Telefony istnieją, by informować o różnych nieprzyjemnościach. Telefoniczne głosy brzmią chłodno i oficjalnie, oficjalnym tonem łatwiej przekazywać złe wiadomości. Wiem o czym mówię. Całe życie walczyłem z aparatami telefonicznymi, choć bez większego powodzenia. Telefoniści całego świata dalej podsłuchują rozmowy, wypisując sobie na kartkach najważniejsze słowa i sformułowania, a w pokojach hotelowych leżą psałterze i książki telefoniczne - wszystko, czego trzeba, żeby nie stracić wiary. *
W sennym imadle gorącego popołudnia, zlepione potem ciało mężczyzny w kombinezonie roboczym, majaczyło na tle stacji benzynowej. To Kocza. W zasadzie ciągle tam jest, stacja bez niego jakby umierała. Ożywiona jego oddechem, nieco magicznie, choć w potrzasku kłopotów miejscowej mafii. Mafii.. Może tylko miejscowej chuliganerii... Paru chłopców z łomem i kiepską umiejętnością perswazji. Zresztą, Traumowany wie lepiej jak z nimi rozmawiać. Ma dar. To wszystko jednak nie powinno przychodzić, przechodzić w życie Hermana w taki sposób, jak dziwna scheda, dziwny spadek, niechciany przecież choć odgórnie będący jego własnością. Bo telefon przyniósł znowu złe wieści. Brat Hermana wyjechał. Chyba do Amsterdamu. A interes został z Koczą na pokładzie. No, bardziej obok pokładu. I Truamowanym ciągle w zasięgu. I problemy potrafią pojawiać się z intensywnością podpaleń i zastraszeń. Herman musi jednak wracać do miasta lat dziecięcych, które opuścił już dawno temu i nie miał w planach powrotu. A tam abstrakcja goni abstrakcję, podkreślana surrealną pięknością poetyckiego opisu..
Niebawem lasy się skończyły i wokół nas rozciągały się szerokie, wypełnione chmurami i wilgocią równiny, za którymi w słonecznym blasku zaczynała się lekka, głęboka pustka, otwierała się wprost pod naszymi stopami na wschód i południe, ciągnęła się i wsysała w siebie resztki wody i zieleń, wypełnioną światłem trawę, wciągała grunty i jeziora, niebiosa i złoża gazu, które świeciły tego ranka pod ziemią, złotymi żyłami występując na skórze ojczyzny. I gdzieś na południu, za różowymi chmurami świtu, po drugiej stronie porannej pustki, wyraźnie wyłaniały się z powietrza bramy niebieskiego Woroszyłogradu. **
Zaczyna się od wspomnień i ważnego meczu - z gazownikami, których historia jest równie pojemna i przeplatająca się przez kilka pokoleń. Waśnie i spory można rozwiązać za pomocą prostej metody zaciekłej walki między Szumilem i Rawzanem. I wtedy to już na pewno nie był spalony..
U Serhija Żadana rzeczywistość jest na styku jawy i snu. Wydarzenia mają senne majaki, a bohaterowie podążają ich nurtem. Dzieciństwo nagle splata się z teraźniejszością. Powrót do niego jest początkowo obarczony wieloma trudnościami, by później przejść nad nimi do porządku dziennego. I dawać się ponieść wszystkiemu co napotyka człowieka, niezależnie od tego jak bardzo jest to dziwne, jak często wpływa na wszystkie plany i jak bardzo powinno zdumiewać swoją niecodziennością. A jednak ten powrót do krainy dzieciństwa ma w sobie dużo magii i poezji, poezji której autorowi nie brakuje, wyciąga ją z kapelusza niczym magik, by po paru stronach irytacji ponownie zachwycić. To powieść wielu wieczorów i nocy spędzanych z różnymi ludźmi, pochodzącymi z różnorodnych kultur, dziwnych znajomości, niby starych, ale i nowych jednocześnie, prostego pojmowania życia, bez ciągłego zastanawiania się nad jego sensem. Króluje tu więc życie, choć jest też i śmierć, tak, jest i ona, naturalne fatum człowieka i zwierząt, pojawia się jako zastraszenie, jako skutek choroby, jako konsekwencja walki między ludźmi. Niczym u Schulza noc zamienia się w dzień, a w grudniu jest wiosna. Ale wszystko układa się w niezwykłą całość, którą można zaczytywać bez końca.
Powieść Żadana to niezwykła przygoda literacka. Chwilami powieść łotrzykowska, chwilami zachwyca poetycką prozą. Czasami nieco irytuje, ale nie pozostawia czytelnika obojętnym przez całą lekturę. Jest niezwykła. Dobrze napisana. Tak dobrze, że przyjemnie się zaczytuje ją od nowa w poszukiwaniu smakowitych cytatów czy ciekawszych fragmentów.
Woroszyłowgrad, Serhij Żadan, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
* str. 7
** str. 165
Kasiu, Ty zawsze wynajdujesz same perełki. Coraz częściej się zastanawiam jak Ty to robisz, bo mnie się znowu coraz częściej zdarza, że wchodzę do księgarni i wychodzę z pustymi rękami, bo... nie mogę się na nic zdecydować, bo za dużo, bo łatwo trafić na coś bezsensownego.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już wracasz spokojnie do zdrowia :)
Pozdrawiam!
Oj, czasami i mnie się zdarzają buble ;) A o perełkach po prostu lubię pisać, resztę przemilczam :) Dziękuję Ci za miłe słowa :)
UsuńZdrowieję w tempie ekspresowym, nawet już nie mam części szwów.
Pozdrawiam!
Cieszę się, że tak szybko zdrowiejesz :) z tego co widzę to masz teraz sporo czasu na czytanie :)
UsuńWłaśnie mi się ten czas kończy. Jutro powrót do pracy :-) ale nawet mnie to cieszy. Taki powrót do codziennej rutyny dobrze robi :-)
UsuńIlekroć wchodzę na Twojego bloga, to jest mi głupio. Bo nie znam prawie ani jednego autora. Powiedz mi, gdzie Ty wyszukujesz takie tytuły? Może powinnam zacząć czytać coś ambitniejszego ;)
OdpowiedzUsuńChyba muszę napisać jeden wielki post wyjaśniający, że ja buble też czytam, tylko o nich nie piszę :) Czytaj to co lubisz, bo przecież w czytaniu chodzi o przyjemność! :D To podstawa.
UsuńA gdzie wynajduję? Różnie. Ostatnio nie zawodzę się na wydawnictwie Czarnym, więc kupuję prawie w ciemno :) A że lubię różnorodną literaturę, to i trochę ukraińskiej chciałam poznać :)
a zastanawiałam się nad tym autorem! może jeszcze gdzies na tę książkę natrafię:) muszę jednak przyznać, że ja już Czarnego w ciemno nie kupuję, niektóre nowsze pozycje mnie rozczarowały, chociaż nadal uważam je za jedno z najlepszych polskich wydawnictw.
OdpowiedzUsuńAutor niezły, przyznaję :) myślę, że może Ci się spodobać :)
Usuńa z tym kupowaniem w ciemno to wiesz, nie bez powodu dodałam "prawie" ;) biorę pod uwagę to, że na ileś tam wydawnictw statystycznie pozycje Czarnego są najczęściej strzałami w dziesiątkę, gdy z innych są to ledwie pojedyncze pozycje :)
tak, masz rację, statystycznie Czarne bije na głowę inne wydawnictwa :) dobrze, że takie jest.
Usuńw takim razie za autorem się nawet proaktywnie rozejrzę ;)
Też mnie cieszy że jest :) właśnie się obkupiłam jak głupia reportażami :) i śmieję jak głupi do sera :)
Usuńo tak, rozejrzeć się warto :)