej i na tyle ciekawie napisanej, że zapewnia całkiem niezłą rozrywkę.


"Koronkowa robota" Pierre Lemaitre, przełożyła Joanna Polachowska, Muza, Warszawa 2015

Data premiery: 20 maja
Czytaj więcej
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autorzy

A.S.Byatt Adam Bahdaj Adriana Szymańska Agata Tuszyńska Agatha Christie Agnieszka Jucewicz Agnieszka Topornicka Agnieszka Wolny-Hamkało Alan Bradley Albert Camus Aldona Bognar Alice Hoffman Alice Munro Alice Walker Alona Kimchi Andrew Mayne; tajemnica Andrzej Dybczak Andrzej Markowski Andrzej Stasiuk Ann Patchett Anna Fryczkowska Anna Janko Anna Kamińska Anna Klejznerowicz Anne Applebaum Anne B. Ragde Anton Czechow Antoni Libera Asa Larsson Augusten Burroughs Ayad Akhtar Barbara Kosmowska Bob Woodward Boel Westin Borys Pasternak Bruno Schulz Carl Bernstein Carol Rifka Brunt Carolyn Jess- Cooke Charlotte Rogan Christopher Wilson Colette Dariusz Kortko David Nicholls Diane Chamberlain Dmitrij Bogosławski Dorota Masłowska Edgar Laurence Doctorow Eduardo Mendoza Egon Erwin Kisch Eleanor Catton Elif Shafak Elżbieta Cherezińska Emma Larkin Eshkol Nevo Ewa Formella Ewa Lach Francis Scott Fitzgerald Frank Herbert Franz Kafka Gabriel Garcia Marquez Gaja Grzegorzewska Greg Marinovich Grzegorz Sroczyński Guillaume Musso Gunnar Brandell Haruki Murakami Henry James Hermann Hesse Hiromi Kawakami Honore de Balzac Ignacy Karpowicz Igor Ostachowicz Ilona Maria Hilliges Ireneusz Iredyński Iris Murdoch Irvin Yalom Isaac Bashevis Singer Ivy Compton - Burnett Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Jan Balabán Jan Miodek Jan Parandowski Jerome K. Jerome Jerzy Bralczyk Jerzy Krzysztoń Jerzy Pilch Jerzy Sosnowski Jerzy Stypułkowski Jerzy Szczygieł Joanna Bator Joanna Fabicka Joanna Jagiełło Joanna Marat Joanna Olczak - Ronikier Joanna Olech Joanna Sałyga Joanna Siedlecka Joanna Łańcucka Joanne K. Rowling Joao Silva Jodi Picoult John Flanagan John Green John Irving John R.R. Tolkien Jonathan Carroll Jonathan Safran Foer Joseph Conrad Joyce Carol Oates Judyta Watoła Juliusz Słowacki Jun'ichirō Tanizaki Karl Ove Knausgård Katarzyna Boni Katarzyna Grochola Katarzyna Michalak Katarzyna Pisarzewska Kawabata Yasunari Kazuo Ishiguro Kelle Hampton Ken Kesey Kornel Makuszyński Krystian Głuszko Kurt Vonnnegut Larry McMurtry Lars Saabye Christensen Lauren DeStefano Lauren Oliver Lew Tołstoj Lisa See Liza Klaussmann Maciej Wasielewski Maciej Wojtyszko Magda Szabo Magdalena Tulli Maggie O'Farrel Majgull Axelsson Marcin Michalski Marcin Szczygielski Marcin Wroński Marek Harny Marek Hłasko Maria Ulatowska Marika Cobbold Mariusz Szczygieł Mariusz Ziomecki Mark Haddon Marta Kisiel Mathias Malzieu Mats Strandberg Matthew Quick Małgorzata Gutowska - Adamczyk Małgorzata Musierowicz Małgorzata Niemczyńska Małgorzata Warda Melchior Wańkowicz Michaił Bułhakow Milan Kundera Mira Michałowska (Maria Zientarowa) Natalia Rolleczek Nicholas Evans Olga Tokarczuk Olgierd Świerzewski Oriana Fallaci Patti Smith Paulina Wilk Paullina Simons Pavol Rankov Pierre Lemaitre Piotr Adamczyk Rafał Kosik Richard Lourie Rosamund Lupton Roy Jacobsen Ryszard Kapuściński Sabina Czupryńska Sara Bergmark Elfgren Sarah Lotz Serhij Żadan Siergiej Łukjanienko Stanisław Dygat Stanisław Ignacy Witkiewicz Stanisław Lem Sue Monk Kidd Suzanne Collins Sylvia Plath Szczepan Twardoch Sławomir Mrożek Tadeusz Konwicki Terry Pratchett Tomasz Lem Tore Renberg Tove Jansson Trygve Gulbranssen Umberto Eco Vanessa Diffenbaugh Virginia C. Andrews Vladimir Nabokov Wiech William Shakespeare William Styron Wioletta Grzegorzewska Wit Szostak Witold Gombrowicz Wladimir Sorokin Wojciech Tochman Zofia Chądzyńska Zofia Lorentz Zofia Posmysz

Popularne posty

O mnie

Moje zdjęcie
Nie lubię kawy na wynos: zawsze się oparzę i obleję. Maniakalnie oglądam "Ranczo" i jeszcze "Brzydulę".Uwielbiam zimę. I wiosnę. I jesień. I deszcz. Lubię ludzi. Kocham zwierzęta. Czytam, więc wmawiam sobie, że myślę.