Zdumiewający jest mechanizm pamięci ludzkiej. Zdawałoby się, że jakaś rzecz stała się niedawno, a już nie sposób odtworzyć wydarzeń w ich harmonijnej kolejności. W łańcuchu brak ogniw. Człowiek przypomina sobie jakiś szczegół, widzi go w pełnym blasku, reszta zaś już się rozkruszyła, rozpadła,a w głowie została jakaś sieczka, jakaś mżawka.*
Gdy bez mała dziesięć lat temu wydawnictwo TRIO wydało książkę Borisa Sokołowa Michaił Bułhakow. Leksykon życia i twórczości, wiedziałam że muszę ją mieć. Przyszło mi trochę poczekać, bo w roku 2003 jeszcze jako studentka nie dysponowałam nadmiarem gotówki, a cena z okładki (pięćdziesiąt osiem złotych!) powalała na łopatki nawet zasobniejsze osoby. Czasami przeczekanie takiego okresu, gdy książka z nowości wydawniczej przechodzi w stałą na półkach, a w końcu w pozycję z wyprzedaży, jest bardzo owocne, bowiem wtedy można zdobyć ją za grosze, w porównaniu do ceny w jakiej pierwotnie została wypuszczona na rynek (o ile jeszcze jest dostępna rzecz jasna). I właśnie dzięki tej książce dowiedziałam się, że Powieść teatralna jest swego rodzaju powieścią autobiograficzną, bowiem jest bezpośrednim wynikiem konfliktu Bułhakowa z głównym reżyserem MChaTu. Przyczyną konfliktu była inscenizacja Zmowy świętoszków, a następnie zdjęcia tej sztuki z afisza po krytycznym artykule w gazecie Prawda.
Powieść teatralna opatrzona wstępem wyjaśniającym, że zapiski są autorstwa Maksudowa, człowieka, który po ukończeniu tych zapisków popełnił samobójstwo, to krótka powieść mówiąca o zmaganiach początkującego pisarza - dramaturga, który próbuje najpierw wydać swoją powieść, a potem sztukę. Fabuła, prowadzona powolną, senną narracją, nie jest porywająca, nie ma tu zwrotów akcji, ba, trudno w zasadzie mówić o akcji. Sporo jest w niej inercji i zaników pamięci. Dni, miesiące, mijają nie wiadomo kiedy, zmienia się krajobraz za oknem, a Maksudow nie zawsze pamięta, co zdarzyło się w poprzednim miesiącu. Spędza życie na próbach pisania, potem czytania tego co napisał znajomym, a wreszcie wydania swojej powieści. Gdy powieść ostatecznie staje się fiaskiem, a próba samobójstwa również niewypałem, Maksudow zaczyna pisać sztukę. Sztukę, którą szybko zainteresuje się Teatr Niezależny, o której będzie dyskutowało zaciekle starszeństwo Teatru i która nieźle napsuje krwi Maksudowi, gdy wizja reżysera i jego teoria okażą się kompletną pomyłką.
Niewątpliwie siłą tej krótkiej historii są dialogi i przemyślenia Maksudowa. Te dotyczące pamięci, mówią sporo o temacie przemyśleń samego Bułhakowa. Miał on stale wizję, że umrze w 1939 roku (niewiele się pomylił, stało się to bowiem w 1940 roku), że musi dokończyć Mistrza i Małgorzatę, a czasu coraz mniej. Powieść teatralna powstawała w okresie 1929-1930 i w sytuacji gdy Bułhakow wierzył w swoją rychłą śmierć, mogła być efektem również takich przemyśleń. A również wystąpieniem Bułhakowa przeciwko zasadzie Stanisławskiego, którą stosuje reżyser w tekście. Minusem jest ospałość fabuły i brak zakończenia. Choć rzecz jasna o zakończeniu jest już mowa we wstępie. Dla mnie jednak ta książka była ciekawostką, przyjemnym przerywnikiem między powieściami, które wywołują różne emocje. Nie bez powodu zdaje się, bohater sztuki nazywa się Bachtin, bo chwilami czyta się Powieść teatralną jak teksty Michała Bachtina. Spokojnie, leniwie, jakby na głos w myślach. Dla mnie sama przyjemność.
Powieść teatralna, Michaił Bułhakow, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000
*str. 122
Czy nie wiesz z jakiego powodu uważałem, że to jest książka o Molierze?
OdpowiedzUsuńnie wiem.. może okładka powieści "Życie pana Moliera" jest podobna? ;)
UsuńA widzisz,to jest jakaś myśl:) Jeden autor nie powinien napisać za dużo książek o teatrze:P
UsuńProblem w tym, że ten szczególny napisał ich (powieści jako takich) aż cztery ;/ pech chce, że pisał też sztuki, był związany z teatrem, więc to że aż połowę z nich poświęcił tej tematyce nie powinno dziwić ;)
UsuńA potem się miesza biednym misiom:(
UsuńNo miesza.. Szczególnie, jak miś odkrywa, że pamięć chwilami zawodzi- cytat wybrany nieprzypadkowo :)
UsuńDla mnie już w ogóle jedyną podpórką dla pamięci są okładki:P No ale jak są podobne, to masakra:)
UsuńTo trzeba się cieszyć tylko, że starsze pozycje mają niewiele wydań, a więc i niewiele rodzajów okładek ;) Ja po prostu zaczęłam zapisywać co przeczytałam..:)
UsuńJa zawsze rzucałem te zapiski po paru próbach:P Więc Agatę Christie nieustannie powtarzam, bo mi się mylą te wszystkie "Tajemnicze morderstwa":P
UsuńMi pomaga bardzo blog :D i zakładki, gdzie notuję co przeczytałam ;) Serio, w sumie to był jeden z powodów pisania.. ;) żeby nie zapominać też o czym to wszystko było, jak przyjdzie i taki kryzys :)
UsuńTeż mam teraz porządek, ale jednak 30 lat czytania zniknęło w mrokach niepamięci:P
UsuńMówiąc szczerze, w tej chwili jestem w okropnej rozterce: mam wrażenie, że "Powieść teatralną" czytałam, ale głowy nie dam. Tak czy inaczej, chętnie sięgnę - żeby albo poznać, albo sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuń(Ostatnio taka niepewność dopadła mnie przy innym tytule, paskudne uczucie).
O, znam to paskudne uczucie. Ta powieść na szczęście jest bardzo krótka, toteż jak zaczniesz sobie "przypominać" to powinnaś szybko się zorientować, czy czytałaś, czy nie. A nawet jeśli czytałaś, to może wyłapiesz coś ciekawego czytając po raz drugi ;)
UsuńPowtórki czytelnicze to bardzo dobre powtórki, więc nie zawaham się ich użyć :)
Usuń