Wielka Brytania posiada czternaście terytoriów zamorskich rozsianych po świecie. Najodleglejszym jest wyspa Pitcairn na Oceanie Spokojnym, piętnaście tysięcy kilometrów na południowy wschód od Londynu.
Została odkryta w 1767 roku przez załogę królewskiego statku Swallow, lecz przez kolejne dwadzieścia trzy lata pozostawała bezludna.
W 1790 roku na wyspę zawinął brytyjski okręt Bounty z dziewięcioma buntownikami i osiemnaściorgiem pojmanych Tahitańczyków.
Obecnie na Pitcairn żyje sześćdziesiąt osób.*
(..) Po pierwsze świat składa się z dobra, jak i zła - tak było, tak jest i tak będzie. Po drugie granica pomiędzy dobrem a złem jest niewyraźna i mglista. Po trzecie natomiast, anioły mogą stać się diabłami (..) **
(..) porządni ludzie w reakcji na działające na nich czynniki sytuacyjne nagle stają się sprawcami zła (..) ***
Gdyby Zimbardo popłynął na Pitcairn mógłby dopisać pełen rozdział do swojego Efektu Lucyfera. A może nawet kontynuację? Prawdopodobnie próbowałby zostać tam jak najdłużej, podobnie jak zrobił to Maciej Wasielewski. Przerażająca, fascynująca, a jednocześnie odrażająca tym co kryje pod powierzchnią pozorów. Mała wyspa na której można ponownie zweryfikować pojęcie czynienia zła bliźniemu.
Pitcairn, źródło zdjęcia |
Reportaż Macieja Wasielewskiego ma jedną okropną wadę. Jest krótki. Mogłabym czytać tę reporterską prozę w zasadzie bez końca. Choć dość często odrywałam się od książki, bo to co przedstawia jej treść było dla mnie chwilami nie do przyjęcia. Niewiarygodne. Wydawałoby się, że po tym co świat przeżył podczas drugiej wojny światowej, po Wołyniu, po ludobójstwie w Rwandzie, po tym wszystkim co człowiek człowiekowi złego wyrządził, eskalacja zła została w pewien sposób zastopowana. Nie została. Co więcej ma swoje odrębne miejsce na planecie Ziemia, mieści się na malej wyspie i czyni z tego zła rzecz codzienną, powszednią, na którą przymyka się oko i udaje, że absolutnie nie ma w tym nic złego. Sama nie wiem czy to pocieszające, że na wyspie jest tak niewielu mieszkańców.
Pitcairn ma bogatą historię. Trochę piracką, trochę łotrzykowską, z rzezią już u swoich początków. Z czasem jednak uspokaja się tam sytuacja, mieszkańcy tworzą swego rodzaju komunę, co nie dziwi, bo i wyspa mała i mieszkańców ledwie garstka. Wspólna praca, wspólne przygotowywanie wyspy do życia spowodowało że każdy tu zna każdego, nikt nie ma tajemnic, wszyscy wiedzą o sobie wszystko. Każdy nowo przybywający na wyspę jest szczegółowo wypytywany. Jeśli jest dziennikarzem nie ma wstępu na wyspę. Wasielewski zatem udawał antropologa, by móc na wyspę się dostać, a jednocześnie nie zadziwiać pytaniami, jakie chciał zadawać. Nie udało mu się nagrywać rozmów, ponieważ to mogłoby wzbudzić podejrzenia. Zresztą, mistyfikacja nie mogla trwać zbyt długo, skoro wszyscy o wszystkich wiedzieli wszystko. Dopóki jednak trwała autor reportażu pozyskał sporo niepokojących informacji.
Prawdopodobnie zaczęło się to dość dawno temu i trwało od kilku pokoleń. Niepokojące zdarzenia były już w latach czterdziestych ubiegłego wieku, ale przez zawirowania historyczne umknęło to władzom Wielkiej Brytanii, pod której jurysdykcją jest wyspa. Ale że nikogo nie zaniepokoiły samobójstwa młodych dziewcząt? Próby ucieczek z wyspy? Takie i wiele innych pytań zadaje Wasielewski w swoim reportażu. Ciągle ciężko jest mi uwierzyć, że rodzice, świadomi sytuacji, nie tylko na nią się zgadzali, ale w pewien sposób nawet przygotowywali młode dziewczyny do tego, co ma się zdarzyć, na przykład powolnym oddalaniem się emocjonalnym od córek, gdy te ukończyły dwanaście lat. Bo właśnie ten wiek, ukończenie dwunastu lat, był momentem granicznym. Co nie zmienia faktu, że zdarzały się przypadki krzywdzenia i kilkuletnich dziewczynek. Chłopców również...
Mieszkańcy Pitcairn, źródło zdjęcia |
Gdy przeczytałam reportaż Wasielewskiego zaczęłam szukać zdjęć mieszkańców. Znalazłam wtedy zdjęcie z 2009 roku, którego już nie ma w sieci. Podobna sytuacja spotkała Wasielewskiego, gdy znalazł stronę mieszkańców, bodaj fanpage na facebooku, który w krótkim czasie zniknął z sieci. Mieszkańcy wyraźnie się izolują od świata, pragnąc, by nikt nie wtrącał się w ich sprawy. Dali temu również wyraz podczas rozprawy, o której pisze Wasielewski. A mnie ciągle zadziwia fakt jak pojemna jest ludzka psychika, skoro można się przyzwyczaić nawet do tego, że jest się krzywdzonym. I nie protestować, oprócz tych nielicznych wyjątków. Bo zasadniczo niewiele osób protestowało, niewiele zgodziło się zeznawać. Skazani zaś stali się bohaterami. I w sumie wszystko jest nadal tak, jak było.
Granica między dobrem a złem, wcześniej nieprzekraczalna, zostaje przekroczona. Przeobraża się ludzka natura. Człowiek odkrywa w sobie ciemną stronę. Zmiany zachodzą szybko. Niespodziewanie szybko. Zapominasz, że na innej ziemi kłaniałeś się kobietom. Obserwujesz nową rzeczywistość w zadziwieniu, w bierności. ****
Czy na Pitcairn kiedykolwiek coś się zmieni? Czy może za jakiś czas ponownie usłyszymy o wyspie podczas kolejnego procesu? Reportaż Wasielewskiego to pozycja niezwykła. Nie dość, że dotyka tak przerażającego tematu, to jeszcze jest napisana w sposób arcyciekawy.
* str 5 z Jutro przypłynie królowa, Maciej Wasielewski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
** str. 26 z Efekt Lucyfera, Philip Zimbardo, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008
*** str. 232 z Efekt Lucyfera, Philip Zimbardo, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008
****str. 151 z Jutro przypłynie królowa, Maciej Wasielewski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Gdyby nie Twoja recenzja nawet bym nie zwróciła uwagi na tą książkę. Mignęła mi w księgarni, ale jakoś tak nie zainteresowała mnie. A teraz wiem, że MUSZĘ przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze, że udało mi się do niej zebrać przed szpitalem :) Polecam, polecam serdecznie. Jest naprawdę świetnie napisana.
UsuńJuż czytałam o tej książce. To arcyciekawa pozycja.)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Wydawnictwo Czarne jest chyba jedynym o którym myślę, żeby zgłosić się do recenzowania ich książek.. Bo naprawdę, co druga książka mnie kusi. A serię reportaży mają niezwykłą.
UsuńTeż zwróciłam uwagę na to, że to wydawnictwo wydaje ciekawe książki.)
UsuńNo właśnie :) jak już mnie kusi do złamania mojego dotąd niezłomnego postanowienia, że z nikim żadnej współpracy, to tylko potwierdza, że mają ciekawe pozycje ;)
UsuńKasia, współpraca z wydawnictwami nie jest złem, ale trzeba to robić z głową, brać te pozycje, które blogera interesują a nie jak co poniektórzy wszystkie. A z Czarnem współpracuje się bardzo miło.
UsuńNa pewno nie jest niczym złym. To nie o to chodzi :-) po prostu mam tyle lektur z wyborów własnych że zobowiązanie się wobec jakiegoś wydawnictwa to już zbyt wiele :-) a że na ogół to moje czytanie jest kapryśne i na ogół pod wpływem nastroju to i miałabym duże opóźnienia i duże wyrzuty sumienia :-)
UsuńCzarne wydaje świetne pozycje z tej serii. Przymierzałam się do tej ksiażki, ale czekałam na opinię zaufanej osoby.
OdpowiedzUsuńO to mogę polecić choć nie wiem czy zasługuję na miano osoby zaufanej :-) oczywiście jest i parę drobnych mankamentów ale już trzeba by było chyba złośliwości że strony czytelnika by o nich pisać. Bo Wasielewski pisze dość poetycką prozą, ma niezrównany talent do opisów i metafor. Oddaje fenomenalnie rzeczywistość wyspy. Zaś powtórzenia które przemilczalam jako ów mankament mogą też pełnić jakąś rolę. Ot chociażby że względu na podkreślenie odczuwanej przez ofiary grozy sytuacji. Tak czy inaczej pozycja bardzo interesująca.
UsuńDawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła, a jednocześnie nie pozostawiła tak wiele śladów w głowie. Człowiek to najokrutniejsza istota na Ziemi.
OdpowiedzUsuńwww.pudelka-zapalek.blogspot.com/2015/03/jutro-przypynie-krolowa.html
A mnie cieszy, że książka naprowadziła Cię na mnie :)
UsuńDla równowagi może poczytaj drugi reportaż Wasielewskiego, zdecydowanie optymistyczniejszy. A człowiek.. ech, fajnie to opisał właśnie Zimbardo, jeśli nie znasz, polecam. Naprawdę ciekawie to tłumaczy.