Przeczytałam tę książkę już dwa dni temu, ale jest mi bardzo ciężko zabierać się do opisania wrażeń. Trochę jakbym przeczytała tę książkę na przekór samej sobie, a teraz dodatkowo na przekór samej sobie biorę się za jej opis.
Gdybym spotkała się z tą powieścią bez tych wszystkich entuzjastycznych recenzji i bez zachęty ze strony kilkorga znajomych, otóż gdybym natknęła się na nią w księgarni, lub w bibliotece nawet bym nie zatrzymała na niej za długo wzroku. Okładka jest dla mnie za słodka, także zetknięcie się z nią nie zaliczam do najszczęśliwszych..
Ale to tylko okładka i szczęśliwie dla książki, nie ma nic wspólnego z jej treścią. Uff ;)
Jednakże to nie wszystko z wrażeń estetycznie nieentuzjastycznych ;) Książka jest napisana owszem, lekko i przyjemnie, owszem, czyta się ją bardzo szybko, ale wpisuje się w nurt takiej fantastyki, w jakiej ja się nie odnajduję od lat co najmniej dwudziestu, jak nie dłużej.. i chociaż lubię czasem poczytać o różnych światach fantastycznych tak ten nie przemawia do mnie zupełnie. A dotyczy to opieki anielskiej konkretnie. Jeśli anioły to tylko te u Jakuba Ćwieka, najchętniej z pierwszych dwóch tomów "Kłamcy" ;)
Ad rem jednak! Margot umiera, w nieznanych sobie okolicznościach, jednakże wraca na ziemię jako..swój anioł o imieniu Ruth. Jest świadkiem swoich narodzin, dorastania oraz podejmowanych decyzji. Na początku nie do końca rozumie swoją rolę, chce ingerować w decyzje Margot, zmieniać jej los, na co jednak nie ma wpływu. Jej rolą jest bowiem ogólnie rzecz ujmując być przy swojej podopiecznej i ją kochać. A Margot niestety ma bardzo trudne początki. Jej matka, narkomanka, umiera tuż po porodzie, ojciec nie przyznaje się do ojcostwa, mała więc trafia do rodziny zastępczej. Jednak żeby nie było za wesoło, rodzice zostają zamordowani przez mafię. Kolejna rodzina zastępcza to małżeństwo, które wykorzystuje emigrantów przybywających nielegalnie do kraju. Dziecko jest im potrzebne tylko dlatego, że dostaną dzięki temu zasiłek. A sama Margot w ogóle ich nie interesuje, więc dziecko jest zaniedbane, głodne, bite. Gdy los ponownie się odmienia i dziewczynka trafia do rodziny doktora Edwardsa, ponownie musi się odmienić na gorsze i odesłać ją do sierocińca, gdzie, a jakże, rządzi psychopatka, odbijająca swoje traumy z dzieciństwa na swoich podopiecznych. W sposób godny niejednego seryjnego mordercy. Dalsza lektura przynosi dorosłość Margot i niestety, ukazanie jej mrocznej strony, która wskazuje, że jest taka sama jak jej opiekunowie - nie umiała nauczyć się z własnego doświadczenia i być dobrą matką dla swojego syna. Krótko mówiąc ani treść, ani główna bohaterka nie przemówiły do mnie zupełnie.
Nie przemawia też motyw anioła. Brak jakichkolwiek odczuć jeśli chodzi o samą Margot, że ktoś się nią opiekuje i nad nią czuwa, poczucie osamotnienia i zapadanie się w kolejnych nałogach, sprawiają, że nie do końca rozumiem samego pomysłu. Skoro już obracamy się w takich regionach fantastyki dobrze by było, żeby główna bohaterka choć trochę odczuła tę anielską opiekę. Jednak życie Margot przebiega w zasadzie dokładnie tak samo jak Ruth, łącznie z tragicznym finałem. Jaki więc ostatecznie przyświecał cel autorce? Niestety, tego się już nie dowiedziałam..
Ale.. No właśnie, jest jednak jakieś ale. Bo to nie jest tak, że książka w ogóle mi się nie podobała i że ją odrzuciłam i od razu wrzuciłam na półkę "do wymiany", co na przykład od razu zrobiłam z książką Michalak, czy Evansa. Jest w niej nienazwane coś, co mnie zauroczyło. Co sprawiło, że przeczytałam ją w parę godzin, że jednak nie oderwałam się od lektury. Tylko problem w tym, że w ogóle nie umiem nazwać tego czegoś :) Ostatecznie najlepiej jest się przekonać na własnej skórze. A że książka jest dostępna w Znaku za całe 10zł to do tego przekonywania się zachęcam ;)
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3007,tytul,Zawsze_przy_mnie_stoj
Zawsze przy mnie stój, Carolyn Jess- Cooke,Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2011
Swego czasu czytałam kilka pozytywnych recenzji, ale odrzuciłam tę książkę z podobnych powodów co Ty. To zdecydowanie nie jest mój typ fantastyki. Ale skoro coś w niej jest, to może przeczytam, jeśli mi się trafi.
OdpowiedzUsuńMiałam z nią tak samo - czytałam o niej od czasu wydania w zeszłym roku, ale podchodziłam z przekąsem. Gdy zobaczyłam w księgarni cenę 10zł stwierdziłam - a co mi tam, najwyżej wymienię ;) Ale jednak coś tam w sobie ma ;)
UsuńPomysł z aniołem ciekawy, choć faktycznie, skoro Margot nie odczuwa jego obecności, jaki sens ma jego obecność? Nie wiem czy to książka dla mnie. Szukać z pewnością jej nie będę, ale jak sama w ręce wpadnie, to z ciekawości pewnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://soy-como-el-viento.blogspot.com/
To tak żeby oddać książce sprawiedliwość - do mniej więcej 3-4 roku życia Margot widzi swojego anioła - Ruth robi do niej miny, śpiewa jej piosenki, albo tuli w ramionach. Ale po tym okresie Margot już nie widzi, ani nie czuje Ruth. Co więcej jest sporo fragmentów w których jest opisywana ogromna samotność jaką odczuwa Margot.
UsuńMi właśnie, można tak to ująć, tak sama w padła w ręce ;)
Raczej nie będę czytać, nie lubię tematyki anielsko-wampirzo-nadnaturalnej ;)
OdpowiedzUsuńAle spodobał mi się ten fragment, w którym piszesz, że "Na początku nie do końca rozumie swoją rolę, chce ingerować w decyzje Margot, zmieniać jej los, na co jednak nie ma wpływu. Jej rolą jest bowiem ogólnie rzecz ujmując być przy swojej podopiecznej i ją kochać". Tak sobie pomyślałam, że jako matka świetnie się w tym odnajduję :)
A wiesz, tam właśnie było coś takiego fajnego - że często to rodzic jest aniołem dla swojego dziecka. I taka wersja już do mnie bardziej przemawia ;)
UsuńAlbo powinien być, a bardzo często chce, żeby wszystko było po jego myśli...
UsuńRodzicem nie jestem, więc trochę trudno mi się wypowiedzieć ;) Ale wiem, że faktycznie czasami za bardzo rodzic chce żeby wszystko było po jego myśli. A dziecko to indywidualność, odrębny charakter, więc ma swoje wybory, czasami niezgodne z myślą przewodnią rodzica ;) Co przecież nie musi oznaczać, że to są jakieś gorsze wybory ;) Po prostu są inne :)
UsuńA teraz posłuchajcie mnie. Ja jestem nastolatką - mam niespełna 15 lat, a mimo tego przeczytałam tę książkę i uważam, że jest godna bycia bestsellerem. Nie chcę tu nikogo obrażać, ale uważam (czytając te komentarze), że niektórzy z Was nie za bardzo się znają. Jestem osobą uduchowioną i dość wrażliwą (podkreślam, że mam 15 lat), ta książka od razu do mnie przemówiła. Ja sama mam problemy z samotnością, czuję się odrzucona przez klasę, zupełnie ignorowana... Ja mam własną koncepcję tego, dlaczego autorka wplotła w losy Margot Anioła Stróża, chociaż jako dorosła osoba, nie czuje tej anielskiej obecności. Według mnie chodzi o to, że Ruth była świadkiem swojego życia, które przeminęło... Obserwowała to jako Anioł, była tego świadkiem. Pozwoliło jej to odpowiedzieć na niektóre pytania, dlaczego było tak, a nie inaczej. Ruth jeszcze raz przeżyła swoje życie (pośrednio). Tyle ode mnie. Dziękuję za uwagę.
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieję, że zrozumieliście moją wypowiedź. Jeśli nie... No cóż, wiek nie jest wskaźnikiem tego, co człowiek ma w duszy... (bez obrazy, oczywiście :))
A teraz posłuchajcie mnie. Ja jestem nastolatką - mam niespełna 15 lat, a mimo tego przeczytałam tę książkę i uważam, że jest godna bycia bestsellerem. Nie chcę tu nikogo obrażać, ale uważam (czytając te komentarze), że niektórzy z Was nie za bardzo się znają. Jestem osobą uduchowioną i dość wrażliwą (podkreślam, że mam 15 lat), ta książka od razu do mnie przemówiła. Ja sama mam problemy z samotnością, czuję się odrzucona przez klasę, zupełnie ignorowana... Ja mam własną koncepcję tego, dlaczego autorka wplotła w losy Margot Anioła Stróża, chociaż jako dorosła osoba, nie czuje tej anielskiej obecności. Według mnie chodzi o to, że Ruth była świadkiem swojego życia, które przeminęło... Obserwowała to jako Anioł, była tego świadkiem. Pozwoliło jej to odpowiedzieć na niektóre pytania, dlaczego było tak, a nie inaczej. Ruth jeszcze raz przeżyła swoje życie (pośrednio). Tyle ode mnie. Dziękuję za uwagę.
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieję, że zrozumieliście moją wypowiedź. Jeśli nie... No cóż, wiek nie jest wskaźnikiem tego, co człowiek ma w duszy... (bez obrazy, oczywiście :))
Nie wiem co masz konkretnie na myśli pisząc, że nie za bardzo się znamy. Masz na myśli że nie znamy się nawzajem? Co jest raczej oczywiste. Czy może to, że nie znamy samych siebie?
UsuńA co do treści książki - masz absolutnie rację. Tylko co według Ciebie miało dać to oglądanie swojego życia z pozycji obserwatora (anioła)? Co dało Ruth to zrozumienie? Co zmieniło? Skoro jej życie przebiegło niemalże dokładnie tak samo i miało tak samo żałosny finał?
Wiesz (sorry, że ja tak na ty, ale lubię się czuć swobodnie), ja uważam, że Ruth oglądając swoje życie tak jakby... poznała samą siebie. Zrozumiała, co było powodem jej zachowań (mam na myśli nałogi) i w ogóle ta obserwacja miała działanie... osobiste dla niej, że tak powiem.
UsuńPoza tym, to nie tylko obserwacja, np.: troszczyła się o Margot w domu tego małżeństwa narkomanów, w szpitalu chroniła ją od śmierci, gdy była chora na serce. W dorosłym życiu Margot, Ruth też miała na nią wpływ, tyle że taki bardziej... duchowy. Nie wiem, jak ja mam to jaśniej wytłumaczyć. Nie wszystko, co powiedziałam możesz zrozumieć - każdy inaczej odbiera treść książki i chociaż przez chwilę nie będąc mną, nie da się dokładnie zrozumieć, co mam naprawdę na myśli.
P.S. Hah, mam wrażenie, że świetnie byśmy się rozumiały, jeśli chodzi o literaturę. Mam pytanie: zajmujesz się pisarstwem? Jeśli tak, zapraszam na mojego bloga: zrozum-siebie.blogspot.com
Potrzebuję kogoś, z kim mogłabym dzielić się swoimi wierszami i kto by mi szczerze mówił, co o nich myśli... Może zabrzmi to dziwnie, ale zaintrygowałaś mnie. ♥
Nie ma sprawy, może być na ty ;) tym bardziej, że aż tak staro się nie czuję ;)
UsuńWiesz, Ruth próbowała się troszczyć, to prawda, ale za wiele z jej troski nie mogło wyniknąć, z tego prostego powodu że Ruth nawet nie mogła Margot dotknąć ani się jakoś jej pokazać. Margot widziała Ruth jedynie we wczesnym dzieciństwie i to bardzo szybko się zmieniło. Czy jej opieka w czymś pomogła? Nie, a to, że sama Ruth/Margot nareszcie zrozumiała swoje błędy.. Wiesz, zgadzam się, że warto to wiedzieć, ale w sytuacji gdy już nic nie można zmienić ta wiedza jest tylko czymś w rodzaju tego, że wiesz, że dwa plus dwa to cztery, ale nie sprawdza się gdy potrzebujesz otuchy..;) Ale wiesz, może ja z kolei patrzę na to przez pryzmat mojego wieku lat już prawie 33 ;) Człowiek dorasta, doświadcza różnych spraw, w związku z czym też zmienia się jego punkt widzenia.
Ale tak poza tym to jest książka którą zatrzymałam, więc coś w sobie dla mnie też miała :)
Chętnie zajrzę w wolnej chwili :) choć moje pisarstwo legło sobie gdzieś w szufladach :) Ale w Twoim wieku pisałam bardzo dużo, to fakt :)
Tak. Każdy ma swój własny punkt widzenia, to prawda. Myślę, że nie ma sensu, byśmy wciąż o tym rozprawiały :D Przyjmijmy, że książka jest świetna, każda z nas inaczej ją interpretuje i tyle. Sądzę jednak, że autorka ukazała w swojej powieści nie tylko losy Margot + jej Anioła Stróża, która kiedyś była nią... Jest to jak wiersz - ma jakąś interpretację, ukryte znaczenie, którym jest (według mnie) nadzieja. Po prostu, zwyczajnie nadzieja. Jak wiadomo umiera ostatnia, a nadzieja nie opuszczała Ruth, która liczyła, że uda jej się choć trochę zmienić życie Margot...
UsuńAha, ja również mam nadzieję, że nie stracimy kontaktu. Szkoda, że w Google nie ma chatu dla ludzi, którzy mają tam konta. Polubiłam Cię. Nawet nie wiem jak, po prostu czuję, że stan ducha mamy podobny, choć dzieli nas prawie 18 lat ;) Ale jak mówiłam w swoim pierwszym komentarzu - wiek nie jest wskaźnikiem tego, jaki kto ma stan ducha...
Miro, dziękuję Ci za przemiłe słowa :)
UsuńNie ma za co. Mówię, co myślę. I naprawdę Cię polubiłam, czuję, że mówimy tym samym językiem. ;)
Usuń