Ostatnio zrobiło się u mnie bardziej teatralnie niż książkowo. Może dlatego, że czas poświęcany lekturze powieści Honore de Balzac (plus kolejne podróże służbowe) chwilowo nie sprzyja pisaniu o przeczytanej lekturze, bo nadal czytam. Ale jakie to czytanie! Mogę tylko sobie urągać w duchu, że dopiero teraz zaczęłam przygodę z Balzakiem. Jednakże, jak to powiadają, późno bo późno, ale lepiej późno niż wcale.
Ten weekend zaś to wyjątkowo teatralny weekend. Wczoraj, wybrany przez Marcina,
Fredro dla dorosłych mężów i żon, zostawił nas w stanie bardzo dobrego nastroju i nieschodzących z ust uśmiechów.
Choć skądinąd może też wywoływać masę refleksji na temat istoty małżeństwa, relacji między małżonkami i zdradzie małżeńskiej. Co jak się okazuje, niezależnie od upływu czasu, może być tematem ciągle aktualnym, choć Fredro swoją sztukę
Mąż i żona napisał na początku XIX wieku, a premierę miała ona we Lwowie w 1822 roku, wywołując zresztą spore zgorszenie. Chwilami przyznaję, interpretacja tej sztuki, jej przeniesienie w czasy aktualne, z zachowaniem jednak tekstu oryginalnego, mogło wywoływać co najmniej zdumienie. Jednak chyba trudno byłoby pokazać istotę zdrady bez pewnych scen pełnych pikanterii i jednocześnie.. śmieszności ludzkiej istoty w akcie zalotów.
Bohaterów mamy czworo, jedno małżeństwo, Elwiry i Wacława, zdecydowanie znudzone sobą nawzajem, oraz jego przyjaciela Alfreda, i jej służącą Justysię. Alfred udając przyjaciela Wacława, jednocześnie przyprawia mu pięknie rogi z jego żoną. Nie poprzestając na takiej zdradzie, zdradza również kochankę, z piękną i ponętną Justysią. Która również nie potrafi oprzeć się zalotom Wacława. Mamy zatem czworokąt. Kłamstwa, umizgi, żale i ciągłe ukrywanie się z prawdziwymi uczuciami. Czyż nie wygląda to dość współcześnie?
Kłamstwo, które ma krótkie nogi i bardzo słabo w związku z tym biega, w końcu dopada prawda. Tak i tutaj, biedna Justysia, wyznaje w końcu swej pani część prawdy, o romansie z Alfredem, w którym biedna pani Elwira widziała miłość swego życia. Z czasem kolejne kłamstwa są obnażane, by ostatecznie małżeństwo Elwiry i Wacława pozostało sam na sam z prawdą o sobie nawzajem.
Sama fabuła zapewne nie byłaby ani tak porywająca, ani tak zabawna, bo cóż może być zabawnego w zdradzie małżeńskiej, gdyby nie mistrzowskie interpretacje aktorów. Umizgi które przypominają zachowania zwierząt, miny które nawet kogoś skostniałego i zatwardziale opierającego się tej interpretacji, zmuszały do śmiechu, no i genialna, genialna Fraszyńska. W moim odczuciu - gwiazda wieczoru. Sposób poruszania się po scenie, gestykulacja, mimika, a wreszcie fenomenalne oddawanie stanów emocjonalnych Elwiry porywały widownię. Mogę tylko polecać!
Fredro Dla Dorosłych - Mężów i Żon, Teatr 6 Piętro, reżyseria: Eugeniusz Kori
scenografia: Paweł Dobrzycki
kostiumy: Agnieszka Maciejak
OBSADA:
Jolanta Fraszyńska
Weronika Książkiewicz
Konrad Darocha
Michał Żebrowski
Cieszę się, że Wam się podobało :) Jak widać, obsada spektaklu jest w połowie odmienna od tej, jaką miałam okazję oglądać parę lat temu :) O ile dobrze pamiętam, moje wrażenia były również pozytywne.
OdpowiedzUsuńJak tak przejrzałam sobie historię tego spektaklu, to widzę, że oryginalnie od początku byli Fraszyńska i Żebrowski w obsadzie, zaś role Justysi i Alfreda ulegały zmianie. Ale sam spektakl pozostawia widza w pozytywnym nastroju , choć przyznaję, że wczoraj, po "Zabójcy" wyszłam naprawdę pod ogromnym wrażeniem samego pomysłu, fabuły i dylematów jakie zostały poruszone.. Ale pewnie o tym dziś się rozpiszę :)
UsuńRzadko zazdroszczę ludziom czegokolwiek, ale Wam - odległości do stolicy ;) Między innymi z powodu bliskości kultury :)
OdpowiedzUsuńWiesz, przyznaję, że to jest plus mieszkania blisko stolicy. Ale też pamiętam jak kiedyś jeździłam do teatru z Mazur, jaka to była wyprawa, jak to smakowało wtedy dzięki temu. Nie ma tego złego ;)
UsuńJa jestem zakochana w Balzaku od liceum. I obiecałam sobie nawet, że przeczytam całą "Komedię Ludzką". ;) Jak na razie udało się tylko "Ojca Goriota" i "Kobietę trzydziestoletnią". Ale na półce czekają na mnie "Jaszczur", "Kuzyn Pons" i Kuzynka Bietka" - udało mi się kupić w księgarni Dedalus praktycznie za grosze, a jakie piękne wydania. Szkoda, że mają tylko 4 książki Balzaka. :) A co czytasz?
OdpowiedzUsuńMusze się chyba wybrać do Teatru 6. piętro. Bo jak dotąd nie miałam okazji. Tylko nie przepadam za Michałem Żebrowskim i Weroniką Książkiewicz. Ale spektakl ten ratuje Jolanta Fraszyńska, którą uwielbiam :P
Mnie właśnie w liceum niespecjalnie ujął "Ojcem Goriot" i w zasadzie na tym zakończyłam wszelki kontakt z Balzakiem. Co za błąd! Czytam teraz "Stracone złudzenia" i po prostu delektuję się. I nie samą fabułą, a stylem, narracją.. Niesamowite. Też chciałabym przeczytać całą "Komedię ludzką"..:)
UsuńPowiem Ci tak - Żebrowski na scenie zaskakuje. Jest zupełnie inny od tego znanego z filmów, czy nawet różnych wypowiedzi. To aktor teatralny pełną gębą! Serio. Warto się przejść by chociaż się przekonać. Ale jak go nie lubisz to w repertuarze Teatru 6 Piętro jest sporo sztuk bez niego ;)
Żałuję, że mam teraz tyle książek do przeczytania, przez co nie mam kiedy delektować się Balzakiem ;) Wiem, styl ma niesamowity. Jak nie lubię za długich opisów, tak jego mają w sobie to coś. Może nawet nie być dialogów. :P
UsuńMoże dam mu szansę. :) Niedługo rocznica ślubu moich rodziców, to będzie okazja. ;) Myślę nad "Bogiem mordu", ale odstrasza mnie Pazura. Zawsze ma takie durne role. Za to jego brat, super. :P
Też żałuję, ale ostatnio zrobiłam sobie przystopowanie. Czytam Balzaka, chodzę do teatru i czuję się z tym naprawdę świetnie. Przecież nie trzeba czytać na akord ;)
UsuńFakt, filmowymi rolami Pazura odstrasza, ale na scenie był świetny. "Bóg mordu" to w ogóle dobra sztuka, także myślę, że warto się skusić ;)
No niby nie, ale terminy mnie gonią. Teraz odkładam jedną książkę i zabieram się za następną. :P
UsuńAle kusi mnie też "Chory z urojenia". I chyba bardziej. ;)
Mnie też kusi! :D i to bardzo :) W ogóle boję się, że za szybko poznam cały repertuar Teatru 6 Piętro..;)
UsuńNie mają chyba dużo sztuk, to może się tak zdarzyć ;)
UsuńUwielbiam Moliera, więc chyba zdecyduję się na "Chorego z urojenia". Jeszcze w liceum byłam na sztuce "Mieszczanin szlachcicem" w Teatrze Współczesnym. I tytułową rolę grał Kowalewski - niezapomniane wrażenia. :)
Teraz myślę jeszcze oprócz "Chorego z urojenia" o "Edukacji Rity", toteż po tych dwóch zostanie już niewiele tytułów ;) chociaż "Anię z Zielonego Wzgórza" chyba sobie daruję..;)
UsuńMoliera jestem ciekawa w teatrze, bo znam tylko interpretacje filmowe bądź teatru telewizji. Widzę, że też masz swojego ulubionego aktora :)
Nie mam ulubionego polskiego aktora, choć przyznaję, że bardzo lubię Krzysztofa Kowalewskiego (genialnie zagrał Zagłobę). Cenię sobie bardzo także Janusza Gajosa (szczególnie za film "Żółty szalik"), Jerzego Stuhra (m.in. za "Seksmisję" czy "Obywatela Piszczyka") oraz Piotra Fronczewskiego (widziałam Go m.in. w sztuce "Skarpetki, opus 124"). ;)
UsuńCo do "Chorego z urojenia", to musi być dobra sztuka, bo w obsadzie Kowalewski. Z kolei w "Edukacji Rity" gra Fronczewski. Teraz mam dylemat. :)