Bywa tak, że lekka i sprawnie napisana lektura wywołuje we mnie wewnętrzny protest. Bo choć napisana poprawnie to jednak coś w niej zgrzyta, bo choć zapowiadała się dobrze, okazała się przeciętna. Ostatecznie zastanawiałam się co sprawiło, że doczytałam ją do końca. A potem jeszcze po co w ogóle autorka to napisała? Tak było z Wakacjami od życia Agnieszki Topornickiej, które dostałam w prezencie od przemiłej koleżanki. To co autorce się udało to lekkostrawny język powieści. Do całej reszty mogłabym na siłę doszukiwać się plusów, bo generalnie ta książka nie wywołała ani emocji, ani poruszenia, ani zainteresowania losami bohaterów. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zgłaszanie się do konkursu u Prószyńskiego..
Fabuła powieści miała nas przenieść do Nowego Jorku roku 1993. Epoka jeszcze przed komórkami, wszechwładnym internetem i komunikatorami wszelkiego typu. Czas Nirvany i serialu "Przyjaciele". Przyznaję, całkiem fajny okres, też wtedy słuchałam Nirvany, też oglądałam "Przyjaciół", noo dobra, może ciut później, bo chyba w 1995 roku dopiero udało się mojej mamie zakupić kablówkę, ale powiedzmy że epoka ta sama. Dlatego pierwsza myśl o lekturze tej książki była pozytywna. Fabuła już trochę mniej. Główna bohaterka, zwana przez całą powieść po prostu Nową, emigruje do Stanów. I tu pojawia się pierwsza zagadka - po co to robi? Otóż, ona sama tego nie wie. Ciągnie ją przygoda, podróżowanie. Rozumiałabym gdyby w związku z tym wybrała się na jakąś wyprawę do Indii, albo chociaż na afrykańskie safari, natomiast ona wyjechała do Stanów, zamieszkała w New Jersey, zatrudniła się jako opiekunka do dziecka z zespołem Aspergera i tyle w zasadzie jej podróżowania i poznawania świata. Natomiast Nowy Jork, do którego fabuła miała nas przenieść.. Szczerze mówiąc to mogłaby być równie dobrze Warszawa. O samym mieście jest niewiele, wiele jest o emocjach Nowej i tego czego ona od życia oczekuje. Oczywiście, oczekuje księcia z bajki, ale jak już go znajduje, to chętnie potem go straci na rzecz swojej traumy związanej z przedwczesną śmiercią ojca i obawami, że każdy od niej odejdzie. Więc woli odchodzić pierwsza. Mało wiarygodne to zabrzmiało, autorka próbuje psychologizować i szukać drugiego dna w zachowaniu swojej bohaterki, ale szczerze mówiąc, średnio jej to wychodzi. Wiem, że taki problem może się pojawić, wiem, że człowiek ma skłonności do uciekania przed wiązaniem się z drugim człowiekiem, szczególnie gdy w dzieciństwie straci bliską osobę, ale tu portret psychologiczny po prostu kuleje.
Czytałam o tej powieści pozytywne recenzje, że ukazuje prawdziwe środowisko amerykańskiej Polonii, że oddaje klimat tamtej epoki. Problem w tym, że o amerykańskiej Polonii nic nowego Topornicka nie wymyśliła, a klimat epoki.. Chyba gdzieś mi uciekł szczerze mówiąc. Powiedziałabym, że to kolejny przykład romansu, bo są wszystkie zasadnicze wątki - ona i on się spotykają, pod nią uginają się kolana, on za nią biega, ona udaje zimną, a na koniec jest happy end, choć szczęśliwie dla całości, bez żadnego ślubu i tiulów w tle. Nie wiem, może zrobiłam się wymagająca. Może było błędem czytanie o Nowym Jorku Topornickiej po Poniedziałkowych dzieciach? Jedyne fragmenty, które czytałam z jako takim zainteresowaniem były te dotyczące Avery'ego, chłopca z zespołem Aspergera. Może tylko to mogło w moim odczuciu oddać różnice między Stanami a Polską. Tam już w 1993 roku nie tylko rozpoznawali autyzm i zespół Aspergera, ale nawet stosowali odpowiednie terapie. U nas świadomość społeczna tematu w ogóle kiełkuje od zaledwie kilku lat.
Zastanawia mnie również tytuł. Myślałam, że skoro wakacje od życia, to będzie raczej o przygodach, poznawaniu świata i ludzi. A tu jest praca zarobkowa, na dodatek niekoniecznie pozwalająca na jakieś szaleństwa, zamknięcie się w gronie znajomych lub świeżo poznanych Polaków i martwienie się o wizę. Niby jest trochę imprezowania, trochę luzu, ale szczerze mówiąc, nie ma w tym nic czego nie robią zwyczajni młodzi, pracujący ludzie. Poznawanie nowych ludzi ma zaś związek tylko i wyłącznie z wykonywaną pracą opiekunki do dziecka. I tak sobie pomyślałam, że chyba to nie jest dobry czas dla tej książki. Może gdyby była wydana u schyłku lat 90-tych ubiegłego wieku bardziej by trafiła mi do przekonania. Bardziej przemówiła?
Wakacje od życia, Agnieszka Topornicka, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012
Wydaje się, że niektóre fragmenty powieści są nieco zbyt przewidywalne. No a to niewątpliwie negatywnie odbija się na radości czytania...
OdpowiedzUsuńO właśnie, to niestety też..
UsuńW kąkursie wzięłaś udział? Ha, do H&Ma się zachciewa ;D
OdpowiedzUsuńA propos Nowego Jorku, to znam dużo lepszą książkę, tylko jeszcze nie jest napisana ;)
No własnie nie wzięłam i nie, nie chciałam nagrody głównej tylko wyróżnienie jeśli już ;P ja gram o książki, nie o ciuchy, te ostatnie w ogóle mnie nie interesują
UsuńA propos Nowego Jorku to ja znowu o nim czytam - wersja Singera jest ciekawsza póki co :) A na tę lepszą czekam! :D
A ja bym pięćsetką do haema nie pogardził ;) Pacz - wygrywasz kupon, sprzedajesz na allegro czy gdzieś... wiesz, ile potem za to możesz książek kupić? ;)
UsuńJa aktualnie czytam o bardziej wschodnich rejonach świata, czyli "Mersi, czyli przypadki Szypowa" Bułata Okudżawy. Rewelacja i polecam ;)
A co do tej lepszej o Nowym Jorku, to jako, że bardzo mało osób zna nawet jej najkrótszy fragment, to będę miał dla Ciebie propozycję wzięcia udziału w jej promocji w najbliższym czasie ;)
Wiesz, nie mówię, że taka sprzedaż nie kusiłaby, ale które wydawnictwo nagrodzi wpis nie zachęcający do ich książki? Tym bardziej, że konkurs ma ewidentnie na celu jej promocję.. Dlatego nawet nie próbuję ;)
UsuńJak polecasz to trzeba będzie sięgnąć :)
A propozycję przyjmę z radością :) Obsmaruję Cię równo ;P hi hi Ale wiesz, ja na Twoim miejscu wybrałabym jednak jakieś poczytniejsze blogi książkowe :) Po prawej u mnie masz linki jakby coś. Tam miałbyś większa szansę trafić do większego grona odbiorców :)
Możesz pochwalić, napisz, że na dobrym papierze wydrukowana ;)
UsuńJa wiem, że tam są linki, ale wolę u Ciebie się popromować ;)
Dobra, jak na dobrym papierze to chwalić będę pod niebiosa ;)
UsuńAle mi się miło zrobiło :D
Ja się wcale Kotu Pik nie dziwię :) Gdybym kiedykolwiek cokolwiek stworzyła czytałabyś jako pierwsza, a potem byś zrobiła albo promocję albo czarny PR :D Niezależnie od tego co by to było, na pewno zrobiłabyś to w dobrym stylu :)
UsuńAch Ty..Ty to umiesz powiedzieć komplement :***
UsuńZ tym dobrym papierem to mówiłem o Wakacjach od życia, żebyś nie musiała tylko zniechęcać ;)
OdpowiedzUsuńTo w kwestii promocji tej lepszej się odezwę niebawem ;)
aaaa..le widzisz, ona nie jest wydana na dobrym papierze.. na dodatek ma wewnątrz okładek reklamy innych książek, czego nie znoszę.. niestety, nie ma tu nic do chwalenia..
UsuńTo czekam! :D
Kasiu... chyba byś nie wygrała tego konkursu takim "zachęcaniem" do czytania :P ale mogłabyś spróbować, może jakaś nagroda specjalna za poczucie humoru i szczerość ponad wszystko?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wiesz.. jakoś nie liczę na poczucie humoru komisji oceniającej nadesłane prace ;)
Usuńpozdrawiam ciepło!
Hmmm...tak sobie myślę, że czytaliśmy dwie różne książki. Mam wrażenie, że oczekiwałaś z jakiegoś powodu jakby przewodnika po Nowym Jorku (tak to wychodzi w recenzji:), no, a co najmniej "Seksu w Wielkim Mieście". Dla mnie ta książka jest fajna, bo pokazuje zwyczajnych, sympatycznych młodych Polaków, którzy radzą sobie lepiej czy gorzej w USA, i odświeżające było dla mnie to, że to nie są typowi "Szczuropolacy". To, co Ty nazywasz wadą - że książka powinna być wydana wcześniej - dla mnie było zaletą - dotarło do mnie, że Ameryka "wtedy" jest bardzo podobna do Polski "teraz", i w bardzo wielu przypadkach łapałem się na tym, że kiwam głową z pełnym zrozumieniem tematu. Co do samej bohaterki, Nowej, super jest moim zdaniem pomysł, że nie ma imienia - a na trzecie, jak mówi w pewnym momencie, ma "Najnowsza" :), co ją uniwersalizuje. To już trzecia książka tej autorki, jaką przeczytałem, i wciąż( a może coraz bardziej) pozostaję pod urokiem jej języka (moje ulubione fragmenty to te o "oglądaniu Ameryki od tyłu", i o pustyni).
OdpowiedzUsuńSeksu? Przewodnika? Wow, to chyba nie czytałeś tej recenzji ze zrozumieniem. Ani się nie czepiałam do imienia, ani bohaterów nie nazwałam Szczuropolakami. Proponuję przeczytać ponownie to co napisałam.. No i jeśli dla Ciebie uniwersalną bohaterką jest dziewczyna "chciałabym ale się boję" to cóż.. Ok, Twoje prawo żeby mieć taką uniwersalną bohaterkę :)
UsuńNowa się boi, bo ma powód:) - ale mimo tego lęku, przekracza rozmaite bariery, i przechodzi przemianę. Dla mnie o tym jest ta książka - o poszukiwaniu i "przeskakiwaniu" siebie, nie tak naprawdę o Ameryce, która jest tylko (chociaż bardzo atrakcyjnym) katalizatorem tej przemiany; moim zdaniem portret psychologiczny jest bardzo trafiony, bo z początkowej rozmemłanej panny pod koniec wyłania się ciekawa dziewczyna, która już wie, czego chce - i przestaje się bać. Generalnie unikam babskich książek, bo są pełne takich właśnie do bólu pewnych siebie bohaterek, które skrzywdził los, a one potem otwierają sklep albo w dworku na wsi odnajdują miłość i spokój, oraz uroczą starszą sąsiadkę, ciocię, czy zaginioną babcią,która służy im radą; ta Nowa jest inna, subtelna, no i ewidentnie Topornicka ma oko do podglądania życia - i facetów, bo tworzy bardzo ciekawe męskie sylwetki. Co nie jest dla mnie bez znaczenia:)
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja ten powód znam - straciłam ojca jako 10-letni dzieciak, przeszłam swoją traumę i wiem jak to jest. Oceniam więc z autopsji - dla mnie to nie było wiarygodne i tyle. Dla Ciebie jest i ok, masz do tego prawo, żeby tak to oceniać. Co czytelnik to innego gusta. Ja nie mam zamiaru przekonywać Ciebie do swojej racji. A Twoje argumenty nie zmienią mojego punktu widzenia odnośnie tej książki. A literatury kobiecej w rozumieniu romans nie znoszę, o czym, czytając mój blog jeśli znajdziesz chwilę, możesz się łatwo dowiedzieć :) Sylwetki męski powiadasz? Zgodzę się jeśli chodzi o Hansa, jest więcej niż wiarygodny, nawet Jadźka jest udany, ale doktorek? Serio? ;)
Usuń"e" mi zjadło w sylwetkach męskich ;)
Usuńps. To może Ty napisz recenzję i zgłoś się do konkursu :D
UsuńDoktorek to taki symbol Ameryki:) - musi być trochę lepszy, niż życie, bo ucieleśnia amerykański sen nasz o USA:)- a Amerykanie są tez od nas lepsi, jako ludzie, jak przekonałem się na własnej skórze; No, popatrz, jak tak z Tobą gadam, to mi się coraz to nowe tropy nasuwają:)Jeszcze mi się nasunęło, że to w sumie jest romans ale Nowej z samą sobą - bo ona żadnego księcia przecież nie szuka - sam się, za przeproszeniem, napatacza( jest takie słowo?!)
OdpowiedzUsuńA recenzji pisał nie będę, bo robię to na co dzień w dziedzinie sakramencko nudnej; książki Topornickiej natomiast z żoną czytamy równo; zaczęło się "Całej zawartości damskiej torebki", nad którą ryczała ze śmiechu, aż zapytałem, o co chodzi, no i połknąłem; od tego czasu nie mówię do niej inaczej, jak "babo"...hmm, może namówię babę na recenzję?
pozdrawiam, oddalam się do porzuconej tymczasowo roboty:)
(życząc wielu miłych lektur)
hmm.. może wszystko przez to, że ja nigdy nie potrafiłam zrozumieć tego amerykańskiego snu ;) i nie wiem tak naprawdę o co z nim chodzi ;)
Usuńwiesz, napisałam, że spełnia kryteria romansu, nie wiem czy to romans czy nie tak do końca, ale przyznaję, że jest coś w tym co napisałeś - że Nowa romansuje sama ze sobą (chyba jest zwrot napatoczyć się, ale czy słownikowy, czy tylko jako uzus - nie mam pojęcia)
To namów żonę na recenzję :D
Pozdrawiam życząc trochę mniej nudnej roboty (chociaż może to tylko dziedzina nudna, a sama robota już nie?)