Lubię czytając książki jakiegoś pisarza/pisarki poznać również kontekst biograficzny, wspomnieniowy. Oczywiście, to nic odkrywczego, ale zdecydowanie łatwiej wtedy zrozumieć pewne postawy, opisywane sytuacje, ba, można też inaczej zrozumieć niektóre szczegóły, jakie pojawiają się w danej powieści autora, bowiem jej związek z jego aktualną wówczas sytuacją życiową mógł być zasadniczy. Ot chociażby historia powstania Opętanych, która jak się okazuje, miała szerszy kontekst połączony z pracą zarobkową, pisaniem w częściach, żartami kolegów z towarzystwa (nazwisko trenera), pozwoliła mi teraz nieco inaczej spojrzeć na książkę. Ponieważ zaś maniakalnie nadrabiam zaległości w zakresie wiedzy o literaturze jaką parał się Gombrowicz to i książkę Siedleckiej odkurzyłam, autorkę przeprosiłam za tak wieloletnie opóźnienie i lekturę z przyjemnością ukończyłam. Z przyjemnością, choć początki były dziwne, zalew nazwisk, regionalizmów, wspomnień osób, zdawałoby się postronnych, które na początku niewiele mi mówiły, był może zbyt duży. Z czasem, gdy już wgryzłam się w nietypowość tej pozycji, w dialektykę wspomnieniową zwykłych i niezwykłych ludzi z otoczenia Gombrowicza, zmuszona byłam przyznać, że to naprawdę ciekawy sposób prezentowania sylwetki znanego pisarza. Szczególnie, że mimo wspomnień tak wielu osób ten obraz z czasem staje się dość spójny, choć nie pozbawiony rys.
Książka podzielona jest na dwie części, w związku z emigracją w 1939 roku Gombrowicza do Argentyny. W części pierwszej mamy zatem wspomnienia z Polski, z okresu gdy Gombrowicz był swego rodzaju jaśnie paniczem, bowiem rodzice, dość zamożni ziemianie, wywodzili się w tak zwanych wyższych sfer, choć nie szlacheckich, co byłoby spełnieniem życzenia samego pisarza. Część druga z przyczyn oczywistych dotyczy życia na emigracji, najpierw w Argentynie, a później we Francji. W pierwszej części spotykamy się z osobami, które pełniły służbę w wiejskiej rezydencji Gombrowiczów w Małoszycach, dokąd rodzina się udawała głównie na okres wakacyjny. Na początku mogą dziwić wspomnienia takich osób, jak kucharka, czy pokojówka, osób, które jako dzieci bawiły się z młodymi Gombrowiczami, osób, które odszukane przez Siedlecką były już w sędziwym wieku, pamięć więc mogła ich zawodzić, do tego pryzmat uznanej już wielkości pisarza mógł znacząco wpłynąć na ich jakość. Jak się jednak okazuje, nie każdy kojarzył co w ogóle Witold Gombrowicz stworzył, czy został pisarzem czy poetą, wreszcie, nie każdy w ogóle wiedział, co on robił, tyle, że musiał być znany, bo co i rusz ktoś przyjeżdża i wypytuje. Dlatego wszystkie one brzmią bardzo wiarygodnie i odczytuje się je ze strony na stronę coraz przyjemniej.
Witold Gombrowicz, lata 40-te, źródło zdjęcia |
To było niezwykłe przeżycie, poznać Gombrowicza od strony wspomnieniowej. Oczywiście, niektóre wspomnienia dają sprzeczny obraz. Są wśród rozmówców Joanny Siedleckiej osoby, które ewidentnie pod wpływem jego talentu były nim zachwycone, ale również są osoby, które do siebie zniechęcił, zraził i które już nie dawały mu drugiej szansy na lepsze poznanie. Widać było we wspomnieniach jednak pewien wspólny mianownik, który pojawił się w obydwu tych grupach - Gombrowicz znał swoją wartość, wiedział, że jest utalentowany i starał się, by każdy to dostrzegł. Grał, pozował, bawił się ludzkimi reakcjami. To mogło powodować skrajne odczucia, mogło wywoływać albo zachwyt, albo antypatię. Nie zmienia to faktu, że był on naprawdę interesującą postacią, a wspomnienia zebrane w tym tomie rewelacyjną lekturą.
Jaśnie Panicz. O Witoldzie Gombrowiczu, Joanna Siedlecka, Prószyński i S-ka, Warszawa 2003
* str. 13
** str. 93
*** str. 140
**** str. 147
Byłem rozczarowany i zdegustowany "Czarnym ptasiorem" Siedleckiej ale słyszałem, że akurat "Jaśnie Panicz" to porządna książka - rozumiem, że potwierdzasz? :-)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, potwierdzam :-) Obawiam się natomiast "Mahatmy Witkacego", bo też czeka na półce, a też słyszałam, że rozczarowuje (gdzieś mi wpadła w oko opinia, że Witkacy jest opisywany w tabloidowy sposób)
UsuńTo w takim razie muszę jeszcze odrobić lekcje z Trans-Atlantyku i Pornografii i już ... :-)
UsuńJa odrabiałam sobie na równi z "Jaśnie paniczem", "Pornografię" ;-) która.. wywołuje sporo ciekawych, sprzecznych odczuć :) Zbieram się w sobie, żeby coś o niej napisać. Teraz jeszcze odrabiam "Dramaty" ;)
UsuńAż tak to może nie (mam na myśli "Dramaty"), chociaż mój Trans-Atlantyk jest wydany razem ze Ślubem więc się nie zarzekam. Swoją drogą, to ciekawe, że Siedleckiej z tym jej oczekiwaniem bezkompromisowości i niezłomności postawy wyszła taka dobra książka na temat kogoś kto szargał narodowe świętości :-).
UsuńMoże zatem z rozpędu i "Ślub" przeczytasz ;-)
UsuńTu może Siedleckiej się udało, bo w zasadzie oddała głos swoim rozmówcom. Swoją drogą, dotarła do wielu osób w zasadzie na ostatnią chwilę. A czy tak szargał? To chyba też jedna z jego póz. Z tych wspomnień wynika, że za krajem szalenie tęsknił. Podobne odczucie miałam z Dziennika, wpadało mu to między wierszami. A że lubił wkładać kij w mrowisko, to wiedział w jakie tematy uderzyć, by ten kij miał jak największy impet ;) I trzeba przyznać, miał w tym talent. Potrafił zirytować w parę minut.
W "Czarnym ptasiorze" też oddawała głos rozmówcom tyle tylko, że miałem wrażenie, układała te głosy pod z góry przyjętą tezę zamiast ułożyć je, że tak powiem, w "paletę barw", jeśli domyślasz się co mam na myśli :-).
UsuńMożliwe, że Kosiński po prostu miał trochę mniej znaną przeszłość i można było tą paletą dowolniej sterować? Z Gombrowiczem to chyba by było trudniejsze.. Choć gwarancji, że i tu nie poszło o jakąś jedną tezę (Gombrowicz trudnym był dziwakiem i basta), którą należało przedłożyć, chyba nie będziemy mieć. Aż mnie zaintrygowałeś "Czarnym ptasiorem" :)
UsuńNie wiem czy to dobry pomysł z Twojej strony bo dobre wrażenie wywołane "Jaśnie Paniczem" może prysnąć :-). Przymierzam się do jej "Obławy" ale to już z nastawieniem, że jest to "literatura lustracyjna" i że Siedlecka nie wnika tam w "tajnie duszy" :-)
UsuńTo może jeszcze to przemyślę :-) Aczkolwiek mam jeszcze jej książkę o Herbercie i wspomnianą wcześniej o Witkacym, toteż jest szansa, że to wrażenie pryśnie wcześniej ;)
UsuńO "Obławie" nie myślałam, za to mam na liście "Wypominki" i ich ciąg dalszy, ale to głównie ze względu na postać Krzysztonia, o której ponoć tam wspomina. Myślę, że do jej książek dobrze jest pochodzić właśnie z takim nastawieniem :) Mimo, że obraz Gombrowicza ogólnie mi się zgadza z tym co napisała w "Jaśnie Paniczu to nadal nie traktuję tego jako biografii sensu stricte. Raczej jako ciekawostkę, wspomnienia, które jak wiadomo mogą być już nieco zetlałe, a człowiek coś tam sobie po drodze dodaje.
Pozytywne, zgodne opinie na temat jej książki o Gombrowiczu słyszałem od kilku osób, ta o Mahatma już takich ocen nie zebrał. Czytałem jeden tom jej Wypominków bo mnie akurat interesował Stanisław Rembek - chwała jej za to, że go zauważyła natomiast sam rozdział mu poświęcony jest słabiutki - w zasadzie nie wychodzi poza to co można znaleźć w internecie plus kilka zdjęć, tak że jeśli jesteś w Krzysztoniu zaawansowana (jak się domyślam) to możesz być rozczarowana bo Wypominki to książka raczej popularyzatorska.
UsuńTak trochę się obawiałam, że będzie jak mówisz. Inna sprawa, że cieszę się, że w ogóle wspomniała o Krzysztoniu (o tak, chwała jej za to ;D), ale w tej sytuacji zajrzę do książki jak się trafi okazja, a szukać już za bardzo nie muszę.. Najgorsze jest tak, że o Krzysztoniu jest tak niewiele opracowań ;/
UsuńPodejrzewam, że większości jeśli już, to nazwisko kojarzy się z Antoniną :-), ale nie będę się nabijał bo gdyby nie kolega z pokoju na studiach sam bym o nim nie słyszał a i to moja wiedza ogranicza się do tego, że jest autorem "Obłędu" i popełnił samobójstwo. Co niewielkiej ilości opracowań to i tak niewiele jest lepsze do jednego jak w przypadku Rembeka, które w dodatku zostało wydane w ilości 150 egzemplarzy a wygląda jakby drukowane je w podziemnej drukarni za komuny :-).
UsuńWiesz, niestety masz trochę racji z tymi skojarzeniami z Antoniną, a Twoja wiedza i tak nie jest zła ;-) Cóż, ze wstydem przyznaję, że lepsza od mojej w materii Rembeka, którego nazwiska gdyby nie Ty, w ogóle bym pewnie nie poznała. Dlatego faktycznie dobrze, że Siedlecka choć w ten sposób zwróciła uwagę na obu panów.
UsuńWidzę, że "Jaśnie Panicz" jest potwierdzeniem i uzupełnieniem mojej dotychczasowej wiedzy o Gombrowiczu. Książkę mam u siebie, ale czeka na swój czas, podobnie jak dalsza część "Dzienników" (które porzuciłam po pierwszym tomie). Bardzo charakterystyczny i znamienny wydał mi się ostatni akapit Twojej recenzji - "...Są wśród rozmówców Joanny Siedleckiej osoby, które ewidentnie pod wpływem jego talentu były nim zachwycone, ale są również osoby, które do siebie zniechęcił, zraził i które już nie dawały mu drugiej szansy na lepsze poznanie".
OdpowiedzUsuńTo jakby kwintesencja postawy Gombrowicza :-) Nie inaczej jest teraz, po tylu latach.
U mnie też czekała na swój czas ;-) Własnie chyba dlatego tak mi się podobała ta książka. Nie wybiela Gombrowicza, ale też nie dodaje mu przesadnego splendoru. Pokazuje jakim go widziano, jak się go wspomina. I faktycznie, te wspomnienia wydają się właśnie takie prawdziwe, bo odpowiadają postawie Gombrowicza, jaką można odebrać przez pryzmat jego "Dzienników", czy powieści.
Usuń"Jaśnie Panicz" kiedyś zrobił na mnie wielkie wrażenie, przeczytałam go z zapartym tchem. Nie wiem, jak zareagowali na tę książkę znawcy Gombrowicza, czy nie dostrzegli w niej jakichś uproszczeń, ale na pewno jest to świetny wstęp dla tych którzy chcieliby lepiej poznać ekscentrycznego autora "Ferdydurke".
OdpowiedzUsuńMi się świetnie czytało równolegle z "Pornografią" :) Ogółem przyjemna pozycja, ale tak, masz rację, raczej wstęp niż pełna monografia :)
Usuń