“There’s no such thing as perfect writing. Just like there’s no such thing as perfect despair.” *
Nie istnieje coś takiego jak doskonałe pisarstwo, tak sam jak nie istnieje coś takiego jak doskonała rozpacz. (tłum. własne, bardzo możliwe, że niedoskonałe)
Ponieważ dotąd udało mi się zapoznać z większością przetłumaczonych pozycji jednego z moich ulubionych pisarzy, do jakich zaliczam Harukiego Murakamiego, sięgnięcie po te nieprzetłumaczone było kwestią czasu. Trudnością była jedynie blokada językowa, ale trudności trzeba w końcu pokonywać..Hear the Wind Sing jest pierwszą nowelą jaką napisał Haruki Murakami i jedną z niewielu nieprzetłumaczonych dotąd na inne języki, oprócz angielskiego, ale również w tej wersji dostępną tylko na terenie Japonii. Pierwszy raz ukazała się w czerwcu 1979 roku w magazynie literackim "Gunzo" i stanowi pierwszą część "Trylogii Szczura" (Trylogy of the Rat), której kontynuacją jest Pinball, również nieprzetłumaczona, oraz wydana już w języku polskim, Przygoda z owcą.
Gdybym miała ocenić w skrócie o czym jest Hear the Wind Sing powiedziałabym, że o pisarzu, który opowiada historię swojej inspiracji i początku trudnego powołania jakim jest pisanie powieści. Byłoby to jednak spłaszczeniem tej wielowymiarowej historii, choć niewąptliwie przedstawieniem jej najważniejszego wątku.
Nowela jest zbudowana z drobnych rozdziałów, w zasadzie czegoś w rodzaju podrozdziałów. Są one przerywane w dowolnym momencie, choć na ogół każdy z nich ma choć drobną puentę. Można by wymienić kilka części, jakie są przewijane przez tę krótką opowieść - część główną, dziejącą się tu i teraz, część poboczną o przeszłości głównego bohatera, część marginalną, zawierającą fragmenty audycji lokalnego radia, oraz część spinającą całość, swego rodzaju klamrę, czyli historię pewnego pisarza, który zainspirował bohatera Hear the Wind Sing do pisania.
Część główna dzieje się latem 1970 roku, dokładnie w sierpniu, między szóstym, a dwudziestym szóstym sierpnia, latem upalnym, przekraczającym rekordowe temperatury, z ogromną wilgotnością powietrza. Miejscem akcji jest małe miasteczko, położone z jednej strony nad oceanem, z drugiej w pobliżu gór. Lokalizacja niemalże arkadyjska, z całym dobrobytem krajobrazu i gorącego lata. Lata, które główny bohater, bezimienny, najprawdopodobniej alter ego autora, próbuje jakoś przetrwać wraz ze swoim przyjacielem, Szczurem, przed wyjazdem na studia do Tokio. Na ogól zabijają czas przesiadując w barze J-a, pijąc piwo, jedząc frytki i grając na automatach. Czasami prowadzą dziwne rozmowy. Jak te o czytaniu, gdy Szczur pyta swojego przyjaciela po co ten czyta książki ("a po co pijesz piwo?"), czy o pisaniu własnej powieści o rozbitkach. Dziwne dialogi, bez puenty, tradycyjnie przewijające tematy trywialne z tymi naprawdę ważnymi, są zapowiedzią tych wszystkich dziwnych rozmów, jakie będą odbywać bohaterowie Murakamiego w następnych powieściach.
Częścią poboczną są relacje głównego bohatera z kobietami. Tutaj historie jego trzech byłych dziewczyn trochę przypominały mi te z Norwegian wood, a więc nieudane związki, żal za dawno zmarłą dziewczyną, która popełniła samobójstwo, brak umiejętności zrozumienia dlaczego w danej chwili podjęło się takie, a nie inne decyzje. I dziewczyna poznana również w tej dziwnej, spowolnionej upałem codzienności, spotkana przypadkiem również w barze J-a, która przypomina nieco w zachowaniu Midori** i z którą relacje również nie zostaną spuentowane.
Klamra spinająca całość i dla mnie też dość istotna część tej noweli, to historia wymyślonego pisarza, Dereka Hartfielda. Oprócz szczegółów biograficznych, związanych z fascynacją samym pisarzem, czy tych związanych z nauką wszystkiego, co najważniejsze o pisaniu, co sprawiło, że nasz bohater zaczął pisać, jest tu fragment powieści Hartfielda, który w pełni wyjaśnia znaczenie tytułu noweli. Myślę, że każdy kto zna choć trochę książki Murakamiego odnotował jego upodobanie do tworzenia przejść między światami (na przykład w Kronice ptaka nakręcacza jest to studnia, w Kafce nad morzem - las), nie zabrakło tego elementu również tutaj. W tej historii są także studnie (choć, tak, trzeba dodać, że to w zasadzie w Kronice ptaka nakręcacza są także studnie), ale są one wyjątkowe, bowiem są bezdenne, wykopane na powierzchni Marsa, przez Marsjan we własnej osobie. Jednak Marsjanie kopiąc te studnie nigdy nie dokopali się do wody. Studnie więc są zagadką, którą bada bohater tej historii. Zagadka pozostaje bez rozwiązania, toteż pewnego dnia, zmęczony atmosferą Marsa, schodzi do jednej ze studni, a tam, znajdując jaskinię, idzie długo prosto przed siebie. Gdy odnajduje wyjście po jej drugiej stronie okazuje się, że świat się nieco zmienił.. I tylko wiatr śpiewał o tym, co się wydarzyło..
Na początku czytanie po angielsku szło mi opornie. Z jedną ręką w słowniku (ale dla utrudnienia, angielsko - angielski), a z drugą w książce, czytałam dość wolno. Z czasem, gdy historia zaczęła mnie wciągać, gdy angielski przestał być tak uciążliwy, odkryłam, że czytanie w tym języku sprawia mi coraz mniej trudności! Jest ogromną przyjemnością odkrywać swoje własne możliwości językowe, sprawdzać, ile jest się w stanie zrozumieć, no i co najważniejsze, spostrzegać, że po angielsku, czy tłumaczony na polski, to ciągle ten sam, dziwaczny nieco z pewnego punktu widzenia Murakami. Wielbicielom autora polecam w ciemno. W tej noweli są wszystkie charakterystyczne elementy jego prozy. Dzięki niej zresztą też widać, jak rozwinął się jego warsztat, ale jednocześnie, że już od początku miał to charakterystyczne coś w swoim pisarstwie.
Hear the Wind Sing, (oryg. 風の歌を聴け Kaze no uta o kike) Haruki Murakami, Kodansha International, 1997, tłumaczył Alfred Birnbaum
* str. 3
** bohaterka Norwegian Wood
Brzmi interesująco :) Poczekam jednak, aż ta książka zostanie przetłumaczona na polski. Ostatnio z upodobaniem czytam książki japońskich pisarzy. Pochłonęłam "Muzeum ciszy", "Kwaterę zimową", "Obcych" i mam ochotę na więcej. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem czy się doczekamy, bo póki co nie widać, żeby ktoś chciał to wydać u nas..;/
UsuńMogę się tylko podpisać pod Twoim zdaniem z czytaniem japońskich pisarzy. Ale nie znam wymienionych przez Ciebie tytułów! Jeśli pisałaś o nich to mam więcej do nadrobienia niż sądziłam..;(
Podziwiam Twoje ambitne przedsięwzięcie:) Póki co, nie znam jeszcze żadnej książki, ale już wkrótce zamierzam to zmienić. Mam dwie pozycje na półce:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChęć czytania po angielsku wynika też z konieczności doskonalenia mojego angielskiego.. Muszę codziennie go używać w pracy ;)
UsuńPolecam na początek "Kafkę nad morzem" ;)
Pozdrawiam
Tego tytułu nie mam, ale poszukam w bibliotece i zapewne Cię posłucham:)
Usuń