Tutaj może się doszczętnie spalić dziesięciotysięczne miasto, ale nikt się nigdy o tym nie dowie.*
--------
Dopóki generałowie pozostaną u władzy (..) nie zostaną upamiętnione ofiary cyklonu Nargis. Na tym właśnie, w moim odczuciu, polega jedna z wielkich tragedii Birmy (..) birmańska historia ginie połykana w bezwzględnie wymuszanej zbiorowej niepamięci.**
Nargis – wielki cyklon, który na początku maja 2008 roku nawiedził Mjanmę.Cyklon uformował się 27 kwietnia 2008 roku nad Zatoką Bengalską. Nad Mjanmą prędkość wiatru osiągała 190-240 km/h. W wyniku niszczycielskiego żywiołu zginęło ponad 138 tys. osób, a ponad 33 tys. uznano za zaginione. W najbardziej dotkniętym przez żywioł mieście Bogalay zginęło około 15 tys. osób. (źródło) Pozbawionych domu i rodziny zostało kolejnych dwa miliony osób.
-------
Nie jestem wrażliwa. Nie płakałam nad losem Romea i Julii jak moja siostra. Nie bałam się chodzić po cmentarzu po północy gdy byłam dzieckiem. Nie wierzę w przypadki. Nie znoszę patetycznych scen zarówno w filmach, jak i w literaturze, bo mnie złoszczą, swoją tandetną koniecznością do wyciskania łez. Mam w sobie więcej praktycyzmu niż romantyzmu. Płakałam nad reportażem Emmy Larkin.
-------
Większość osób zna książkę Orwella, jeśli nie z samodzielnej lektury, to bodaj ze słyszenia o tej słynnej antyutopii, której fabuła, nawet po tylu latach, powoduje ciągle całą masę emocji. Życie w świecie, w którym historia jest aktualizowana na bieżąco, a do wiadomości publicznej podawane są zakłamane dane, w którym każdy może w każdej chwili zostać wydany przez własne dziecko, dla wielu z nas jest jedynie fikcją, w której owszem, pojawia się wiele znanych z historii elementów, ale nadal pozostaje fikcją. Życie w Birmie, takie codzienne, zwyczajne, jest istną realizacją Orwellowskiego scenariusza. Pod dyktando wojskowej junty realizowane są wszystkie działania państwowe. Od spraw związanych z wszelkimi decyzjami politycznymi po wyznanie religijne. Mówienie o historii jest zagrażające życiu, toteż historia ta ma charakter mocno indywidualny. Każdy może poznać tylko to, co przeżył. Nie ma większych szans na poznanie historii własnego kraju z jakiegoś miarodajnego źródła. Podawana jest jedna wersja prawdy: ta w wydaniu dyktatury. I tak wydarzenia historii najnowszej - nawet te najbardziej bulwersujące czy burzliwe - pozostają jedynie w pamięci prywatnej. *** Pogrążanie się w ekonomicznym kryzysie to jedno z konsekwencji, Głód, psychiczne zmęczenie i zniechęcanie to te idące dalej za tą pierwszą. I teraz taki kraj dopada cyklon, niszcząc setki tysięcy ludzkich istnień, siedzib i pól uprawnych. Gdy wszystkie światowe organizacje pomocowe ruszają z natychmiastową akcją ratunkową, Birma po prostu odmawia przyjęcia wyciągniętej w ich kierunku dłoni. Samoloty nie mogą lądować. Statki nie mogą cumować. Ludzie pracujący dla tych organizacji nie mają wstępu do kraju w żaden sposób. Ziszczony koszmar. Bo wiele ofiar cyklonu przeżyło i miałoby szansę na ratunek, gdyby w porę opatrzyć rany, dać im pożywienie i dach nad głową. Birma odmówiła pomocy, sama jej nie dostarczając, pozwalając tym samym na śmierć kolejnych tysięcy ludzi. I na traumę tych, którzy musieli patrzeć na leżące tygodniami, miesiącami, nieuprzątnięte, niszczejące zwłoki.
Tego reportażu nie sposób czytać bez emocji. Trzeba by być kompletnie pozbawionym ośrodkowego układu nerwowego. Być robotem. Pisanie wrażeń z tego, co dziennikarka zobaczyła na miejscu na pewno wymagało od niej, przynajmniej chwilowego, odcięcia się od własnych przeżyć. To co, zobaczyła i przeżyła, choć już po kataklizmie i po pierwszych próbach wsparcia ze strony światowych organizacji, przekracza najśmielsze wyobrażenia, czy najbujniejszą wyobraźnię. Tego nie da się wymyślić, nie da się stworzyć bez ujrzenia na własne oczy. Żadna fikcja nie ma szans.
Pewna kobieta opowiadała mi, że gdy schroniła się przed powodzią na drzewie, fala rzuciła jej w ramiona płaczące niemowlę, Więc jedną ręką chwytała się gałęzi, drugą próbowała utrzymać dziecko, lecz porwały je fale. Nie znała go i nigdy się nie dowie, czyje to było dziecko, ale obraz porywanego od niej przez wodę niemowlaka wciąż ją prześladuje. **** A tych historii jest w tym krótkim tomie bez liku. Tysiące nieszczęść, załamani ludzie, pozostawieni sami sobie po tak ogromnej traumie, zaginione rodziny, niegojące się rany na ciele i duszy, to zaledwie ułamek tego wszystkiego, co wydarzyło się w Birmie zaraz po spustoszeniach, jakich dokonał cyklon. Jak się jednak okazuje, te spustoszenia są niczym wobec spustoszeń jakich dokonał wojskowy reżim, od lat trzymający mieszkańców Birmy twardą, niczym niewzruszoną ręką, która z metody kija i marchewki pamiętała tylko o kiju, na dodatek uposażonym w wiele dodatkowych elementów do torturowania. Głód, ubóstwo, brak możliwości celebrowania ważnych wydarzeń, wywieranie nacisku na pamiętanie wydarzeń spreparowanych, zwątpienie we własne wspomnienia, brak możliwości głosu przeciwko niesprawiedliwości, a wreszcie, po uderzeniu żywiołu, brak pomocy i wsparcia, by dalej żyć. Czy można wyobrazić sobie współcześnie większe piekło?
W moim skromnym odczuciu to jest najważniejsza pozycja tego roku. Jest przytłaczająca ogromem opisywanych nieszczęść, jest trudna w odbiorze, zmuszając czytelnika do częstego odkładania lektury na bok, tak boli każdy opis. Nie wyobrażam sobie jednak przemilczenia tego wszystkiego. Nie wyobrażam sobie, żeby świat miał się o tym nie dowiedzieć. To powinno iść dalej i głębiej przez naszą planetę. A wreszcie to powinno ostatecznie pozwolić Birmie wyzwolić się z piekła wojskowego reżimu. Mam nadzieję, że wybory, jakie odbyły się zaledwie dwa lata temu dają temu prawdziwy początek.. choć wiem, że ta nadzieja, to tak naiwnie niewiele.
Spustoszenie. Nieopowiedziana historia katastrofy i dyktatury wojskowej w Birmie, Emma Larkin, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
* str. 234
** str. 196
*** str. 194
**** str. 208
Pewna kobieta opowiadała mi, że gdy schroniła się przed powodzią na drzewie, fala rzuciła jej w ramiona płaczące niemowlę, Więc jedną ręką chwytała się gałęzi, drugą próbowała utrzymać dziecko, lecz porwały je fale. Nie znała go i nigdy się nie dowie, czyje to było dziecko, ale obraz porywanego od niej przez wodę niemowlaka wciąż ją prześladuje. **** A tych historii jest w tym krótkim tomie bez liku. Tysiące nieszczęść, załamani ludzie, pozostawieni sami sobie po tak ogromnej traumie, zaginione rodziny, niegojące się rany na ciele i duszy, to zaledwie ułamek tego wszystkiego, co wydarzyło się w Birmie zaraz po spustoszeniach, jakich dokonał cyklon. Jak się jednak okazuje, te spustoszenia są niczym wobec spustoszeń jakich dokonał wojskowy reżim, od lat trzymający mieszkańców Birmy twardą, niczym niewzruszoną ręką, która z metody kija i marchewki pamiętała tylko o kiju, na dodatek uposażonym w wiele dodatkowych elementów do torturowania. Głód, ubóstwo, brak możliwości celebrowania ważnych wydarzeń, wywieranie nacisku na pamiętanie wydarzeń spreparowanych, zwątpienie we własne wspomnienia, brak możliwości głosu przeciwko niesprawiedliwości, a wreszcie, po uderzeniu żywiołu, brak pomocy i wsparcia, by dalej żyć. Czy można wyobrazić sobie współcześnie większe piekło?
W moim skromnym odczuciu to jest najważniejsza pozycja tego roku. Jest przytłaczająca ogromem opisywanych nieszczęść, jest trudna w odbiorze, zmuszając czytelnika do częstego odkładania lektury na bok, tak boli każdy opis. Nie wyobrażam sobie jednak przemilczenia tego wszystkiego. Nie wyobrażam sobie, żeby świat miał się o tym nie dowiedzieć. To powinno iść dalej i głębiej przez naszą planetę. A wreszcie to powinno ostatecznie pozwolić Birmie wyzwolić się z piekła wojskowego reżimu. Mam nadzieję, że wybory, jakie odbyły się zaledwie dwa lata temu dają temu prawdziwy początek.. choć wiem, że ta nadzieja, to tak naiwnie niewiele.
Spustoszenie. Nieopowiedziana historia katastrofy i dyktatury wojskowej w Birmie, Emma Larkin, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
* str. 234
** str. 196
*** str. 194
**** str. 208
Widze, ze u Ciebie dalej ciezka literatura wprost odwrotnie propocjonalna do wakacji. Ale rozumiem. Czasami tez mam potrzebe poczytac takie ksiazki.
OdpowiedzUsuńMoże to dlatego że wakacje to coś co mnie nie dotyczy już od 10 lat ;) a trudne emocjonalnie pozycje zdecydowanie łatwiej mi czytać w okresie wiosenno-letnim gdy na świecie jest kolorowo niż jesienno-zimowym gdy robi się szaro i ponuro.. Choć bez dwóch zdań: po "Spustoszeniu.. " to aż się prosi o jakąś lekką i miłą fikcję ..
UsuńNiesamowita historia. I, Boże drogi, nic o niej dotąd nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńCo potwierdza jak mało informacji się przedostawało z Birmy.. Słyszałam o wielu kataklizmach ale ten w Birmie mi również umknął.. Reportaż po prostu niesamowicie obnażający szczegóły rządów junty.. Wart uwagi.
UsuńMomentami, gdy czytałem twoją recenzję, dosłownie odnosiłem wrażenie jakbyś opisywała "Światu nie mamy czego zazdrościć". "Spustoszenie" jest wśród zestawu lektur do przeczytania.
OdpowiedzUsuńDopisuję do listy "Światu nie mamy czego zazdrościć"..
UsuńKoszmar jakiś...
OdpowiedzUsuńTak emocjonalnie to opisałaś, że chce się czytać od razu. Choć wiadomo, że będzie bolało.
Dokładnie - koszmar. Ale wart lektury..
UsuńPo Twojej recenzji natychmiast zamówiłam tę ksiażkę. Pewnie będzie bolało, ale trzeba! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWiem, że to zabrzmi dziwnie w kontekście tematu, ale bardzo mi się miło zrobiło po Twoim komentarzu :)
UsuńNie przepadam za reportażami. Czytałam jedynie "Cesarza" Kapuścińskiego i podobał mi się, ale chyba na razie na nim poprzestanę :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że też dotąd nie przepadałam :) i jakoś mnie nagle chwyciło..
UsuńWidać muszę poczekać jeszcze trochę. Podobno gusta zmieniają się co 7 lat, więc jest szansa ;)
UsuńAno podobno :)
Usuń