Które pytają bez ustanku o przyczyny
Nawet za cenę cierpienia i śmierci
Tym, które się wahają
Czy obdarować życiem, czy je odebrać
Książkę tę dedykuje
Kobieta
Wszystkim kobietom*
Mogę nie zgadzać się w wielu kwestiach, w wielu zdaniach podkreślać, że nie, nie, nie. Bo to nie jest kwestia ogółu, a kwestia jednostki. Bo to decyzja dla czyjegoś życia, czyjejś zmiany, czyjejś odpowiedzialności i kosztów - zarówno tych emocjonalnych jak i nakładów finansowych. Nie! Nie wolno powiedzieć kobiecie: musisz urodzić i koniec. Tak samo, jak nie wolno jej powiedzieć, że nie może urodzić. Oriana Fallaci przedstawia kilka punktów widzenia w swoim liście, nie - liście, który jest jednocześnie historią poglądową na kwestię podejmowania się odpowiedzialności za przypadek. Jej uniwersalna bohaterka raz mówi "tak", żeby po chwili zmienić to na "nie". Przedstawia kilkutygodniowe życie jako istotę ludzką, po czym odbiera jej tę postać nazywając rybką. Miota się i walczy ze sobą. Chce dawać miłość, choć w miłość nie wierzy. Chce nauczyć walki o siebie i życie, choć to życie przedstawia w bardzo ciemnych barwach. A potem sama nakłada na siebie karę i chce wykonać wyrok.
Przypadek. Chwila nieuwagi. I już jest, tych dwoje zadziałało. Komórka jajowa i wielki wygrany w wyścigu. Komórki dzielą się w nieskończoność. I oto kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży. W sytuacji gdy jest to ciąża oczekiwana, albo przynajmniej, uznawana, za coś co prędzej czy później powinno nastąpić w życiu każdego człowieka, można zareagować jedynie z radością. Jednak inaczej jest gdy to niekoniecznie coś oczekiwanego, kobieta wcale nie widziała siebie w roli matki, co więcej, potencjalny ojciec nieszczególnie nadaje się na partnera i żywiciela rodziny. Bohaterka Fallaci jednak nie ma wątpliwości. Ta przypadkowa, niechciana ciąża, zaowocuje dzieckiem. Przekonywanie jej do aborcji przez niedoszłego partnera, czy przyjaciółkę, spełzną na niczym. Ona podjęła już decyzję i wie, że słuszną. Bo wierzy w jej wartość. Jednakże ciąża okazuje się skomplikowana i wymaga dłuższego pobytu w łóżku. W bezruchu. W rezygnacji z kariery zawodowej. I powstaje wewnętrzny konflikt. I jest źle. Gdy w końcu łamie zasady nałożone przez lekarza ponosi ich nieszczęśliwe konsekwencje. I zostaje osądzona. A sąd ten jest szczególny. Przedstawia punkty widzenia zarówno od strony nauki jak i serca, rozumu i emocji. Wiary w życie poczęte i wiary w życie w ogóle. I wtedy przemówi dziecko. Przemawiając głosami swoich sędziów kobieta odbywa proces nas sobą we własnej duszy, w swoim sumieniu. Tylko czy zawziętą dyskusją, osądem: winna /niewinna, można osiągnąć jakiś konsensus?.. Jak gdyby dylemat być albo nie być mógł zostać rozstrzygnięty za pomocą takiego lub innego wyroku, takiego lub innego prawa, jak gdyby każdy nie musiał samodzielnie podjąć decyzji. Jak gdyby przeuczcie pewnej prawdy nie skłaniało do stawiania pytań na temat prawdy przeciwstawnej, jak gdyby obie były równoprawne. Jaki jest cel ich procesów, ich kłótni? Ustalenie tego co jest dopuszczalne, a co nie?** Jakże to wszystko ciągle jest bez rozstrzygnięcia, pomimo, że od powstania Listu do nienarodzonego dziecka minęło prawie 40 lat..
List jest piękny. Jest pełen sprzeczności, ale i oczekiwania, nawet gdy to oczekiwanie wiąże się z trudnościami. Mówieniem do dziecka, które jeszcze jest zaledwie tego dziecka zalążkiem. Opowiadaniem bajek, choć z cierpkim akcentem. Myśleniem na głos. Biciem się z myślami. Jednakże tak pięknie, tak z emocjami napisany, że znowu dałam się ponieść słowom Oriany Fallaci i wniknąć w ten świat zupełnie mi obcy, tak, jakby był mi znany. To jest ważna książka. Bardzo ważna. Niezależnie od światopoglądu, bo broni przede wszystkim życia. Ponieważ życie nie umiera.***
List do nienarodzonego dziecka, Oriana Fallaci, Świat Książki, Warszawa 2013
* dedykacja z książki
** str. 132
*** str. 144
Nie wiem czy Fallaci napisała kiedykolwiek książkę, która by nie poruszała? Nawet jej wywiady pełne były emocji. "Listu..." nie czytałam jeszcze, na razie zbieram się od dłuższego czasu do "Kapelusza całego w czereśniach".
OdpowiedzUsuńWłaśnie wywiadów jeszcze nie znam. A tu temat już sam w sobie emocjonalny. "Kapelusz.." pewnego dnia zawoła z półki ;)
UsuńSzczególnie dzisiaj jest ważna, gdy nowe życie przestaje dawać szczęście.)
OdpowiedzUsuńTyle, że to jest sprawa bardzo indywidualna... to czy może dawać szczęście czy nie. Nie każda osoba musi czuć rodzicielski zew. O tym też pisze Fallaci. Nie opowiada się tylko po jednej, jedynej stronie medalu.
UsuńA to już inna inszość.
UsuńObecnie praca, kariera wytłumia ten zew natury, który budzi się późno, czasem za późno na posiadanie dziecka w naturalny sposób i dopiero wtedy staje się to problemem a nawet dramatem. Kobieta z natury jest stworzona do dawania życia czy chce tego czy nie. I tu nie może wchodzić w grę egoizm i wygodnictwo.
Nie znam Listu. Na razie przede mną "Kapelusz".
Może i jest stworzona, ale nie oznacza to, że musi mieć dziecko. Może być tak, że nie ma instynktu i tyle. I wcale nie chodzi o karierę, pracę, czy ambicję. Po prostu.
UsuńPolecam jedno i drugie :)
Od wczoraj myślę nad komentarzem i nie wymyśliłam nic mądrego poza przyznaniem, że też uważam, że nie każda kobieta MUSI mieć dzieci (co nie zawsze, aczkolwiek, przyznaję - często jest wynikiem egoizmu i wygodnictwa, o którym pisze natanna). Są jednak sytuacje, w których lepiej aby kobieta nie rodziła dzieci, co oczywiście nie zwalnia jej z odpowiedzialności w kontaktach z partnerem/partnerami. Autorki nie znam, choć czytam na blogach recenzje, wszystkie zachęcające. Autorki nie znam, ale nazwisko zapamiętałam już bardzo dobrze.
UsuńRozumiem to rozważanie nad tym tematem, bo w końcu nie jest wcale łatwy ani oczywisty. Zgodzę się, że sporo osób nie ma dzieci właśnie z powodu wygodnictwa, jednak nie podoba mi się generalizowanie w tym temacie, bo znam pary, które musiały tak zdecydować: nie będziemy mieć dzieci, z zupełnie innych i ważkich powodów (jak np. choroba genetyczna), stąd też protestuję przed takim uogólnianiem w tym temacie. Z drugiej strony dlaczego ktoś ma mieć dzieci, jeśli tego nie chce? Czemu to również jest nazywane wygodnictwem? Znaczy, trzeba mieć na siłę, bo tak i już? Temat rzeka, dlatego ta książka Fallaci ma spore znaczenie. Bo mówi nie opowiadając się tylko po jednej stronie, że tak trzeba mieć, lub nie, lepiej nie mieć. Roztrząsa ten temat z każdej perspektywy. I stąd uważam, że jest wartościowa. Dlatego polecam :) Sama ostatnio sięgam po Fallaci bez wahania, bo mnie przekonała do siebie "Kapeluszem całym w czereśniach" - też polecam tę piękną sagę rodzinną :)
UsuńA to oznacza, że po raz kolejny jesteśmy zgodne w temacie :) Też nie cierpię generalizowania. Po Fallaci sięgnę najpierw w bibliotece, aby się przekonać, czy do siebie pasujemy.
UsuńJak zawsze zachęcasz po mistrzowsku :)
OdpowiedzUsuń:) :D :-)
UsuńPięknie zachęciłaś do Listu...
OdpowiedzUsuńLiczę, że gdzieś "dorwię" i przeczytam w końcu :)
Pozdrawiam!
Dorwij, bo warto :) poza tym zachęca i długość - to krótka, a jak treściwa książka..:)
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż właśnie byłam i nie mogłam się powstrzymać :)
Usuń