Bożyszcze kobiet autorstwa Neila Simona zostało zaadaptowanie na polską scenę przez Cezarego Morawskiego, dzięki czemu bohaterowie w miarę możliwości funkcjonują w rzeczywistości uniwersalnej, niekoniecznie tej amerykańskiej, jaką zapewne dałoby się to odczuć oglądając ją w oryginale (np. Jenny bierze Deprim, a nie jego amerykański odpowiednik). Zresztą, genialnego tłumaczenia Miry Michałowskiej nie trzeba nikomu reklamować. Głównym bohaterem jest czterdziestosześcioletni Barney, od dwudziestu dwóch lat mąż tej samej żony, z raczej niedużym doświadczeniem związanym z innymi kobietami, choć zasadniczo też nie do końca dotąd w ogóle był zainteresowany tymi relacjami. Jednak z czasem zmienia się styl myślenia. Powoli dojrzewa myśl o romansie. O zakochaniu. O szaleństwie. W końcu taki szmat życia z jedną żoną! Toteż gdy nadarza się okazja, a piękna Helen wykazuje zainteresowanie to i trzeba tę okazję spróbować wykorzystać! I tak, gdy mamusia Barneya jest nieobecna w jej mieszkaniu dochodzi do schadzki.
Źródło zdjęcia |
Schadzka ma szanse na piękny finał - Helen nie tylko jest zainteresowana Barneyem, ale też daje mu bardzo odczuć, jak można spędzić to przyjemne popołudnie. Nieśmiały Barney nie umie skorzystać z sytuacji, krygując się, stosując uniki oraz wszelkie możliwe wymówki powodując, że Helen w końcu straci cierpliwość i jak nagle się pojawiła w życiu Barneya tak równie szybko z tego życia zniknęła. A tym samym niestety scenę opuściła Anna Dereszowska, a ja ciągle rozmyślałam o jej postaci. Bo w trakcie krótkiej rozmowy z Barneyem Helen zasugerowała, że każdy nie żyje, ona nie żyje od pół roku, tylko tak z przyzwyczajenia ciągnie. I tu cóż, psycholog puścił wodze fantazji na temat tego, co mogło być przyczyną owej śmierci duchowej Helen, kto ją skrzywdził, lub kogo ona skrzywdziła, co takiego się wydarzyło, że jej postać przemówiła tak melodramatycznie? Tym bardziej, że dotąd była przedstawiona jako kobieta raczej konkretna, zdecydowana, świadoma tego, co robi i tego co chce. Zresztą, bardzo też różna, od następnej kobiety jaka pojawiła się w życiu Barneya, czyli Bobby.
Źródło zdjęcia |
Bobby poznana w parku, aktorka amatorka, wiedzie interesujące życie z całą gamą przygód różnorodnych. A to żyje z reżyserem filmów pornograficznych (mówi ci coś tytuł "Wiśniowy wsad"? no to właśnie jego!), albo mieszka z Niemką, która ciągle uwielbia Hitlera. Lekkomyślna, głupiutka, wdaje się w związki bez przyszłości, i z Barneyem również nie nawiąże bliższej relacji, oprócz tej wynikającej ze wspólnego palenia trawki. I ciekawych wizji w trakcie owego palenia.
Trzecia próba Barneya, by ożywić swoje życie seksualne również spełznie na niczym.. Może dlatego, że Jenny jest najlepszą przyjaciółką jego żony, a może dlatego, że Jenny ma ogromne problemy i cóż, nie najlepsza z niej kandydatka na kochankę.
Źródło zdjęcia |
Salwy śmiechu, momenty pełne chichotu, przeplatały się z ogólną refleksją na temat małżeństwa (tyle lat z jedną kobietą? to jak kazirodztwo! jak to powiedziała Helen), życia, a nawet śmierci, bo i ten temat został poruszony na scenie. Psycholog też ma tu używanie - od nerwicy natręctw Barneya (nerwowe, ciągłe wąchanie palców i perfumowanie ich, by przestały śmierdzieć), przez nieszczęście Helen, po depresję Jenny, mamy tu całkiem niezły przekrój problemów ze zdrowiem psychicznym. Jednak przede wszystkim jest to zabawna komedia, o pomysłowym, niedoszłym Casanovie, który usilnie próbując odmienić swoje życie, ostatecznie umawia się szczęśliwy na schadzkę.. z własną żoną. Polecam jako wyśmienitą rozrywkę. I już się nie mogę doczekać soboty!
Bożyszcze Kobiet, Teatr Capitol, reżyseria: Cezary Morawski
przekład: Mira Michałowska
scenografia: Ewa i Andrzej Przybyłowie
OBSADA:
Piotr Gąsowski
Hanna Śleszyńska
Anna Dereszowska
Anna Modrzejewska
Jakze zazdroszcze!
OdpowiedzUsuń:-) mały fart, pewnie więcej się nie powtórzy..
Usuńa teraz mi się marzy coś mniej współczesnego, jakiś stary dobry dramat Szekspira na przykład ;)
Są bilety na "Hamleta" -> http://www.wiadomosci24.pl/artykul/hamlet_w_teatrze_wspolczesnym_rozdajemy_zaproszenia_dla_269263.html ;)
UsuńWidziałam, ale ja chyba nie mam szans na kolejnego farta..;/
UsuńMasz szansę, spróbuj ;) Ja dostaję prawie na wszystko, na co chcę. Ewentualnie jest jeszcze "Zabójca" we Współczesnym --> http://www.wiadomosci24.pl/artykul/zabojca_w_teatrze_wspolczesnym_mamy_bilety_dla_autorow_w24_269341.html
UsuńNo i się skusiłam! :D co tam, najwyżej nie dostanę :D dzięki!!! :D :*
UsuńMam nadzieję, że i tym razem otrzymasz bilety. Bardzo fajna sztuka, byłam niedawno. :)
UsuńDostałam wyobraź sobie :) ależ byłam mile zaskoczona :) normalnie chyba kwiatka Ci kupię :-)
UsuńCieszę się i mam nadzieję, że dostaniesz też na panią Dulską. :) Nie przesadzaj, dałam Ci tylko namiary. ;)
UsuńJasne, tylko namiary ;) To "tylko" wzbogaciło mnie już o dwa spektakle, na które specjalnie nie miałabym funduszy, więc to tylko to naprawdę bardzo dużo! :D
UsuńA ja odkąd mam bilety z W24, to rzadko kupuję. Jeśli już, to do teatrów, które nie dołączyły do akcji, jak np. Roma czy Powszechny. Teraz myślę o 6. Piętrze albo Kamienicy.
UsuńJak tak dalej będzie mi sprzyjało szczęście, to może też nie będę musiała zbyt często kupować :)
UsuńWłaśnie dostałam bilety i na "Moralność..".. :D :D Byłaś?
UsuńByłam. Podobała mi się, choć trochę uwspółcześnili. :) http://www.wiadomosci24.pl/artykul/powabna_pani_dulska_w_teatrze_wspolczesnym_242045.html
UsuńA szkoda, myślałam, że Cię przy okazji zaproszę :)
UsuńSpoko ;)
UsuńMnie się marzy dobry, stary teatr, gdzie najważniejsza była treść, gdzie aktorów ubierano, a nie rozbierano, gdzie na siłę nie unowocześnia się klasyków (w sposób najbardziej prosty, aby nie powiedzieć prostacki, jaki być może. Vide przedstawienie Makbeta Teatru Współczesnego ze Szczecina jakie oglądałam na Festiwalu szekspirowskim w zeszłym roku (pisałam o tym u siebie) -wiedzmy roznegliżowane i tańczące na rurach, czy "prawie" mordowanie na żywo z dużą ilością czerwonej farby na ścianach rzeźni pomiędzy półtuszami, czy posąg Chrystusa Króla ze Świebodzina w tle wybuchających budynków). Przypomniałaś mi o festiwalu szekspirowskim- może w tym roku się coś trafi...
OdpowiedzUsuńWłaśnie coś w tym jest.. Lubię teatr współczesny, nawet bardzo, ale faktycznie, cni mi się za jakimś dobrym dramatem. Kiedyś udało mi się obejrzeć w Teatrze Dramatycznym "Jak wam się podoba" (oj nie wiem który to mógł być rok, chyba 1997) i do dziś pamiętam wrażenia. Z tych aktualnych spektakli, podejrzewam, że szybko mi ucieknie sens i wrażenia. Choć przyznam, że obejrzane parę lat temu "Ucho Van Gogha" nadal wspominam i pamiętam, że to była jedna z lepszych sztuk z tamtego okresu (obejrzeliśmy wtedy jeszcze kilka rzeczy z repertuaru Teatru Bajka, ale ledwie coś pamiętam..).
UsuńWłaśnie przeglądam repertuary teatrów pod kątem dramatu. Jest niby Hamlet w Teatrze Współczesnym, ale Szyc.. Jakoś nie widzi mi się w tej roli (choć ogólnie lubię go nawet, ale chyba pasuje mi do ról komediowych), ale może warto dać mu szansę? Szukam jednak dalej, a nuż- no właśnie ;) - coś się trafi..:)
Właśnie wróciłam z "Hamleta" i muszę przyznać, że Szyc wypadł w tej roli rewelacyjnie. Choć sztuka była zrobiona miejscami w konwencji lekko komediowej, to był także świetnie oddany jej dramatyzm. Wkrótce zamieszczę recenzję na W24. ;)
UsuńCo do dramatu, to są czasem bilety do Teatru Dramatycznego, ale ja nie przepadam za tym gatunkiem. Byłam np. na "Operetce" i mi się nie podobała jej interpretacja - zbyt ją uwspółcześnili (role męskie grały kobiety). Musiałam więc ją trochę skrytykować :P http://www.wiadomosci24.pl/artykul/operetka_w_teatrze_dramatycznym_nowsze_nie_znaczy_lepsze_248471.html
A, zazdroszczę Ci tego "Hamleta"! :)
UsuńA co do dramatu, to chodziło właśnie o stary dobry dramat wykonany w starym stylu. Te nowoczesne wersje mogę przyjąć, że bywają nie najlepsze..
Musisz zapolować po przerwie letniej. Naprawdę polecam :)
UsuńTo prawda, że bywają nie najlepsze. Ale ta interpretacja się obroniła. Nawet lepiej, że niektóre słowa uwspółcześnili. Brakowało mi jednak korony i berła oraz innych królewskich atrybutów. Ale poza tym trzymali się oryginału.
Dodam jeszcze, że jak Kowalewski wyszedł na scenę - grał pierwszego grabarza, to widownia pokładała się ze śmiechu. Niby epizodyczna rola, a porwał widzów od pierwszej kwestii. Genialny aktor. :)
Spróbuję zapolować :) bo mnie teraz zainteresowałaś jeszcze bardziej rolą Kowalewskiego :)
UsuńJa żałuję, że nie zgłosiłam się wcześniej. Dawali bilety na "Hamleta" już kilka razy. Ale myślałam sobie spektakl trwa prawie 4 godz., a jak okaże się nieudany? I to był błąd, sztuka mija tak szybko, że nawet nie wiadomo kiedy. A jest tylko jedna przerwa, więc podziwiam grających w nich aktorów. :)
UsuńAch, 4 godziny.. Też podziwiam! I mam jeszcze większą ochotę. Mam z teatrem jak z apetytem - rośnie w miarę chodzenia do niego ;)
UsuńRozumiem, że mieszkasz w Warszawie lub nieopodal- Tobie to dobrze. Ja Warszawę odwiedzam głównie pod kątem Muzycznego (bo mam fioła na punkcie musicali). Komedyjki kiedyś bardzo lubiłam oglądać - zawsze podczas wizyty w stolicy zaglądałam do Teatru Komedia, bo on się wówczas specjalizował w lekkich, łatwych i ulotnych, teraz niestety większość przedstawień to lekkie, łatwe i jak ja je nazywam zbyt lekkostrawne. I chyba obejrzałam ich już dopuszczalną ilość, bo niestety już przestały mnie śmieszyć. Przedstawienie, które wspominam, jako najlepsze ostatnio oglądane, choć było to pewnie z sześć lat temu to Biesy w Teatrze Stu w Krakowie (cztery i pół godziny spektaklu, a ja siedziałam, jak wbita w fotel i poczułam się, jak dawno, dawno temu w Teatrze Wybrzeże, jak w świątyni sztuki, a nie pod budką z piwem. Ale czasami odnoszę wrażenie, że cudze chwalę, a swojego nie znam, zwłaszcza kiedy czytam recenzje rodzimego teatru na zaprzyjaźnionym blogu u blogerki, która specjalnie przyjeżdża do Gdańska z kraju. :)
OdpowiedzUsuńMieszkam pod Warszawą, bo w samej Warszawie nie dałabym rady (parę lat mieszkaliśmy i uciekliśmy na przedmieścia), ale też nie zawsze miałam tak blisko do teatrów. Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam na Mazurach (bo stamtąd pochodzę) wyprawa do teatru zajmowała 4 godziny w autobusie plus z godzinę w stolicy, bo zawsze było nam ciężko się odnaleźć. Ale za to jaki miała smak taka wyprawa! Teraz cenię Warszawę głównie właśnie za dostęp do takiej ilości teatrów, kin i innych fajnych miejsc. Dlatego zgadzam się ,że warto chwalić to co się ma. Bo samej stolicy nie lubię, ale chwalę, bo jest w sumie za co :)
UsuńTakie decyzje "na szybko" często są najlepsze :) Najważniejsze, że Wasz wieczór był udany. "Fredrę..." oglądałam parę lat temu, w obsadzie z Liszowską, Fraszyńską, Żebrowskim i Mecwaldowskim. Nie wiem, jak to teraz się kształtuje, ale Liszowskiej na pewno nie ma w obsadzie.
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy jakaś ciekawa klasyka. Może kiedyś uda nam się wybrać do Narodowego na Marivaux, na co mam wielką ochotę. Gdy chodziłam częściej do teatru, najbardziej lubiłam chyba Współczesny. Bardzo dobry, zróżnicowany repertuar i świetna obsada aktorska.
Zgadzam się, tak na szybko można czasami zobaczyć/przeżyć coś fajnego :) A wieczór był udany :) A wiesz, według Teatru 6 Piętro Liszowska jest w obsadzie.. Hm..?
UsuńWidzę, że mamy podobne marzenia z tą klasyką. A może by tak kiedyś jakiś blogowy wypad teatralny urządzić? ;)
Wydaje mi się, że Liszowska chyba już nie występuje z uwagi na ciążę, ale nie jestem na bieżąco, więc mogę się mylić:)
UsuńBardzo dobry pomysł z tym wypadem teatralnym:) Piszę się na jesień, kiedy będę mogła - mam nadzieję - rozporządzać choć częścią swoich wieczorów :)
O widzisz, takie informacje jakoś do mnie nie docierają :) w takim razie po prostu brakuje aktualizacji na stronie teatru. W sobotę się przekonam kto ją zastąpi w tej roli :)
UsuńTo trzeba by nad tym pomyśleć i wymyślić akcję jesień z książką i teatrem ;)
Cieszę się, że udało Ci się dostać bilety i że Ci się podobał spektakl. :) Dziwne tylko, że nie ogłosili wyników - piszą teraz na pocztę wewnętrzną? ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się cieszę, że mi dałaś cynk na te akcje z biletami :)
UsuńTeż się zdziwiłam, bo oczekiwałam, że pojawi się jakaś aktualizacja artykułu, a tu niespodzianka, wiadomość :)
Zawsze podawali w artykule ;) Ale dobrze wiedzieć, bo też czekam na wyniki :)
UsuńNa pewno dostaniesz bilety :D trzymam kciuki :)
UsuńNie udało się tym razem. Ale wybrałam inną sztukę w Capitolu ;)
UsuńNo wiadomo, nie zawsze musi się udać..
UsuńWitam Ciebie bardzo serdecznie i wiosennie.Miło i przyjemnie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz rozgoszczę się na dłużej.Ciebie w wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do Dobrych Czasów.Pozdrawiam majowo i kolorowo.J.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam! :)
UsuńBardzo podoba mi się ta akcja:) Żałuję, że nie mieszkam bliżej stolicy, chętnie odwiedziłabym tamtejsze teatry chociażby bez takich akcji... Też bardzo lubię Dereszowską i chętnie zobaczyłabym ją w jakiejś roli na żywo... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz spróbować szczęścia na portalu i zrobić sobie wycieczkę do stolicy. A przy okazji może by się złożyło spotkanie blogowe ;)
Usuń