Mroczny, wzruszający i zaskakujący thriller.
W zasadzie zgadza się wszystko. Książka jest mocna, co potwierdza to, że przeczytałam ją dziś dosłownie w parę godzin. Mocno wciągająca, mocno emocjonująca. Dawno też nie odczuwałam takiej fali wzruszenia i tkliwości. Końcówka jest zaskakująca. Ale thriller... Może w tej wierzchniej warstwie fabularnej - tak. Ale głębiej.. Dla mnie to najprawdziwsza książka o miłości, choć nie ma pięknej i smukłej jej i pięknego jego, a już mowy nie ma o czymś takim jak i żyli długo i szczęśliwie. I pewnie dlatego nie dam sobie wydrzeć tej książki z rąk nigdy, przenigdy ;)
Beatrice jest mocno poukładaną młodą kobietą, zawsze ubraną w świetnie dopasowane, modne ubrania, które pierze w pralni chemicznej. Wysokie stanowisko w dużej firmie, stabilny związek, wspólny kredyt mieszkaniowy. W zasadzie wydaje się, że ma wszystko, choć już od pierwszych stron widać, że jej związek z Toddem, choć pozornie jest zgranym duetem, jest jakiś.. stłumiony. Jej młodsza o pięć lat siostra Tess, jest jej przeciwieństwem. Potrafi żyć chwilą, jest radosna, ubiera się swobodnie i nie potrzebuje życia w luksusie, żeby czuć się szczęśliwą. Studiuje sztukę, choć to mało praktyczny kierunek, maluje radosne, pełne żywych barw obrazy. Siostry są ze sobą w stałym kontakcie, jeśli nie telefonicznym, to mailowym, bo Beatrice mieszka w Nowym Yorku, a Tess w Londynie. Czasami zaś Tess pisze do Beatrice prawdziwe, zwykłe listy, w których może opowiedzieć siostrze wszystko bez jej ustawicznego krytykowania..
Wszystko zaczyna się od tego, że właściciel domu, w którym mieszkała Tess zgłasza jej zaginięcie. Beatrice, która wyjechała z Toddem na kilka dni, nie miała z siostrą kontaktu przez jakiś czas i już od początku całej serii wydarzeń jakie się zaczną od tego momentu, będzie przez cały czas do końca gryzła się z poczuciem winy. Że wyjechała. Że nie zadzwoniła. Że zaniedbała siostrę. I to poczucie winy, miłość do siostry, determinacja do odkrycia prawdy o tym co się wydarzyło i doprowadziło do śmierci Tess, jest chyba najpiękniejszym wyrazem miłości o jakim ostatnio czytałam. Determinacja, której kosztem była utrata pracy, zakończenie związku, przeprowadzka i kompletna zmiana w samej sobie, a ostatecznie - śmiertelne zagrożenie z rak mordercy Tess.
Większa część narracji prowadzona jest w formie listu, listu Beatrice do Tess. Beatrice opisuje w nim kolejno ciąg wydarzeń, ale także wspomina wspólne dzieciństwo, kiedy jeszcze żył ich brat Leo, odejście ojca, trudności emocjonalne związane z wszystkimi tymi wydarzeniami i jak ta przeszłość położyła się cieniem na ich teraźniejszości - zarówno Beatrice jak i Tess. A także wszystkie te trudne emocje związane ze znalezieniem zwłok Tess, pogrzebem i próbą przekonania całego świata, że Tess nie popełniła samobójstwa, mimo tego, że wszystko na to wskazuje. Beatrice prowadzi samotną walkę i własne śledztwo, nikt jej nie wierzy, policja przestaje jej słuchać, Todd nie stanął u jej boku, by pomóc w dotarciu do prawdy na temat ostatnich chwil siostry. Nawet przyjaciele Tess, którzy znali ją na tyle, żeby wiedzieć, że nie była ona osobą skłonną do samobójstwa, wierzą w policyjny raport bezkrytycznie. Psychiatra stawia twardą diagnozę, z którą nie chce dyskutować. Beatrice zostaje sama na polu walki, ale się nie poddaje i samodzielnie dociera do prawdy.
Ile emocji ta książka wywołała we mnie.. Trudno mi do końca opisać. Na pewno moc wzruszenia. Widziałam w Beatrice siebie. Dziewczynę, która podobnie jak ja skończyła literaturoznawstwo i dyskutuje z klasykami poezji, która twardo stąpa po ziemi, ale też działa bardzo asekuracyjnie w życiu. Która jednak nie zawaha się przed niebezpieczeństwem by udowodnić całemu światu, że jej siostra nie popełniła samobójstwa. Chyba z żadną postacią tak się nie utożsamiałam dotąd, jak z Beatrice. Bo ja też za moją siostrę.. Oddałabym wszystko.
Siostra, Rosamund Lupton, Świat Książki, Warszawa 2012
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.
Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.