Miłość
mistrz brawurowej jazdy a nie logicznego uzasadnienia
Uzasadnienie szuka korzyści
Miłość
nie daje się zbić z tropu
przychodzi na silnych samozjadających się nogach
zainteresowanie sobą umiera
Miłość
ryzukuje wszystko nie prosi o nic
przegrywa boskie dary w kasynie
Bez przyczyny Bóg obdarzył cię życiem
bez powodu oddaj je z powrotem
Przegrywanie siebie przekracza wszystkie religie
Religia szuka łaski i przychylności
Ale Ci
którzy zgrywają się w kasynie życia
są ulubieńcami Boga
ponieważ ani nie wystawiają Pana na próbę
ani nie pukają w drzwi zysków i strat
Rumi, tł. Janusz Wielobób (źródło: http://sufizm.republika.pl/rumiwier.html)
Sufizm, derwisze i taniec radości
źródło: http://www.agencja-wonderland.pl/derwisze.html |
Czterdzieści zasad miłości
Elif Safak poddaje swojego czytelnika ogromnej próbie. W krótkim prologu zdradza niemalże całą fabułę książki, której początek prowadzony dość leniwą narracją, może nieco zniechęcać i powodować znużenie lekturą. Co zatem sprawiło, że znając zasadniczą fabułę książki przeczytałam ją w całości? I co sprawiło że mimo, że sprawy duchowe są dla mnie czymś w rodzaju wróżenia z fusów, czego nie lubię, nie odrzuciły mnie ostatecznie od lektury? Niewątpliwie pióro autorki. A może jeszcze to, że chciałam przejść tę próbę, nie poddając się już na starcie. Jak Derek Redmond w 1992 roku dotrzeć do mety. Nie poddać się znużonemu ego. I cóż, wygląda na to, że sufici w jakiś sposób jednak mnie odmienili.
Ella Rubinstein ma czterdzieści lat, troje niemalże dorosłych dzieci, z mężem Davidem żyje od ponad dwudziestu lat. Jest matką, żoną, gospodynią domową. Jej codzienną rozrywką jest układanie menu na wszystkie posiłki dla domowników, a następnie przygotowywanie tych posiłków. Jest kobietą poukładaną, z terminarzem w dłoni - wszystko od najdrobniejszych czynności po te bardziej złożone, Ella musi mieć dokładnie rozplanowane. Wszystko póki co wygląda w porządku, prawda? A jednak pewnie nikogo nie zdziwi, że pewnego dnia Ella składa pozew o rozwód i opuszcza rodzinę. Jak łatwo można się domyślić motywacją do takich działań stała się miłość. Banalne, prawda? Historia ostatnio dość modna w każdym romansowym wydaniu. A jednak wyobraźcie sobie, że to co pozornie jest tak banalne, powoli, coraz bardziej, coraz więcej, wciąga czytelnika w rozwijaną historię, leniwie prowadzoną, spokojnie, w czasami irytujący sposób. Niewątpliwie uczy to cierpliwości i pokory. A jak wiadomo ja i cierpliwość walczymy ze sobą bezustannie ;)
Po lekturze
Początki były trudne. Jestem typem rozumowym, wolałabym przeczytać podręcznik do fizyki niż jakieś duchowe poradniki i chociaż ani jednego ani drugiego bym nie zrozumiała przez swoje ograniczenia, tak jednak z ograniczeniem dotyczącym nie rozumienia fizyki jestem gotowa walczyć. Z tym drugim już nie. Dlatego chwilami ciężko było mi czytać wypowiedzi Szamsa i kolejno wypowiadane zasady miłości. Szams bowiem mówi o miłości duchowej, na szczęście dla mnie, nie w rozumieniu religijnym, pełnym dogmatów i zasad. Jednak im dłużej go słuchałam, bo takie wrażenie robi powieść, że słucha się Szamsa, tym bardziej rozumiałam, że to co mówi, jest zbliżone jednak do moich własnych przemyśleń. Według Szamsa zarówno Bóg jak i Szeitan mieszkają w człowieku. Dlatego należy się cieszyć życiem tu i teraz, bo nie ma ani żadnego nieba, ani żadnego piekła. Bóg nie jest handlarzem, który rozlicza człowieka z jego dobrych i złych uczynków, by w ramach transakcji wymiennej za złe ukarać go piekłem, za dobre niebem. Niebo i piekło istnieje tylko w człowieku. To człowiek musi wiele zmienić w sobie, żeby cieszyć się niebem na ziemi. Miłość, mądrość, bojaźń. Zupełnie inaczej teraz to dla mnie brzmi i wiem, że książka mimo rozterek, dała mi dawno nie odczuwanej przyjemności powolnego czytania. Zabiegana we wszystkim książki łykałam jedna po drugiej, czasami krzywdząc sama siebie, nie robiąc sobie nawet dłużej przerwy między jedną a drugą. Czterdzieści zasad miłości czytałam przez kilka dni. I przyznaję że dawno mi nie sprawiło to takiej przyjemności.
Czterdzieści zasad miłości, Elif Safak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012
Czytałam tej autorki "Pchli pałac" i bardzo mi się podobało. Świetny język i trochę humoru, czytało się naprawdę świetnie. Teraz mam na półce "Bękarta ze Stambułu". A potem może sięgnę po "Czterdzieści zasad miłości"?
OdpowiedzUsuńJa znałam jej trzy książki przed tą - "Pchli pałac", "Bękart ze Stambułu" i "Lustra miasta" i jak dotąd tylko "Lustra miasta" była trochę słabsza od reszty. Autorka ma niezwykły dar i świetnie pisze. Polecam bez wahania :)
UsuńWszystko tylko nie podręcznik z fizyki! Rozglądam się za "Pchlim pałacem", a powolne czytanie zawsze w cenie. Luksus wręcz:)
OdpowiedzUsuń"Pchli pałac" jest super, więc warto się rozglądać :) A fizykę spróbuję może jednak zrozumieć ;) Właśnie nabyłam takie małe cudo "Jak nauczyć fizyki swojego psa" ;)
UsuńWłaśnie o tej fizyce przeczytałam przed chwilą, ale psa chyba łatwiej nauczyć, bo go ciarki nie przechodzą na samo słowo: fizyka. Brrrr... A może powinnam zareagować jak on- wrrrrrr....
UsuńPamiętam w czasach szkolnych faktycznie słowo fizyka wzbudzało bardzo negatywne emocje. Ba, nawet już w okresie pierwszych studiów nadal wzdrygałam się na ten dźwięk. Ale pewnego dnia poznałam Richarda Feynmana, czytając niezwykłą książkę "Pan raczy żartować panie Feynman!" i przyznam bez bicia, że to zupełnie zmieniło moje myślenie. To Feynman pokazał mi, że fizyka to nic innego jak nauka o siłach przyrody. Tylko u nas bardzo źle jej uczą.. Raczej jak przedmiotu technicznego z mnóstwem wzorów, co nijak z przyrodą się nie kojarzy, prawda? A jednak. To wszystko to świat jaki możemy obserwować na co dzień. Tylko z bardziej bliska ;)
UsuńTo jak kilka dni to wolno u Ciebie, to ech ja jestem chyba mistrzem ślimaków książkowych ;) W ogóle doszłam do wniosku, że muszę inaczej zacząć czytać - więcej siebie oddać książce ;)
OdpowiedzUsuńTam zaraz ślimaków :) Nie tempo a jakość czytania :) No :)
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń