Mój projekt był w tym sensie niesłychanie radykalny: oddać się masie, stać się gorszym, niższym (..)*
Przepis na napisanie złej książki jest prosty. Należy wziąć wyświechtany motyw (na przykład romansowy albo z horroru) dodać do niego mało wyraziste postacie, najlepiej odrobinę wiarygodne, a przynajmniej do pewnego stopnia wiarygodne, dodać schemat typowej dla wybranego gatunku fabuły i nie mieć specjalnie talentu pisarskiego i proszę, oto jest. Gombrowicz próbował, ale chyba za słabo się starał. Bo choć Opętani to czytadło wielkiej wody, to również przyzwoita książka, z postaciami trochę bardziej niż wiarygodnymi, bo oprócz tego ciekawymi, toteż projekt na złą książkę upadł. Przynajmniej w odbiorze czytelników. W moim również.
Powieść ta ukazywała się pierwotnie w odcinkach w 1939 roku na łamach dwóch dzienników - w Dobrym Wieczorze - Kurierze Czerwonym w Warszawie oraz w Expresie Porannym Kielce Radom. To dlatego może w pewnym momencie, w trakcie lektury, zdziwić zmiana nazwiska głównego bohatera, wraz z wyjaśnieniem, że jak się okazało, istnieje naprawdę trener tenisowy o takim nazwisku! Zupełnym przypadkiem rzecz jasna.
A zatem mamy głównego bohatera - trenera tenisowego, Mariana Leszczuka, który jest zmęczony monotonią swojej codzienności i dlatego zgłasza się na trenera panny Mai Ochołowskiej, mieszkanki dworu w Połyce, który to dwór z powodów finansowych został przemianowany na pensjonat. Nieopodal dworu jest zamek, z bogatą historią, księciem dziwakiem, a w zasadzie szaleńcem, oraz jego sekretarzem, który próbuje szaleństwo księcia wykorzystać, a więc nachapać się ile się da, a potem ożenić z panną Ochołowską. Przyjazd Leszczuka, oraz pewnego dość nachalnego historyka, Skolińskiego, wpłyną znacząco zarówno na plany sekretarza, jak i jego narzeczonej i wywołają sporo zamieszania w okolicznej wsi. Dużą rolę także odegra sam zamek, prawdopodobnie pochodzący z XVI wieku, z licznymi, pustymi komnatami, w których słychać dziwne odgłosy, tupotanie małych, szczurzych łapek i obecność czegoś niewytłumaczalnego.
Jest tutaj wszystko - romans, jak się łatwo domyślić między panną Ochołowską oraz Leszczukiem, powieść grozy, którą akcentują dziwne i niewyjaśnione zjawiska związane z tajemnicą zamku, oraz zdarzeniami na zamku, powieść kryminalna, gdy kochankowie są świadkami morderstwa, a także powieść obyczajowa, ukazująca Warszawę lat 30-tych ubiegłego wieku. Można z tego było zrobić kiepską powieść? Materiał był wyśmienity, ale Gombrowicz nie poszedł do końca zgodnie ze schematem fabularnym romansu czy kryminału i tutaj także przedstawia swoją podstawową tezę, kontynuowaną później w wielu powieściach. Tezę, mówiącą o tym, że człowiek nigdy nie jest sobą bowiem jest zniewolony, jak nie narzuconą mu przez społeczeństwo formę, to przez inne siły. W Opętanych tą siłą jest wściekłość. Ta cudza wściekłość wpłynie na dwójkę bohaterów, pokieruje ich losem w sposób dziwny i niewytłumaczalny, ażeby doprowadzić do najprostszej konkluzji i jakże banalnej - siła tkwi w prawdzie charakteru.
Jest to wielce przyjemne czytadło i o dziwo, nawet nie przeszkadza wątek romansowy. Ogółem, jako lektura odprężająca działa niezawodnie.
*z przedmowy Pożytek z niepowodzenia Konstantego A. Jeleńskiego do Opętanych Witolda Gombrowicza, str. 5
Opętani, Witold Gombrowicz, Res Publica, Warszawa 1990
Gombrowicz autorem czytadła? i to w odcinkach? Nie wiedziałam!
OdpowiedzUsuńTeż nie wiedziałam :) Ale w sumie nie powinno nas to dziwić, skoro Gombrowicz długo się do książki nie przyznawał ;)
UsuńJedyna książka Gombrowicza, którą udało mi się przeczytać bez bólu;)
OdpowiedzUsuńPisał pewnie dla kasy. Mało to znane i chyba tylko raz wydane po wojnie. A w sumie - niezły polski gotycyzm, dobrze wpisuje się w linię zaczętą przez panią Mostowską.
Nie było tak źle, widziałam co najmniej cztery wydania tej książki :)
UsuńNo to ja jestem do tyłu. Ale nie śledzę tematu na bieżąco. Gotycyzmem zajmowałam się dość dawno temu i wtedy było to jedno jedyne wydanie. Ale to nie jest jeszcze najgorsze literacko. Młody Krasiński to dopiero wypisywał horrory, kilka takich powieści popelnił jako nastolatek. Najlepszy jest "Agaj-Han", nawet jeszcze dziś daje się czytać.
UsuńPopatrz jaki paradoks - mnie specjalnie powieści gotyckie nie pociągają :) Mam po prostu ambitny plan doczytać wszystko Gombrowicza :) Ale rozejrzę się za wspomnianym przez Ciebie tytułem, bo mnie zaintrygowałaś :)
UsuńNieźle się przy tej powieści bawiłam (a ta zmiana nazwiska głównego bohatera w połowie historii!), ale to nie to, co mnie do Gombrowicza przyciąga. Ciekawie było go jednak poznać i od takiej strony.
OdpowiedzUsuńCzytałam w tym samym wydaniu! (Tak, wiem, merytoryczna ta uwaga, że strach, ale gdy widzę wydanie, które sama mam/czytam, od razu czuję jakąś dodatkową bliskość :) Zupełnie jakby się rozpoznawało w tłumie znajomą osobę).
Dokładnie tak samo - nieźle się ubawiłam :) Przydała mi się taka odskocznia od trudniejszych lektur :)
UsuńAle ja Ci się nie dziwię, bo mam podobnie z tymi wydaniami :) Jest w tym coś fajnego, miłego i właśnie sprawiającego, że pojawia się wrażenie bliskości :)
Oj, zdecydowanie coś w tym jest :) To takie "masz to samo wydanie co ja = jesteś swój człek!".
UsuńNatomiast z Gombrowicza kocham "Pornografię" - za język. Niesamowity język.
To muszę teraz koniecznie przeczytać "Pornografię" :)
UsuńJa Gombrowicza znam tylko z "Ferdydurke" - lektury czytanej lata temu w ogólniaku. Ech znowu wychodzi na to, że powinnam tyyyyyyyyyyyyyyyle nadrobić...
OdpowiedzUsuńZaczynam powoli krzyczeć sama na siebie, bo jakbym chciała przeczytać wszystko to, co chcę przeczytać, to musiałabym średnio czytać 2 książki dziennie.. dlatego i Tobie mówię- kochana, nie da rady, czytaj to co chcesz, a jak znajdzie się dodatkowa wolna chwila, to ewentualnie nadrabiaj zaległości :D
UsuńTyle książek, tak krótkie życie... ;)
UsuńNo właśnie, za krótkie..
UsuńWstyd się przyznać, ja z Gombrowiczem dopiero zaczynam przygodę, ale po tę pozycję sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, moja wiedza w tym zakresie też nie jest jakaś ogromna. Dopiero teraz planuję wszystko nadrobić :)
Usuń