Splątany gąszcz traw, chwastów, zielska i bodiaków buzuje w ogniu popołudnia. Huczy rojowiskiem much popołudniowa drzemka ogrodu. Złote ściernisko krzyczy w słońcu, jak ruda szarańcza; w rzęsistym deszczu ognia wrzeszczą świerszcze; strąki nasion eksplodują cicho, jak koniki polne.
A ku parkanowi kożuch traw podnosi się wypukłym garbem-pagórem, jak gdyby ogród obrócił się we śnie na drugą stronę i grube jego, chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na tych barach ogrodu niechlujna, babska bujność sierpnia wyolbrzymiała w głuche zapadliska ogromnych łopuchów, rozpanoszyła się płatami włochatych blach listnych, wybujałymi ozorami mięsistej zieleni. Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak babska szeroko rozsiadłe, na wpół pożarte przez własne oszalałe spódnice. Tam sprzedawał ogród za darmo najtańsze krupy dzikiego bzu, śmierdzącą mydłem, grubą kaszę babek, dziką okowitę mięty i wszelką najgorszą tandetę sierpniową.*
Źródło zdjęcia |
Materia ożyła i ciągle nieumarła od nowa opowiedziała o swoim nieistnieniu. Traktat o manekinach nabrał nowego wymiaru i zostałam demiurgiem słowa...
Wszystkie sprzeczności nabrały sensu, a potem zgubiły wątek. Kot mył się w słońcu.** A moja wyobraźnia, dotąd zaśniedziała, wybuchła kolorami.
Sklepy cynamonowe, Bruno Schulz, Wydawnictwo mg, Kraków 2013
*str. 16
** str. 252
Wspaniała proza. Wspaniałe wydanie - to z ilustracjami autora.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dzieciaki szkolne najczęsciej mają do czynienia z wydaniami nędnymi, bez ilustracji za to z jakimiś opracowaniaami, streszczeniami, bzdetami, które odwracają uwagę od prądu wewnętrznego tego tekstu.
Inspirująca proza. Piękna! Mam wiele wiele zachwytu dla Schulza. I dopisuję się do tego co napisałaś - szkoda, że teraz "Sklepy.." są tak zubażane słabymi wydaniami, czy opracowaniami. To wydanie jest przepiękne i cieszę się, że zostało właśnie tak dopracowane. Czekam teraz na "Sanatorium..", dowiedziałam się na stoisku wydawnictwa, podczas Targów, że będzie wydane jesienią w podobnym stylu :)
UsuńPieknie napisane. Koniecznie musze miec wlasnie to wydanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO, polecam Ci je serdecznie. Piękne, z ilustracjami autora, do tego bez zbędnych komentarzy, jakie się dopisuje w tych edycjach dla uczniów. Jedyny minus to krzykliwa żółta okładka, ale to ma akurat najmniejsze znaczenie ;)
Czytałam "Sklepy cynamonowe" na studiach i muszę przyznać, że mi się nie podobały. Być może kiedyś zrobię do nich drugie podejście, bo ponoć do niektórych książek trzeba dojrzeć. Choć do Gombrowicza chyba nigdy nie dojrzeję. :P
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytałam w liceum bodajże i też zachwytów mocnych nie było. Same tytułowe "Sklepy.." mi się podobały, ale reszta już mniej. Za to na studiach już zaiskrzyło :) i tak zostało i nawet Bruna nazwałam na cześć ulubieńca.. ;)
UsuńTo ja miałam tak z Kafką, w liceum ledwo przeczytałam "Proces". A na studiach zaiskrzyło. I tak oto przeczytałam "Przemianę" i "Zamek". ;)
UsuńTo ja do Kafki dłużej dojrzewałam :)
UsuńTo wszystko jeszcze przede mną ;))
UsuńUwielbiam Sklepy cynamonowe, już jako lektura szkolna mi się podobały, co było wyjątkowo dziwne, bo takiego Gombrowicza czy Witkacego to chyba nigdy nie zrozumiem. A to wydanie jest przepiękne i te grafiki - cudo po prostu!
OdpowiedzUsuńTo jesteś naprawdę wyjątkiem! :) I zgadzam się, że to piękne wydane, czytam sobie inną książkę już, ale ciągle wracam do tej pozycji, ciągle przeglądam :) wciąga jak narkotyk :)
UsuńKiedyś czytałem coś Schulza, ale z braku czasu już dawno do niego nie wracałem. Poza tym jego nazwisko, podobnie jak nazwiska wszystkich żydowskich twórców z przedwojennej Polski, zawsze budzą we mnie refleksje wokół pytania - ile utraciliśmy w wyniku IIWŚ?
OdpowiedzUsuńDlatego staram się pamiętać, czytać, przypominać. Bo to co stracone już nie wróci, więc warto przypominać te nazwiska, tak ważne dla polskiej literatury :)
UsuńRzuciłam się kiedyś na Sklepy cynamonowe z ogromną radością i wielkimi nadziejami, bo już sam tytuł wywołuje piękne, pachnące skojarzenia. Ale jakoś tak nie odnalazłam tego, co spodziewałam się znaleźć. Poległam na tej książce totalnie. A nie czytałam jej za młodu (całkiem niedawno), więc może po prostu czytałam w złym czasie. Od tej chwili widzę mnóstwo zachwytów nad tą książką i obiecuję sobie powrócić i jeszcze raz spróbować (bo chciałabym odnaleźć ten klimat i poezję, którą przyswajam jedynie w prozie i wersji śpiewanej). Książka należy do kilku innych, które stanowią mój czytelniczy wyrzut sumienia - należy do zacnego grona książek, którymi wielu czytelników się zachwyca, a ja nie chwytam ;) (obok Lolity, Pani Bovary czy Wielkiego Gatsby).
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tytuł wywołuje pachnące, piękne skojarzenia, a potem się okazuje, że to przez kolor boazerii, a cynamonu nie ma w tym wszystkim w ogóle ;) Mój pierwszy raz również nie był za bardzo udany jeśli chodzi o Schulza, też poległam, też pewnie byłam za młoda. Dopiero na studiach, gdy do egzaminu przypominałam sobie ich treść, zaiskrzyło. Dlatego, może spróbuj właśnie teraz? :) A wiesz, to że nie zachwyciło Cię to co zachwyca "wszystkich" - mam tak często z wieloma pozycjami. Nie ma przecież nic w tym złego! Ot, różnice indywidualne i tyle :)
UsuńJuż od dawna zapisana do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTo jak będzie okazja, to zajrzyj koniecznie :)
UsuńOtrzymałaś nominację do Libester Award. Serdecznie zapraszam do zabawy. http://www.mysliczytelnika.blogspot.com/2013/06/liebster-award-i-kilka-pourlopowych.html
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie! :)
UsuńJak ładnie to napisałaś!
OdpowiedzUsuńLubię Schulza, czytam właśnie bardzo interesującą książkę o nim. Ciekawy człowiek, nie powiem, jakby wyszedł z kart jakiejś powieści.
Dziękuję!
UsuńTeż mam w planach książkę o Schulzu :)
A jaką? Ja czytam Ficowskiego. :)
UsuńMi się marzy dorwać "Schulza pod kluczem" Budzyńskiego :)
Usuń