Tove w swoim atelier, źródło zdjęcia |
(...) obawiam się, że przez całe życie pozostanę apolityczną = asocjalną malarką, tzw. indywidualistką, która odwzorowuje cytryny, pisze baśnie oraz zbiera dziwaczne hobbystyczne przedmioty, i brzydzi się stowarzyszeń. Brzmi to nieco żałośnie, ale takiego życia pragnę.*
To pewnie był jeden z tych ciepłych, ale nie gorących sierpniowych dni. Tak naprawdę w powietrzu już było czuć zapach jesieni, choć lato jeszcze nadal królowało. I pewnie było oczekiwanie takich jakich wiele, gdy ma przyjść na świat dziecko, ale też takiego wyjątkowego, jakie czuje każda rodzina. Rodzina artystów, myślę, że mogę się pokusić o takie założenie, wyczekuje jeszcze intensywniej. Wrażliwsi na świat i ludzi, równie mocniej i wrażliwiej oczekiwali swojego dziecka. Pierwszego dziecka. Nieważne, jakiej będzie płci, ważne że na pewno będzie artystą. Artystką.
Sierpień stał się odtąd ważnym miesiącem. Nie tylko dla rodziców Tove, ale i dla niej samej. Muminek właśnie ten miesiąc lubił najbardziej. A szczególnie jego końcówkę. Był koniec sierpnia. Nocami hukały sowy, a nietoperze krążyły bezszelestnie nad domem. Las pełen był szumu, morze - niepokoju. W powietrzu było oczekiwanie i smutek, a księżyc wschodził wielki i złoty. Muminek zawsze najbardziej lubił ostatnie tygodnie lata, ale nigdy dokładnie nie wiedział dlaczego. **
Cudowne dziecko przyszło na świat u zarania pierwszej wojny światowej, szybko musiała dorosnąć na skutek wybuchu drugiej. Nie był to dobry czas dla nikogo, dla artystów tym mocniej, że nie było już czasu ani sił na sztukę. Żeby jakoś się dołożyć do domowych wydatków brała się za różnego rodzaju chałtury, jak je nazywała, robiła ilustracje do bajek, grafiki, projektowała okładki, wszystko to traktowała jako pracę poboczną, tę niezwiązaną z jej pracą malarki. Bo przecież ona była malarką! Jej artystyczna dusza tylko w tym postrzegała wartościową siłę wyrazu dla własnego artyzmu, wrażliwości, jak również wyrazu swoich przemyśleń.
Przede wszystkim malarka. Tak o sobie mówiła i przez pryzmat takiego wizerunku chciała być postrzegana. "Muminkowy biznes" jednak sprawił, że na zawsze stała się mamą Muminków i autorką tylko tej serii. Bardzo niesłusznie. Jako malarka osiągnęła również niemały, choć związany z dużym nakładem pracy i poświęcenia, sukces, a także napisała wiele innych pozycji literackich, nie związanych z Muminkami. Jej prace doczekały się wielu wystaw, a wiele obrazów do dziś ma niezwykłą siłę przekazu.
Muminek pojawił się dość wcześnie, w postaci Niuchacza, jeszcze na etapie rysunków satyrycznych, na których równo wyśmiewała Hitlera i Stalina, niejednokrotnie narażając siebie i redakcję "Garma", w którym pełniła rolę nadwornego satyryka. Był nieco smuklejszy, z mniejszym nochalem, ale już widać było, że ma w sobie zadatki na Muminka. W tamtym okresie stał się jej niejako znakiem firmowym, pojawiał się w rogu obrazka, bądź w mniej eksponowanym miejscu. Żartowała sama z siebie nazywając się panią Niuchaczową. Z czasem Muminek stał się prawdziwym Muminkiem, zyskał Mamę i Tatę, pojawiła się Dolina Muminków, a z tym wszystkim, po wielu latach ciężkiej pracy również sława i przekłady na inne języki. A z przekładami dziwne zmiany jak ta w wersji niemieckiej, gdzie Muminki zostają nieco odmienione i odmawiają pacierz na dobranoc. Albo ta do wersji angielskiej (wersji komiksu z Muminkami) gdy Tatuś Muminka zamiast pisać na rolce papieru toaletowego musi skorzystać z bardziej stosownego nośnika. Jednakże mimo tych wszystkich dziwnych niedogodności Muminki i ich Dolina ulegają rozwojowi, zmianom, jak w życiu Tove pojawiają się nowi ludzie i nowe miłości, tak i do Doliny witają kolejne ciekawe postaci.
Między kolejnymi tomami opowieści prosto z Doliny Muminków pracuje pełną parą nad innymi projektami. Ilustruje między innymi Alicję w Krainie Czarów, Hobbita i inne pozycje przeznaczone dla młodego czytelnika. Decyduje, że nie chce rodzić dzieci, które będą służyły jako mięso armatnie w kolejnej wojnie. Podróżuje. Planuje ślub, a potem go odwołuje. Zakochuje się wreszcie tak jak została do tego stworzona - w kobiecie. Zakochanie w kobiecie było doświadczeniem oszałamiającym i diametralnie innym niż wszystko, co przydarzyło się jej do tej pory. Nowe uczucie wyzwoliło kolory, nowe myśli, pomysły i emocje, które silnie wpłynęły na jej życie zarówno artystyczne, jak i osobiste. Ta miłość poruszała zarazem serce i umysł. (..) Teraz ja jestem słońcem, które świeci - notuje uszczęśliwiona malarka***
Niezwykła to biografia. Wykorzystuje fragmenty dzienników Tove, listów, recenzji, oraz cytatów z mniej znanych pozycji literackich. Przez pryzmat Muminkowej sagi, oraz kolejnych książek, a także obrazów, przechodzimy kolejno od narodzin do śmierci Tove Jansson. Przez jej bogate życie artystyczne, podróżnicze, rysownicze, malarskie, pisarskie i w końcu to związane z potrzebą wolności i samotności, której nawet miłość nie powinna i nie może ograniczać. Wraz z kolejnymi tomikami z historią Muminków pojawiają się następne ich interpretacje związane tak ściśle z życiem i filozofią Tove.
Jest parę drobnych mankamentów, których nie wypada przemilczeć przez pryzmat zachwytu. Liczne powtórzenia autorki mogą dawać odczucie uciążliwości, jednakże momentami przypomnienie o jakimś fakcie opisanym pięćdziesiąt stron wcześniej może też być pomocne. Interpretacje prozy Tove czasami za bardzo oscylują w stronę teoretyczno - literacką, co może przeciętnego czytelnika zniechęcić, choć dla mnie było to tylko dodatkowym atutem. I cóż, jako drobna rysa na szkle wpadki edytorskie w postaci literówek.
Niezależnie jednak od tych drobnych minusów, to piękna pozycja. Wielbiciel Muminków, taki jak ja, może dać się przenieść ponownie w ich świat, może nawet trochę lepiej go zrozumieć i jeszcze bardziej zatęsknić za ponowną ich lekturą. Oprócz tego książka Boel Westin to nieprzeciętny obraz biograficzno - artystyczny niezwykłej kobiety. Myślę, że zachwyci nie tylko entuzjastów Doliny Muminków.
Sierpień stał się odtąd ważnym miesiącem. Nie tylko dla rodziców Tove, ale i dla niej samej. Muminek właśnie ten miesiąc lubił najbardziej. A szczególnie jego końcówkę. Był koniec sierpnia. Nocami hukały sowy, a nietoperze krążyły bezszelestnie nad domem. Las pełen był szumu, morze - niepokoju. W powietrzu było oczekiwanie i smutek, a księżyc wschodził wielki i złoty. Muminek zawsze najbardziej lubił ostatnie tygodnie lata, ale nigdy dokładnie nie wiedział dlaczego. **
Cudowne dziecko przyszło na świat u zarania pierwszej wojny światowej, szybko musiała dorosnąć na skutek wybuchu drugiej. Nie był to dobry czas dla nikogo, dla artystów tym mocniej, że nie było już czasu ani sił na sztukę. Żeby jakoś się dołożyć do domowych wydatków brała się za różnego rodzaju chałtury, jak je nazywała, robiła ilustracje do bajek, grafiki, projektowała okładki, wszystko to traktowała jako pracę poboczną, tę niezwiązaną z jej pracą malarki. Bo przecież ona była malarką! Jej artystyczna dusza tylko w tym postrzegała wartościową siłę wyrazu dla własnego artyzmu, wrażliwości, jak również wyrazu swoich przemyśleń.
Rodzina, Tove Jansson, źródło zdjęcia |
Jak ten bardzo ceniony przez krytykę, zatytułowany "Rodzina", na którym widać rozterki związane z czasem wojennym. Brat w mundurze żołnierskim, młodszy brat siedzący na przeciwko niego, rodzice, matka zwana Ham i ojciec, zwany Faffanem, po przeciwległych brzegach obrazu. Tove w środku. Prawdopodobnie gdzieś wychodzi. Rodzina zaś, choć skupiona razem, jednak w jakiś sposób rozdzielona. Czy tylko wojną?
Źródło zdjęcia |
Między kolejnymi tomami opowieści prosto z Doliny Muminków pracuje pełną parą nad innymi projektami. Ilustruje między innymi Alicję w Krainie Czarów, Hobbita i inne pozycje przeznaczone dla młodego czytelnika. Decyduje, że nie chce rodzić dzieci, które będą służyły jako mięso armatnie w kolejnej wojnie. Podróżuje. Planuje ślub, a potem go odwołuje. Zakochuje się wreszcie tak jak została do tego stworzona - w kobiecie. Zakochanie w kobiecie było doświadczeniem oszałamiającym i diametralnie innym niż wszystko, co przydarzyło się jej do tej pory. Nowe uczucie wyzwoliło kolory, nowe myśli, pomysły i emocje, które silnie wpłynęły na jej życie zarówno artystyczne, jak i osobiste. Ta miłość poruszała zarazem serce i umysł. (..) Teraz ja jestem słońcem, które świeci - notuje uszczęśliwiona malarka***
Niezwykła to biografia. Wykorzystuje fragmenty dzienników Tove, listów, recenzji, oraz cytatów z mniej znanych pozycji literackich. Przez pryzmat Muminkowej sagi, oraz kolejnych książek, a także obrazów, przechodzimy kolejno od narodzin do śmierci Tove Jansson. Przez jej bogate życie artystyczne, podróżnicze, rysownicze, malarskie, pisarskie i w końcu to związane z potrzebą wolności i samotności, której nawet miłość nie powinna i nie może ograniczać. Wraz z kolejnymi tomikami z historią Muminków pojawiają się następne ich interpretacje związane tak ściśle z życiem i filozofią Tove.
Jest parę drobnych mankamentów, których nie wypada przemilczeć przez pryzmat zachwytu. Liczne powtórzenia autorki mogą dawać odczucie uciążliwości, jednakże momentami przypomnienie o jakimś fakcie opisanym pięćdziesiąt stron wcześniej może też być pomocne. Interpretacje prozy Tove czasami za bardzo oscylują w stronę teoretyczno - literacką, co może przeciętnego czytelnika zniechęcić, choć dla mnie było to tylko dodatkowym atutem. I cóż, jako drobna rysa na szkle wpadki edytorskie w postaci literówek.
Niezależnie jednak od tych drobnych minusów, to piękna pozycja. Wielbiciel Muminków, taki jak ja, może dać się przenieść ponownie w ich świat, może nawet trochę lepiej go zrozumieć i jeszcze bardziej zatęsknić za ponowną ich lekturą. Oprócz tego książka Boel Westin to nieprzeciętny obraz biograficzno - artystyczny niezwykłej kobiety. Myślę, że zachwyci nie tylko entuzjastów Doliny Muminków.
Tove Jansson: Mama Muminków. Biografia. Boel Westin , Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2012
*str. 217
** str. 422
*** str. 185
** str. 422
*** str. 185
Czekałam na taki wpis... Jakoś od biografii LMM boję się takich książek. Biografie piosenkarzy, autobiografie, listy - ok. Biografie ukochanych autorów - nie, nie, nie. Jednak ta książka spoglądała na mnie przymilnie i wreszcie chyba i ja się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńTeż trochę się bałam, ale książka wołała do mnie z półek księgarni i nie mogłam się oprzeć. A potem nie mogłam jej odłożyć. Wędrowała ze mną codziennie w torbie, mimo dość sporego rozmiaru i wagi :) Zakleiłam ją karteczkami zaznaczającymi cytaty, bo jest naprawdę wiele pięknych akapitów :) Szczególnie tych z jej listów :) No i na dodatek narobiła mi smaku na ponowne przeczytanie Muminków :)
UsuńCzyli sama siebie postrzegała jako malarkę, nie pisarkę? Musiała to sobie dobrze przemyśleć i głęboko się z tym utożsamiać, bo cały świat wręcz krzyczał, że jest inaczej... Naprawdę ciekawa postać.
OdpowiedzUsuńHm.. Malarką się urodziła, kształciła, od dziecka w zasadzie nią była. Pisanie było trochę jak te chałtury, typu ilustracje do bajek, czy projekty okładek. Malarką już była, po kilku wystawach, gdy zaczęła pisać. Niestety lub stety Muminki uczyniły z niej pisarkę w oczach świata. Tak naprawdę swój stosunek do pisania zmieniła nieco u schyłku życia - wtedy zaczęła też myśleć o sobie pisarka. Ale to malarstwo było jej pasją, nie pisanie.
UsuńPrzyznam szczerze, że z Muminkami jestem dość mocno na bakier. Znaczy - wiem, że były, ale to generalnie wszystko, co o nich wiem.
OdpowiedzUsuńChyba trzeba będzie nadrobić ;)
Wiesz, Muminki są tak nietypową częścią literatury dziecięcej, że myślę, że można czytać je w każdym wieku ;)
UsuńPiękny post! Uwielbiałam Muminki, więc książkę mam w planach. Trochę niepokoi mnie stosunek autorki do swego dzieła...Pozdrawaiam:)
OdpowiedzUsuńA czemu do dzieła? Bo do dzieła miała pozytywny stosunek ;)
UsuńA zresztą, nic nie mówię, przeczytaj :)
Chciałabym zaznaczyć, że Wydawnictwo Marginesy skopiowało ten tekst bez mojej wiedzy i zgody na swoją stronę, nie podając linku do samego wpisu, a tylko stronę bloga.
OdpowiedzUsuńNie współpracuję z żadnym wydawnictwem, a tym bardziej z Wydawnictwem Marginesy.