Asa Larsson jest genialna! pomyślałam sobie w połowie lektury W ofierze Molochowi. Nie mogłam się oderwać, powieść była w pewien sposób pasjonująca, choć częściowo były do przewidzenia losy niektórych bohaterów, to jednak ciekawość jak to się potoczy dalej, była ogromna. I wtedy, tuż przed zakończeniem, ten fatalny moment. Jak w Aż gniew twój przeminie zakochałam się niemalże w Rebece Martinsson, tak pod koniec kolejnej książki z cyklu, miałam ochotę, ogromną ochotę, co najmniej na nią nawrzeszczeć. Ponownie przyczyną był sposób, w jaki bohaterka Asy Larsson potraktowała psa. I tak, musiała dokonać trudnego wyboru i rozumiem czemu dokonała właśnie takiego. Ale winną za zachowanie psa była tylko ona, ona, która nie potrafiła nauczyć Very podstawowych komend, by móc na psa liczyć własnie w takich sytuacjach. Dlatego mimo, że rozumiem czemu musiała tak postąpić, tak nadal jestem okropnie zła. Co potwierdza jak sugestywną postać stworzyła Asa Larsson, bo złoszczę się na Rebekę jak na kogoś realnego, a nie na wymyśloną postać.
Fabuła W ofierze Molochowi podobnie jak w poprzedniej części, nawiązuje do odległej przeszłości małego miasteczka Kiruna, do którego sto lat wcześniej przybyła pewna młoda nauczycielka, Elina Petersson, kobieta o dość nowoczesnych poglądach, która wybrała nauczycielstwo, by móc pozostać niezależną od innych. W tych trudnych czasach samotna kobieta miała jednak nadal mało do powiedzenia, jej rola ciągle była ograniczona do bycia żoną i matką, a w najgorszym wypadku, gdy była samotna, szybko otrzymywała etykietę puszczalskiej niezależnie od tego, czy prowadziła się dobrze, czy faktycznie lubiła towarzystwo mężczyzn. A Elina polubiła nawet bardzo towarzystwo jednego mężczyzny, co nie podobało się jego rywalom..
W czasie teraźniejszym ponownie dochodzi do morderstwa. Ginie starsza kobieta, zabita widłami we własnym łóżku, a jedyny świadek, Marcus, który mógł widzieć mordercę ma zaledwie siedem lat i radząc sobie z tragedią na swój sposób, ucieka w świat wyobraźni, usuwając z pamięci tragiczną noc. Dotarcie do jego wspomnień jest więc kluczowe w prowadzonym śledztwie, podobnie jak dotarcie do kochanka zabitej kobiety. Gdy Rebeka zaczyna się zajmować tą sprawą zostaje ona dość szybko jej odebrana dzięki staraniom podstępnego i zawistnego kolegi po fachu, Carla von Post, który po raz kolejny próbuje w ten sposób rozwinąć swoją karierę i pogrążyć Rebekę, od samego początku sugerując jej niedociągnięcia i brak stabilności psychicznej. Prowadząc dochodzenie topornie i z kompletnym brakiem wyczucia, aresztuje on wreszcie niewinnego człowieka, zapomni o ważnych procedurach, by ostatecznie doprowadzić do kompromitacji tylko własnej osoby. Co niewątpliwie daje satysfakcję dla takiego triumfu sprawiedliwości.
Co mają ze sobą wspólnego Elina i Marcus, siedmioletni wnuczek zamordowanej kobiety? Jak się okaże, bardzo wiele, jak również, że śmierć jego babci nie była przypadkowa, podobnie śmierć jego ojca trzy lata wcześniej. Układanka zaczyna się rozjaśniać dość szybko w głowie, ale ważne detale, są odsłaniane powoli, przeplatając przeszłość z udziałem Eliny w roli głównej, z teraźniejszością w której najważniejsze jest uratowanie życia Marcusa. Bo jak się okazuje, chłopcu również grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Mogę tylko potwierdzić to, co już było wspominane na kilku blogach - Asa Larsson jest tylko z tomu na tom coraz lepsza. Jakkolwiek stosuje jeden schemat dla swojej fabuły, sięgając do przeszłości, która odcisnęła się swym piętnem na teraźniejszości, tak jednak rozwinięcie poszczególnych wątków za każdym razem jest coraz bardziej interesujące. Gorąco polecam!
W ofierze Molochowi, Asa Larsson, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
I kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że dla mnie wszystko co skandynawskie, to dobre :) Zapamiętam, że i książki Asy Larsson muszę poznać. Póki co niecierpliwie czekam na paczkę z książkami: Daga Solstada i Christera Mjaseta. Obu jestem mocno ciekawa, choć będzie to pierwsze spotkanie z owymi autorami :)
OdpowiedzUsuńHi hi, no w sumie można tak powiedzieć, że wszystko co skandynawskie jest dobre :) przynajmniej dotąd nie natknęłam się na jakiś gorszy tytuł. Ale wszystko przede mną :) i przed Tobą :)
UsuńRzeczywiście Asa robi dobra robotę. Jest solidna i lubię ją.
OdpowiedzUsuńPS. Nowy wygląd bloga? Czemu?
Fajnie, że też lubisz :)
Usuńps. nie umiem się afiszować z emocjami, ale też nie potrafię tego przemilczeć. więc oddaje to stan ducha..w taki nieco pokrętny sposób.
Ja się natknęłam na gorsze tytuły skandynawskie. Dlatego teraz ostrożnie wybieram:) Asy Larsson nadal nie czytałam (wiem wiem skandal), ale zacznę obiecuję! Jak tylko odkopię się z tej tony książek, która mnie przysypała w tym miesiącu.
OdpowiedzUsuńNo coś Ty! jaki skandal? nic z tych rzeczy :) Wiesz, w pewnym momencie przeczytałam tyle kryminałów skandynawskich że miałam dość i odrzucało mnie na sam widok okładki i krzykliwego tekstu "bestseller". Dopiero Asa Larsson tchnęła w to nutkę świeżości :) Co do ton.. mam to samo :) Ale jak znajdziesz chwilę, to naprawdę polecam :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać, na razie nie "przejadły" mi się skandynawskie kryminały:)
OdpowiedzUsuńO, Asę polecam, nawet jeśli się przejedzą :)
Usuń