Czy można polubić rozwydrzoną, egoistyczną, zapatrzoną w siebie i swoje przyjaciółki, wredną nastolatkę? Czy można polubić dziewczynę, która planuje "zrobić to" ze swoim chłopakiem, co do którego uczuć nie jest pewna, jak również nie jest pewna swoich uczuć do niego, tylko po to, żeby "mieć to z głowy"? Czy można polubić nastolatkę, która wykorzystując swoją licealną popularność obrzydliwe uprzykrza życie innym, słabszym od niej psychicznie, mniej popularnym? Wyobraźcie sobie, że można. Na pewno nie na początku tej znajomości, na pewno nie po pierwszej obserwacji jej zachowań. Ale gdy zaczyna dojrzewać, zmieniać się i to w ciągu zaledwie kilku dni, choć tu to dość specyficzne określenie, nie tylko że ją polubiłam a nawet zaczęłam odrobinę podziwiać.
7 razy dziś to tak zwana powieść dla młodzieży, której wątkiem głównym jest jeden z bardzo przez mnie lubianych motywów (zarówno literackich jak i filmowych) powtarzalności jednego dnia, która to powtarzalność doprowadza osobę przeżywającą taki w kółko przerabiany dzień niemalże do szaleństwa, a ostatecznie do jakiejś poważnej zmiany. Słynny już Dzień Świstaka jest chyba najbardziej rozpoznawalnym filmem z tej serii, choć moim ulubionym jest odcinek "Archiwum X" zatytułowany Poniedziałek ;) W książce Lauren Oliver jeden i ten sam dzień, 12 lutego, Dzień Kupidyna, Sam Kingston przeżywa aż siedem razy, zanim zrozumie czemu musi powtarzać w kółko ten trudny dzień i co powinna zrobić, żeby zamknąć ten przeklęty krąg.
A zatem mamy Samanthę Kingston, która budzi się rankiem 12 lutego i ma przed sobą wspaniały dzień, pełen adoracji ze strony całego świata. W tym dniu w jej szkole obchodzi się Dzień Kupidyna, są rozdawane romantyczne róże z liścikami, zwane Valogramami, a zatem ambicją każdej z dziewczyn jest otrzymanie jak największej ich ilości. Dlatego to jest tematem numer jeden rozmów Sam z jej przyjaciółkami -Lindsay, Elody i Ally, najbardziej popularnymi dziewczynami w liceum w Ridgeview. To oraz ważne wydarzenie jakie ma nastąpić w życiu Sam, czyli jej pierwszy raz z chłopakiem. Odrzucające prawda? Jednak to dopiero początek! Później jesteśmy świadkami dręczenia dziwnej, cichej dziewczyny przez wszystkie trzy przyjaciółki, wagarów i rozmów nadal w stylu "co ja na siebie włożę na wieczorną imprezę". Impreza zaś odbywa się zgodnie ze scenariuszem wszystkich amerykańskich filmów o nastolatkach - jest dużo alkoholu i wszelkiego rodzaju używek a młodzież ochoczo wlewa w siebie tego całe litry. Powrót samochodem do domu może więc skończyć się tylko w jeden z możliwych sposobów: wypadkiem. I tak właśnie się kończy ów dzień, a wraz z nim życie Sam. Tyle, że ból, uczucie spadania, hałas, wszystkie to doznania jakie ma Sam w ostatniej minucie życia, nie kończy wszystkiego. Po chwili znowu słychać budzik, a roztrzęsiona Sam ponownie przeżywa poranek 12 lutego. A potem znowu. I znowu.
Początek książki jest oczywisty i trochę banalny, nastolatki jakie są głównymi bohaterkami ciężko polubić, bo wydają się nie tylko płytkie i głupie, ale oprócz tego wredne i zapatrzone w siebie. Jednak wraz z każdym powtarzającym się dniem, każdym nowym odkryciem jakiego dokonuje Sam, poznajemy świat tych nastolatek taki jaki jest naprawdę, pod przykrywką błyszczyków i pewności siebie. A ten świat nie jest usłany różami, co oczywiście nie usprawiedliwia ich zachowań. Ale niejako tłumaczy i pozwala co nieco zrozumieć.
Podoba mi się lekkość pióra autorki, ale również to, że w pozornie prostą powieść wplotła wiele ważnych zagadnień, które za pomocą swojej bohaterki próbuje przekazać czytelnikowi. I podoba mi się również otwarte zakończenie w powieści. Po prostu: polecam :)
7 razy dziś, Lauren Oliver, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2011
To może być całkiem fajna lektura. Tylko nie wiem, zasadniczo nie lubię książek o nastolatkach, tym bardziej wrednych i głupich :D Ale i tak mnie całkiem przekonałaś, jeśli trafię gdzieś na nią, to może przeczytam.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze- zbierałam się do niej od roku, ale szkoda mi było pełnej kwoty, jaką widziałam na okładce, żeby na nią wydać, a w bibliotece ciągle ktoś ją miał wypożyczoną. W końcu zapomniałam o niej, ale gdy pojawiła się na wyprzedaży Weltbilda za 9,90 to uznałam, że za taką kwotę mogę kupić :)
UsuńDziewczyno z Alaski droga, ja nie czytam tak szybko Twoich relacji z lektury, jak Ty całe książki. Zaraz zajrzę do Wletbilda, jak będzie jeszcze to może się skuszę. Chociaż tyle książek leży jeszcze nieprzeczytanych...
OdpowiedzUsuń;)
UsuńA co do promocji to niestety skończyła się ;( Ale może to lepiej dla wszystkich Twoich nieprzeczytanych książek :D