Jak już kiedyś wspominałam są lektury, które fajnie mi się czyta, ale raczej nie są powodem do długiego wpisu, ponieważ - zwyczajnie na świecie - nie pozostawiają po sobie aż tak wyraźnego śladu czy to w pamięci, czy to we wrażeniach. Tym razem jednak bardziej chyba zabrakło czasu, jak chęci, aczkolwiek nie mogę powiedzieć by książki, o których chciałam opowiedzieć w kolejnym miszmaszowym wpisie, były specjalne, bądź mocno zapadające w pamięć.
Sabina Czupryńska zdecydowanie wyróżnia się wśród, przepraszam za to słowo, pewnej bylejakości serwowanej przez polskie autorki tak zwanej kobiecej literatury. Pisze nie tylko świetną polszczyzną, ale ma niezłe pomysły na fabułę, dobre wyczucie psychologiczne pewnych mechanizmów i naprawdę żywe, barwne postaci. Ta druga, słodka i ostra to moja druga powieść tej autorki i druga w jej dorobku, toteż wychodzi na to, że obserwuję ją od początku jej drogi pisarskiej. Zachwytów jednak nie ma, bo mam ciągle poczucie, że czekam na tę naprawdę dobrą i mocną powieść Sabiny Czupryńskiej. I mam ogromne przeczucie, że się doczekam. Chociażby dlatego, że już Ta druga.. jest lepsza od Kobiet w domu Sonii co potwierdza, że autorka ewoluuje, dojrzewa pisarsko i nie powtarza się (co już w ogóle jest rewelacyjne!), ani w historiach, ani w kreowaniu bohaterów. Mam bardzo, bardzo pozytywne odczucia co do dalszych książek i będę ich wypatrywać niecierpliwie. Co do zaś samej powieści, to pomysł na nią był naprawdę niebanalny. Osią całej fabuły jest pewien dziwny trójkąt i relacje jakie w nim zachodzą. Krystyna, Karol i Jacek. Krystyna wydaje się buńczuczną, kłótliwą i dość kłopotliwą kobietą, z zapędami do feminizmu, toteż zadziwia jej decyzja zamążpójścia za spokojnego, niemalże flegmatycznego Karola, stonowanego, stosującego skromne środki wyrazu. Wydaje się, że takie małżeństwo nie ma szans przetrwania. Dodatkowo pojawia się Jacek, najpierw student Krystyny, a następnie współlokator obydwojga. I tak żyją sobie we trójkę, w dość nietypowej konfiguracji. Gdy przychodzi na świat Rafał, Karol nie ma odwagi zadać tego ważnego pytania. I nigdy nie pada na nie odpowiedź. Do tego dorosły Rafał dość długo nie będzie mógł sobie poradzić z powikłaniami emocjonalnymi wynikającymi z dorastania w tak nietypowej rodzinie. Czego zabrakło? Albo rozwinięcia niektórych wątków, co powinno wydłużyć opowieść, albo skrócenia o te wątki nierozwinięte. Zakończenie też mogłoby być rozbudowane nieco lepiej. Jeśli ktoś polubił już autorkę to myślę, że powinien sięgnąć i po tę powieść.
Ta druga, słodka i ostra, Sabina Czupryńska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013
Moja słabość do powieści dla młodzieży (no proszę, a niedawno martwiłam się, że się starzeję..) przejawia się w różnych odcieniach tematycznych (choć jakoś nadal nie potrafię się przebić przez te wszystkie wampirze sagi, pamiętniki i inne cykle). Krąg mnie zaintrygował, ale nie na tyle, żeby tracić na to cenne fundusze przeznaczone na dobrą literaturę. Od czego jednak są wymiany na LC? I tak książka do mnie trafiła, zapewniła mi dwa miłe wieczory nieskomplikowanej rozrywki, jednakże z całą masą wtórności, która spowodowała, że powieść owszem, przeczytałam, ale nie mogę powiedzieć by była naprawdę tak dobra, jak to było przedstawiane podczas jej promowania przez wydawcę. Przede wszystkim, nihil novi, znowu mamy środowisko szkolne, ponownie młodzież o niespotykanych, nadprzyrodzonych zdolnościach i oczywiście walkę z bliżej niesprecyzowanym złem. To co wyróżnia Krąg to poczucie, że to zło jest złowrogie i namacalne, bowiem młodzi ludzie giną naprawdę, w bardzo okrutnych okolicznościach, a więc sama walka ma ogromny sens, bo przede wszystkim trzeba ratować własne życie. Krąg siedmiu osób, które mają spełnić misję owej walki zostaje przerwany już na początku, gdy ginie pierwsza z osób. Zostaje ich zatem sześcioro, choć jeszcze nie wiedzą że to właśnie ich zetknie los. Bo co może mieć wspólnego szkolna gwiazda, szkolna ofiara mobbingu, czy kujonka, niepewna sama siebie? Na co dzień albo się unikały, albo jedna prześladowała drugą, albo w ogóle udawały, że nie istnieją. Gdy zatem łączy je krąg jest im bardzo trudno stworzyć zgrany, ufający sobie zespół. Oczywiście, jak to w typowej historii dla nastolatków bywa, jest sporo kłótni, wyrzucania sobie nawzajem różnych błędów, popełniania nowych, a na koniec, pełnego pojednania. Miłe, łatwe i przyjemne, ale niekoniecznie rewelacyjne. Dla odprężenia całkiem dobra lektura. Czekam jednak na godnego zastępcę Igrzysk śmierci.
Krąg, Mats Strandberg, Sara Bergmark Elfgren, Czarna Owca, Warszawa 2012
Przerywnikiem w literaturze poważniejszej, słabszej i cięższej była książeczka Joanny Olech Pompon w rodzinie Fisiów. Tak, ostatecznie jednak dziecinnieję, a więc chyba wychodzi na to, że się starzeję, ponieważ to jeden z syndromów. Lubię jednak takie przerywniki i nic na to nie poradzę. Nie mam usprawiedliwiania dla posiadania takich książeczek w postaci dzieci własnych, toteż jestem po prostu dziwaczką i przyznaję się do tego otwarcie. Mam słabość do Joanny Olech, a ona uparcie pisze dla młodszego czytelnika, toteż nie mam wyboru i muszę podczytywać właśnie takie pozycje. Historia małego smoka, który wychodzi sobie z odpływu kanalizacyjnego jako jeszcze różowy stworek bez łusek, by później wyrosnąć na przyjemnie wyglądającego smoka wielkości średniej i wywrócić do góry nogami życie miłej rodziny Fisiów jest zwyczajnie sympatyczną historią, którą dzieciaki na pewno polubią, toteż jeśli jeszcze się wahaliście czy kupić tę pozycję swoim latoroślom, to myślę, że możecie przestać się wahać. Przyjemne rysunki autorki, twarda oprawa i słodkie szczęśliwe zakończenie są po prostu tym, czym dobra i fajna bajka powinno być. A przy takiej pozycji o mankamentach nie wypada opowiadać, toteż przemilczę. Kilkulatek ich nie zauważy, a rodzic i tak musi się uporać z niejedną taką historią, a ta przynajmniej uczy odpowiedzialności i pewnych dorosłych decyzji jakie są związane z opieką nad innym stworzeniem.
Pompon w rodzinie Fisiów, Joanna Olech, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013
O Flush'u wolałabym nie pisać w takim wpisie skrótowym, dlatego być może uda mi się jednak napisać o samej książce, a nie ponownie o Potworach, do czego za każdym razem gdy pomyślę o książce Virginii Woolf prowadzi mnie dalszy tok myślowy. Szczególnie, gdy czytam to zdanie:
Stopniowo, z biegiem dziejów Anglii pojawiło się co najmniej siedem słynnych rodzin spanieli - Clumber (..) * i od razu mam przed oczami tego naszego krnąbrnego Clumbera.. A jak Bruno, to i Pestka, a już o Pestce bez Pana Kota.. nie udaje się w ogóle.
*Flush, Virginia Woolf, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009, str. 7
Pierwsza powieść wydaje się niezła. Chętnie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest nudna :)
Usuń