Zuzanna i starcy | Jacopo Tintoretto źródło zdjęcia |
Dlaczego Zuzanna płakała? Ponieważ została niesłusznie oskarżona i czekała ją śmierć. Dlaczego płacze tytułowa Suzanna, bohaterka "Płaczącej Zuzanny"? Bo jej życie przypomina powolne osuwanie się w śmierć. Jałowe, puste, z ustaloną codzienną rutyną, fobiami i niezdolnością do życia w społeczeństwie, jako samodzielna, niezależna od nikogo jednostka. W wieku 33 lat nadal mieszka z matką, jest jej całkowicie uległa, pozwalając matce decydować o codziennych rytuałach jak kąpiel, czy posiłki, a także o swoich pieniądzach czy terapii. Wyobrażacie sobie 33-latkę w kąpieli z matką? Dość dziwaczny obrazek. Myślę, że pełni oddaje toksyczną relację między matką i córką, jaką możemy znaleźć w książce Alony Kimchi.
A zatem mamy Suzannę Rabin, jej matkę i oddanych przyjaciół matki - Armanda i Norachę, którzy wspólnie tworzą coś w rodzaju rodziny. Suzanną opiekuje się matka, przyjaciele opiekują się sobą nawzajem, wspierając się w każdy możliwy sposób. Przyczyną troski wszystkich jest Suzanna, która ma problemy emocjonalne - płacze często i bez powodu. Nie lubi swojego ciała, dlatego nie znosi się myć, bo musi wtedy mieć z nim najwięcej styczności. Ma również problemy z korzystaniem z toalety, szczególnie, gdy ktoś jest w domu i mógłby się domyślić w jakim celu poszła do łazienki. Torturują ją obsesyjne myśli o ewentualnym dotyku innego człowieka.. Matka jednak zamiast pomóc jej trochę bardziej kreatywnie, niż umacniając toksyczną więź między nimi, działa raczej w odwrotnym kierunku. Gdy Suzanna ma możliwość wziąć udział w obozie dla uzdolnionych plastycznie osób podobnie jak ona, upośledzonych społecznie, matka od razu blokuje ewentualność takiego wyjazdu. Traktuje ją w zasadzie jak dziecko sześcioletnie. Myje jej głowę podczas kąpieli, pomaga się rozebrać i ubrać, decyduje co będzie na śniadanie. A Suzanna potulnie zgadza się na odgrywanie takiej roli. I nagle w tę ich dziwną codzienność wkracza nowa postać. Naor, kuzyn, który potrzebuje spędzić trochę czasu u rodziny, żeby stanąć na nogi. Początkowo przerażający Suzannę Gość z czasem staje się kimś kto fascynuje, interesuje każdym elementem stroju czy zachowania, żeby nareszcie stać się dla Suzanny całym światem. I to właśnie on porównuje ją do płaczącej Zuzanny, a potem nazwie swoją Zuzanną Bizantyjską. Znajomość będzie się rozwijała pomyślnie, do tragicznego w odczuciach Suzanny, a praktycznego w odczuciach jej mamy, punktu kulminacyjnego. Ale ostatecznie Naor był swoistym Danielem w tej historii, prorokiem, który uratował Suzannę od jej jałowego życia.
Powieść jest napisana nieśpieszną narracją, z punktu widzenia samej Suzanny. Wydaje się, że dzieje się z niej niewiele, ot dziwna rodzina, odwiedzający ją kuzyn i jakaś tam drobna, rodzinna tajemnica. A jednak to jak Suzanna obserwuje świat i ludzi ma w sobie sporo zmysłowości, szczególnie, gdy Suzanna zaczyna dostrzegać swoją własność zmysłowość. Plastycznie opisuje swoje emocje, oddaje je obrazami, dzięki czemu czytelnik może zanurzyć się w jej świat i lepiej zrozumieć jej rozliczne fobie. Nie powiem, żeby była to powieść porywająca, ale ma w sobie to coś, co interesuje i nie pozwala jej odłożyć nieprzeczytanej. Bardzo podobały mi się porównania jakie stosuje Suzanna, to jak widzi pewne aspekty życia, w ten swój odmienny, a jednak bardzo ludzki sposób. I podoba mi się, jak w końcu w samej Suzannie dojrzewa myśl o niezależności i dorosłości, do której, wbrew toksycznej więzi z matką, jest jak najbardziej zdolna.
Płacząca Zuzanna, Alona Kimchi, W.A.B, seria z miotłą, Warszawa 2006
Ja o zakupach zupełnie nie mam głowy do stworzenia sensownego komentarza... Ale notkę przeczytałam całą. Na ten moment ta książka wydaje mi się trudna, w sensie tego, jakie emocje mogłaby we mnie wywołać.
OdpowiedzUsuńtam miało być oczywiście "po zakupach" ;)
OdpowiedzUsuńHm.. to powiem tak - emocjonalnie jest dużo trudniejsza "Kwietniowa czarownica", za którą się wzięłaś ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to coś dla mnie ale brzmi ciekawie wiec na pewno przeczytam jak wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że brzmi ciekawie ;) Książkę można znaleźć na rożnych wyprzedażach za naprawdę niską cenę, więc może się zdarzyć jakaś okazja ;)
UsuńPowieść jest raczej smutna i przygnębiająca - ale rzeczywiście jest w niej coś takiego, że chce się czytać dalej. Daleko jej do tego, by trafić na listę moich ukochanych książek, ale myślę, że przeczytać ją warto.
OdpowiedzUsuńO, jakbyś mi w myślach czytała :) Chociaż mnie o dziwo ona nie przygnębiła, ale zgadzam się, że nie trafia na listę ulubionych, ale na listę "warto przeczytać" jak najbardziej :)
UsuńMnie ta książka bardzo zaciekawiła. Ogromnie współczułam Susannie, zastanawiałam się, jak trudne musi być takie życie, jakie ona prowadzi. Kobieta jest zupełnie niesamodzielna, wszystkiego się boi, wszystkiego się wstydzi, bezpiecznie czuje się tylko we własnych czterech ścianach.
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo mnie denerwowało to, że na okładce książki jest "Zuzanna", a w tekście - "Susanna". Wydawca powinien się zdecydować, jak pisać imię bohaterki :)
Ja tak nie do końca widziałam w tym niesamodzielność, co bierną zgodę na takie życie. A fobie jako protest jej organizmu. Bo czasami to ciało daje nam znać, gdy psychika jest tak ogromnie zablokowana. Cieszyłam się na pojawienie Naora i wyciąganie jej z tej własnej skorupy.
UsuńCo do tytułu - uznałam że to celowe, że ma właśnie związek z biblijną Zuzanną i że chodzi o rozróżnienie między Zuzanną z Biblii a Suzanną z powieści. Ale że ich losy są w jakiś sposób podobne. Obie biernie przyjęły swoje role - Zuzanna oskarżonej, Suzanna posłusznej matce. I obie doczekały się swojego wybawiciela..Ale może to moja nadinterpretacja ;)
Twoja interpretacja tytułu wydaje mi się bardzo trafna. Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale rzeczywiście - tytuł nawiązuje do Zuzanny z Biblii :)
Usuń