fot. Paolo Castronovo, źródło zdjęcia |
Zaćmienie Agnieszki Wolny - Hamkało to kawał dobrej lektury z popkulturowymi kliszami. Poprzetykane świetnymi zdaniami zdania karły. Ciekawe wątki, którym jednak zabrakło większego sensu. Całość zaś jest zgrabnie opakowana w interesujący twór fabularny, po którym również można zasiąść z przyjaciółmi do dłuższej debaty. Główna bohaterka, która niegdyś pracowała jako policjantka, co jak się okazało, było w jej życiu splotem przypadków, równie przypadkowo zostaje swego rodzaju łowczynią opowieści. Jej zadanie polega w skrócie na odnajdywaniu intrygujących historii, które potem jej wydawca będzie mógł zlecić swoim pisarzom do spisania. Dość nietypowy zawód prowadzi do nietypowych sytuacji w jej życiu. Ewa, bo tak ma na imię łowczyni, nie ma zatem stałego zatrudnienia, bo jej praca wymaga częstego łapania okazji. Kto jej opowie jakąś ciekawą historię tym razem? Czy będzie na tyle dobra, że warta odnotowania? Nigdy nie ma gwarancji, że podróż w jaką wyrusza zakończy się sukcesem, a zatem wypłatą, możliwością zasilenia domowego budżetu. Jest w tym coś niezwykle podniecającego, ale też brakuje stabilizacji. Jednak Ewa jest typowym tworem współczesnych czasów. Samotna, po trudnym związku, gdzie partner okazał się mocno zaburzonym człowiekiem, z pełnym przekonaniem, że macierzyństwo absolutnie nie jest dla niej, zaś podróżowanie pociągami zwalnia ją z wszelkiej odpowiedzialności. Ewa zatem podejmuje ryzyko z jakim wiąże się jej praca z lekkim znudzeniem, a czasami nawet zniechęceniem. Historie, które początkowo wydają się godne zainteresowania muszą być przemilczane, bo opowiadający poprosi o podpisanie zobowiązania do milczenia. Albo ostatecznie okazują się po prostu słabe, tylko początek zapowiadał się całkiem nieźle. Zatem Ewa żyje tak od historii do historii, jest obserwatorem, choć niektórzy z opowiadających na siłę wtłaczają ją w rolę uczestnika, jednak tak naprawdę to, co w życiu Ewy najcenniejsze to odwiedziny u siostry i jej dzieci. Spędzanie czasu z cudzą rodziną, gdy na własną nie ma się dość siły, energii, motywacji.
Jest w tej powieści cała masa scen pełnych absurdu, groteski, które wprowadzają w powieść elementy czegoś paranormalnego. Ożywają martwe piosenkarki, ludzie tworzą całe światy z bursztynu, bawią się w wampiry, bądź ni z tego ni z owego Arnold Schwarzenegger okazuje się poetą lirycznym zakochanym w Polsce, a tytułowe zaćmienie, na które wszyscy czekają, ma prowadzić do końca świata. Kręte ścieżki jakimi podąży Ewa prowadzą czytelnika w ciekawe rejony, by po chwili jednak rozczarować pewnymi mankamentami, brakiem rozwinięcia. Ewa operuje stylistyką policyjną, czasami brak jej lotności języka, chwilami przemawia rodem z podręczników psychologicznych i nie żałuje sobie przekleństw. W swojej seksualności jest zadziwiająco trywialna. Jest w tej nietypowości typowa do bólu, razem z trudną przeszłością, wizytami u psychoterapeuty i samotnością z psem. A jednak, jednak, jest coś świeżego w tej powieści, choć czasami śmierdzi jak w starej kamienicy. Jest coś nowego, choć drąży utarte ścieżki. Agnieszka Wolny - Hamkało sprawnie operuje polszczyzną zarówno tą literacką, jak i tą, której bliżej do rynsztokowej. Bawi się słowem i zdaniami, tworzy truistyczne kalki, a jednocześnie głosi gdzieś między zdaniami całkiem ciekawe i nowe rzeczy. Bardzo mi się podoba ta udziwniona proza i szczerze mówiąc mam żal do autorki, że powieść jest taka krótka.
Zaćmienie, Agnieszka Wolny - Hamkało, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Wprawdzie o Agnieszce Wolny-Hamkało wiem tylko tyle, że istnieje, ale skojarzenie z Lynchem bardzo przemówiło mi do wyobraźni :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam za sobą wielogodzinne dyskusje na temat interpretacji jego filmów i podobnie jak Tobie, najbardziej chyba utkwiła w pamięci "Zaginiona autostrada" plus "Mulholland Drive". No i "Miasteczko Twin Peaks" - serial, który odmienił moje życie ;-)))
Dotąd też wiedziałam tylko o tym, że istnieje ;-) popatrz jak skojarzenia ciekawie prowadzą :-)
Usuń"Mulholland drive" też długo za mną chodził. Pamiętam, że gdy w końcu wpadłam na to, że część filmu ilustruje sen, a część rzeczywistość, dopiero zrozumiałam lepiej jego treść i mogłam obejrzeć po raz kolejny pod tym kątem. A jednak gdy parę lat temu oglądałam najnowszy film Lyncha, chyba "Inland Empire" to już mniej mi przypadł do gustu i mniej miałam ochotę na dyskusje i rozwiązywanie zagadek fabularnych.. Może trochę wyrosłam z Lyncha? ;-) Ale "Miasteczko Twin Peaks" - ba, klasyka! :-)
Czy dobrze rozumiem, że ta książka jest głównie zabawą? Przymierzam się do niej od jakiegoś czasu, ale liczę na coś więcej niż tylko frajda.;)
OdpowiedzUsuńHm.. Szczerze mówiąc lepiej podejść do książki jak właśnie do czegoś lżejszego, bawiącego się konwencją. Ale ma ona swój smaczek, nie mówię, że nie. Mankamentem bywa słownik używany przez Ewę, który po prostu jest jak zgrzyt w trakcie zręcznie odgrywanej melodii. Być może zabieg celowy, nie wiem. Brakuje mi też rozwinięcia pewnych scen. Poczucie wchodzenia w ślepy zaułek pojawia się kilka razy. Tyle, że czyta się ją świetnie! I to jest ciekawostka :)
UsuńW takim razie jeszcze odczekam, ale dzięki za rozwianie wątpliwości.;)
UsuńPolecam się :-)
Usuńa mnie okładka jakoś zupełnie nie zachęca, za to Twój opis już tak :) myślę, że sięgnę jak będzie w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńw końcu najważniejsze żeby zainteresować, mniejsza o to jak ;-) a do sięgnięcia zachęcam ;-)
Usuń